-->

Aktualności

Postać Dante Rosenthala pewnie kiedyś się pojawi. Kiedy - nie mam pojęcia.

Dziękuję za wykonanie szablonu Zielonemu Kociakowi (oby zdecydowała się dołączyć do naszego bloga :D).
_______________________
Przypominam o równowadze między postaciami damskimi i męskimi! Nie chciałabym zamknąć rekrutacji kobiet!
K: 11 | M: 6

niedziela, 25 sierpnia 2013

Zapomnieć o dotychczasowym życiu to jak urodzić się na nowo. Tylko starszym. I mniej ufnym.

Victorie Abergav
Dwadzieścia trzy wiosny majowe.


NIC O MNIE NIE WIESZ, WIĘC NIE OCENIAJ.



__________
Straszę, jak zwykle. Jak nie kartą to odpisami. Amen.

24 komentarze:

  1. [Awww, Counting Stars <3
    Już Cię uwielbiam!
    I chcę wątek, ale dopiero jak stworzę jakąś postać, a opornie mi to idzie ;_;]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Witam serdecznie :) My z Eoin'kiem bardzo chętnie jakiś wątek byśmy zaproponowali, lecz brak nam pomysłów, ale wiele chęci do zaczęcia mamy :)]

    Eoin

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dołeczki są cudne, prawda? Jak tylko zobaczyłam je po raz pierwszy to się zakochałam :)
    A co do pomysłów to mi się podoba ten z tym ciastem. Eoin to łasuch, więc będzie zabawnie :) Tylko powiedz mi jeszcze jaką długośc preferujesz to zaraz coś zacznę :)]

    Eoin

    OdpowiedzUsuń
  4. [Good Idea, ale już dziś nie zacznę, bo idę spać. Znaczy zamulam, przysypiam, wiec zacznę jutro, po pracy. Roślinki, przybywam. Plus prywatnie: uwielbiam gotować, piec i pichcić. ]

    Quinn Evergreen

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dobry wieczór. Kojarzę Cię skądś :)]

    ~Duval

    OdpowiedzUsuń
  6. Język Aarona nie należał do najbardziej kwiecistych. Mężczyzna zdawał się nie być zanadto... Oczytanym, ani nie był również jakoś wybitnie doświadczony. Był ochroniarzem. Karkiem na imprezach dla pustych ludzi, którzy szczerze powiedziawszy nie byli w ogóle od niego lepsi także... Zaskakujące, że pojawił się w bibliotece, prawda? Znaczy... Mogłoby to być zaskakujące, gdyby nie fakt, że nikt tutaj go nie znał. Nikt nie wiedział jeszcze jaki ma charakter i na jakim poziomie stoi jego elokwencja.
    Tymczasem jednak, podczas zwiedzania budynku mężczyzna natknął się na to własnie miejsce i zdecydował, że zostanie chwilę dłużej. Szczerze powiedziawszy nie przeczytał w życiu zbyt wiele. Nawet gdyby chciał, nie mógłby - zwyczajnie bowiem nie miał na to czasu, więc... No trudno, tak?
    W tej chwili czas się znalazł. Było jeszcze wcześnie, nikt go nie gonił, nikt nie pchał do pracy... Cud, miód i orzeszki.
    Można było... Ponapawać się przyjemnym dla nozdrzy zapachem książek. I tych starych i nowych... Ta.. On po prostu lubił tę woń. Tutaj jednak nie mógł zachowywać się nazbyt spokojnie. Zdawał już sobie sprawę, z faktu iż niemalże wszędzie są kamery, przez które rodzeństwo czuwać może nad losem zgromadzonych gości, uczestników gry. Nic przyjemnego czuć na sobie oko Wielkiego Brata.
    Sięgnął po pierwszą z brzegu książkę i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Dobrze, że nikt tego nie widział! W końcu on naprawdę rzadko zachowywał się inaczej niż... niż skała.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Wyłudziłabym od Ciebie zaczęcie? Generalnie wolę sama zaczynać, ale nie wiem, jak Ty to dokładniej widzisz i w ogóle taka zła jestem.]

