Eoin
Keane
Dwudziestoczteroletni
Irlandczyk
tatuażysta
z własnym salonem | rockman
wiecznie eksperymentujący heteroseksualny młody mężczyzna
pan demolka, | Mam zawsze rację i nie obchodzi mnie to, co do mnie mówisz.
człowiek o dwóch twarzach
Milcz, jak do mnie mówisz.
człowiek o dwóch twarzach
Milcz, jak do mnie mówisz.
Dołączył do gry, bo i tak nie miał nic lepszego do roboty. Nie ma rodziny, więc nic go w Irlandii nie trzymało. Kocha ryzyko i dobrą zabawę, więc był to powód numer dwa. Na pieniądzach aż tak bardzo mu nie zależy, bo i tak ma swój salon tatuażu ( o ile jego współpracownik, podczas jego nieobecności, nie puści go z dymem).
Eoin od zawsze był tym, który łamie wszelkie zasady i regulaminy. Zawsze ponad prawem. Zawsze robiący tylko to, na co miał ochotę. Nie przejmuje się konsekwencjami. Żyje tak, jakby jutra miało nie być. Nienawidzi kiedy ktoś mówi mu co ma robić. Zazwyczaj po prostu daje, że nie słyszy i robi wszystko po swojemu.
Nie lubi zawierać nowych znajomości. Dobrze mu samemu i nie chce tego zmieniać. Mrukliwy, złośliwy i chamski. Choć kobiety mdleją na widok jego uroczych dołeczków w policzkach, które pojawiają się przy jego nawet najlżejszym uśmiechu.
Danny Schafer na zdjęciu; wątki preferuję te średnie i te długie. Na krótkie w ogóle nie odpisuję.Powiązania biorę jakie dają. Odpisuję w swojej własnej, pokręconej kolejności, więc się nie irytować tak od razu.
[Podoba mi się pan :D Skoro lubi eksperymentować, to Jane koniecznie musi go poznać (nawet jeśli mu nie odpowiada nawiązywanie nowych znajomości)! :D
OdpowiedzUsuńJakiś pomysł, gdzie mogliby się spotkać? W hotelu jest całkiem sporo miejsc.
W ogóle mamy te same predyspozycje do wątków. Średnie i długie. Mam nadzieję, że dobrze będzie nam się pisało :D
PS1: zmieniła ci się czcionka w ostatnim akapicie.
PS2: genialny nick (nie mogłam się powstrzymać :D)]
[Oliwia?
OdpowiedzUsuńMoże powącić coś, a jakże. Ja bym była za tym, że mają pokoje obok siebie. Eoin będzie właśnie wychodził z pokoju, a wprowadzającej się Quinn wypadną narzędzia kaletnicza. W tym młotek, nóż i dziwne rylce wyglądające jak zestaw chirurgiczny. No i mogą zacząć rozmowę. ]
Quinn
[Mam z tą piosenką wiele zabawnych wspomnieć, dlatego tak mi się podoba xD
OdpowiedzUsuńDobra, zaczynam wątek :D]
Pierwszy dzień gry i już pierwsze osoby łamały regulamin. Niektóre w mniej, niektóre w bardziej otwarty sposób, jednak z pewnością większość "przestępstw" ona i brat potrafili zauważyć. Tym razem było tak samo... Na jednej z kamer Jane zauważyła, że Eoin dobre kilkanaście minut po północy kieruje się w stronę basenu. I wcale nie próbował się z tym kryć. Szedł niezbyt szybkim krokiem, wcale nie próbował chować się przed kamerami. Najwidoczniej albo zapomniał o regulaminie, albo kompletnie nie obchodziło go to, że właśnie go łamie. Jane stawiała, że druga wersja jest poprawna. Przynajmniej miała taką nadzieję.
Nim dotarła na basen, chłopak zdążył już wskoczyć do wody. Podeszła bliżej i usiadła na podwyższeniu [nie wiedziałam jak to nazwać. Chodzi mi o te "kwadraciki", z których skacze się do wody xD], wyczekując momentu, kiedy wynurzy się na powierzchnię.
- Myślisz, że nocne pływanie jest warte tego, aby złamać regulamin i narazić się na karę? - Spytała, uśmiechając się z lekkim rozbawieniem. Już w tym momencie zastanawiała się, jaka kara byłaby odpowiednia dla chłopaka. No cóż... Na pewno nie zamierzała mu odpuścić, mimo, że jego wybryk był naprawdę niewielki. Dodatkowo był to dobry pretekst, aby przyjść na basen i rozpocząć rozmowę. Oby okazała się na tyle interesująca i Jane nie musiała uznać, że tylko zmarnowała swój czas. Wtedy chłopak otrzymałby zdecydowanie gorszą karę.
[Matko boska, dołeczki...
OdpowiedzUsuńMyślisz, że ich początek mógłby być trudny? Na przykład kiedy jedno i drugie będzie chciało wejść do siłowni, gdzieś pod wieczór, jak nikogo już prawie tam nie ma. Dziewczyna nie ustąpi, bo uważa, że ma pierwszeństwo, chłopak zwyczajnie z zamyślenia jej nie przepuści, pokłócą się. Potem muzyka na siłowni - jedno nie przypadnie drugiemu do gustu.
No, ewentualnie Twój Pan zwabi się do kuchni, kiedy moja Pani coś pichci i będzie chciał jej podebrać kawałek ciasta... :)]
Vicki
[Nie szkodzi. Świetnie się czytało :D]
OdpowiedzUsuńGdyby Jane była na jego miejscu, to z pewnością również nie podporządkowałaby się panującemu regulaminowi. Mieliby jej dyktować, o której godzinie chodzi spać? Gdzie wychodzi lub z kim się widuje? Oczywiście, że by na to nie przystała. Stąd też łamanie regulaminu nie uznawała wcale za nic złego... Wręcz przeciwnie. Ona i jej brat z czystą premedytacją stworzyli przepisy, których przestrzegać się nie dało. A jeśli ktoś jakimś cudem się ich słuchał, to powinien jak najszybciej opuścić hotel. Tutaj chodziło o ludzi z charakterem. A kto o własnych przekonaniach pozwoliłby, aby narzucano mu, co ma robić?
