Antonina Croisseux
21 lat
córka Francuza i Polki
studentka sztuki na Uniwersytecie de Poitiers
Obrzydliwie bogata, wkurzająco wpływowa, niemożliwie
dobrze wychowana.
Antonina to osóbka o dość wyrafinowanym guście. Doskonale
zna swoją wartość i choć nie należy do osób, które lubią wykorzystywać swą
wysoką pozycję, otwarcie wyraża swoją opinię. Od dziecka wpajano jej zasady dobrego
wychowania, dlatego też aktualnie grzecznie zwraca się do starszych osób, czy
służy pomocą innym, jeśli tylko jest w stanie wyciągnąć dłoń z dobrą radą. Jest
nieco kłótliwa i zdarza się, że zachowuje się jakby zjadła wszystkie rozumy. Z
wielkim bólem przyznaje się do błędu i jest cholernie uparta. Nie znosi
pozerstwa, fałszu i osób, które się wywyższają.
Nikomu nie przyznała się dlaczego postanowiła dołączyć do
gry. Gdyby ktoś o to spytał, najchętniej odpowiedziałaby, że chciała choć na
chwilę uciec do przepychu, w którym żyje na co dzień jednak byłaby totalną
hipokrytką widząc jak gustownie i bogato urządzony jest hotel, w którym aktualnie
mieszka. Tylko ona zna prawdziwy powód przyjazdu tutaj. Wygrana jest jej
zupełnie zbędna, po prostu chciałaby choć przez jakiś czas poczuć się
normalnie. Chciałaby by ludzie cenili ją za to jaka jest, a nie przez pryzmat zer ma na
koncie. Chciała najzwyczajniej w świecie zobaczyć czy ktokolwiek ją polubi. Ją,
a nie jej pieniądze. Może dlatego do walizki zapakowała jedynie szkicownik, pierdółki
do rysowania, najzwyklejsze ubrania jakie tylko znalazła w garderobie i iPoda.
_____
Witam wszystkich! Wątki lubię, średnie w kierunku długich i z fajnym pomysłem także, do dzieła :)
[A powitam na blogu. ;) Jeśli masz motyw na wątek to chętnie skorzystam.]
OdpowiedzUsuńEvan
[dzień dobry :)]
OdpowiedzUsuńPrudence
[AŻ TAK nerwowy to on nie jest... ;D]
OdpowiedzUsuń[ Dzień dobry :) Chętnie byśmy z Eoinem powątkowali, ale nie umiemy wymyślać za bardzo ;/ Może masz jakiś pomysł na wątek?]
OdpowiedzUsuńEoin
[ Niby Eoin jest dżentelmenem to jednak ostatnio utwierdził się w przekonaniu, że skoro rządzi równouprawnienie, którego kobiety tak bardzo chciały to on nie będzie ich już w drzwiach przepuszczał. Lepiej niech one puszczają jego :)]
OdpowiedzUsuńEoin
[ Okey:) Zawsze później może być o wiele ciekawiej :) Ogarnę kilka wcześniejszych odpisów i coś zacznę :)]
OdpowiedzUsuńEoin
[Myślę, że to może być możliwe. Szczególnie, że Jane jako dziecko musiała się uczyć imion i nazwisk wszystkich osób z ważniejszych rodzin i z pewnością Antoninę również zapamiętywała.
OdpowiedzUsuńStąd mogła ją rozpoznać w SPA. I kiedy spotkały się na castingu, to uznała, że to niezwykle interesujące, że osoba tak wysoko postawiona przychodzi ubrana jak zwykła dziewczyna i jeszcze chcę dołączyć do gry o pieniądze. Przy czym ona sama ma ich mnóstwo.
W porządku, może być. Kto zaczyna? I gdzie mają się spotkać?]
[Pasuje mi. Kto zaczyna? :)]
OdpowiedzUsuńEvan nie był kulturalnym gościem. Nie wychowano go na mężczyznę, który ustępuje w tramwaju miejsca kobietom, ani na takiego, który otworzyłby przed niewiastom drzwi. Nie do wyobrażenia więc było, by wszedł do wody dla jakiejkolwiek po nenufary, czy też rzucił w kałużę swą marynarkę, by białogłowa nie pobrudziła sobie bucików… Samice powinny się cieszyć, że miał na tyle ogłady, by nigdy na żadną rękę nie podnosić. Stanowczo…
OdpowiedzUsuńTen dzień generalnie rozpoczął się nieprzyjemnie. Dopiero nadszedł wieczór, a on, z jakiegoś powodu nieźle spocony, śmierdzący i brudny – akurat zmierzał w stronę domu. Nie miał na sobie koszulki – ta, czarna, sprana szmata która z pewnością nią była przewieszona była przez ramię. W dłoni dzierżył butelkę z niegazowaną wodą, bojówki i buty miał brudne… Generalnie nie prezentował się w żadnym calu dżentelmeńsko. Wyglądał jakby miał za sobą kilka godzin, naprawdę ciężkiej pracy – o czym mówiły i dłonie pokryte jakimś.. jakimś… czymś i pot, który spływał po dość wyćwiczonej (był ochroniarzem! Musiał coś mięśni mieć) klatce piersiowej… Ani wyraz twarzy na której tliło się senność i zmęczenie.