    OdpowiedzUsuń
  8. Słownik języka francuskiego? Prędzej kamasutrę!
    Tak, czy owak - mężczyzna nie zwracał kompletnie uwagi początkowo na dziewczynę. A w dłoni wbrew temu, iż stał przy kryminałach nie trzymał dzieła Agathy Christie... Nie, nic z tych rzeczy. Chudy grzbiet książki sugerował coś... Innego. Evan - bo tak na imię było temu rosłemu, prawie dwumetrowemu mężczyźnie - dzierżył książkę o jasnej, różowo-białej okładce z wymalowanej nań pękniętym sercem zamkniętym w żółtej ramce. Przypominało owe nieco... Pękniętego lizaka. Dla wielbicielki książki łatwo było rozpoznać czym była lektura, na którą pokusił się mężczyzna. Mężczyzna, który wcale nie wyglądał na szczególnego wrażliwca.
    Na okładce bowiem, tuż pod lizakosercem, jakby przez dziecko pisane widniały słowa „Oskar i Pani Róża”. Dzieło Erica-Emmanuela Schmitta… O dziecku chorym na raka. O dziecku, które postanowiło przeżyć w ciągu swoich ostatnich 12 dni 120 lat, by niczego z życia nie stracić. By zasmakować wszystkiego, co egzystencja mogła zaoferować.
    W pierwszej chwili w ogóle nie zwrócił uwagi, na kobietę, która kręciła się po bibliotece. Kciukiem otworzył książkę na środku, jakby chcąc przeczytać tylko namiastkę tekstu, nie skupiając się na ogólnej fabule. Jakby miał już do czynienia z tym dziełem.
    Wzdrygnął się, gdy odgłos kroków dotarł do jego uszu. Swoją zdobycz natychmiast zamknął i dość gwałtownie odwrócił głowę w kierunku nowoprzybyłej.
    - Co się tak, kurwa skradasz, co? - Warknął nieprzyjaźnie.
    Z twarzy zniknął cień uśmiechu, który przed momentem jeszcze nań się mieścił.Zawitał za to chłód, bardzo nieprzyjemny. W głosie zaś dosłyszeć można było, prócz wyraźnego, niemieckiego akcentu złość. A przecież.. Przecież nie zrobiła niczego złego.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Jestem jak najbardziej za! Pru i kłopoty się wzajemnie uwielbiają <3 Jak dasz mi chwilkę to zacznę, no chyba, że Ty masz ochotę mnie wyręczyć ;)]

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  10. Ej! Bez przesady! Mógł przeklinać, mógł być ostry bez najmniejszego powodu, ale nikogo nie obrażał.
    - Mugolu? - Zapytał widocznie zdziwiony.
    No tak... Jak człowiek jego pokroju mógł znać znaczenie tego słowa? Tak, czy siak nie zabrzmiało to zbyt przyjaźnie... Ani w jej ustach, ani w formie pytania, które wyślizgnęło się spomiędzy jego warg. A to był dopiero początek! Zaraz potem pojawił się przecież ćwok i to pełne zdenerwowania pouczenie.
    - Wcale. Wcale nie robisz hałasu. - Oznajmił równie lodowatym, szorstkim tonem mężćzyzna, gdy książka wylądowała na ziemi z niemałym "BAM". Wykrzywił wargi w wyrazie niezadowolenia, obserwując zmagania dziewczyny z literaturą Kinga.
    Obserwował jak się pochylała i... Rozwarł szerzej nieco ślepia widząc jak kolejna książka, pod wpływem utraconego punktu oparcia zaczyna się chwiać. I kolejna.
    Zaraz "Wielki Marsz", "Cujo", "Lśnienie" i kilka innych tomisk spaść miało na głowę pochylonej, zdenerwowanej dziewczyny.
    Mógłby niezareagować, ale... Cóż, stała nieopodal, kucała na tyle blisko, że po przystąpieniu kroku w jej stronę, był w stanie pochwycić ją za łokieć i odciągnąć z toru lotu książek, nim te - najwidoczniej w zemście za tak podle potraktowany "Sklepik z marzeniami" postanowiły ukarać sprawczynię całego zajścia.
    Tak więc po pierwszym "BAM" pojawiło się jeszcze kilka "BAMów", ale... Ale dziewczyna - choć łokieć mógł ją boleć od mocnego uścisku palców niezbyt delikatnego mężczyzny, który ją na bok odciągnął - została ocalona przed okrutną wendettą.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Jasne. Pasuje mi. Zacznę jutro, w sensie dzisiaj, ale później! :)]