Chłopak już miał u niej duży plus za to, że się odważył i złamał regulamin. A dodatkowo teraz był taki swobodny, niemal czarujący, że Jane była niezwykle szczęśliwa, że zwlekła się ze swojego łóżka i tutaj przyszła. W końcu mogła zignorować jego wybryk, udać, że wcale go nie widziała i po prostu nie ruszać się ze swojego pokoju. A wtedy straciłaby możliwość poznania kogoś interesującego... Dobrze się stało, że chłopak złamał regulamin, a ona tutaj przyszła, aby go ukarać.
Chłosta? Gdyby Jane to usłyszała, to prawdopodobnie wybuchnęłaby śmiechem. Dlaczego miałaby kogoś chłostać? Za to, że szwendał się po hotelu kilka minut po północy? Dobre sobie! Jasne, Jane potrafiła być wredna i niemiła, jednak w gruncie rzeczy była sympatyczną osobą, która kochała eksperymentować i się dobrze bawić. Z pewnością jej kary będą polegać na tym, aby dać jej trochę rozrywki. A jakoś napieprzanie kogoś biczem wcale nie wydawało jej zabawne. Chociaż... Musiała się nad tym zastanowić.
- Najwidoczniej nie, skoro tutaj przyszedłeś - stwierdziła, a na jej twarzy pojawił się zarys uśmiechu. - A skoro już to zrobiłeś i czeka cię kara, to nie widzę przeciwwskazań, abyś sobie jeszcze popływał. W końcu kara ci z pewnością nie ucieknie... - zawahała się, próbując sobie przypomnieć jego imię. Na próżno. Podczas castingu przewinęło się tyle osób, że nie sposób było zapamiętać ich wszystkich imion. - Jak masz na imię? Przypomnij mi.
[Lubię na średnio, chociaż jak jest długo - również się nie obrażę.
OdpowiedzUsuńCzasem mnie poniesie w przemyśleniach i no.
Ale średnim się zdecydowanie zadowolę <3]
Vicki
Przyjechała późno, bo ciężko było zarezerwować dwa miejsca w samolocie na jedno nazwisko. W końcu jednak się udało i uniknęła dyskomfortu stykania się z kimś przedramieniem podczas lotu. Nie znosiła gdy ktoś ją dotykał, każdy kontakt fizyczny kojarzył się jej z pokryciem oślizgłą, brudną breją. Unikała więc go jak ognia i pewnie dlatego nie miała nigdy chłopaka, nie całowała się i była dziewicą. Wręcz widziała te wszystkie bakterie, które przechodzą na nią i wyglądają jak skrzyżowanie ośmiornicy i włochatego karalucha.
OdpowiedzUsuńGdy już podpisała wszelkie papierki, regulaminy, zgody i poświadczenia, a jej bagaż został wywrócony do góry dnem, mogła udać się do swojego pokoju. Z przerażeniem patrzyła, jak ochrona upycha byle jak i byle gdzie jej radełka, rylce, groovery i edge bevelry, nie wspominając już o skalpelach, wybijakach, dziurkaczach do skóry i igłach o tępym lub trójkątnym ostrzu. Omal nie jęknęła, gdy paluchy ochroniarzy gniotły skóry, z których zamierzała uszyć sobie nową torbę i kilka innych na ebay. Mogła się domyślić, że tak będzie, bowiem skalpel nie należał raczej do częstych przedmiotów w damskich torebkach. Może jednak wszyscy się mylą? W końcu może gdzieś tam jest między czaszką Hitlera, a podpaskami.
Z walizką na kółkach domowej roboty, wielką torbą, oraz przybornikiem pod pachą wsiadła do windy i wcisnęła guziczek na piętro. Z kluczykiem w dłoni patrzyła na numery na drzwiach, szukając swojego. Gdy już znalazła i próbowała otworzyć drzwi, wszystko jej się posypało z rąk. Szydło wbiło się w podłogę o włos od nogi wychodzącego z pokoju mężczyzny, uderzone przez młotek. Ten również tylko dzięki szczęściu nie uderzy w stopę blondyna, który najwyraźniej miał pokój obok niej.
- Pozwalam – zażartowała, zbierając wszystko tak, aby nie dotknąć przypadkiem mężczyzny. Gdy przykucnęła, widać było, że ma na nogach podkolanówki, jak uczennica. Jej ubranie było staroświeckie, jakby z czasów młodości jej babci. Nie miała na twarzy ani grama makijażu, a jej dłonie były zniszczone od pracy, choć wyglądała bardzo młodo.
Cieszyła się, że ma sadzonki kwiatów, bo w hotelu widziała bardzo mało roślin. Niedługo przerobi swój pokój na małą dżunglę. W końcu żyje się tylko raz. Z takim właśnie podejściem jechała tutaj Quinn, choć nie wyglądała na osobę zdolną do takich rzeczy.
Quinn Evergreen
[Jasne, nie będzie jej łatwo, ale ona się nie poddaje :D Może próbować na nim wszystkich swoich sztuczek. Pomysł na rozpoczęcie, a zacznę! Obiecuję! ^^]
OdpowiedzUsuńMeredith
[a dzień dobry ;d pewnie nie będę pierwsza, ale muszę powiedzieć, że pan na zdjęciu jest świetny *.* Może znajdzie się jakiś pomysł na okoliczności spotkania?]
OdpowiedzUsuńPrudence
[myślę, że mogliby się o coś pokłócić, w sumie nawet wiem o co tylko mi powiedz, czy Eoin przepuszcza kobiety w drzwiach? bo jeśli nie to Antonina bardzo chętnie go uświadomi, że tka należy]
OdpowiedzUsuńAntonina.
[no to tak można zacząć ich znajomość, może niezbyt ambitne, ale zawsze coś ;)]
OdpowiedzUsuńAntonina.
[Bry wieczór :) Liczę, że chęć na wątek i ewentualnie jakiś pomysł się znajdą :D]
OdpowiedzUsuńFleur
[jasne, że może i mam nadzieję, że nie narobiłam błędów]
OdpowiedzUsuńOd dziecka wpajano jej zasady dobrego wychowania. Od siódmego roku życia zapisywana była na kursy savoir-vivre, często przebywała w starszym, doborowym towarzystwie by obyć się ze wszelkimi, przyjętymi dotychczas zasadami na tak zwanych salonach. Była bogata od kiedy tylko pamiętała i nic dziwnego, że wytworne bankiety, i przyjęcia na kilkaset osób były dla niej codziennością. Wszystko byłoby piękne gdyby nie fakt, że siedmio letnia dziewczynka chciałaby się bawić, a zostawała zmuszana do ciągłej nauki. Ojciec, którego blondynka widywała naprawdę rzadko, zawsze ubierał garnitur, całował najstarszą kobietę w domu w wierzch dłoni, otwierał drzwi i standardowo, jak przystało na prawdziwego gentelmana, przepuszczał je pierwsze. Dziewczyna przyzwyczajona do tak dobrego traktowania kompletnie nie rozumiała facetów, którzy ostentacyjnie wpychali się przed nią i myśleli, że raz z równouprawnieniem, weszła również zasada kto pierwszy ten lepszy. Nie prosiła by kobiety mogły pracować w kopalni. Owszem, sądziła, że cywilizacja na tyle uległa modernizacji, by kobieta miała prawo wykonywania zawodu, jednak twierdziła, że kobieta przy ciężkiej, fizycznej pracy, jest największą głupotą. Nie po to Bóg stworzył dwie płcie by były takie same. Mężczyźni od zawsze byli silniejsi i tak powinno zostać.
Ona była któraś z kolei w hotelu jednak lubiła ludzi, w sumie tylko po to by, poznać jak największą ich ilość, przyszła do tej gry. Pieniędzy miała pod dostatkiem, szczerze mówiąc miała ich o wiele więcej niż potrzebowała by żyć w dostatku, jednak przecież ich nie wyrzuci na ulicę skoro jej rodzice ciężko na nie pracowali. Z jednej strony chciałaby być pospolita dziewczyną, którą stać na rzeczy z sieciówek, lecz ubrania od projektantów byłyby dla niej nieosiągalne. Zapewne, wtedy w jej życiu byłoby o wiele mniej fałszu, obłudy i kłamstwa. Może, a raczej na pewno dlatego, dziewczyna pokusiła się o najgorszą rzecz jakiej kiedykolwiek człowiek mógł się dopuścić, mianowicie do kłamstwa. Wszystkim powtarzała, że jest normalną dziewczyną, studentką sztuki, która nie ma nawet własnego auta.
Gdy tylko chłopak wręcz przecisnął się z nią w drzwiach i nazwał blondi wręcz osłupiała i arogancko prychnęła. Może powinna zostawić to i zwyczajnie udać się na spacer, jednak temperatura jej ciała na pewno podskoczyła o kilka kresek, a serce zaczęło szybciej bić, zatem w tej chwili Antonina działa pod wpływem impulsu. Zwinnym i eleganckim krokiem, który zupełnie nie pasował do dziewczyny ubranej w zwykłe jeansy i koszulkę z rękawem ¾, podeszła do ławki, na której miał okazję zasiąść chłopak. Głośno odchrząknęła by ten miał czas na otwarcie oczu i spojrzenie na nią. – Po pierwsze nie jestem blondi.. – prychnęła po raz drugi mierząc chłopaka wzrokiem. – Po drugie kobiety przepuszcza się w drzwiach, mamusia nie uczyła?
Antonina.
Wielu ludzi wierzyło w magię, chociaż na głos nie potrafili się do tego przyznać. Wielu ludzi wierzyło w mistycyzm i wierzyło w różne właściwości godziny zero-zero, kiedy to wybijała północ i działo się wtedy wiele, zgodnie z różnymi wierzeniami i bajdurzeniami. Meredith do znaczenia godzin podchodziła sceptycznie. Niestraszne były jej samotne, nocne spacery, na które wybierała się bardzo często, bo bezsenność była czasami na tyle dokuczliwa, że przebywanie w pokoju powodowało nieprzyjemne dreszcze.
OdpowiedzUsuńStała w łazience i przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Poprawiała ramiączko stanika od stroju kąpielowego i przechyliła głowę w bok, pewnym ruchem zbierając wszystkie włosy z ramion i z twarzy, spinając je w niezbyt starannego koka na czubku głowy. Wyglądała teraz jak mała, urocza dziewczynka. Naciągnęła na siebie za duży t-shirt, na stopy wsunęła najzwyczajniejsze w świecie japonki i zapomniała, że przyjechała udawać tutaj osobę, która pragnie tego bogactwa, która w tym bogactwie bawi się dobrze, bardzo dobrze. Była zwykłą, szarą dziewczyną, która złapała ręcznik przed wyjściem z pokoju i rozpoczęła wędrówkę po słabo oświetlonych korytarzach, nie przejmując się tym, że wszędzie są kamery, że czeka ją kara za złamanie dziwnego regulaminu. Nie mogła uwierzyć w to, że pozostali uczestnicy siedzieli w swoich pokojach.
Wchodząc na halę, w której znajdował się kryty basen, ściągnęła klapki i koszulkę, razem z ręcznikiem rzucając ją na brzeg, a potem nie zastanawiając się, wskoczyła do wody, płynąc pod powierzchnią tak długo, jak tylko można. Wynurzyła się, nabrała powietrza i dystans do drugiego brzegu przepłynęła spokojnie na żabkę. Musiała się zmęczyć, musiała odreagować fakt, że w ciągu dnia nie zrobiła zbyt wiele. Chciała zasnąć, ale nie potrafiła. Odbijając się od krawędzi znowu zanurkowała, a kiedy się wynurzyła, zatrzymała się w miejscu, bez trudu utrzymując się na powierzchni wody. Jedna ręką odgarnęła z twarzy kosmyki, które wydostały się z koka i założyła je za ucho.
Na brzegu basenu stał mężczyzna, którego sylwetka skąpana była w półmroku – nie do końca rozpraszały go światła kilku żarówek, nadając miejscu teraz cudownego klimatu. I naprawdę chciała być tu teraz sama. Kojarzyła go ze wspólnych śniadań. Ktoś jej kiedyś napomknął, że jest skryty. Że nie mówi o sobie zbyt wiele. Meredith była osoba, która znała większość plotek i pogłosek, ale potrafiła wyciągnąć z nich ziarnko prawdy, które potem wyduszała z zainteresowanego. Podpłynęła do brzegu, podciągnęła się na ramionach i usiadła, mocząc teraz tylko nogi.
- Nie możesz spać? – spytała cicho, nawet na niego nie spoglądając. Sięgnęła po ręcznik i wytarła twarz, dopiero teraz zerkając na niego kątem oka znad ramienia. Uśmiechnęła się delikatnie, nie skupiając się na jego osobie na zbyt długo.
Mer
[Mam nadzieję, że jest zjadliwie.]
Jane potrafiła zrozumieć podejście Eoina do życia. Chęć bycia niezależnym, wolnym. Oczywiście, że taki człowiek nie podporządkowuje się żadnym zasadom, chodzi swoimi ścieżkami niczym dziki kot i to właśnie takie cechy są w nim najbardziej interesujące. Ta chęć poznania czegoś nowego... Jane również taka była.
OdpowiedzUsuńRosenthal podejrzewała, że wśród uczestników gry jest sporo osób, które po prostu szukają rozrywki i dobrego towarzystwa. Jane podejrzewała, że to właśnie z takimi osobami się najlepiej dogada. Ktoś, komu zależało wyłącznie na pieniądzach, raczej miałby problemy w rozmowie z dziewczyną. Ona ceniła ludzi, którzy nie znosili nudnego, przewidywalnego życia, w którym każdy dzień wyglądał tak samo. Od tego było życie, aby spróbować wszystkiego, aby dbać o to, by każde dwadzieścia cztery godziny były warte zapamiętania i wspominania.
- Skoro nie takie numery z tobą, to ciekawe jakie - rzuciła z rozbawieniem, a chłopak już po chwili zanurzył się w wodzie. I faktycznie, kiedy zamachał nogami, kilkanaście kropelek zmoczyło Jane, na co ona się tylko uśmiechnęła. Naprawdę kochała wodę i nawet przeszło jej przez myśl, aby dołączyć do chłopaka, jednak pechowo nie wzięła ze sobą kostiumu. Co prawda mogła pływać w bieliźnie, ale to pozostawało wiele do życzenia. Na razie nie planowała, ale kto wie, jak potoczy się najbliższe piętnaście minut ich rozmowy.
- No wybacz, że nie jesteś geniuszem, który jest w stanie zapamiętać imiona tysięcy ludzi, którzy przewinęli się na castingu w ciągu dwóch dni - rzuciła i musiała się powstrzymać, aby nie pokazać chłopakowi języka jak mała dziewczynka. Naprawdę była rozbawiona ich dyskusją, a to dobrze wróżyło ich znajomości. - Magiczne słowo... Muszę się zastanowić. Zdradzisz mi swoje imię... Nalegam. O to magiczne słowo chodziło? - Uśmiechnęła się promiennie, jakby w ogóle nie zdając sobie sprawy, że nie o tym myślał chłopak.
[O! Mam pomysł :D Eoin może mieć pokój pod pokojem Fleur. Któregoś razu dziewczyna mogłaby powiesić na balkonie jakąś bluzkę, a ta spadnie wprost na balkon sąsiada z dołu. Oczywiście pobiegnie do niego, aby odzyskać swoją własność, ale skoro panicz Keane jest chamski i złośliwy, może nie chcieć oddać jej owej bluzki. Coś takiego pasuje? :)]
OdpowiedzUsuńFleur
[dobry wieczór! przystojny pan.]
OdpowiedzUsuń[Nie widać całej twarzy, nikt nie będzie czuł się zawiedziony :)]
OdpowiedzUsuń[Nie mogłabym sobie odmówić tej przyjemności :D
OdpowiedzUsuńPomysły jakieś?]
[W sumie Eoin mógłby oberwać od Arii jakimś notatnikiem, w którym sobie bazgroli, bo się załamała, że jej szkic nie wyszedł czy cuś. Mam pustą głową :<]
OdpowiedzUsuńŁamała regulamin, bo odczuwała taką potrzebę. Czuła się spętana tymi cholernymi zakazami, nakazami, rozkazami. W końcu, kto przy zdrowych zmysłach by się nie czuł? Zawsze unikała zamknięcia, unikała też przyjmowania poleceń. Niby dlaczego była tą czarną owcą, która przynosi wstyd swojej szanowanej rodzinie? Dlaczego to właśnie za nią biegali ci wszyscy paparazzi, którym jakoś zawsze udawało się zrobić krępujące zdjęcie? Bo miała skłonności do łamania reguł i robienia głupot. Czy udział w Grze był jedną z tych pochopnie podjętych decyzji kwalifikowanych do miana głupoty? Jeszcze nie mogła stwierdzić. Na razie było spokojnie, nie zrobiła niczego co mogłoby wpłynąć na opinię o niej. Nie miała się czego wstydzić. Właściwie to było tak spokojnie, że można by zanudzić się na śmierć.
OdpowiedzUsuńZarówno ta nuda jak i problemy ze snem, które dręczyły ją od przyjazdu, były przyczynami jej nocnego spaceru po hotelu. Już kilka razy badała zakamarki ośrodka, ale jeszcze nigdy po ciszy nocnej, a w takim wydaniu było to znacznie bardziej ekscytujące. Zresztą przestrzeganie ciszy nocnej było chyba najbardziej irytującą zasadą po tej, która nakazuje bycie na wszystkich posiłkach. Zdecydowanie można się było poczuć jak w więzieniu, luksusowym, ale jednak więzieniu.
Początkowo nie zwracała uwagi na to, dokąd zmierza, a gdy stanęła przed oszklonymi drzwiami, które prowadzą na basen, można by śmiało powiedzieć, że była zaskoczona. Czyżby znalazła się w stanie pośrednim pomiędzy snem a jawą? Odrzuciła te myśli od siebie, a na jej ustach zaigrał cień uśmiechu. Jak mogły jej takie głupoty przychodzić do głowy? Pewnie to wina pory i braku odpowiedniej ilości snu w ostatnich dniach.
Bez wahania pchnęła drzwi i wkroczyła na kafelki, którymi wyłożona była podłoga. Bogu dzięki, że nie ubrała obcasów, bo narobiłaby teraz niezłego hałasu. Ogólnie zastanawiało ją, czy zostanie złapana przez rodzeństwo, które czai się za kamerami, czy też śpią sobie teraz smacznie i rozliczą się z nią rano. A może w ogóle odpuszczą? Wcale by się nie obraziła, ale nie znała jeszcze na tyle Jane, nie wspominając, że Dantego jeszcze nie spotkała poza castingiem, by stwierdzić, na ile uparcie egzekwują swoje zasady.
Nie potrzebowała dużej ilości czasu, żeby stwierdzić, że nie jest tu sama. Plusk wody w basenie ją o tym uświadomił, a gdy natknęła się na męskie spodnie leżące niedaleko zbiornika z wodą, uśmiechnęła się pod nosem. Nie spodziewała się nikogo spotkać, ale towarzystwo zawsze się przyda.
Ściągnęła baleriny ze stóp, po czym usiadła na brzegu basenu i wsadziła nogi do wody, spodniami nie musiała się przejmować, bo miała na sobie krótkie szorty, cały czas nie spuszczając wzroku z sylwetki poruszającej się w wodzie.
Miała ochotę się odezwać, ale z drugiej strony to przyglądnie się było przyjemne. No i nie wiedziała, czy mężczyzna będzie miał ochotę na rozmowę i czy najzwyczajniej go nie spłoszy, gdy coś powie. Dlatego też wciąż milczała.
[Bogu dzięki za moją wyobraźnię i widoki, który Eoin przysporzył Pru ;d]
Prudence
Jane jeszcze nie zastanawiała się nad zadaniem dla chłopaka, jednak Eoin mógł być przekonany, że postara się o to, aby tej kary nigdy nie zapomniał. I oby w pozytywny sposób. Rosenthal miała już trochę pomysłów w głowie, jednak z dnia na dzień jej się one kończyły. Niestety sporo panów łamało regulamin i wymyślanie każdemu czegoś innego było lekko uciążliwe. Na szczęście jednak Jane wciąż była na etapie, gdzie miała pomysły i nie musiała ich powtarzać. Chociaż nawet wtedy prawdopodobnie próbowałaby je jakoś urozmaicić.
OdpowiedzUsuńKiedy chłopak pociągnął ją do wody, z jej ust wydobył się cichy krzyk zaskoczenia, który urwał się w momencie zanurzenia jej głowy pod wodę. Po kilku sekundach wyłoniła się na powierzchnię, odgarniając dłonią mokre kosmyki włosów do tyłu. Pięknie... Mogła się spodziewać, ze ktoś pokroju Eoina w końcu wrzucić ją do wody. Niestety wcześniej tego nie przewidziała i jak na złość założyła białą bokserkę, która pod wpływem wody stała się przezroczysta. Na szczęście jej jasny biustonosz okazał się bardziej użyteczny i ukrywał to, co powinien.
Jane podziękowała sobie w duchu, że nie założyła spódniczki, która unosiłaby się na wodzie. Na szczęście spodnie okazały się dobrym rozwiązaniem. Przynajmniej to. Rosenthal naprawdę nie czułaby się dobrze, gdyby miała świecić przed chłopakiem swoją bielizną. A już i tak po części to robiła.
- Żeby ci się nie odechciało numerów, kiedy dam ci jeszcze drugą karę za ten wybryk - stwierdziła, jednak w jej głosie nie było ani cienia złości na chłopaka. Właściwie to Jane się naprawdę dobrze bawiła i tylko czekała, jak sytuacja się dalej rozwinie. - Hmm... Magiczne słowo - powtórzyła i zanurzyła się w wodzie. Już po chwili znalazła się koło chłopaka, a na jej twarzy pojawił się łobuzerski. - To może teraz z łaski swojej podasz mi swoje imię? - Spytała i przycisnęła kolano do krocza chłopaka, trzymając się jedną dłonią brzegu basenu, aby zachować równowagę. Nie, nie robiła mu krzywdy, jednak Eoin z pewnością czuł nacisk jej kolana. - Mogę mocniej - zapewniła bez cienia skrępowania na twarzy.
[ masz może chęć na wątek ;) ]
OdpowiedzUsuń[ o, zjadło mi wcześniej znak zapytania, przepraszam. Co do pomysłów.. może E. usłyszy jakieś krzyki dobiegające z jednego z pokoi, gdzie to ciapowata Rose nieumyślnie rozwali kran w umywalce tym samym zalewając dosłownie wszystko? Jeśli Ci sie nie podoba to postaram się wymyślić coś innego ;) ]
OdpowiedzUsuń[I ja się kłaniam. :)]
OdpowiedzUsuńNel.
Cóż, gdyby był masochistą, to prawdopodobnie bardzo by się rozczarował, ponieważ kary panny Rosenthal nie miały nic wspólnego z bólem. Dla uczestników, z którymi trudniej było jej się dogadać, wymyślała najróżniejsze prace typu umycie basenu czy zrobienie śniadania dla wszystkich, co wiązało się ze wcześniejszym wstaniem. Dla osoby, które bardziej przypadły jej do gustu, wymyślała zadania związane z jej osobą, aby ona również miała przy nich ubaw. W końcu Jane podobnie jak Eoin nie znosiła nudy. To akurat ich łączyło. Oboje uważali, że dobra zabawa przede wszystkim i z pewnością właśnie z tego powodu udawało im się dogadać. Ktoś inny w takiej sytuacji, w jakiej się znajdowali, uznałby, że przekraczają granice przyzwoitości w swoim zachowaniu. W końcu jaka kobieta dobrowolnie wsadza kolano między uda faceta, z którym nie jest? Chyba tylko taka, która ma za grosz zasady i to, co inni o niej sądzą.
OdpowiedzUsuńNagły zwrot akcji z pewnością był interesujący, jednak nie zmieniało to faktu, że Jane wolała dominować w takich sytuacjach. Może nie czuła się skrępowana, nie zarumieniła się niczym piwonia i nie odwróciła twarzy w bok z zawstydzeniem... Jednak wolał, kiedy to ona dyktowała, co wydarzy się za chwilę. A tu proszę... Najwidoczniej Eoin rzucił jej nieme wyzwanie, skoro teraz to on przycisnął ją do muru.
Roześmiała się dźwięcznie, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- I jakoś podałeś mi swoje imię, nawet nie musiałam się starać - stwierdziła, nie spuszczając wzroku z twarzy chłopaka. Był blisko, bardzo blisko... I nawet serce Jane zaczęło bić nieco szybciej niż zazwyczaj. Nie dlatego, że była zdenerwowana czy tym bardziej dlatego, że darzyła chłopaka jakimś specjalnym uczuciem. Po prostu był to wynik sytuacji, w jakiej się znajdowała. Zwykła reakcja ciała.
- I co ja powinnam z tobą zrobić? - Spytała na głos, jakby co najmniej to ona przejęła kontrolę w obecnej sytuacji.
Do tej pory miała ręce opuszczone wzdłuż tułowia, jednak teraz uniosła jedną dłoń i ułożyła ją na torsie chłopaka, spokojnym, lecz stanowczym ruchem odsuwając go od siebie. Najwidoczniej Eoin się tego nie spodziewał, ponieważ faktycznie na chwilę stracił równowagę, puścił się basenu i przez to musiał na chwilę zanurzyć się w wodzie. Kiedy się wyłonił, Jane już siedziała na brzegu basenu.
Miało to swoje plusy i minusy. Teraz było jej wygodniej i z góry miała nad nim przewagę. Jednak jej strój... Biała, w tym momencie przezroczysta bokserka, odsłaniała więcej ciała Jane niż ta w rzeczywistości by chciała. Jednak uspokoiła się w duchu... przecież nawet nie była w bikini! Ile on miał lat? Stanika nie widział? Bez przesady.
Gdyby Jane dowiedziała się o przeszłości Eoina, to prawdopodobnie nie potrafiłaby go zrozumieć i wcale nie ukrywałaby tego pod płytkim słowami: "bardzo mi przykro" oraz "nie wszystkie kobiety są takie". Ona nigdy nie była prawdziwie zakochana... A przynajmniej tak próbowała sobie wmówić. Jej związki były krótkie i zazwyczaj kończyły się szybciej niż zdążyły się w ogóle rozwinąć. Jane nie ufała ludziom: ani kobietom, ani mężczyznom. Nie potrafiła uwierzyć, że ktoś mógłby polubić ją... Ją, jej osobowość ze wszelkimi wadami i zaletami. Większość osób czyhało na jej pieniądze, sławę, znajomość... I jak się z kimś związać lub zaprzyjaźnić, kiedy jest się wykorzystywanym?
OdpowiedzUsuńWiara Jane w ludzi zniknęła niecałe dwa lata temu i przez te kilkanaście miesięcy nie powróciła. Może Rosenthal nie została rzucona niemal przed ołtarzem, jednak podobnie jak chłopak nie ufała ludziom. On kobietą, ona wszystkim.
Więc może jednak zrozumiałaby go bardziej niż inni? Nie próbowałaby go zapewnić, że wszystko będzie w porządku, ponieważ sama w to nie wierzyła. Pewnie dlatego szukała tyle adrenaliny w życiu. Aby ciągle się coś działo i nie mogła myśleć. Myśleć nad tym, jakby to było mieć przyjaciela i kogoś, kto bezinteresownie cię przytulni, nie oczekując w zamian niczego innego.
Czy Eoin na nią działał? W sumie nie był w jej typie, jeśli miałaby być szczera. Oczywiście Jane pewnie nie powiedziałaby tego na głos, aby nie urazić chłopaka. Z pewnością nie uważała, aby był brzydki. Był dobrze zbudowany, miał naprawdę przystojną twarz... Jednak tatuaże. Jane za nimi nie przepadała. A przynajmniej nie w takiej ilości jak u chłopaka. Chociaż do tego z pewnością można byłoby się przyzwyczaić.
- Chyba bardzo chcesz, abym cię złapała - stwierdziła z rozbawieniem i chwyciła jego nadgarstek, unosząc go lekko do góry. - Proszę, twoje życzenie zostało spełnione - dodała i roześmiała się cicho. - I pamiętaj, że czeka cię kara. A ja już nawet mam na nią pomysł!
Na twarzy Jane pojawił się szeroki, łobuzerski uśmiech. Oj tak... Miała pomysł na karę. W sumie trudno byłoby to nawet nazwać "karą", jednak jej to jak najbardziej podobało. Przede wszystkim chciała lepiej poznać Eoina. A wymierzanie kary było bardzo dobrym pretekstem do tego.
[W ogóle czemu akurat do zdjęcie pana Schafera? Ma ładniejsze :P
I takie jedno pytanie... Jak się czyta imię "Eoin"? Wiem, bardzo szybko mnie to zainteresowało xD]
[Dobry wieczór. Pan wytatuowany, mrr. Lubimy tatuaże!]
OdpowiedzUsuńHarriet
Usuń[Nie mówię, że ten pan jest zły, ale ta czapka. Nie widać jego włosków :( A ma je takie fajne!
OdpowiedzUsuńI dzięki za poprawną wersję do czytania :D]
Jane nie należała do osób, które siłą próbowałyby kogoś zmusić do zwierzeń. Ona sama nie była zbyt rozlewna. Po prostu nie ufała ludziom, stąd dlaczego miałaby im opowiadać o tym, co ją boli, co ją dręczy? Może jeszcze miałaby się zwierzać ze swoich najgorszych i najbardziej upokarzających wspomnieć? Co w wyniku doprowadziłoby do tego, że wszystko odwróciłoby się na jej niekorzyść. Jeśli Jane miałaby zacząć mówić, to musiałaby sporo wypić, a dodatkowo pewnie być pod jakimś zobowiązaniem, że nie będzie kłamać, jak na przykład w grze w butelkę. Ale zazwyczaj, kiedy się na nią decyduje, to tak ustala zasady, aby była bezpieczna. Teraz też tak miało być...
Trochę zdziwił ją gest chłopaka. Kto w tych czasach całował kobietę w rękę? I to dodatkowo bez powodu? Nie, żeby było to niemiłe. Po prostu zaskakujące. Ale to dobrze. Eoin miał ogromny plus właśnie za to, że jej nie zanudzał. W jego towarzystwie przynajmniej dziewczyna mogła spodziewać się czegoś nowego co minutę.
- A to się okaże, czy będzie ciekawie... - stwierdziła, nie wyrywając ręki z uścisku chłopaka. Nie uważała tego gestu za jakiś znaczący, więc nie było również powodu, aby miała się mu sprzeciwiać. - W takim razie zagramy w karną, rozbieraną butelkę na moich zasadach. Oczywiście mamy do wyboru zadanie i pytanie... Przy czym ty, jeśli nie chcesz odpowiedzieć lub czegoś wykonać, musisz zdjąć z siebie jakaś część ubrania. Kiedy pozostaniesz nagi, musisz już odpowiedzieć i wykonać każde zadanie. Przy czym ja mam możliwość odmówienia trzy raz bez żadnych konsekwencji - stwierdziła, uśmiechając się łobuzersko. - I chyba nie muszę wspominać, że jest zakaz kłamania lub podawania wymijających odpowiedzi. I oczywiście ja zaczyna, więc... Pytanie czy zadanie?
[Ależ uroczo! :) Gdyby Eoin chciał zabawić się w bohatera, to mógłby uratować biedną Harriet, która wpadła do basenu, a pływać nie umie. Zawsze też może zostawić ją na pastwę losu. Albo przyłapać na smakowaniu wina, o.]
OdpowiedzUsuń[Boże, cały czas zapominam się podpisać :<
UsuńHarriet]
[Według ciebie :P]
OdpowiedzUsuńI to właśnie dziwiło Jane. Obecnie większość kobiet zakochiwała się w nieuprzejmych draniach, a potem panie jeszcze się dziwiły, że mają złamane serce. A co z takimi dżentelmenami? Może i byli na wymarciu niczym jakiż zagrożony gatunek zwierzęcy, o który powinno się zadbać, jednak wciąż żyli na świecie. Wystarczyło dobrze rozejrzeć się dookoła, aby odnaleźć kilka takich unikatowych jednostek. Najwidoczniej Eoin do nich należał. A co najlepsze! Nie był nudny, jak większość z nich. Większość dżentelmenów, to ułożeniu panowie, którzy faktycznie mają szacunek do kobiet, jednak przebywanie z nimi to straszna udręka. Sztywna rozmowa przy wybornej herbatce. Zero rozrywki, zero ryzyka, zero czegokolwiek interesującego. Sama nudna, której Jane nie znosiła. Pewnie właśnie dlatego należała do tego głupiego grona dziewczyn, którym podobały się niegrzeczni i podli chłopcy. Już w życiu za to ucierpiała.
- W takim razie opowiedz mi o swoim pierwszym razie. Wszelkie szczegóły. Ile miałeś lat, gdzie się to wydarzyło, jak się czułeś, żegnając tytuł "prawiczka", czy był to udany seks, jaka to była dziewczyna, czy potem byliście razem... Oczywiście opisz miejsce i jak najwięcej pikantnych szczegółów - stwierdziła z promiennym uśmiechem na twarzy. Jane umiała grać w butelkę. Wiedziała, że jeśli poda tylko ogólne pytanie o jego pierwszy raz, to Eoin ogólnie odpowie. Poda kilka mało ważnych informacji i będzie próbował się wykręcić, że zaliczone. Oj nie z panienką Rosenthal takie numery.
[ przepraszam za jakość tego czegoś -,- ale mam zepsutą klawiaturę w laptopie i muszę kopiować i oraz p. to mnie rozprasza. :c ]
OdpowiedzUsuńHotel rodzeństwa okazał się dla Rose prawdziwym darem od losu. Nie miała tu kontaktu ze światem zewnętrznym, nie dręczyła ją przeszłość. No i mogła dużo zarobić. Lubiła wygrywać. Chciała tych pieniędzy i nie ukrywała tego. Ale jeśli miała je zdobyć, to tylko w czystej grze. W gruncie rzeczy była bardzo niewinną osóbką. Może nie nieśmiałą, ale jednak pokorną.
Uciekła z Francji przed dawnymi.. znajomymi. Przed osobami, które zniszczyły niegdyś jej niewinną duszę. Nie mogła znaleźć w sobie wystarczającej siły by przebaczyć. A teraz stare rany znów się otworzyły i Grey potrzebowała odseparowania od dawnego życia. Więc tak, zawsze będzie wdzięczna rodzeństwu. Za pomoc w ucieczce i za to, że może pławić się w jeszcze większych luksusach niż zwykle. Miała pieniądze. Właściwie były one jej przybranych rodziców, no ale wciąż.. Nie była biedna. Ale gdyby wygrała to stałaby się całkowicie niezależna. Potrzebowała tego.
Nie była w grupie pierwszych osób, które pojawiły się w Hotelu. A kiedy już się tu zakwaterowała to czuła się trochę nieswojo. Dlatego głównie zaszywała się w swoim pokoju albo sali muzycznej, gdzie godzinami grała na pianinie, które od razu pokochała. Była tu samotna, a lubiła czasem pobyć w większym gronie. Czuła się rozdarta.
Panna Grey była ciapą. Wiele rzeczy psuła, często płakała i histeryzowała. Nie byłaby sobą, gdyby czegoś nie zepsuła także tutaj.
Tym razem jednak skończyło się to znacznie gorzej niż zazwyczaj. Jakimś cudem udało jej się zerwać kran, który wyglądał na całkiem porządny. Wpadła w histerie widząc jak woda szybko zalewa łazienkę i pokój. Zaczęła krzyczeć, poślizgnęła się i wylądowała na plecach, rozcinając sobie tył głowy. Była prawdziwym geniuszem. Ale zamiast myśleć o bólu modliła się, żeby rodzeństwo jej stąd nie wyrzuciło. W końcu to był tylko nieszczęśliwy wypadek. Nie chciała stąd odchodzić.
Zostawiła w łazience plame krwi i podreptała cała przemoczona do drzwi, żeby otworzyć jakiemuś nieznajomemu. Zlustrowała go od góry do dołu i przewróciła oczami.
- Jesteś może hydraulikiem? - to było pierwsze co jej przyszło do głowy. Jej własny głos wydał jej się jakiś dziwny. Cichy i chropowaty. Chyba nie było z nią aż tak źle? No cóż, trzeba przyznać, że musiała wyglądać conajmniej komicznie. Cała mokra, zakrwawiona, ubrana tylko w białą bokserkę i figi. Czuła się nieswojo.
- Wszystko zepsułam. - powiedziała cicho i jej wzrok powędrował w podłogę. Chciała się zapaść pod ziemię. Wydęła wargę i czekała aż roznegliżowany znajomy ją wyśmieje. Nie wiedziała co zrobić. Głowa ją bolała. Bardzo.
Prudence na pewno słyszała już o gorszych rzeczach niż pływanie nago w basenie. Jej samej to się chyba kilka razy zdarzyło, no może nie pod czujnym okiem kamer, po godzinie policyjnej i w ekskluzywnym hotelu, ale jednak się zdarzyło. Zresztą czemu miałby tego nie robić? Przynajmniej urozmaica Grę nie tylko sobie, ale i (a właściwie przede wszystkim) osobom pośrednim.
OdpowiedzUsuńSamotność. Ciężko o nią w hotelu pełnym ludzi, zamkniętych niczym w luksusowym więzieniu. Nawet cisza nocna nie jest w stanie zagwarantować, że zostaniesz w odosobnieniu. To jedna z wad całej tej zabawy. No ale czego nie robi się dla pieniędzy, rozrywki, wygód, czy czego tam jeszcze innego pragnęli poszczególni uczestnicy?
Brunetka może i nie należy do tych szczególnie delikatnych dziewcząt, które krępuje chociażby spojrzenie rzucone przez mężczyznę, jednak tym razem, gdy zorientowała się (a zrobiła to o ułamek sekundy za późno), że blondyn ma zamiar wyjść, odwróciła gwałtownie, uciekając wzrokiem. Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, oznaki zakłopotania, które rzadko można dostrzec na twarzy Pru. Okej, zobaczyła zbyt dużo, przez co nasunął jej się natychmiastowy wniosek - laska, popracuj nad swoim refleksem. Co jednak nie zmieniało faktu, że chciał wrażeń, no i je dostała, a przynajmniej te wizualne.
Słysząc, że nieznajomy się do niej odzywa, postanowiła już na niego spojrzeć i niemal odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że zdążył owinąć swoje biodra ręcznikiem. Teraz widoki podobały jej się znacznie bardziej, a przynajmniej bez skrępowania mogła zmierzyć go uważnym spojrzeniem.
- Nie masz za co przepraszać. -' A już na pewno nie za widoki', dodała w myślach. - Powinnam była dać ci znać, że tu jestem. Tyle, że nie wiedziałam jak zareagujesz. - Rzuciła z lekkim rozbawieniem, które starała się ukryć. Tak, sytuacja nagle zaczęła wydawać jej się komiczna. - Widać, nie jestem jedyną, która nie może spać. Prudence. - Uścisnęła jego wyciągnięta dłoń. - Chciałeś przysporzyć wrażeń Jane? - Spytała w końcu, a na jej ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek. Była pewna, że nawet jeśli Rosenthal nie ogląda tego w tym momencie, to o poranku sobie nie odpuści.
Prudence
[Mam nadzieję, że planujesz wrócić na bloga? :P
OdpowiedzUsuńTak w gwoli ścisłości, blog jeszcze żyje.]