Miał zamiar po karze, którą dostał za łamanie regulaminu, a która wiązała się ze sporym wysiłkiem – zjeść coś, napić się może piwa, umyć się i położyć się do łóżka. Ani na obiedzie, ani na kolacji z jakiegoś powodu blondynka, którą minąć miał w drzwiach go nie widziała. Dlatego też… Może nie był uczestnikiem, a zwyczajnym pracownikiem w tym burżujskim przybytku? Kto wie.
Mężczyzna naparł na drzwi i nie zważając, na to, że w kierunku z którego zmierzał – basenu – nadchodzi dziewczyna.
Tak, bezczelnie wszedł pierwszy do środka nie pomyślawszy nawet przez sekundę o tym, by przepuścić dziewczę w drzwiach.
Miał na głowie większe zmartwienia.
Jeść.
Pić.
Myć.
Spać.
[O, jak miło! Przyznam się bez bicia, że dawno już nie bywałam na blogach grupowych, więc mogę rzucać niezbyt oryginalnymi koncepcjami. No, ale co powiesz na to: na niekorzyść dziewczyn złożyło się, że mają pokój obok siebie? Sheila włączy na max muzykę, co tylko zdenerwuje Antosie, która postanowiła zbuntować się Sheili i będą się kłócić? :D]
OdpowiedzUsuń/Sheila.
[Nie powinno to być problemem, bo przecież Meredith to ciekawskie stworzenie. Jak tylko znajdę chwilkę czasu, to zacznę. Chyba, że ty chcesz to zrobić, to na pewno się nie pogniewam. :)]
OdpowiedzUsuńMer
[ Ten wyrafinowany gust Antoniny nie odrzuci jej zbytnio od TJ'a? On i garnitury to się raczej mijają, zero poszanowania dla krawatów i bogatych biznesmenów, ale fajna wydaje być z niej dziewczyna. Kurczę, chciałabym jakiś wątek... ]
OdpowiedzUsuńTJ BELL
Gdyby był normalny, Eoin pewnie nigdy by tutaj nie przyjechał. Gdyby miał trochę oleju w głowie, też by tego nie zrobił. Jednakże Keane był nieodpowiedzialny. Miał w sobie mniej rozwagi niż trzyletnie dziecko, które wie, że nie wolno dotykać ognia. Blondyn jakoś nigdy nie przejmował się ryzykiem wynikającym z wielu jego, często nieprzemyślanych, decyzji. Adrenalina buzująca w jego żyłach była mu potrzebna jak samo, jak tlen jest potrzebny do oddychania.
OdpowiedzUsuńZgłosił się na casting i udało mu się tutaj dostać. Rzucił, więc wszystko i przybył do hotelu najszybciej jak się dało. Salon tatuażu pozostawił pod opieką swojego, jeszcze bardziej nierozgarniętego wspólnika, Matta. Eoin nie miał bladego pojęcia, co też zastanie po powrocie do Irlandii, ale jak na razie się tym nie przejmował.
Keane był jedną z pierwszych osób, które pojawiły się na miejscu. Taka sytuacja miała dla niego oczywiście same pozytywne aspekty. Nie musiał z nikim rozmawiać. Nie musiał na nikogo patrzeć. Nie musiał bawić się w te wszystkie uprzejmości. W opowiadanie o sobie, czy przedstawianie się każdemu kto nawinie mu się pod rękę. Jako że chłopak był milczkiem i wolał własne towarzystwo to mu było na rękę. Oczywiście, wszystko co dobre, szybko się kończy. I tak też było w tym wypadku.
Eoin od zawsze był dżentelmenem. Otwierał kobietom drzwi przed nosem. Przepuszczał przodem. Ustępował miejsca w autobusie. Odsuwał krzesła. I robił te wszystkie szarmanckie gesty, które powinien robić dobrze wychowany mężczyzna.
Jednak ostatnio coś się jednak zmieniło. Keane stwierdził bowiem, że skoro kobiety tak długo walczyły o równouprawnienie to niby czemu zawsze mężczyźni mają być tymi, którzy nadal im ustępują? Chciały być traktowane, tak jak płeć brzydsza? Nie ma sprawy. Eoin już się tym zajmie.
I tak pewnego pięknego dnia, kiedy postanowił wyjść sobie na chwilę przed hotel i zamiast przepuścić w drzwiach nieznaną sobie blondynę bezceremonialnie przepchnął się obok niej.
-Sorry blondie.- powiedział z uśmiechem wywołującym te irytujące dołeczki. - Przytrzymasz mi drzwi? Dzięki.- dodał jeszcze po czym znalazł pierwszą lepszą wolną ławeczkę, na której usiadł odwracając twarz do słońca i przymykając powieki.
[Mam nadzieję, że może być.]
Eoin
Spojrzał z góry na tę rozjuszoną kociczkę i… Przez chwilę miał tak ogromną ochotę, by ją trzasnąć, przez ten dobrze wychowany łebek, że aż musiał zacisnąć dłoń w pięść, by nie zrobić jakiegoś głupstwa.
OdpowiedzUsuńKobiet się nie biło.
Kobiet się nie biło.
Zakryte mgłą zmęczenia i znużenia spojrzenia powiodło po kobiecie. Evan zmierzył ją wzrokiem od stóp, aż po czubek głowy, by ostatecznie skupić się na jej pełnych oburzenia ślepiach. Uśmiechnął się półgębkiem – co robił niezwykle rzadko, ale.. Ta sytuacja, ta dziewczyna wydała mu się tak komiczna, że aż zebrało mu się na złośliwości.
- Ależ wybacz, białogłowa, piękna istoto. – Skłonił się nawet w pół. – Ubolewam i żałuję, że nie uczyniłem ci tej prostej uprzejmości, byś mogła pierwsza przekroczyć progi tego zacnego przybytku. Wiedz jednak, księżniczko, że ten pachoł jest już dość mocno zmęczony i nie zauważył eksplodującego z ciebie ego.
Miała pretensje, że nie przepuścił jej w drzwiach?
Więc co powie na… Na coś takiego?
Wyprostował się, twarz przybrała lodowaty, suchy wyraz. Bardzo nieprzyjemny dla oka. Przerażający, rzec by można.
- Spierdalaj, bo dostaniesz po mordzie tak mocno, że żadne maseczki ci jej naprawić nie pomogą.
Chciała kultury? Chciała, żeby był dżentelmenem? Chciała go czegoś nauczyć? Na to było już za późno. Stanowczo za późno. Evan był niereformowalny. Evan urodził się w takich, a nie innych okolicznościach, w takiej, a nie innej rodzinie…
U niego w domu nikt nie całował kobiet w rękę.
U niego w domu było… Było zupełnie inaczej.
[Wiem, że zobowiązałam się do rozpoczęcia i pewnie w końcu to zrobię, ale powiedz mi - jakiej długości preferujesz wątki? ;>]
OdpowiedzUsuńMer
Hotel był luksusowo urządzony przede wszystkim z myślą o członkach gry, jednak oczywiście Jane i Dante również korzystali z każdych możliwych ugodzeń. Tego dnia było podobnie. Rosenthal postanowiła skorzystać z jacuzzi na drugim piętrze, licząc, że chociaż przez chwilę będzie mogła cieszyć się ciszą i spokojem. Nawet Jane od czasu do czasu potrzebowała chwili, aby odetchnąć. Jako tzw. "Wielka Siostra" - ten pseudonim już zdążył do niej przylgnąć, miała naprawdę wiele obowiązków w tym miejscu. Chciała poznać wszystkich członków gry, a dodatkowo musiała sprawdzać kamery i egzekwować regulamin. To było dużo bardziej męczące niż wydawało się członkom. To był dobry moment, aby odpocząć.
OdpowiedzUsuńJane przebrała się w szatni w bordowe bikini i wsunęła ciało do jacuzzi, rozkładając się wygodnie, ponieważ na razie była sama. Oj tak... Tego było jej potrzeba po całym dniu biegania po hotelu. Z pierwszego piętra na trzecie. Z parteru na damą górę. Nawet jej nogi, które o dziwo przez cały dzień były pozbawione obcasów, porządnie się zmęczyły.
[Krótko, ale nie wiedziałam, co dalej pisać. Mam nadzieję, że jakoś to rozwiniemy ;]
Uniósł brew, gdy spomiędzy tych malinowych, wyrafinowanych warg padały kolejne przekleństwa i… Parsknął. Nie można tego było nazwać jednak śmiechem. Ot, zwyczajne, pełne raczej nieprzyjemnej dawki emocji parsknięcie. Jakby opowiedziała jakiś średnio zabawny żart.
OdpowiedzUsuńI owszem, miał ją na celu przestraszyć. Nigdy nie podniósł ręki na kobietę i nie zapowiadało się, by miało się to zmienić. Musiałaby zrobić coś… Coś naprawdę strasznego. Zwykłe słowa nie starczały. Wcisnął zaciśniętą w pięść dłoń do kieszeni bojówek.
Swoją drogą – teraz, gdy stała blisko, przed nim, półnagim – dostrzec mogła dziwne blizny na jego klatce piersiowej. Ledwie kilka, niewielkich, okrągłych. Jakby po ospie wietrznej. Tak… Tak mogły się skojarzyć.
- Maleńka, naprawdę… Gdybym nie był tak zmęczony wyszorowałbym ci mydłem buźkę za powtarzanie brzydkich słów. To nie hipokryzja, że zachowujesz się tak niekulturalnie, samej wymagając dobrego wychowania od innych, a nawet próbując… W nim szkolić? Nie świecisz przykładem. – Zacmokał i pokręcił przecząco, z dezaprobatą głową. – Stać cię? Dziwne zatem, że nie stać cię na guwernantkę, która wyuczyłaby, że do tak podejrzanych typów jak ja się nie podchodzi.
O ile zdenerwowała go uwaga na temat jego kultury, o ile zdenerwował się tylko dlatego, że dziewczyna go dogoniła i śmiała mu przeszkadzać w marszu żywych trupów pod sztandarem „jeść, pić, myć, spać” o tyle… Uwaga o matce w ogóle, w nawet najmniejszym stopniu go nie ubodła. Nie na tyle przynajmniej, by się oburzyć faktem iż dziewczyna w ogóle śmie rzucać słowa komentarza na jej temat. Chyba nie był z nią zanadto blisko.
- A twoi rodzice? Żyją? Bo ja na ich miejscu pewnie bym się powiesił, gdyby moje dziecko wyrosło na tak zadufaną w sobie, małą szmatkę bez szacunku do niczego, ani do nikogo.
[Wątek bardzo chętnie :) W sumie mam taki pomysł... Któregoś razu Gabriel mógł być we Francji i gdzieś tam mógł przeczytać o Antoninie i jej rodzinie. Oczywiście mało go to obeszło, ale teraz przyjeżdża do hotelu i jedną z pierwszych osób, które spotyka jest Tośka. Oczywiście na początku nic nie robi tylko ją obserwuje, a gdy zdaje sobie sprawę, że nikt nie wie kim naprawdę jest, że ma pieniądze i takie tam, Gabryś może zacząć nieco ją irytować tym, że ją przejrzał. Co ty na to? :)]
OdpowiedzUsuńGabriel
[Nie, nie, zaczynaj ;) Ja już i tak mam dwa w kolejce ._.]
OdpowiedzUsuńGabriel
[kurde, chciałabym ten wątek, ale myślę i myślę i tylko jakieś głupoty mi do głowy przychodzą -.-]
OdpowiedzUsuńPrudence
[wiesz co, ojciec Pru jest politykiem ;d ale jakby iść w kierunku, że się znają, to może ojciec Antoniny wspierałby dawno temu kampanie wyborczą jej ojca, bo dajmy na to startował na gubernatora. No ale to było dawno, jak były małe, no i wtedy Antonina była gościem u rodziny Prudence, wraz ze swoimi rodzicami. No a dalej to samo, po nazwisku może skojarzyć? Taka alternatywa...]
OdpowiedzUsuń[Może być i tak ;d Będziesz tak miła i zaczniesz? Bo znów mi się trochę uzbierało i pewnie na moje rozpoczęcie musiałabyś czekać długo -.-]
OdpowiedzUsuń[A witam również. ;>]
OdpowiedzUsuńAage Davis
[wspaniała kobieto <3]
OdpowiedzUsuńPrudence
[Aktualnie nic mi nie przychodzi do głowy, ale jak na coś wpadnę, to się odezwę! ;)]
OdpowiedzUsuńAage Davis
Nie, Antonina nie była jedyną osobą, której nie zależało na pieniądzach z wygranej, bo dość miał własnych. Dokładnie tak samo wyglądało to w wpadku Pru i mimo, że ciągle słyszała groźby pod tytułem: 'zablokujemy twoje karty jak się nie doprowadzisz do prządku', to żadna z nich nigdy nie weszła w życie i dziewczyna najzwyczajniej w świecie przestała się nimi przejmować. Puste słowa jej nie ruszało, a te właśnie takie były. To też należało do normalności w jej rodzinie, miliony pustych słów rzucanych na wiatr, zarówno zawodowo jak i prywatnie. I jak się tu dziwić, że brunetce to wszystko nie odpowiadało? No jak? Jak miała stać prosto, ubrana w elegancką garsonkę od Chanel i potulnie uśmiechać się do kamer? Jak miała studiować prawo lub medycynę z buzią zamkniętą na kłódkę, żeby potem stać się cholernie nudną żoną z przedmieści, która nie kocha swojego męża, a zaspokojonie szuka u młodszych od siebie kochanków? Nie mogła, charakter jej na to nie pozwalał, duma również.
OdpowiedzUsuńW jakim celu brała udział w turnieju? Dla rozrywki. Chciała wreszcie zrobić coś ciekawego, odbiegającego od normy nie tylko pozornie. W końcu upijanie się w dyskotekach, skoki ze spadochronem czy przejażdżki na motorze z zawrotną prędkością, to nic nadzwyczajnego. Kąski dla każdego łowcy wrażeń, którego kreatywność jest dość ograniczona. A ona wykorzystała to wszystko. Połowicznie dla zabawy, połowicznie dla satysfakcji z wpływu, jaki wywierało to na nastrój jej idealnej rodzinki. Miała też zamiar poznać intrygujących ludzi, którzy decydują się na taki krok w swoim życiu. To drugie jak na razie szło jej wręcz cholernie kiepsko. Mało kto był skłonny tutaj zamienić z tobą więcej niż dwa zdania w przelocie. Pieniądze niemal każdego wodziły za nos, jednak Pru była niemal pewna, że nie wytrzymają długo żyjąc jedynie marzeniami o wygranej. Ludzie potrzebują kontaktu z innymi osobnikami swojego gatunku, bez tego wariują. Wniosek? Trzeba cierpliwie czekać.
Tego dnia postanowiła wybrać schody zamiast windy podczas powrotu z basenu. Trawała ostatnio w takim impasie, że była pewna, że przytyła, chociaż do wagi się nie zbliżała, więc postanowiła więcej się ruszać, a to były dwa pierwsze kroki ku temu postanowieniu. Nie dane jej było stanąc nawet na pierwszym stopniu, bo wpadła na nią jakaś dziewczyna, niemal ją przewracając. Prudence w ostatniej chwili złapała się ściany i zaklęła dość głośno. Po chwili jednak wzięła głęboki oddech i się ogarnęła. Nie chciała kolejnej kłótni, które już się jej zdarzały podczas tego krótkiego pobytu w hotelu. Zmierzyła blondynkę wzrokiem, a gdzieś na obrzeżach jej umysłu zaigrał myśl 'ja ją skądś znam', którą jednak szybko odgoniła.
- Nic ci nie jest? - Spytała w końcu spokojnym tonem.
Prudence
Ludzie w hotelu byli naprawdę różni. Jedni chodzili uśmiechnięci od ucha korzystając z dobrodziejstw udostępnianych przez rodzeństwo Rosenthal. Inni zaś byli nieco markotni i nastawiali się na wygraną. Nietrudno było się domyśleć, że ich jedynym celem było zgarnięcie pokaźnej sumki pieniędzy, którą obiecywano. Ale wszystkich uczestników łączyło jedno – wyczekiwanie na zadania. Meredith miała swoje własne zadanie. Chciała poznać każdego, usłyszeć historie, znać powody. Chciała siedzieć teraz w głowach rodzeństwa lub obejrzeć taśmy z castingów. Ciekawość zżerała ją od środka, ale Mer trzymała fason. Nie nagabywała ludzi o to, żeby jej streszczali swoje życiorysy. Na razie siadała gdzieś w kącie, nieco w odosobnieniu i obserwowała. Skupiała się na drobnych gestach, znaczących spojrzeniach. Wystarczył jej fakt, kiedy ktoś siedząc przy stole nieustannie poprawiał włosy albo drapał się po policzku. Wiedziała wtedy, że ta osoba jest godna jej uwagi. Za to rzadko kiedy skupiała się na ludziach, którzy wesoło gawędzili z innymi, opowiadali wszem i wobec, że muszą wygrać te pieniądze, że innego wyjścia po prostu nie ma.
OdpowiedzUsuńJak już było wspomniane, Meredith trzymała się nieco na uboczu, nawet nie próbując się jakoś specjalnie integrować. Oczywiście, że nawiązała parę kontaktów, wymieniła kilka ciekawych zdań i pogodnych uśmiechów. Na ogół, nie mogła narzekać na nudę, chociaż często po prostu próbowała odciąć się od tłumów i wybierała miejsca, które były puste i pozwalały jej myśleć. Mer nigdy nie ciągnęło do wielkich zbiorowisk ludzi. Nie była aspołeczna, nic z tych rzeczy, po prostu czasami musiała się odizolować i zebrać myśli. Nic poza tym.
Tego popołudnia, kiedy większość korzystała z uroków SPA i dwóch basenów, Meredith ubrała się na tyle wygodnie, aby nie mieć potem żadnych odcisków na stopach i nie wyglądać, jak oblana kubłem wody i skierowała swoje kroki do siłowni. Niestety była kobietą, która o swoją sylwetkę musiała walczyć. Każda zjedzona czekoladka objawiała się w dodatkowych milimetrach w biodrach, a jeśli zjadła tych czekoladek więcej? Dzisiaj uznała, że syty obiad wymaga spalenia i redukcji, dlatego weszła do praktycznie opustoszałej sali, zauważając tam blondynkę, którą kojarzyła.
- Cześć – przywitała się. – Ty nie nad basenem? Ponoć mają całkiem niezłą imprezę – zagadnęła, na jednej z ławeczek kładąc butelkę wody i jasny ręcznik, który wzięła z pokoju. Zarzuciła włosy na jedno ramię i zaczęła pleść warkocza.
Mer
[ O, to aż się prosi o wątek ;] Jakieś spotkanie przypadkowe w hotelu? W końcu to pierwsze dni. Hm? ]
OdpowiedzUsuńNie była maleńka?! Evan miał blisko dwa metry wzrostu. On patrzył na wszystkich z góry i dla niego niemal każdy był maleńki.
OdpowiedzUsuńGdyby znał jej życie mógłby się o niej wypowiedzieć?
Nie potrzebował nikogo znać, by strzępić sobie na niego język, by go oceniać.
Ona zresztą zrobiła to samo, prawda? Oceniła go z góry, nie zwróciła kompletnie uwagi na to, że chłopak był zapracowany, zmęczony. Nie zwróciła uwagi na zamglone zmęczeniem oczy... Tylko i wyłącznie na to, że nie przepuścił jej w drzwiach. Jakby takim gestem zachował się jak straceniec! Jak najgorszy! Bogowie.. czego ona wymagała? Dlaczego miałby być uprzejmy dla osoby, która wcale nie była uprzejma dla niego?
Gdyby... Gdyby to ona zagłębiła się w zakamarki jego życia wiedziałaby, że on się nie bał nikogo. Nawet wpływowych ludzi, którzy mogli zmienić jego życie w runę. Bowiem... czy można cokolwiek zniszczyć jeszcze bardziej?
Jak to dobrze, że nie potrafił czytać w myślach!
-Tego też cię mamusia z tatusiem nauczyli? Być chamskim? - Przechylił głowę nieco w bok. -Myślałem, że raczej... Nie powinno zniżać się do poziomu pospólstwa takiej panience. - Odetchnął głębiej przystępując krok do przodu. - Na pewno mają się dobrze, gdy ciebie nie ma obok.
Przewrócił oczami. Miał już dośc jałowej dyskusji z rozpieszczoną arystokratką. Dlatego nie życząc nawet dobrej nocy ruszył przed siebie. W swoją stronę. Nawet się za nią nie oglądając. Blizn na plecach miał całkiem sporo. Po ospie rzecz jasna. Małe kółeczka plamiły niemal całą skórę dodając jej nieco nieprzyjemnej dla oka faktury. W dotyku pewnie też miłe nie były.
Jane nie miała pojęcia, dlaczego dziewczyna dołączyła do gry, jednak gdyby dłużej się nad tym zastanowiła, to możliwe, że udałoby jej się domyśleć, jaki jest powód. W końcu sama przeżywała dokładnie to samo i potrafiła w pełni zrozumieć, co przeżywa blondynka. W końcu ona również niezliczoną ilość razy została wykorzystana przez swoich znajomych, który w mniej lub bardziej otwarty sposób prosili ją o pieniądze, którzy liczyli, że dzięki niej poznają sławnych ludzi lub zdobędą lepsze stanowisko w pracy. Po pewnym czasie Jane straciła najmniejszą wiarę w ludzi. W tym momencie w niemal każdym zachowaniu próbowała doszukiwać się podtekstów, ukrytych motywów. Nie ufała innym przez co nie miała przyjaciół i faceta. W końcu żadna relacja nie mogłaby przetrwać zbyt długo bez zaufania. W tym momencie nawet gdyby ktoś miał szczerze intencje wobec Jane, to ona by tego nie zauważyła, ponieważ wierzyła, że każdy po prostu chce jej pieniędzy lub wpływów.
OdpowiedzUsuńTrochę inaczej prezentowała się sytuacja z ludźmi na tej samej wysokości hierarchii co ona. W ich szczerze intencje było jej dużo łatwiej uwierzyć. W końcu czego mogliby od niej chcieć? Mieli pieniądze, wpływy, znajomości... Skoro z nią rozmawiali, to mogły istnieć tylko dwa wyjaśnienia. Albo chcieli podtrzymać dobre relacje pomiędzy ich rodzinami, albo faktycznie mieli ochotę na znajomość z nią. Tutaj też pojawiały się wątpliwości, jednak znacznie mniejsze niż w jej relacjach z ludźmi, którzy byli średniozamożni lub wręcz biedni.
Jane miała na uszach słuchawki od MP4, dlatego nawet nie usłyszała, ze ktoś jest w przebieralni i właśnie zmienia swoje ubranie. Chciała odpocząć, a rytm muzyki w uszach był do tego niemal niezbędny.
Gabriel w hotelu przebywał dopiero od dwóch dni, a już zaszył się w swoim pokoju i wychodził z niego tylko na posiłki lub do biblioteki, gdzie niekiedy spędzał całe godziny. Prawda bowiem była taka, że mało kto tam przebywał, większość wolała korzystać ze SPA, siłowni, sali kinowej czy innych pomieszczeń, które, według nich, zapewniały więcej rozrywki niż taka biblioteka. Gabryś sam nie wiedział czy to on jest dziwny czy oni, że wolał siąść w fotelu z ciekawą książką w dłoni, niż obejrzeć kolejny nudny film z oklepanym wątkiem. Nic więc dziwnego, że w przeciągu tych dwóch dni nie poznał zupełnie nikogo. Owszem, widział większość na stołówce, kilka osób spotkał na korytarzu czy w bibliotece, ale to byłoby na tyle. Nie podszedł do nikogo, z nikim się nie przywitał. Od razu zabunkrował się w swoim pokoju, by od czasu do czasu cichaczem przemknąć do jedynego pomieszczenia, w którym mógł liczyć na ciszę i spokój. Pomieszczenia pełnego książek, foteli obitych prawdziwą skórą i wielkich paproci, które ustawione były gdzieś po rogach, stwarzając przytulną atmosferę. Wiedział jednak, że nie może liczyć na taką sielankę przez cały pobyt w hotelu. Kiedyś będzie musiał wyjść z pokoju, kogoś poznać, z kimś porozmawiać. Będzie musiał spędzać czas z ludźmi, którzy przyjechali wygrać za wszelką cenę i patrzeć jak organizują wyścig szczurów, aby dostać wielką sumę pieniędzy.
OdpowiedzUsuńKolejne godziny spędzone w bibliotece. Dzisiejszego jednak dnia nie miał ochoty siedzieć tam do ciszy nocnej, więc widząc znajomą z widzenia blondynkę, która szła ku wyjściu, znalazł idealną okazję by się stąd wyrwać. Rzucił książkę na stolik i ruszył za dziewczyną tak, aby nie podejrzewała, że ktoś ją śledzi. Nie miał złych zamiarów, a gdzieś! Nie zamierzał jej porwać, torturować czy zgwałcić, to nie leżało w jego naturze. Poza tym, wszędzie były kamery, rodzeństwo obserwowało ich cały czas. W tej chwili miał to jednak gdzieś, po prostu szedł za blondynką, dopóki nie zamknęła się w swoim pokoju. Cóż, i to by było na tyle. Przynajmniej tak myślał, dopóki po minucie z niego nie wyszła. Gabriel kontynuował więc swoją krótką wędrówkę za dziewczyną, aż w końcu ta zaszyła się na jednym z parapetów. Starając się być cicho, podszedł niespiesznie do niej od tyłu.
- Niezmiernie ciekawi mnie to, dlaczego udajesz kogoś, kim nie jesteś – powiedział cicho, nachylając się nad jej uchem z lekkim, nieco aroganckim uśmiechem.
Gabriel
[ Przepraszam za zwłokę z odpisem.]
OdpowiedzUsuńEoin nie chodził na lekcje dobrego wychowania ani tym bardziej w jego rodzinnym domu nikt mu ich nigdy nie wpajał. Sam doskonale wiedział jak powinien się zachowywać. Od najmłodszych lat, ojciec mówił mu jak powinien traktować kobiety. I Keane robił tak jak mu kazano. Kiedy jednak Emma, jego była narzeczona, którą uważał za najdelikatniejszą i najsłodszą kobietę na ziemi zostawiła go bez najmniejszych skrupułów w dniu ich ślubu, kompletnie zmienił nastawienie do płci pięknej. Nie wydawały mu się już one takie delikatne, słodkie i bez krztyny egoizmu w sobie, tak jak je sobie wyobrażał, i tak jak o nich opowiadał jego ojciec. Choć ten mówił na podstawie tego, jaka była matka Eoina, która zmarła przy jego porodzie. Blondyn z doświadczenia, tego jednego jedynego, które wywarło na nim tak wielkie wrażenie, i które pozostawiło ślad w jego sercu już na zawsze, wiedział już, że kobiety są podstępne. Że dążą po trupach do swojego celu. Że uwodzą mężczyznę tylko po to by go wykorzystać, a później bez skrupułów porzucić.
Kiedy dziewczyna się odezwała, Keane przez chwilę udał, że jej nie słyszy. Bawiła go ta sytuacja, choć tego dnia nie miał jakoś ochoty na żadne głupie zabawy. Akurat dziś przypadł dzień, w którym wspomnienia o Emmie wypełniły cały jego umysł, zalewając jego serce nową falą nienawiści i rozżalenia na cały babski ród.
Eoin otworzył leniwie oczy, a ich jasnoniebieskie tęczówki spojrzały na dziewczynę.
-Przesuń się nieco blondi, zasłaniasz mi słońce.- Powiedział zimno bez cienia uśmiechu na ustach. - Mamusia nie miała czasu mnie niczego nauczyć, ale to nie twoja sprawa. -dodał jeszcze przyglądając się nieznajomej uważnie.
Eoin
[Mogłabyś zacząć albo chociaż podać pomysł jakiś? :<]
OdpowiedzUsuńPeter P.
Czy rodzeństwo Rosenthal było szanowane, to akurat bardzo ciężko było powiedzieć. Owszem, ludzie darzyli ich pewnego rodzaju respektem, jednak prawdopodobnie dlatego, że musieli, a nie dlatego, że faktycznie tak dyktowało im serce. Inni ludzie zawsze byli niezwykle uprzejmi względem niej i Dante, zawsze mówili o nich w samych superlatywach... Jednak Jane była przekonana, że co najmniej połowa z tych pochlebstw nie odzwierciedla tego, co sądzili o niej i jej rodzice. Pozerstwo. Podobnie jak Antosia, Jane nienawidziła tej cechy najbardziej u ludzi. Jak można być tak fałszywym? Wykorzystywać uczucia innej osoby, aby się jej przypodobać i coś na tym zyskać. Przykre, ale niestety prawdziwe.
OdpowiedzUsuńCzy do listy rzeczy, które Jane chciała zrobić przed śmiercią, zaliczało się poznanie Antosi? Nie, niestety nie. Ogólnie panienka Rosenthal nie miała takiej prawdziwej listy swoich celów, bardziej były one gdzieś ulokowane w jej głowie. Było kilka takich rzeczy, jednak nie aż tak wiele, aby Jane musiała spisywać je na kartkę. Wystarczał jej sam głosik w podświadomości, który przypominał jej co jakiś czas, że musi spełnić swoje marzenia.
Kiedy zauważyła, że ktoś się do niej dosiadł, zdjęła słuchawki z uszu i odłożyła MP4 na bok. Zdecydowanie nie wypadało, aby w czyimś towarzystwie słuchała muzyki. Zresztą była przekonana, że rozmowa może okazać się znacznie ciekawsza niż kilka piosenek, które mogła odsłuchać w innej wolnej chwili.
- Cześć - zaczęła i odwzajemniła uśmiech blondynki. Akurat ją pamiętała ze wszystkich uczestników. Już raz się spotkały, dodatkowo ich rodziny się znały - po prostu musiała ją zapamiętać. - Jak ci się podoba to miejsce? - zagaiła, aby rozpocząć jakoś rozmowę.
[Zamotałaś się, ale postaram się coś z tego wyciągnąć. A i skoro minęło kilka lat to dziwne by było, żeby miał ciągle ten sam notes, ale Blake ma bardzo charakterystyczny tatuaż na lewym przedramieniu, może go po tym poznać ;)]
OdpowiedzUsuńZłota klatka, co? Przypomniał sobie to pojęcie, znane przede wszystkim z literatury, w momencie, kiedy zdał sobie w pełni sprawę z tego, gdzie się znalazł.
Niby miał wszystko, niby mógł wszystko, a i tak czuł się jak w więzieniu. Czy przeszkadzał mu zakaz kontaktowania się z bliskimi? No, to akurat nie, bo bliskich nie miał. Nawet, gdyby chciał, to nie bardzo miałby do kogo zadzwonić, czy z kim się skontaktować. Och, jak on współczuł tym biednym ludziom, którzy porzucili swoje rodziny, żeby tu przybyć. Dramat.
No, w każdym razie złota klatka była idealnym określeniem. Nawet spokojnie zjeść obiadu nie mógł wiedząc, że przenikliwe oczka Jane patrzą na niego dzień i noc. Wścibska baba, nawet w pokoju miał kamerę, zero prywatności. Może dlatego czuł się tu tak niekomfortowo? Zgłaszając się na casting nie podejrzewał, że będą go szpiegować bezustannie, albo, że będzie to prowadzone w bardziej cywilizowanej formie. Big Brother normalnie. Niedługo jeszcze dostanie wezwanie do pokoju zwierzeń.
Trzeba jednak było z tym żyć. Rezygnować na początku rozgrywki, toż to zachowanie godne mięczaka! On mięczakiem nie był, więc wytrzyma jakoś fakt, że niewidoczne oczka wlepiają się w jego sylwetkę nawet podczas snu.
No, a żeby żyć, trzeba jeść.
Sprawdził w notesie.
Śniadanie zaplanowane miał na godzinę 9:15 i dokładnie o tej porze stanął przed ladą za którą podawali potrawy. To było piękne. Mówiło się kucharzowi co chciałbyś zjeść, a on serwował wszystko elegancko i jeszcze za darmo. Tak to on może żyć nawet do końca swych dni!
Dziś jednak jego skrupulatny plan dnia został zakłócony. Zakłócony przez niską, niezdecydowaną istotę, która od samego rana wprawiła go swoim postępowaniem w rozdrażnienie. Piękny początek dnia, co Masterson?
- Może mieć pani wyrzuty sumienia, jeśli umrę z głodu, czekając aż się panienka zdecyduje na jakąś konkretną potrawę - mruknął niby od niechcenia, spoglądając na nią wyczekująco. Był cierpliwy i to bardzo, ale nie kiedy był głodny, a cały jego dokładnie rozplanowany dzień sypał się właśnie niczym domek z kart.
Blake Masterson