    Meredith

    OdpowiedzUsuń
  12. Zmierzała schodami w dół, z paczką papierosów i zapalniczką w kieszeni. Wybierała się na zewnątrz, oddać się swojemu nałogowi poza murami hotelu. Niby nic w tym dziwnego, w końcu mogła przejść się nad basen, czy inne miejsce na terenie ośrodka, ale nie. Prudnece Bishop ma swój własny tok myślenia, który wręcz zabrania jej wybierania bezpiecznych i prostych rozwiązań. Tym razem sama nie wiedziała, czy odezwał się w niej instynkt, buntujący się przed zamknięciem, czy też po prostu jest ciekawa, jaką karę może jej zgotować rodzeństwo. Tak czy siak, miała zamiar zbadać granice, bo była niemal pewna, że umowę pod tym czy innym względem da się nagiąć.
    Wiedziała, że nie wymknie się niepostrzeżenie. Świadomość tego, że ktoś obserwuje każdy twój ruch była zarówno irytująca jak i ekscytująca. Zdawała sobie sprawę, że jeśli wybierze główne wyjście przez lobby, nie uda jej się nawet przekroczyć progu, dlatego skierowała się do kuchni, a stamtąd do drzwi dla personelu. Napotkała kilku pracowników, ale wszyscy byli tak zajęci, że nikt nie zwracał na nią większej uwagi. Gdy sięgała do klamki czuła ten dreszcz przebiegający po jej plecach, który spowodowany był świadomością zwycięstwa, jednak nie było jej dane znaleźć się na zewnątrz, bo nim zdążyła nacisnąć na klamkę, ktoś szarpnął ją za ramię i odciągnął od drzwi. Zakleła siarczyście, po czym zmierzyła wzrokiem winowajczynię.
    - Czemu to zrobiłaś? - Warknęła. Nie lubiła, gdy ludzie wtrącali się w jej sprawy. To jej życie, a innych gówno powinno obchodzić, co z nim robi.

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  13. [Zrobi mu ciasteczka? :D]

    Scottie

    OdpowiedzUsuń
  14. [Widzisz, jedno słowo dałaś a ja podałam taki WSPANIAŁY pomysł XD
    Zaczniesz, prawda? :D]

    OdpowiedzUsuń
  15. [nowy start z nowymi milionami zawsze spoko XD wącimy cosik?]

    D.T

    OdpowiedzUsuń
  16. Eoin nie do końca wiedział dlaczego dołączył do Gry. Na pewno nie chodziło mu o pieniądze. Tych miał na tyle dużo, że wystarczało mu na dostatnie życie. Zrobił to, bo i tak nie miał nic do stracenia. Zrobił to, bo lubił eksperymenty. Zrobił to, bo kochał ryzyko i uczucie, kiedy adrenalina przepływa przez żyły.
    Od początku jego pojawienia się w hotelu, i zaraz po przeczytaniu Regulaminu, utwierdził się w przekonaniu, że nie będzie przestrzegał żadnych zasad. Nigdy tego nie robił i nie miał zamiaru tego zmieniać, nawet jeśli Wielki Brat z Wielką Siostrą tego sobie właśnie życzyli. Eoin był z natury człowiekiem bardzo stałym i upartym. Żadna siła nigdy nie dawała, i nadal nie daje, rady żeby cokolwiek w jego postępowaniu zmienić. Keane miał swój świat i swoje kredki. Swój światopogląd, który nie zmieniał się, tak jak u większości ludzi, poprzez różne zdarzenia losowe. A nie będę ukrywać, że w jego przypadku było ich wiele.
    Eoin był też dużym dzieckiem i często potrzebował kogoś, kto poprowadziłby go przez to szare i brudne życie za rączkę. Do niedawna robiła to jego matka, a później siostra. Niestety obie już odeszły do lepszego świata .
    Keane był niesamowitym łasuchem. Dlatego też, kiedy pewnego wieczora, zaraz na początku jego pobytu w hotelu, do jego pokoju doleciał niesamowicie kuszący zapach aż mu ślinka poleciała. Uwielbiał słodkości, a jeszcze niezidentyfikowany przez niego zapach przywoływał cudowne wspomnienia domu rodzinnego.
    Eoin naciągnął więc na siebie czarne spodnie od dresu i cichutko wyszedł z pokoju. Starał się stąpać po podłodze jak najciszej by nie zdradzić się przed tym kimś, kto właśnie urzędował w kuchni. Miał zamiar cichaczem znaleźć się w pomieszczeniu i zwinąć kawałek smakowitego wypieku.
    Kiedy znalazł się w pobliżu kuchni, ostrożnie wychylił się zza framugi i rozejrzał po pomieszczeniu. Nieznana mu drobna blondynka wyciągała właśnie z piekarnika pyszne ciasto. Chłopak poczekał aż dziewczyna odstawi je na szafkę po czym wyciągnął z szuflady pierwszy lepszy nóż i odkroił sobie spory kawałek gorącego jeszcze wypieku ładując go sobie niemal w całości do ust. Zapomniał oczywiście, że jest gorące, więc wrzasnął jak poparzony wypluwając do zlewu to, co jeszcze przed chwilą zapowiadało się tak smakowicie.
    -Cholera jasna!- krzyknął wyciągając z szafki szklankę i nalewając sobie do niej zimnego mleka, które znalazł w lodówce.

    [Mam nadzieję, że może być :)]

    Eoin

    OdpowiedzUsuń
  17. [ Co ty na to, żeby Victorie wzięła TJ'a za babę, widząc go z ręcznikiem na łbie, w szlafroku albo pod kocem, kiedy produkowałby się nad robieniem jakiejś bransoletki, co średnio mu by wychodziło, więc postanowiłaby podejść i spytać czy potrzebuje pomocy(no i pewnie gdyby jej odpowiedział to by się po głosie skapnęła, że jest facetem). ]

    TJ BELL

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie spodziewała się, że w kuchni spotka któregokolwiek z zawodników. Podejrzewała raczej, że będą pławić się w luksusach, wylegiwać w łóżkach, pływać w basenach, kąpać w jauzzie czy opróżniać barek. Dlatego była taka zaskoczona, gdy blondynka wyrosła przed nią niczym spod ziemi i próbowała jej przeszkodzić w wyjściu. Serio? I ponownie pytanie, co jej do tego?
    - Myślisz, że to ich ruszy? - Rzuciła z lekkim rozbawieniem. - Papieros wypalony tuż za terenem hotelu? Nie sądzę, żeby mieli z tym problem. - Wzruszyła lekko ramionami i zlustrowała dziewczynę wzrokiem. - A nawet jeśli, to co tak strasznego są mi w stanie zrobić? - Wbiła w nią pytające spojrzenie. To było najbardziej nurtujące Pru zagadnienie. No bo chyba nie skrócą jej o głowę? Ta świadomość kary chyba gdzieś w niej igrała i dopóki nie dostanie jakiegos przykładu, ciekawość będzie ją zżerać od środka. No i do tego wszystkiego coraz bardziej chciało jej się palić. Zerknęła przelotnie na drzwi. Liczyła, że nieznajoma jednak ją puści, a może nawet pójdzie z nią? We dwójkę zawsze raźniej, plus to zawsze jest jakieś rozeznanie w konkurencji. Nie żeby zależało jej na wygranej, czy coś.

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  19. Evan stanął jak wryty, gdy nad swoją głową usłyszał kobiecy głos. Zadarł głowę do góry, by wypatrzeć kto z kim rozmawia. Miał bowiem… Przeczucie. Najzwyklejsze przeczucie, że to może być moment naprawdę przełomowy. Jemu jedną komórkę zabrali, drugą skonfiskowali i kazali czyścić basen, a on… On naprawdę potrzebował zadzwonić.
    I miał rację. Znał ten głos.
    Dziewczyna z biblioteki właśnie wykłócała się z byłym chłopakiem najpewniej i… Evan zmarszczył lekko brwi ruszają w stronę drzwi. Poczłapał prosto na pierwsze piętro, tam stanął przed drzwiami do pokoju dziewczyny i dość mocno zapukał.
    Był nieco zdenerwowany z jakiegoś powodu. Choć faktycznie… Jemu po prostu bardzo, bardzo zależało na tym, by móc wykonać ten telefon. Choć jeden, choć dzisiaj. Nawet jeśli ryzykował tym, że ktoś będzie zanadto dopytywał o jego basen z delfinami. O marzenie, które miało być spełnione przez tę Grę. Grę, do której właściwie wcale, a wcale mężczyzna nie pasował.

    OdpowiedzUsuń
  20. [A jeszcze spytam, jakiej długości preferujesz wątki? ;)]

    Mer

    OdpowiedzUsuń
  21. Podpisała jakiś tam regulamin. Jej rzeczy sprawdzono, wywracając je podszewką na drugą stronę. Prawie pół dnia spędziła na układaniu i ostrzeniu wszelkich narzędzi rymarskich, które po inspekcji przestały leżeć jaki gdzie powinny. Mogła się domyślić, ze tak będzie, bowiem skalpel nie należał raczej do częstych przedmiotów w damskich torebkach. Może jednak wszyscy się mylą? W końcu może gdzieś tam jest między czaszką Hitlera, a podpaskami.
    Gdy w końcu ułożyła swoje rzeczy w pokoju, zachowując podział na letnie, zimowe, „góry i doły”, oraz gamę kolorystyczną, postanowiła zwiedzić hotel.
    Pierwsze na co natrafiła, to biblioteka, więc została tam na dłużej. Wyciągnęła książkę z ciekawostkami na temat roślin i zaczęła czytać w części do tego przeznaczonej, siadając na wygodnym fotelu. W swoim ubraniu, rodem z czarnobiałych filmów, przypominała bardziej zjawę niż człowieka. Na dodatek od pół godziny ruszała tylko palcem, przerzucając kartki i oczami, czytając. Reszta ciała tkwiła w bezruchu.
    Quinn lubiła siedzieć w bibliotece z kilku powodów. Po pierwsze uwielbiała zapach i szelest kartek, który przypominał jej dzieciństwo i wakacje na farmie dziadków. Brodaty dziadek, przypominający świętego Mikołaja siadał na bujanym fotelu i czytał na głos bajki, legendy, mity różnych krain.
    - Wiesz, że ziemniaki hodowano kiedyś tylko dla ozdoby, bo mają ładne kwiatki? – podniosła wzrok na jakąś dziewczynę o jasnych włosach, która również coś czytała. Zazwyczaj nie przeszkadzała innym, ale teraz wyjątkowo się zdziwiła. W ogóle stroniła od ludzi, bo ludzie lubili kontakt fizyczny, a ona go nie tolerowała. Nie znosiła gdy ktoś ją dotykał, każdy kontakt fizyczny kojarzył się jej z pokryciem oślizgłą, brudną breją. Unikała więc go jak ognia i pewnie dlatego nie miała nigdy chłopaka, nie całowała się i była dziewicą. Wręcz widziała te wszystkie bakterie, które przechodzą na nią i wyglądają jak skrzyżowanie ośmiornicy i włochatego karalucha.

    Quinn

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapach rozchodził się po części hotelu, w której na nieszczęście samego Scotta, akurat przebywał. Mimo, że nie przepadał za czekoladą, słodyczami i przeróżnymi słodkościami, to temu zapachowi nie mógł się wręcz oprzeć. Nic więc dziwnego, że od razu zerwał się z fotela, w którym dumał już dłuższą chwilę, i skierował do kuchni, skąd wychodził ten niesamowity zapach… czegoś. Czegoś z pewnością pysznego.
    W mgnieniu oka znalazł się w przestronnym pomieszczeniu, które było kuchnią. Ogromną kuchnią, tak ogromną, że Scott w swoim życiu chyba jeszcze takiej nie widział. Nie wychowywał się w rodzinie bogaczy, tylko w średnio zamożnej, gdzie wszystko było średnie. Pokoje, posiłki, jakość ubrań i pozostałe rzeczy. Nie marudził nigdy, że czego mu brakowało, ale nie pogardziłby na lepsze rzeczy, chyba jak każdy. Nic więc dziwnego, że na widok samego hotelu z zewnątrz prawie upadł na kolana z otwartą buzią. Ograniczył się jedynie do krótkiego “woow” i wszedł do środka, chcąc zobaczyć co tam go czeka.
    Teraz stał z otwartą buzią, przyglądając się wszystkiemu po kolei. Każdemu kawałku pomieszczenia, każdej rzeczy, każdej ścianie, aż w końcu natrafił na postać drobnej dziewczyny, którą z początku wziął za kucharkę.
    - A więc to coś będzie dzisiaj na kolację? Co to w ogóle jest? Tak pięknie pachnie.

    [Nie bij, że tak krótko. Późna godzina no ;_;
    następnym razem odpiszę wiecej!]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  23. [A dziękować :D]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń