23 lata | zodiakalny lew
ryzyko | rozrywka | adrenalina
zdecydowanie mówi TAK
nuda | rutyna | przewidywalność
zdecydowanie mówi NIE
Ma wszystko, jednak wciąż jej za mało. W życiu najbardziej nienawidzi nudy oraz ludzi, którzy rozmawiają z nią wyłącznie przez pryzmat własnych korzyści. Chcesz jej pieniędzy? Chcesz jej wpływów? Chcesz coś zyskać przez kontakty z nią?
Pocałuj ją w tyłek.
Co najwyżej pokaże ci środkowy palec.
Masz własne zdanie? Umiesz się jej postawić? Polubi cię!
_________________________________________________
No to mamy Jane. Zapraszam do wątków (odpisuję tylko na te średnie lub długie)! Powiązania nie wchodzą tutaj w grę, jednak bardzo chętnie zacznę coś od zera :D
Cóż… Evan zjawił się w tym całym hotelu jako pierwszy. Wciśnięto mu do ręki jakiś świstek. Regulamin, kazali podpisać. Podpisał… Przeczytał. Oczywiście, że przeczytał. Chciał wiedzieć, czy przypadkiem nikt mu w tym burżujskim padole nie wytnie nerki. I nie dyskutował, z tym, że zabrali mu komórkę – w torbie miał drugą. Z której zresztą po chwili już znużenia całą sytuacją, zdecydował się skorzystać.
OdpowiedzUsuńNiby wielki, piękny hotel, niby pełna lodówka, ale… Tutaj widać nie zdawano sobie sprawy z uroków najprostszej wersji włoskiego żarcia. Z pizzy właśnie. Zadzwonił na centralę, poznał numer i… Zadzwonił nazbyt się niczym nie przejmując. Zażyczył sobie ogromnej pizzy z boczkiem, bekonem, salami i szynką.
Wcisnął telefon do kieszeni i… Po prostu czekał. Uprzedził, by do drzwi nie dzwonić, by dać mu znać na komórkę właśnie, gdy się zjawi… Tak też zrobił. I Evan ruszył w kierunku drzwi wciskając obie dłonie do kieszeni spodni. Zwyczajnych, czarnych bojówek swoją drogą. Prócz tego na stopach miał tylko czarne skarpetki, a za górną część ubrania służyła mu zwyczajna, szara koszulka z jakimś niemieckim zespołem, którego tutaj pewno nikt nie znał.
Otworzył drzwi, odebrał pizzę, zapłacił wyciągając pieniądze z portfela z napisem BAD MOTHERFUCKER… Tak, on widać lubił Pulp Fiction. Odwrócił się na pięcie i… Przez twarz przemknął wyraz niezadowolenia, gdy dostrzegł Wielką Siostrę, która przyłapała go na gorącym uczynku.
- Mentalnie się z nim porozumiałem. – Wyjaśnił bez zająknięcia nawet.
Żeby przypadkiem nie było, że użył telefonu!
[ Hm, też mam nadzieję, że będzie nam się przyjemnie wątkowało. Co do miejsca ich spotkania to może to być siłownia lub basen oczywiście tuż po rozpoczęciu ciszy nocnej. Eoin, tak jak kot chodzi własnymi ścieżkami, więc będzie tam gdzie najmniej osób. :)
OdpowiedzUsuńA nick tak jakoś mi wpadł do głowy niedawno, kiedy koleżanka puściła mi tą piosenkę :)]
Eoin
Chłopak… Rzecz jasna pamiętał dokładnie każdy punkt regulaminu, który nie przewidywał wycięcia mu nerki i… Zgadzał się z nim. Zgadzał się, że będzie go przestrzegał, tak? Przynajmniej, że jest gotowy na karę jeśli to się nie uda. Spojrzał na dziewczynę, która teraz była w pewnym sensie jego szefową. Zmierzył ją spojrzeniem od stóp po sam czubek głowy, ale nie… Nie uśmiechnął się. Wcale mu się nie widziało niszczenie komórki. Nie chodziło o nią jako o przedmiot, bardziej o listę kontaktów. I o ile ona się do niego tak słodko uśmiechała, o tyle on pozostał niewzruszony, jak skała.
OdpowiedzUsuń- Mówię przecież, że wezwałem go siłą woli. – Oświadczył układając pudełko na swoim przedramieniu. Drugą ręką sprawnie je otwarł. – I chujowo mi to wyszło. Nie ma cebuli. – Zacmokał dwukrotnie z widoczną dezaprobatą dla swoich magicznych zdolności.
- Lubisz mięso? Wejdź, laleczko zjesz ze mną. – I nawet zrobił jej miejsce w drzwiach. Patrzcie jaki uparciuch! Zupełnie zignorował kwestię zniszczenia swojego telefonu. Nie miał zamiaru tego robić, naprawdę.
Poza tym… To był pierwszy dzień. Liczył na to, że pierwszego dnia go nie wywalą i chciał sprawdzić na jak wiele może sobie pozwolić. Taki spryciuch właśnie.
Jak widać o złamanie punktu regulaminu nie była wściekła, jak widać nawet ją to po części cieszyło. Wyglądała na zadowoloną. Bo… Coś się działo.
Pytanie tylko czy cieszyło ją jego nieposłuszeństwo, czy to, że może wykazać władzę nad jego osobą. Chciał to sprawdzić.
Eoin był tym typem człowieka, który uważał się za kogoś lepszego, za kogoś, kto jest ponad prawem. Od dziecka łamał wszelkie regulaminy i zakazy, niekiedy wpadając w poważne kłopoty. No bo kto by pomyślał, że za picie wódki z gwinta na bulwarze miejskim dostaje się mandat karny, a jeśli się jeszcze dodatkowo stawia, to dwadzieścia cztery godziny w areszcie? Keane, doskonale o tym wiedział, jednak mało go to interesowało. Chłopak od dziecka igrał i naprzykrzał się ludziom, którzy (oczywiście, tylko w ich mniemaniu) mieli nad nim jakąkolwiek władzę. Nie miał zamiaru poddawać się żadnemu reżymowi i narzucaniu mu tego, co miał robić, więc dlaczego w hotelu miało być tak samo. Oczywiście regulamin podpisał ( przewidująco krzyżując palce u stóp przy podpisywaniu), przeczytał go, a następnie wyrzucił do kosza. Jedyna rzecz, której najbardziej nienawidził to właśnie rozkazy. Nie wiedział dlaczego Wielka Siostra z Wielkim Bratem mieliby mu mówić jak ma się zachowywać, o której ma się kłaść spać i jeść oraz co było mu wolno a co nie. Był dorosłym człowiekiem( co z tego, że niemal zawsze zachowywał się jak dziecko), więc mógł robić to, co mu się żywnie podobało.
OdpowiedzUsuńOczywiście Keane nie mógł zaczekać z łamaniem regulaminu. Już pierwszego dnia stwierdził, że ma ochotę na kąpiel w basenie. Założył na siebie spodnie od dresu, pod którymi miał tylko spodenki kąpielowe, po czym opuścił pokój. Wiedział, że trwa już godzina policyjna, ale nie dbał o to. Domyślał się, że poupychane wszędzie kamery mają oko na każdy jego ruch, i że kiedy tylko przekroczy wejście na basen zjawi się ktoś, kto będzie miał wymierzyć mu karę. Eoin'owi, nie wiedzieć czemu dopisywał świetny humor i ledwo się powstrzymał by z uradowanym uśmiechem na twarzy nie pomachać obserwującym mu ludziom. Ot, taki miły geścik, żeby wiedzieli, że on wie, że oni wiedzą, co on teraz robi.
Miał ochotę popływać nago, ale z racji tego, że zaraz pewnie na basenie pojawi się wielka siostra wolał zostać w kąpielówkach. Jakoś nie miał ochoty obnażać się przed obcym babsztylem.
Wskoczył do basenu i zdążył przepłynąć zaledwie dwie długości, kiedy dostrzegł siedzącą na brzegu Janette. Tak chyba miała na imię jego Szefowa . Uśmiechnął się pod nosem, po czym powoli, specjalnie się ociągając, wynurzył się z wody i podpłynął do kobiety. Mimochodem odnotował sobie w pamięci, że była całkiem całkiem. Słysząc jej słowa spojrzał na nią z kpiną uśmiechając się łobuzersko, przez co na jego policzkach i brodzie pojawiły się te urocze ( jego niezmiernie rytujące ) dołeczki.
-Myślisz, że obchodzi mnie to, że złamałem regulamin i dostanę karę? Gdyby tak było leżał bym teraz grzecznie w łóżeczku i podporządkowywał się panującym tutaj zasadom. - powiedział bezczelnie wlepiając spojrzenie jasnoniebieskich oczysk w kobietę. Ciekaw był, co też za karę otrzyma. Może jakąś chłostę? Tak, już widział oczami swojej wyobrazi, jak dobrowolnie poddaje się karze. Ha, ha. Nie z nim te numery.
[sorki, lekko mnie poniosło. :)]
Eoin
Hu hu! Nerwowa starsza siostra. Niedobrze. Zważywszy, że i on bywał nerwowy. Zmarszczył groźnie brwi, a kolejne słowa jak nabój zdawały się wylecieć spomiędzy jego warg - ostro, szorstko i chłodno.
OdpowiedzUsuń- Słuchaj, Wielka Siostro. - Tak ją nazwał nawiązując do słynnego Wielkiego Brata. W końcu obserwowała ich i mimo iż nie było to wydarzenie publiczne... Miała wpływ i pogląd na sytuację w domu. A to zahaczać mogło nie tylko o program telewizyjny, ale i Rok 1984 Orwella, tak?
I jeśli ona poczuła się potraktowana przedmiotowo, gdy nazwał ją dość potulnie "laleczką", to jak mieli czuć się tutejsi "goście"? Jak zwierzęta zapędzone i zamknięte w zagrodzie. Jak bydło. Albo... Jak słonie w cyrku! Tak! To stanowczo odpowiednie porównanie zważywszy na fakt iż byli tu tylko po to, by dostarczać rodzeństwu rozrywki.
- Pamiętasz jak Ci mówiłem, że chcę sobie kupić basen z delfinami? W tym telefonie mam wszelkie kontakty, których potrzebuję do tego przedsięwzięcia.Delfiny już w drodze, chciałem dopilnować, żeby bezpiecznie dotarły na miejsce.
Dziwne, że potrafił tak... Otwarcie żartować, podczas, gdy jego głos wcale na rozbawiony nie brzmiał.
Nie przejął się tym, że go dotykała, że podeszła tak blisko i nawet wyciągnęła telefon z jego kieszeni... Cóż. Przewrócił oczami i widząc zaciętą minę Siostrzyczki pochwycił w dłoń swoją komórkę.
To co zrobił później mogło ją wystraszyć. Bowiem zachował się pierwszy raz agresywnie.
Nie w stosunku do niej co prawda, ale.. Wyglądał na zirytowanego.
Wypuścił bowiem pizzę na ziemię zupełnie nie przejmując się jej losem i najzwyczajniej w świecie cisnął telefonem o wartą pewnie z miliard euro ścianę tak mocno, że pozostawił na niej całkiem nieprzyjemne dla oka pęknięcie. A komórka się rozpadła, rzeczywiście.
Evan miał sporo siły.
- Pasuje? Delfiny, kurwa przez ciebie umierają. - Tak warknął jeszcze ostro. Wciąż żartując, choć do śmiechu mu nie było.
Evan
[Główkuj. Ja wolę zacząć. Przynajmniej dzisiaj mi się tak wydaje ;P]
OdpowiedzUsuńMer
[Nie mogę się na to zdjęcie napatrzeć *.* Jane fajna jest, ja bym chciała wątek ale z wymyślaniem u mnie kiepsko ;<]
OdpowiedzUsuńPrudence
[No dobra, wszystko rozumiem. Najwyżej się usunę i zrobię od nowa, bo już milion lat nie prowadziłam żadnej babki a Danny jest swego rodzaju kaprysem XD Wątek może od razu, coby coś rozruszać?]
OdpowiedzUsuńD.T.
[Też chcę wątek z Jane :<]
OdpowiedzUsuńScott
O castingu nietrudno było się dowiedzieć. Wszyscy huczeli głośno o tym, że rodzeństwo Rosenthal organizują rozmowy wstępne, na podstawie których przyjmują garstkę ludzi do swojej gry. Gry, w której nagrodą było mnóstwo pieniędzy. Nic więc dziwnego, że Scott od razu gdy o tym usłyszał, wybrał się na spotkanie. Rozmowa z Jane i Dante’m wydawała się nie mieć końca, a on podczas niej zdecydowanie wyjawił o sobie zbyt wiele. Urok osobisty panienki Rosenthal działał na niego w ten sposób, że aż nie mógł oprzeć się i przestać mówić. O co by go nie spytała, on by odpowiedział, i w taki właśnie sposób wygadał o swoim hobby jakim były motory. Teoretycznie rzecz biorąc nie powinien to być żaden sekret, ze względu na to, że przyszedł tu tylko i wyłącznie ze względu na pieniądze, które na to przeznaczyłby. Nie dom, nie masę nowiusieńkich ubrań, nie kupno hotelów, restauracji czy czegoś innego. Chodziło mu o nowe pojazdy i części do nich, na które aktualnie nie było go stać.
OdpowiedzUsuńObudziło go pukanie do drzwi. Mimo, że było już grubo po szesnastej, to on i tak poszedł spać, bo taki miał akurat kaprys. Pierwszy dzień w hotelu od samego rana był nudny, głównie dlatego, że nikogo nie poznał bliżej. Kojarzył jedynie parę imion i nic poza tym. I zamiast wyjść, porozmawiać z kimś, poznać ludzi lepiej, to on wolał odespać wszystkie nieprzespane noce, kiedy jeszcze normalnie mieszkał i pracował. Wychodził jedynie na posiłki, nie chcąc od samego początku podpaść rodzeństwu łamiąc regulamin.
- Czyżby to było zaproszenie na pierwszą randkę? - spytał, unosząc kąciki ust do góry. Nie wiedział jak ma odnosić się do Jane i Dante’go. Czy jakby byli jego znajomymi, czy na per pan/pani. Postawił na pierwszą opcję. Jeśli coś dziewczynie nie będzie pasowało, to odezwie się, prawda? - A co jeśli nie zgodziłbym się? Hm? - dodał i nie czekając na odpowiedź gestem ręki zaprosił brunetkę do środka. - Muszę się przebrać, bo w piżamie nie zamierzam wyjść na zewnątrz, jeśli mam już taką okazję. Choć niezbyt się stęskniłem za tamtym światem. Jeden dzień w zamknięciu nie zrobił na mnie wrażenia.
Scottie
[Nie ma XD]
UsuńDla Scotta nie było niczym trudnym wyrażenie własnej opinii, powiedzenie tego co ślina mu na język przyniosła czy skomentowanie jakiejś rzeczy. Wszystko to przychodziło mu łatwo, bez jakichkolwiek oporów. Nauczył się mówić to co myśli, z jednym haczykiem; nigdy nie zastanawiał się nad tym dłużej tylko od razu paplał, a później żałował skutków. Nie raz była sytuacja, kiedy skomentował ubranie czy fryzurę jakiejś dziewczyny, z którą wtedy był, a ona ze złości dawała mu w twarz. Policzek przez jakiś czas piekł, czasem zostawały drobne ślady, ale nic poza tym. Nie przejmował się tym zbytnio, bo po jego słowach dana dziewczyna zmieniała swój wygląd na lepszy. Można było powiedzieć, że działało to pozytywnie dla niego. No może nie we wszystkich sprawach.
OdpowiedzUsuńZ wielkiej szafy wygrzebał jakieś ubrania, odpowiednie na motor, po czym udał się z nimi do łazienki, gdzie szybko przebrał się i ogarnął. W międzyczasie w milczeniu próbował odkryć co robi dziewczyna, ale najwyraźniej nie ruszała się z miejsca przez cały ten czas, kiedy on siedział zamknięty w drugim pomieszczeniu. W końcu wyszedł z niej i z uśmiechem na ustach podszedł do brunetki, a z jej ręki wyjął kluczyki do motoru.
- A więc chodźmy. - rzucił jedynie i ruszył w kierunku drzwi. Przystanął przy nich i gdy Jane dołączyła do niego, otworzył je przed nią, jak przystało na dżentelmena.
- Tak właściwie ile masz lat? Hm? - spytał, kiedy szybkim krokiem przemierzali korytarz.
[Ładne zdjęcie ciężko teraz znaleźć... Fakt faktem, wątki damsko-damskie są trudniejsze do pociągnięcia, żeby nie wiało nudą. Ale to co mówiłaś może być dobre. Tyle że impreza ma być w hotelu czy poza nim?]
OdpowiedzUsuńPrudence
[No chyba tak zrobię bo sama widzisz, że jakiś zastój u mnie. To dzisiaj wieczorem postaram się jeszcze ogarnąć jakiegoś przystojniaczka. Pannę Thomspon zostawię na razie póki karty dla niego nie napiszę, oki? c:]
OdpowiedzUsuńD.T
- Pozory lubią mylić. - odparł z uśmiechem na twarzy, kątem oka co rusz spoglądając na brunetkę. Oj tak, pozory bardzo lubiły mylić, w przeróżnych sytuacjach. Choćby on. Był przykładem osoby, o której pomyślało się wiele przy pierwszym spotkaniu, a dopiero podczas kolejnych powoli dowiadywało się, że wszystkie te informacje są fałszywe. Widziałeś go jak śmiga na motorze? To fajnie, ale wcale nie oznacza to, że jest niedoszłym samobójcą, który aż prosi się o to, żeby rozbić swoją głowę na tym pojeździe. Brak tatuaży na ciele nie sprawia, że ktoś z zewnątrz wziąłby pod uwagę to, że jest współwłaścicielem studia tatuażu i że wykonuje dziary, tylko wręcz przeciwnie. Jasne włosy, niekiedy pokręcone odejmują mu lat i od razu pomyślisz, że jest potulny jak baranek.
OdpowiedzUsuńA to wszystko tylko pozory.
- Nie wiem o Tobie nic, oprócz tego jak się nazywasz i ile masz lat. Ty może wiesz o mnie też mało, ale znacznie więcej niż ja o Tobie. - kąciki jego ust opadły, a to oznaczało, że zaczyna robić się poważnie, a chęć żartowania minęła. - Lubię starsze. Nawet takie o rok. W końcu są starsze. - dodał, a przez twarz przebiegł cień uśmiechu. - A tak w ogóle skąd pomysł na tą całą grę? Nudziło się Wam w domu? Bogate dzieci rodziców nie muszą pracować i uczyć się tak jak my, prawda? Więc Wy postanowiliście znaleźć sobie nową formę rozrywki i tak oto powstały te całe castingi i to wszystko. Mam rację, czy też nie?
Zniszczenie telefonu nie było wystarczającą karą? Pięknie. Ciekawe, co ta dziewucha jeszcze jest w stanie wymyśleć.
OdpowiedzUsuńZaś co do delfinów… Ten motyw i jemu się bardzo podobał. Tak absurdalny, tak dziwny jak jak… Mordecza Opona, albo Pirania 3d. Stanowczo nie pasował do jego osoby, jednak… Jednak wskazywał, że Evan jednak potrafi choć odrobinę żartować. A to dobrze, prawda?
Teraz jednak, mimo żartu przy którym się upierał – Evan był zdenerwowany i niezadowolony.
- Nie słyszałaś o chwilówkach? Zapożyczyłem się dla tego basenu. – Wypalił bezpośrednio po tym, gdy zapytała jakim cudem sprowadza delfiny…
A potem oznajmiła, że go prześwietliła, że sprawdziła, czy nie ma pieniędzy. Przed kolejnym komentarzem stanowczo powinien się powstrzymać. W końcu dziewczyna miała wpływy, z których pewnie gotowała się skorzystać w każdej chwili, żeby nieco bliżej poznać swoich uczestników. A on naprawdę z całego serca nie chciał, by ktokolwiek wiedział co go tu przywiodło. Uczucia z tym związane nie były mu do niczego potrzebne. A jednak, jednak lekkomyślnie, zupełnie bez zastanowienia otworzył dziób i zaczął gadać.
- Gdybyś mnie prześwietliła, Wielka Siostro, z pewnością nie kazałabyś rozpierdolić mi tego telefonu.
Bo… Był mu potrzebny. Do celów ważniejszych niż zamawianie pizzy, czy sprowadzanie ogromnego basenu na delfiny.
Odetchnął głębiej, zirytowany na sam siebie i swoje gapiostwo, by dodać – dla sprostowania.
- Bo wiedziałabyś kurwa, że byłem w środku naprawdę ważnej transakcji. Teraz pewnie wyślą biedną Evę Annę Paulę Hitler – A to ci piękne imię dla delfinki… Zważywszy na fakt, iż wyraźny, niemiecki język w akcencie mężczyzny nie powinien raczej pozwalać mu na tego typu, czarny humor. Skrzywił się odwracając spojrzenie w bok.
I… Rzecz jasna poszedł za nią. Gotów na karę, choć… Musiał i tutaj nieco pomarudzić.
- Rozjebanie telefonu i zabójstwo dwóch, uroczych delfinów nie wystarczy ci jako kara dla mnie? Wielbiciela butelkonosych?
Powoli zbliżali się do garażu w podziemiach wielkiego hotelu. Droga od jego pokoju w tamto miejsce mijała zaskakująco szybko, zapewne ze względu na to, że nie szedł tam sam, a z dziewczyną z którą prowadził rozmowę. A trzeba przyznać, że do nudnych nie należała.
OdpowiedzUsuń- Właśnie, że nie. Nie interesuje mnie to, jak to wygląda w oczach innych uczestników, ale zapewne tak jak powiedziałaś. Dla mnie jest to pewien sposób rozrywki, z której mogę wyjść z kasą, a tego akurat nigdy nie będzie dla mnie za mało. Potrzebuję hajsu na motory, a z wykonywania tatuaży dużo się nie dostaje, nawet jeśli Twój salon jest najlepszy w mieście. Zrobienie jednej dziary zajmuje sporo czasu a płacą Ci wystarczająco za mało, żeby kupować coraz to nowsze części i utrzymać w ogóle pojazd. Może i jesteśmy zamknięci jak dzikie zwierzęta jak w klatce, a to określenie oczywiście mi pasuje, ale co z tego? Niech tak będzie, jeśli mam wyjść z tego z pieniędzmi. - dodał z zadziornym uśmiechem. Zdecydowanie była to dla niego zabawa, w której dotychczas czuł się dobrze, a nie jak zamknięty w klatce czy więzieniu. Taki układ, jaki obowiązywał na terenie hotelu oraz nagroda za wykonywane zadania, odpowiadały mu w całości. Może i liczyły się dla niego tylko pieniądze, ale to dlatego, że gdy o tym myślał, zapominał o tej jednej dziewczynie, która skrzywdziła go, spaczając mu tym samym psychikę. Od tamtej pory traktował inne przedmiotowo, żeby poczuły się tak, jak on gdy został porzucony. W pewnym sensie mogła to być zemsta.
- Jakbyście chcieli, to moglibyście być jak normalny człowiek i tak się zachowywać. Albo po prostu znaleźć sobie jakieś hobby i już. Tak jak moim hobby jest szybka jazda i motory. No wiesz, ten wiatr we włosach… To jest coś! - zaśmiał się, kątem oka spoglądając na Jane. Była chyba pierwszą dziewczyną, z którą potrafił porozmawiać normalnie, a nie zaczynać od kłótni i kończyć w łóżku. I musiał przyznać, że taka odmiana spodobała mu się.
[Bez wątku się nie obejdzie tylko pomysł chyba mam nie bardzo bo ja bym miała takie minimalne powiązanie. Ale musiałabym wiedzieć czy jest możliwe coś takiego by Jane była kiedyś w swoim SPA i tam przypadkiem mogłaby spotkać Antoninę z matką, ale nie zamieniłyby nawet słowa. Skoro jest to ekskluzywne SPA wiadomo by było, że Antonina musi mieć spore zaplecze pieniężne, a gdy przyszła na casting do gry wyglądała zupełnie normalnie, pospolicie i tak też się przedstawiła no i dlatego rodzeństwo postanowiło wziąć ją do hotelu, co Ty na co?]
OdpowiedzUsuńAntonina.
Nie skomentował jej już słów. Ani pochwały odnośnie jego kreatywności, ani słów odnośnie tego, że mogłaby go sprawdzić. Wolał nie prowokować najzwyczajniej.
OdpowiedzUsuńGdy tylko usłyszał polecenia wydane przez Jane ludziom po drugiej stronie słuchawki – skrzywił się mocno. Wiedział bowiem, co będzie musiał zrobić i wiedział… Jak strasznie bez sensu była ta kara. Takie marnotrawstwo wody, takie, takie… Bez sensu! Po prostu!
Tego już nie omieszkał tego nie skomentować.
- A dzieci w Afryce nie mają co pić. – Przykucnął na brzegu opróżnionego, brudnego basenu zastanawiając się ile wody pójdzie na to, by go wyczyścić, a następnie napełnić do pełna. Ze zwykłego widzimisie pani arystokratki, która pieniędzmi się najpewniej podcierała.
I nie miała szacunku do tego… Fortuna odziedziczona pewno po ojcu, pewnie nigdy nie widziała jak się pracuje. Obejrzał się na nią i… Pierwszy raz się do niej uśmiechnął! Ledwo co prawda uniósł koniuszek warg ku górze, ledwo ten przyjazny grymas przebiegł przez jego twarz, a znów… Znów spojrzał na basen. Wyprostował kolana.
Nie zamierzał się sprzeczać.
Szczerze mówiąc takie czyszczenie basenu bardziej mu odpowiadało niż zabawa w nim, czy na siłowni. Lubił pracę, lubił pracować, lubił widzieć skutki swojego zmęczenia. A tu będą widoczne. Bez większego użytku co prawda, ale… Skuteczne.
- W takim razie wygląda na to, że dziś się z nimi będę solidaryzował. – Dodał obracając się w jej stronę. Już bez uśmiechu. – Bo skoro mam to wyczyścić do wieczora, nie wpadnę na obiad.
Nie spuszczając tego samego, lodowatego spojrzenia z jej twarzy dodał.
- Ty też może sobie odpuść, co? Masz nadrobienia kilka lektur na temat ochrony środowiska. –
I udał się w kierunku kantorku, czy czegokolwiek co wyglądało na coś, w czym można było trzymać sprzęt do czyszczenia basenu. No.
- Przynajmniej poćwiczę. W końcu o swój basen też będę musiał zadbać. – Tak! Znalazł plusy całej sytuacji.
[może właśnie w kąciku SPA? i zacznij jeśli możesz ;)]
OdpowiedzUsuńAntonina.
Eoin był tym typem człowieka, który nigdy się nie zmienia. Na jego osobowość nie miały wpływu żadne czynniki zewnętrzne. Od urodzenia był taki, jakim był teraz. Uparty jak dziki osioł. Zdecydowany. Uwielbiający ryzyko i eksperymentowanie. Zimny i milczący. I z tymi irytującymi go dołeczkami w policzkach. Jak on ich nienawidził, ale kobiety je uwielbiały. Nie miał bladego pojęcia co w nich było takiego, że tak się wszystkim podobały. Na szczęście po jakimś czasie przywykł do tego, że każda panna w promieniu kilku metrów mdleje i podnieca się na ich widok.
OdpowiedzUsuńDo samej Gry, Keane dołączył z czystej ciekawości. Nie zależało mu na kasie. Miał jej tyle, że wystarczało na jego dostatnie życie. Chciał zobaczyć jak to jest odciąć się od świata na kilka lat. Jak to jest zapomnieć o tym, czego on akurat nie chciał pamiętać. W życiu nigdy nie miał lekko. Sam zapracował sobie na to, co teraz miał. Inni gracze liczyli pewnie na to, że się szybko obłowią. On nie miał zamiaru się z nimi solidaryzować. Nie dla niego była pogoń za kasą. Dlatego też, po przyjeździe do hotelu, z nikim się nie przywitał i z nikim nie rozmawiał. Obejrzał cały budynek starając się wyszukać miejsca, w których prawdopodobnie będzie przebywać jak najmniej ludzi. Tak, jak tutaj na basenie.
Wielka Siostra spodobała się Eoin'owi. Nie była aż taka zła. Oczywiście na pierwszy rzut oka. Widział w jej spojrzeniu te same wesołe iskierki, które u niego oznaczały chęć do ryzykowania i eksperymentów. Może znalazł bratnią duszę? Kogoś, kto myśli podobnie do niego i lubi to, co on?
-Och dziękuję za łaskę, szefowo.- powiedział sarkastycznie. - I tak bym pływał dalej. Nawet bez twojego pozwolenia. Nie mam w zwyczaju słuchać tego, co inni każą mi robić. Nie ze mną te numery.- dodał jeszcze z łobuzerskim uśmiechem po czym z głośnym pluskiem zanurkował w basenie odpływając na drugą stronę. Zanurzając się rozchlapał wokół trochę wody i liczył na to, że Janette się oberwało. Popływał chwilę ignorując pytanie dziewczyny by po chwili zawrócić do miejsca gdzie siedziała.
-Już masz zaniki pamięci? W tak młodym wieku?- zapytał spoglądając na Jane swoimi niebieskim oczami.- Lecytynkę proponuję, dobra na poprawę pamięci, a imienia nie zdradzę, póki nie usłyszę magicznego słowa. - dodał jeszcze kładąc się w wodzie na plecach i z kpiarskim uśmiechem na ustach przyglądał się Wielkiej Siostrze.
Przez cały jednak czas myślał nad tym, jaką mógłby otrzymać karę. Liczył na to, że będzie to coś oryginalnego i ekscytującego, bo jak nie to nie będzie zbyt fajnie. On nie mógł się nudzić. Nuda zabijała go od środka. Niszczyła mu życie. Burzyła światopogląd i sprawiała, że nasze duże dziecko zaczynało tupać nóżką, obutą w but o numerze czterdzieści pięć, czekając na jakiś ekscytujący rozwój wypadków.
Eoin
Czyszczenie basenu go wyciszyło. Może to zabawne, ale praca zawsze go rozluźniała i… Jak nic innego potrafiła uspokoić. Dlatego też i tym razem Evan tak bardzo zatracił się w zwyczajnym, mozolnym wysiłku, że nawet nie czuł głodu. W ciszy myśli łatwiej przepływały przez mózgownicę, a że zajęcie, którego się podjął nie wymagało większego wysiłku intelektualnego… Cóż. To jeszcze ułatwiało sprawę. Czas przeciekał jak przez palce. Nie czekano na niego z obiadem, nie czekano i z kolacją. Ten jednak miał świadomość, że lodówka będzie otwarte, gdy wróci. Zdawał sobie również sprawę, że nikt nie sprzątnął pudełka z zimną już pizzą, która leżała na podłodze u niego w pokoju. Dlatego zbytnio się nie przejmował, gdy spojrzawszy na niebo, zorientował się, że złota tarcza powoli przyobleka niebo w pastelowe barwy pomarańczy i fioletów.
OdpowiedzUsuńCały wysiłek zbliżał się do końca. Mężczyzna bowiem właśnie skończył specjalną szczotką szorować odpływ i… Teraz to miejsce było nie do poznania. Teraz to miejsce z pewnością gotowe na przyjęcie w swe włości, gości, który dziś widząc, trwające weń prace porządkowe – omijali je szerokim łukiem.
I to naprawdę odpowiadało Evanowi.
Właśnie kierował się w stronę drabinki, po której zamierzał wyjść z basenu, gdy na brzegu pojawiła się Jane. Spojrzał na nią, zmarszczył brwi, gdy zobaczył, że przyniosła mu posiłek.Nie spodobało mu się coś takiego. Dlatego głównie, że skoro postanowiła go ukarać - powinna tego zamierzenia trzymać się do końca. Tymczasem ona najpewniej zmartwiła się, że mężczyzna ciężko pracuje i to… Dla jej fanaberii .
- Nie mogę. – Odpowiedział łapiąc za szczebelek, wychodząc na brzeg. – Jak już mówiłem – solidaryzuję się. – Rzucił nieco złośliwie spoglądając na nią kątem oka.
Nie podobało mu się jak na niego patrzyło. Do tej pory fakt, iż był półnagi nie stanowił żadnego problemu, bo… Był sam. Tymczasem jednak ona bez większego skrępowania wodziła po ciele. Zapewne odkryła już blizny, które szpeciły plecy i… Odwrócił się do niej przody. Nie chciał, by choćby przez myśl przeszło jej jaka może być ich geneza.
- A ty jak? Doedukowałaś się? Jaki wpływ ma nadużywanie wody na środowisko? – Zdjął z dłoni rękawice uprzednio jeszcze odrzucając szczotkę na brzeg. Wstał. Był brudny, spocony, zmęczony i głodny na tyle, by nie próbować zerkać na spoczywający na tym czymś z czego skacze się do wody, talerz.
Evan
Scottowi też podobała się ta rozmowa. Miał nieodparte wrażenie, że o cokolwiek by spytał, dostałby odpowiedź mimo wszystko. Już na rozmowie kwalifikacyjnej polubił Jane, doskonale wiedząc, że nie należy do normalnych dziewczyn. W końcu gra, którą wymyśliła ona i Dante była czymś chorym. Tak komentowali to wszystko ludzie dorośli, odpowiedzialni. Niektórzy, głównie Ci łakomi na pieniądze, nie zwracali uwagi, czy jest to rozsądne czy nie, i po prostu szli na casting, żeby dostać się do hotelu. Jako, że Gallaghner nie znał wielu ludzi, bo po prostu nie zwracał na nich uwagi, nie wiedział czy jacyś czterdziesto lub pięćdziesięciolatkowie są w budynku. Ale nie zdziwiłoby go gdyby tacy się znaleźli.
OdpowiedzUsuńZa to zdziwił go fakt dotyczący życia panny Rosenthal. Nie spodziewał się, że czuła się w domu jak w więzieniu, z którego nie wyszła z własnej woli, bez podjęcia decyzji o ucieczce. W pewnym sensie współczuł jej, chociaż i tak nie wiedział jak to być uwięzionym. A właśnie miał się dowiedzieć, żyjąc w tym hotelu przez następne pare lat.
- A więc stąd pomysł na grę… - mruknął pod nosem, powoli rozumiejąc skąd coś takiego przyszło rodzeństwu do głowy. - I oczywiście, że czuję się lepiej. - tym razem dodał na głos, spoglądając na dziewczynę z rozbawieniem. Jej entuzjazm udzielał się mu, co nie było dziwne. Każdy uśmiechałby się w jej towarzystwie, pod warunkiem, że ona też unosiłaby kąciki ust ku górze. Przez następną chwilę szli w milczeniu. Scottowi, jak to jemu, w myślach roiło się pełno pytań bez odpowiedzi, które chętnie zadałby dziewczynie. Teraz przynajmniej miał okazję, która w najbliższym czasie mogła się nie nadarzyć. Za chwilę mieli się znaleźć poza hotelem, co równoważyło się z tym, że będą poza zasięgiem kamer. Czyli Dante niczego nie usłyszy, ani nie dowie się, dopóki Jane sama nie zdecyduje się mu przekazać tego. W mgnieniu oka znaleźli się obok pojazdu chłopaka i już zakładali kaski. W końcu wybrał jedno najbardziej interesujące i spytał, uśmiechając się słodko:
- Zdradzisz mi coś o naszym pierwszym zadaniu?
[ Mógłby ją zaczepić o papierosa, mogłaby się natknąć na niego gdyby po pijaku biegał na golasa po korytarzu. Mógłby wrzucić jej coś do talerza podczas wspólnego posiłku(przypadkiem albo celowo). Mogłaby poprosić go o zachowanie ciszy nocnej, bo przeszkadzałby innym brzdąkaniem na gitarze. Coś z tego ci pasuje na wątek? ]
OdpowiedzUsuńTJ BELL
[matko, udało się.. tak bardzo, bardzo, bardzo nienawidzę blogspotu .-.'
OdpowiedzUsuńproszę w takim razie o usunięcie Danny a dodanie Daniela. Tak, wiem kreatywność jeśli chodzi o imiona jakoś mi nie dopisuje.]
Daniel Brown
[Ja mam zaczynać, ta? Ale nie wiem, kiedy to zrobię ;P]
OdpowiedzUsuńMer
I znów. Znów rozpostarł płachtę przed bykiem. Znów irytował kobietę, a… Niepotrzebnie, nie w tym momencie. Odwrócił głowę w bok, zmarszczył brwi. Wcisnął obie dłonie do kieszeni, by zaraz zacisnąć je w pięści. Zdenerwował się. Sam na siebie był tak niebotycznie wkurwiony, że potrzebował nie lada pokładów energii i silnej woli, by teraz nie odezwać się w sposób niemiły do Siostry. Potrzebował bowiem coś od niej na tyle, mocno, że mógłby nawet klęknąć na kolana przed nią. W tym właśnie momencie. Ale… Miał nadzieję, że to jednak nie nastąpi.
OdpowiedzUsuń- Jane. – Podjął mówiąc do niej po imieniu. Nie było Wielkiej Siostry, ani Laleczki. Była Jane. - Potrzebuję wykonać telefon. Raz dziennie. – Tak jej właśnie powiedział, dość głośno. Głos mu drżał, nie… Nie tak jak jakiejś babie! Co to to nie! Drżał jakby mężczyzna powstrzymywał się od krzyku, przez co – i przez jego zbyt wybujałą, męską dumę – zabrzmiał groźnie. Jakby na nią warczał. Jakby czegoś żądał. A nie chciał żeby to tak zabrzmiało
Zadarł głowę do góry jakby błagając o pomoc niebiosa, w rozwiązaniu tego problemu.
I do łba przyszło mu tylko jedno słowo. Słowo, które z ogromnym trudem przedarło się przez gardło bruneta. Na tyle ciche, by dotarło tylko i wyłącznie do uszu kobiety, z którą miał do czynienia.
- Proszę. – Tak! Właśnie to czarodziejskie słowo, którego używał prawie tak rzadko jak „przepraszam” i rzadziej jeszcze niż „dziękuję”.
- Nawet mi nie powiesz? Boskiemu Scottowi Gallaghnerowi? - spytał z udawanym smutkiem w głosie, cudem odganiając uśmiech z twarzy. Gdyby się uśmiechał, z jego prób nic by nie wyszło, a przecież próbować warto, prawda? A jak odnosi się jakiś pozytywny skutek, to aż chce się próbować więcej i więcej, aż w końcu poznaje się granice. Tak też chłopak miał zamiar robić, dopóki nie dowie się o granicach jakie ustanowiła Jane wobec niego i innych. Kiedyś trzeba było zacząć, a teraz akurat był idealny czas na to. - No dobra, ale zobaczysz, kiedyś jeszcze zdradzisz mi, choćby taki mały szczególik, dotyczący zadania. - mówiąc to zapiął pasek pod brodą i ściągnął go na tyle ile mógł, żeby kask nie spadł z jego głowy w czasie jazdy. Chociaż było to bardzo mało możliwe, to i tak wolał być lepiej zabezpieczony. Widząc, że dziewczyna tego nie zrobiła, podszedł do niej i sam poprawił pasek, tak jak u siebie. Z uśmiechem na twarz przekroczył motor i włożył kluczyki do stacyjki.
OdpowiedzUsuń- Będziesz musiała mnie objąć. Chyba, że chcesz spaść. - rzucił jeszcze w kierunku brunetki, po czym gdy poczuł jej ręce oplatające go w talii, ruszył do przodu, prosto na otwierającą się przed nimi bramę. Po chwili już byli na zewnątrz, poza terenem hotelu i szybko mknęli w nieznanym nawet dla Scotta kierunku. Leciał na żywioł, jadąc przed siebie, z nadzieją, że znajdzie jakieś miejsce, które spodoba się Jane. W końcu o to chodziło, prawda? Żeby podobało się jej to, co robi i żeby mogła polubić go bardziej, niż innych. Wtedy może miałby w pewnym sensie przewagę.
- Podoba się? - krzyknął, gdy silnik pojazdu na chwilę umilknął, kiedy to przystanęli na czerwonym świetle. - Bo jeśli nie to będę smutny. Na serio! - dodał, odwracając się na tyle ile mógł, żeby spojrzeć na dziewczynę pełnymi smutku oczami.
Evan obudził się w środku nocy męczony przykrym koszmarem. Dlatego nie lubił spać w nowych miejscach. Zaraz go coś martwiło, zaraz się denerwował, zaraz nie mógł zasnąć. Dobra... To typowo babska przypadłość, ale w jego przypadku również niestety się sprawdzała. Przynajmniej podczas pierwszych kilku dni. Była to jego druga noc w tym miejscu. Poprzedniej był tak zmęczony z powodu czyszczenia basenu, że... To nie było trudne zadanie. Nawet podświadomość dała mu spokój. Dlatego też myślał, że będie w porządku. Nie było.
OdpowiedzUsuńKurwa mać. - Przeklął przysiadając na łóżku.
I co..? I druga w nocy. Ani iść spać dalej (bo był niezwykle wyspany o dziwo), ani łazić legalnie po hotelu... Trzeba było wybrać opcję trzecią i wybrać się na przemarsz nielegalny. Tak też uczynił. Ubrany w spodnie od dresu i zwyczajną, szarą, spraną koszulkę ruszył na poszukiwanie szczęścia w ośrodku.
I znalazł... Tak wiele szczęścia! Dwa szczęścia! Na basenie! Skryte za ręcznikiem...Bogowie, gdyby przyszedł minutę... Sekundę później z pewnością owym szczęściom mógłby się przyjrzeć dokładniej. Tymczasem jednak Jane miała fart, że Evan nie miał szans dostrzec jej dwóch, dorodnych półkul zanim to ona spostrzegła jego.
Właściwie wyglądała jakby szykowała się do zdjęcia ręcznika i...
-Nie mów, że przyszłaś popływać tu nago, Jane. - Mruknął Wagner tym samym, oziębłym tonem co zwykle, choć wyraz twarzy miał dziwnie łagodny, gdy tak wodził łakomym spojrzeniem od stóp (dłuuugo zerkając na nogi) po twarz (zatrzymując się rzecz jasna na piersiach). Bo to jednak facet był jakkolwiek by na to nie spojrzeć, prawda?
Ostatecznie udało mu się jednak skupić wzrok na twarzy Siostry. Do której... Zaczął się zwracać po imieniu, od kiedy bez najmniejszego pytania o powody pozwoliła mu wykonywać telefon raz dziennie. Bez żadnych konsekwencji w Grze.
Scott może i nie do końca wierzył, że to, iż Jane polubi go, od razu sprawi, ze wygra, ale sama świadomość, że mogłaby go faworyzować, dodawała mu chęci do starania się o jej względy. Mimo wszystko nie zachowywała się jak zadufana w sobie bogata księżniczka, spadkobierczyni fortuny Rosenthalów, milionerka, tylko jak zwykła dziewczyna, co sprawiało, że już miała u chłopaka spory plus. Poznał kiedyś parę takich bogatych córeczek tatusia i każda była taka sama. Róż, róż, pedicure, manicure, róż, blond włosy, róż, mały piesek i róż. Wszystko to doprowadzało chłopaka do szału, tym bardziej, że żadna z nich nie odważyłaby wsiąść z nim na motor. A coś takiego przekreślało je całkowicie, z resztą każdą inną dziewczynę, która obawiała się tych pojazdów. Jane sama chciała, żeby zabrał ją na przejażdżkę, więc czemu miałby jej nie lubic? Najprawdopodobniej właśnie poznał bliżej fankę motorów, a to było coś!
OdpowiedzUsuń- Z pewnością siebie też bym przy okazji zabił. - zauważył, z uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Trudno by było o to, żebyś ty zginęła a ja nie. Nie jestem nieśmiertelny. - dodał, w międzyczasie gdy światło zmieniło się na zielone. Ruszył dalej, jadąc prosto przed siebie. Przez ten czas, kiedy śmigali motorem po ulicach w mieście, nie było czasu na jakąkolwiek rozmowę. Tak więc trwali w milczeniu, aż w końcu Scott postanowił zatrzymać się pod jakąś zwykłą kawiarenką. Zgasił silnik i zanim zsiadł z motoru, odwrócił się do brunetki.
- Zjemy jakieś ciastko, muffinkę czy coś i możemy ruszyć dalej. Poczujesz się jak najzwyklejsza młoda kobieta w najzwyklejszej kawiarence w mieście. Pasuje? - spytał z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Scott
[już zaczynałam i uświadomiłam sobie jeszcze, że mam kilka pytań:
OdpowiedzUsuń1) wychodzą tylko one we dwie?
2) traktujemy, że spotkały się jeszcze po castingu, czy to pierwszy raz?
3) no i Jane wpadła po Pru, dała przesłała jej jakiś zaproszenie, zadzwoniła do pokoju czy jak?
Hahah, może i głupie ;d wole jednak mieć wszystko ustalone, żeby jakiejś gafy z siostrą Rosenthal nie walnąć ;d No chyba, że zdasz się całkowicie na mnie ;)
co do zdjęć, ja nie zbieram na dysku, a jak potrzebuję brunetki (a zazwyczaj tak jest) to znajduję tylko ładne blondynki -.-]
Prudence
[Lubię tworzyć ludzi indywidualnych :D
OdpowiedzUsuńJa też chętna na wątek jestem, więc myśl nad nim, haha <3]
Gabriel
Stereotypów o bogatych dziewczynkach było mnóstwo, ale większość z nich nawet nie dotyczyła nauki. Ludzie myśleli, że jak bogata to pusta i głupia, a tak naprawdę w większości przypadków było inaczej, bo skoro rodzice mieli pieniądze to poświęcali je na edukację swoich córek. Stereotypy dotyczące różu i blond włosków często się sprawdzały, jednak te dotyczące wykształcenia już nie. Wbrew pozorom, te dziewczyny naprawdę były inteligentne, obeznane w różnych tematach i z pewnością należały do poliglotek, bo przecież w tych czasach obce języki są najważniejsze. Mimo to, normalni ludzie, w tym Scott, tym bardziej że poznał kilka takich głupich, nie wierzył w to, że bogata dziewczyna może być mądra, nawet jeśli miał przed sobą chodzący przykład. Jane. Jane z pewnością była mądra i inteligentna, czego Gallaghner albo nie chciał albo nie potrafił dostrzec.
OdpowiedzUsuńZdjął kask i wziął drugi od dziewczyny, zawiesił je na kierownicy motoru, po czym sam zszedł z pojazdu.
- A więc chodźmy. - odparł z uśmiechem i ręką pokazał na drzwi kawiarenki, a gdy dziewczyna ruszyła w ich kierunku poszedł w jej ślady. W środku zajęli miejsce, a gdy do ich stolika podeszła młodziutka kelnerka, zamówili po kawie i jakimś ciastku, które w przypadku Scotta okazało się czekoladową muffinką.
- Jest jakieś miejsce, w które chcesz koniecznie pojechać? Czy lecimy na żywioł i jeździmy w kółko, aż coś nam przypadnie do gustu? - spytał, mierząc ją wzrokiem. Kiedy ta sama kelnerka przyniosła ich zamówienie, wziął filiżankę z kawą do ręki i upił kilka małych łyków, rozkoszując się smakiem tego wspaniałego płynu, który czasem cudem utrzymywał go przy zdrowych zmysłach, kiedy przez pracę lub swoje zamiłowanie do motorów potrafił nie spać kilka nocy z rzędu. - Bo w sumie nie znam tego miasta dobrze. Nie jestem stąd, więc… Nie zabiorę Cię w żadne magiczne miejsce, bo takiego nie znam. - wzruszył ramionami i zabrał się do jedzenia babeczki.
[Pasuje, jasne. I teraz pamiętam, żeby spytać. W jakim mieście jest hotel? XD Bo nigdzie o tym nie jest wspomniane.]
Scott
Gdy wybiła godzina dzwudziesta, stała już przed wyjściem z hotelu, ubrana w obcisłą małą czarną, szpilki i ustami pociągniętymi czerwoną szminką. Wiadomość, coś pośredniego między zaproszeniem a rozkazem (a może tak to tylko odbierała?), którą dostała od Jane kilka godzin wcześniej wcale jej nie zdziwiła. Rozmawiały o tym przy wcześniejszym spotkaniu, dzięki czemu była przygotowana na ewentualność wyjścia. Do tego oczekiwała tego niemal w napięciu, była w hotelu zaledwie kilka dni, a już czuła się niczym dzikie zwierze w klatce. Nigdy nawet nie pomyślała, że ta Gra może okazać się tak trudna ze względu na zamknięcie w jednym miejscu. Cały czas była przekonana, że to nie będzie problem, a może okazać się nawet zabawne, no i proszę, jednak się myliła! Teraz na szczęście miała okazję się przewietrzyć, rozprostować kości no i zmienić towarzystwo. Odnośnie ludzi również się pomyliła. Była na tyle naiwna, żeby sądzić, że znajdzie się więcej takich osób jak ona, osób, które zjawiły się tu dla zabawy i nie mają oporów przed zawieraniem znajomości, a tu proszę. Większość z nich nawet nie ma ochoty zdradzić swojego imienia. Kompletna głupota, nikt nie wytrzyma w totalnej izolacji na tak małej przestrzeni przez bliżej nieokreślony czas. Mogą sobie mieć swoje pokoje, ale w nich można zwariować, a innych miejsc do wyciszenia się zdecydowanie w hotelu jest niewiele. Pewnie o kilku jeszcze nie wiedziała, ale te co zdążyła poznać dało się zliczyć na palcach jednej ręki.
OdpowiedzUsuńJane zjawiła się punktualnie, czego raczej można się było spodziewać. Ludzie, którzy są zdolni wcielić w życie tego rodzaju zabawe, chyba powinni być perfekcjonistami, nawet jeśli chodziło tylko o zjawianie się na czas.
- To dokąd się wybieramy? - Rzuciła w jej kierunku, kompletnie zapominając o przywitaniu. Tak, była podekscytowana. No bo kto by nie był?
Prudence
Antonina została przyzwyczajona do tych wszystkich luksusów, bo była chyba jedyną osobą, która postanowiła przyłączyć się do tej nieco zwariowanej zabawy mimo sporego zaplecza pieniężnego. Owszem miała w tym swój ukryty cel i szczerze wierzyła, że owa misja zakończy się sukcesem.
OdpowiedzUsuńChciała by ludzie polubili ją taką jaka jest, a przeważnie najpierw zwracali uwagę na jej złote karty, które nie miały ograniczenia debetowego, a dopiero później na jej osobowość. Wiele razy zdarzyło się, że jakieś dziewczyny czy też chłopacy przyjaźnili się jedynie po to by Antonina mogła im sponsorować wakacje za granicą czy też drogie karnety na wszelkie atrakcje, na które blondynka również uczęszczała. Od zawsze była wykorzystywana przez swoich rówieśników, zatem gra, którą wymyśliło rodzeństwo Rosenthal była świetną alternatywą by zacząć tak jakby nowe życie.
Choć blondynka była w hotelu zaledwie kilka dni już zdążyła nieźle się zadomowić. Cały ten kurort niewiele różnił się od warunków w których żyła na co dzień, zatem nie zachwycała się za każdym razem gdy tylko przychodziła do SPA, czy też na, bardzo dobrze wyposażoną, siłownię. Musiała przyznać, że rodzeństwo Rosenthal ma dobry gust i architekt, który projektował te wnętrza musiał mieć sowicie zapłacone za swoją pracę, bo zadbał o dosłownie każdy szczegół. Dziewczyna lubiła tak przejrzyste jednak i nowocześnie umeblowane pomieszczenia więc w większości pokojów czuła się wręcz jak w domu.
Dziś blondynka postanowiła odwiedzić swój ulubiony salon SPA. Wiele razy bywała w prawie identycznych z matką, gdyż rodzeństwo Rosenthal miało wręcz najlepiej prosperującą firmę z tego zakresu. Może dlatego dziewczyna od razu wiedziała jaki masaż sobie zażyczy i dorzuci również maseczkę z wodorostów. Gdy już się odprężyła i wzięła szybki prysznic, poszła przebrać się w swoje, chyba jedyne, unikatowe ubranie, a raczej strój kąpielowy, który tu zabrała. Tej jednej rzeczy nie zdążyła wymienić na zwykłą sieciówkową przed przyjazdem do hotelu, jednak zdawała sobie sprawę, że większość dziewczyn stąd nawet nie rozpozna oryginalnego, Chanelowskiego bikini. Bez zastanowienia udała się w kierunku jacuzzi w nadziei, że nikt jej nie będzie przeszkadzał.
Antonina.
[Nic nie pomyliłaś! Od czwartku mnie nie ma. ;)
OdpowiedzUsuńWątek bardzo chętnie, ale to ja już wpadnę z gotowym, jak wrócę. :D]
Aage Davis
Rozmowa z Janette przypominała Eoin'owi grę w kotka i myszkę. Tylko nie bardzo wiedział, jaką rolę gra każde z nich. Ona chciała coś od niego, czego on nie chciał jej dać. On chciał od niej coś, czego z kolei ona nie chciała dać jemu. Bawiła go ta cała sytuacja, chociaż musiał stwierdzić, że była niezwykle ekscytująca. Keane nie miał zielonego pojęcia, co też jeszcze się wydarzy podczas ich uroczego spotkania w środku nocy na basenie. Nie wiedział też nadal, jaką karę dziewczyna dla niego wymyśli.
OdpowiedzUsuńLiczył na coś ciekawego i miał nadzieję, że to dostanie. Jane nie wyglądała na taką, którą jest nudna i przewidywalna. Iskierki w jej oczach utwierdzały go w przekonaniu, że jest bardziej podobna do niego, niż do tej tępej masy ludzi, która przybyła do tego hotelu razem z nim.
Eoin pływał jeszcze przez chwilę samotnie, przemierzając basen wzdłuż i wszerz kilka razy. W końcu jednak stwierdził, że skoro karę i tak mu wymierzą,to dlaczego nie miał by się jeszcze przy okazji zabawić.
Niczym drapieżnik polujący na swoją jeszcze niczego nieświadomą zwierzynę, podpłynął do podwyższenia, na którym siedziała dziewczyna. Wyciągnął rękę w jej stronę i nim zdążyła się zorientować co się za chwilę wydarzy chwycił ją pewnie za kostkę i wciągnął pod wodę. W końcu raz się żyje, a później to już się tylko trafi.
Kiedy Jane wyłoniła się z wody podpłynął do niej z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
-To ja tutaj odstawiam numery. I tylko takie wchodzą w grę.- Powiedział cicho patrząc dziewczynie hardo w oczy i puszczając jej oczko.- I nie o to magiczne słowo mi chodziło. Próbuj dalej, o ile je znasz.- Dodał jeszcze z kpiarskim uśmiechem odpływając na drugi koniec basenu.
Eoin
[Pewnie, nie ma problemu. Wracam piętnastego, ale urlop proszę do 16 września. ;)]
OdpowiedzUsuńAage Davis
OdpowiedzUsuńMężczyzna wygiął brwi nadając twarzy całkiem... Pobłażliwy wyraz. Kompletnie nie przejął się jej słowami. Nie przejął się również perspektywą kolejnej kary. To... To co musiał poprzednio robić całkiem mu się podobało. Poczuł się bardziej swojsko zakasując rękawy i biorąc się do roboty. Do luksusów bowiem się nie nadawał. Kompletnie. Zdecydowanie mu nie pasowało to, że ktoś mu usługiwał. Szczerze mówiąc – nie skorzystał nawet z tancerki, ani masażystki, które były tu w ofercie. Przyglądał się jak Jane odchodzi. Owszem, nie próbował nawet odwrócić spojrzenia. Na tyle grzeczny to on nie był.
A skoro paradowała tu z własnej woli w samym ręczniku – przecież nie będzie kręcił nosem i marudził, na widoki, których mu dostarczyła.
Miło było popatrzeć na zgrabne, kobiece ciało.
Bo no... Evan był facetem. Heteroseksualnym facetem. A tacy faceci mieli to do siebie, że dziewczyny ich pociągały.
Nawet jeśli były nieosiągalną, Wielką Siostrą, która najpewniej nigdy nie spojrzy przychylniejszym okiem na kogoś pozbawionego majątku.
Sam na jej miejscu tak właśnie by zrobił. Inaczej nie miałby pewności, że wybranka... Nie patrzy na niego przez pryzmat portfela.
Podszedł bliżej brzegu. Przykucnął, by wyciągnąć dłoń i dotknąć opuszkami palców chłodnej wody w basenie. Świetna do pływania tak...Ciepłego wieczoru.
Owszem, pozwolił kobiecie ubrać się w szatni, nie zamierzał również nigdzie uciekać.
-A... Co jeśli powiem ci, że jestem potwornym lunatykiem i absolutnie nie mam świadomości, że łamię regulamin? - Nawet się do niej nie obrócił, gdy wróciła z pewnością już... Ubrana. NIESTETY. Wystarczyło, że usłyszał jej kroki. O tej porze raczej nikt inny się tu nie kręcił.
Dalej nie odwracał się w jej stronę. Wygiął wargi w czymś na kształt krzywego uśmiechu, gdy kobieta odezwała się do niego podejmując sprawę jego rzekomego chodzenia we śnie. I zamierzał się odgryźć! A jakżeby inaczej.
OdpowiedzUsuń-Moje wymó... - Podjął nim został bezczelnie popchnięty.
W tej pozycji nie miał szans na uniknięcie spotkania z wodą. Lodowatą wodą, która odebrała mu dech w piersiach, gdy wynurzył się ponad jej taflę. Sapnął raz, drugi chwytając jedną dłonią za brzeg.
-No kurwa! - Tak wrzasnął wyjątkowo podirytowany. - Co za przeklęte babsko!
I jeśli kobieta była w zasięgu jego dłoni – wspierając się na jednej dłoni tylko – poddźwignął się na tyle, by móc złapać ją nie za kostkę (bo upadłaby pewnie na plecy, zrobiła sobie krzywdę...) a za wyższą partię ewentualnych spodni. Albo za kolano. Tak czy siak, poruszył się dość gwałtownie i jeśli mu się to udało – pewnie zaraz wylądowała w jego asekurujących ramionach, w wodzie. Bo mimo iz chciał zrobić jej nie złość nie zamierzał wyrządzić jej choćby zadrapania.
Może i nie zdążył jej polubić... No dobra, on nie lubił chyba nikogo. Może i nie szanował jej, może uważał za najgorszy typ burżuja, który stąpał po ziemi, ale... Nigdy nie zrobiłby krzywdy kobiecie. Nie licząc jednego wyjątku, który zadrą odbił się na jego przeszłości.
O tym jednak wspominać nie miał zamiaru. W żadnym wypadku.
Oczywistym chyba było, co Evan zamierzał zrobić. Należała jej się kara za tak... Nieuprzejme zachowanie w stosunku do jego osoby. A to zasługiwało na zemstę. Lodowatą zemstę!
OdpowiedzUsuńTo co robi się z przeklętymi babskami. - Odpowiedział zgryźliwie, tym samym, lodowatym tonem, co zazwyczaj i... I cóż... Nie wrzucił jej może do wody, ale nie zwracając uwagi na ewentualne protesty najzwyczajniej w świecie zanurzył się! Tym samym i dziewczyna wylądowała w nieprzyjemnie chłodnej, lodowatej cieczy. Cała!
I tam dopiero zdecydował się na to, by ją puścić. Teraz to ona mogła poczuć jak przez każdy milimetr jej ciała przebijają się chłodne ostrza, jakby wyciosane z lodu... On przynajmniej tak właśnie się poczuł.
A teraz dopiero... Cóż, próbował się przyzwyczaić do temperatury. Podpłynął do brzegu zbiornika. Oparł się o jego ścianę i... Tak, właściwie nigdzie mu się nie spieszyło nie zamierzał wyjść.
- Ładnie wyglądasz, kiedy jesteś mokra, Jane. - Tak rzucił dość... Niemiłym tonem, wrednym nieco. I zmierzył jej ciało spojrzeniem po raz wtóry.
Uśmiechnął się lekko, nikle na ten komplement z ust Jane. Trwało to ledwie chwile, a ten pogodny wyraz twarzy nie zagośćił na zbyt długo, na jego twarzy. Mogła go właściwie nawet nie zauważyć.
OdpowiedzUsuń-Owszem, wszystko gra. - Zapewnił odnośnie jej aparycji. Dlaczego miał kłamać? Była ładną kobietą, choć troszkę zbyt... Przy władzy, a jemu się to nie podobało. To, że ktoś uważa, że skoro ma do tego środki – może nim rządzić. Owszem, pogodził się z tym na czas gry, ale to i tak nie działało na jej korzyść. Bogowie... Kazała mu szorować basen tylko dlatego, że zamówił sobie pizzę! Dobrze, że na niego trafiła. Ktoś inny z pewnością bardziej by się tym przejął. Dobrze, że Evan lubił pracować.
Uniósł jedną brew ku górze, gdy podjęła kolejny temat. Zimny i niedostępny? Zawsze? Musiał się zastanowić nad tym chwilę, bo... Bo nie znał w pierwszej chwili odpowiedzi na to pytanie.
-Nie, nie zawsze jestem taki niedostępny i zimny.
Bywał całkiem ciepły i dostępny! Nie jedna dziwka, z której usług korzystał pewnie jej by to powiedziało. Że bywał całkiem namiętny i... Gorący! Choć z uczuciami to nie miało nic wspólnego.
-Nie odpowiada ci to?
Nie żeby chciał coś w swoim zachowaniu zmienić. Był po prostu ciekaw. O ile mogła mu rozkazywać i go karać, o tyle rozkazać by się zmienił nie mogła. Takiego go chciała, takiego przyjęła do gry i taki zamierzał pozostać.
Miał dziwne wrażenie, że Jane zbyt szybko go nie wyrzuci za drzwi.
Gabriel na miejsce przybył nieco później niż większa część uczestników, chociaż do hotelu wciąż przybywał ktoś nowy. On był tutaj dopiero od dwóch dni i znał drogę tylko ze swojego pokoju do stołówki i biblioteki. Nawet nie myślał, aby poprosić kogokolwiek o oprowadzenie, bowiem unikał raczej kontaktów z innymi graczami, przynajmniej dopóki było to możliwe. Niestety, budynek był ogromny i posiadał tyle korytarzy, zakrętów i ślepych uliczek, że Gabryś w końcu musiał się zgubić, gdy postanowił zwiedzić hotel i dowiedzieć się, gdzie co się znajduje, by ewentualnie omijać niektóre miejsca szerokim łukiem. Mówiąc szczerze, jego pokój, stołówka, ogród i biblioteka w zupełności mu wystarczyły, nie miał ochoty korzystać ze SPA, kortu tenisowego, sali kinowej czy innych udogodnień. Ostatnio jednak stwierdził, że nie pogardziłby chwilą spędzoną na komputerze. Z tym, że nie wiedział gdzie jakakolwiek sala komputerowa się znajduje, więc postanowił przy okazji zwiedzania jej poszukać. Aż w końcu tak się zamotał, że nie wiedział jak dojść gdziekolwiek. Otwierał więc drzwi za drzwiami, za którymi nic ciekawego nie było. Dopóki nie natrafił na takie, za którymi znajdowało się pomieszczenie pełne monitorów. I w sumie nie byłoby to nic dziwnego, gdyby na każdym nie widział chociażby jednego gracza. Czyli to było to. Sala, w której rodzeństwo obserwowało ich poczynania. Był tym widokiem tak zaciekawiony, że dopiero po chwili zauważył siedzącą w fotelu drobną postać, która jeszcze go nie zauważyła. Tym lepiej, miał chwilę, aby przyjrzeć się młodej kobiecie, która niewątpliwie była panną Rosenthal.
OdpowiedzUsuń- Musisz mieć przy tym sporo zabawy – odezwał się cicho, wchodząc nieco głębiej do pokoju, aby zamknąć za sobą drzwi. Dobrze wiedział, że nie powinien tutaj być i dziewczyna zaraz go stąd wyrzuci. Nie byłby jednak sobą, gdyby choć przez chwilę nie robił komuś na złość. Zresztą, czuł, że nikt nie powinien wiedzieć gdzie jest ten pokój i ma teraz swojego rodzaju haczyk na Jane. Lubił mieć haczyki na innych, lubił czuć, że ma jakąś kartę przetargową i w razie czego dostanie to, co będzie chciał. I mimo że już ją miał, chciał choć przez chwilę poobserwować innych, jak robiło to rodzeństwo. W końcu nigdy nie mógł być w kilku miejscach naraz i jeżeli już chciał kogoś obserwować, mógł wybrać tylko jedną osobę. A dzięki temu? Dzięki temu miał wgląd na wszystkich, którzy byli poza swoimi pokojami. Szkoda tylko, że nie mógł tu zostać na dłużej.
Gabriel
Może dla niej takie relacje, kłótnie i sprzeczki były w pewnym stopniu nieprzyjemne, ale Evan kompletnie nie zdawał sobie z tego sprawy. Szczerze mówiąc... Wszyscy, którzy napotkali go na swojej drodze liczyć się powinni z takim właśnie traktowaniem swojej osoby przez niego. Był gburem. Był zimny. Był agresywny – nawet w najmniej odpowiednich sytuacjach. Dlatego też.. Cóż, on nie widział niczego dziwnego w tym, że kłóci się z właścicielką tego hotelu.
OdpowiedzUsuńI szczerze mówiąc – może to paskudne z jego strony – ale on nie oczekiwał od niej... Niczego. Niczego prócz pieniędzy, które i tak zamierzał w czasie pobytu tutaj zrobić. A jeśli mu się nie uda... Cóż, wróci do normalnej pracy zostawiając za swoimi plecami kilka, zmarnowanych lat. Parsknął nieprzyjemnie, gdy kobieta oznajmiła, że do tej pory, w jej towarzystwie zachowywał się chłodno. Pięknie, pięknie... Tym razem nie mógł się powstrzymać od komentarza.
-Jeśli zrobisz mi loda za kilka funtów, będę dla ciebie milszy i cieplejszy. Może nawet cię pogłaskam.
Tak... Zabrzmiało bezczelnie, chamsko, ale taki był Evan niestety. On kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że w ten sposób mógłby urazić swoją rozmówczynię. Ale mówił prawdę! Dla kobiet, które z nim sypiały był milszy, był czuły. Przynajmniej w trakcie trwania całego aktu zbliżenia.
-Choć dziwnie mi się wydaje, że taka sytuacja by ci, kurwa nie odpowiadała. - Znów zabrzmiał na zirytowanego.
Czego ona od niego wymagała? Co miał robić?
Wsparł się jedną dłonią na brzegu basenu. Podciągnął się przysiadając na brzegu. Ściągnął z siebie koszulkę uważając, by siedzieć przodem do kobiety i wyżął ją dokładnie. Później przerzucił sobie przez ramię. Było mu zimno, na klatce piersiowej dostrzec można było wyraźną, gęsią skórkę. Wargi zdawały się posinieć, a mięśnie drżały przy najmniejszym powiewie chłodnego, wieczornego wiatru.
-Poleciłbym zatem nie rozmawianie z moją osobą. Wiesz, Jane... Ja nie chcę być dla ciebie jakimś odciskiem, nie chcę być niemiły, ale... Taki jestem. Nie zmienisz tego. Nie będziesz wyjątkowa w moich oczach tylko dlatego, że masz chwilowo nade mną władzę, że masz pieniądze. Nie zacznę patrzeć na ciebie rozpalonymi ślepiami, kurwa. Nie przestanę przeklinać, nie zmienie swojego spojrzenia, nie zmienię sposobu mówienia. Nie widzę powodu, by tak robić, po prostu. Musisz mi to wybaczyć. - Wygiął wargi w czymś na kształt krzywego uśmiechu.
Nie znał kobiety. Zwykł jednak do ludzi podchodzić z ogromnym dystansem, a w swych myslach zawsze zakładał najgorszy, możliwy scenariusz. Czy to w stosunku do osoby, która przed nim stała, czy w stosunku do sytuacji... Wychodził z założenia, że lepiej być szczęśliwym, gdy wszystko jednak potoczy się dobrze, niż zrozpaczonym, gdy wszystko idzie nie po naszej myśli. Zawsze trzeba było spoglądać na tę gorszą stronę. Zawsze. Tak było łatwiej.
Ta zabawa coraz bardziej mu się podobała. Jane nie była typową lalunią, która za wrzucenie jej do wody wyzwałaby go od najgorszych śmieci. Panienka taka płakała by pewnie, że makijaż jej się rozmazał, a ubranie ma mokre. Jednak Wielka Siostra była zupełnie inna. I to się Eoin'owi niezmiernie podobało. Czuł, że z nią może się bardzo dobrze bawić. I był gotów łamać kolejne punkty regulaminu byleby tylko Jane miała go karać.
OdpowiedzUsuńNie, nie był masochistą i nie przepadał za bólem, jednak dla rozrywki zrobił by wszystko. Drzemało w nim dziecko, które niemal codziennie wyrywało się do przodu by trochę się zabawić. Mówi się, że mężczyźni dojrzewają do trzeciego roku życia, a później już tylko rosną. Eoin był tego niepodważalnym przykładem. Wysoki, dorosły i przystojny, lecz mimo to z rozumkiem, mniejszym niż ten, który posiadał Kubuś Puchatek.
-Możesz dać mi i tysiąc tych swoich wymyślnych kar, byleby nie były nudne.- Powiedział z łobuzerskim uśmiechem. - Nie ma na tym ziemskim padole niczego gorszego od nudy. -Dodał jeszcze podpływając nieco bliżej.
Kiedy poczuł jej kolano na swoim kroczu uniósł brew nieco ku górze, wyrażając swoje zdziwienie i nic poza tym. Nie bolała go to, ale w pewien głupi sposób było to bardzo przyjemne. Dawno żadna kobieta go tam nie dotykała, nawet kolanem.
-Jeśli myślisz, że dzięki temu powiem ci jak mam na imię to się grubo mylisz.- Powiedział tylko bez trudu odpychając jej kolano od siebie. Na tym jednak się nie skończyło. Podpłynął bliżej do Jane i ulokował się tak, że to teraz ona była w potrzasku. Wpłynął między jej nogi, zaś ręce oparł na brzegu basenu po obu jej stronach. Spojrzał jej w oczy i przysunął swoją twarz bliżej jej twarzy, tak że dzieliło je zaledwie kilka centymetrów.
Podobało mu się to nagłe odwrócenie akcji. Domyślał się, że za to może zarobić kolejną karę, ale co mu tam. Dziewczyna sama z nim zaczęła.
-Eoin.- wyszeptał w końcu.
Eoin
Sytuacja była przekomiczna. Eoin'owi wydawało się, że to pewnego rodzaju próba sił. Ona chciała mu pokazać, że ma nad nim władzę. On chciał ją uświadczyć w przekonaniu, że jest inaczej. Nigdy nigdy nie mówił mu co ma robić mówić. No może poza jednym wyjątkiem. Emma była tą, która miała pełne prawo do tego by nim rządzi. By mówić mu co ma robić, jak ma się zachowywać. Jednak chłopak wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle. Nie miał już nic. Nie miał miłości, nie miał rodziny i nie miał narzeczonej. Był sam jak palec, a jedyna osoba, która potrafiła prowadzić to duże dziecko za rączkę odeszła. Emma nauczyła go wszystkiego. Pokazała jak kochać drugą osobę. Pokazała czym jest bezgraniczny szacunek i wiara w to, że druga połówka nigdy nas nie zdradzi i nie porzuci na pastwę losu. Pokazała mu jak przyjemnym doświadczeniem był seks. Po czym bez skrupułów porzuciła go w dniu ich ślubu zostawiając w sercu Eoin'a wielką krwawiącą ranę.
OdpowiedzUsuńKeane wiedział jak działa na kobiety. Już od maleńkości wszystkie starsze panie w moherowych beretach zachwycały się nad jasnookim berbeciem, którego ojciec woził w wózku po ich rodzinnym miasteczku. Kobiety go uwielbiały. Kochały jego milczenie. Jego oschłość. Jego uśmiech i urocze dołeczki w policzkach, które wywoływał. Wiedział o tym, lecz nic z tym nie robił. Kiedy Emma odeszła poprzysiągł sobie, że nigdy więcej nie odda serca żadnej kobiecie. Że nigdy więcej się nie zakocha. Nie chciał być zraniony po raz drugi.
-Rób co chcesz. Cały jestem twój.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem na ustach patrząc na Jane kiedy tylko od nowa złapał równowagę. Bawiło go to wszystko, ale musiał przyznać, że miało to swój pewien urok. Eoin wyczuwał też pewną iskierkę i chemię, która wytworzyła się między nim a dziewczyną. Nie wiedział tylko, czy mu się nie wydawało. Już tak dawno nie był tak blisko kobiety.
A i owszem staników w swoim życiu widział wiele, ale dziś widział go po raz pierwszy od niemal czterech lat. Od czasów Emmy nie miał nikogo. Żył jak pustelnik. Jak samotnik nie oddając się nawet zwykłym uciechom cielesnym. Zwyczajnym jedno nocnym przygodom.
W końcu wyszedł z wody i przysiadł obok dziewczyny strzepując kropelki wody ze swojej grzywki.
-No to namyśliłaś się co mi zrobisz jak mnie złapiesz?- zapytał puszczając Jane oczko.
Eoin
[ Hm, wybrałam to zdjęcie, bo na nim Danny mnie urzekł :) I jeszcze te dołeczki :) A „Eoin” czyta się jako „OuN”- to 'u' w środku jest takie króciutkie :)]
OdpowiedzUsuńByć może i Jane by go zrozumiała, jednak aby do tego doszło Eoin musiałby się przed nią otworzyć i opowiedzieć jej o sobie wszystko. A do tego raczej nie dojdzie. Keane był bardzo skrytym człowiekiem. Wszystkie emocje krył głęboko w sobie, niemal nigdy nie pokazując ich światłu dziennemu. Tylko czasami, późną nocą, zamknięty w swoim pokoju niemal gryzł pięści z tęsknoty, żalu i wściekłości, które brały nad nim górę. Nie tylko tęsknił za Emmą. Wspominał też ojca oraz matkę. Chociaż jej wspomnienie było jego wyobrażeniem o niej. Nawet gdyby Jane chciała siłą coś z niego wyciągnąć, nie udałoby się jej to. Im bardziej ktoś go namawiał do zwierzeń i opowiada o sobie, tym bardziej on się zamykał i odizolowywał.
Wielka Siostra może i była w jego typie, jednak Keane bardzo dawno temu przestał patrzeć na kobiety w taki sposób. Chociaż minęły już cztery lata, jakoś nie potrafił się ponownie otworzyć i zaufać. Według niego kobiety były wysłane na ziemię przez samego diabła by kusiły mężczyzny, rozkochiwały ich w sobie, wykorzystywały do granic możliwości, a następnie szukały nowej ofiary.
-Och nawet nie wiesz jak długo na to czekałem.-powiedział z łobuzerskim uśmiechem po czym niewiele myśląc chwycił trzymającą jego nadgarstek dłoń dziewczyny i ucałował delikatnie jej wierzch. Ot, tak sobie. Bo tak chciał i miał na to ochotę w tamtym momencie. W sumie to miał ochotę na o wiele więcej, ale stwierdził, że jak na jeden wieczór kar mu już wystarczy.
Kiedy Jane powiedziała mu, że ma już dla niego karę zadrżał delikatnie. Nie ze strachu, lecz z ekscytacja. Dziewczyna mogła wyczuć, że zadrżał lekko, gdyż Eoin nadal trzymał jej dłoń.
-Mam nadzieję, że będzie ciekawa, bo jak nie to pewnie znów coś odwalę.- powiedział puszczając Jane oczko.
Eoin
[ Oj tak włosy ma fajne, ale to zdjęcie jakieś takie najładniejsze było :)]
OdpowiedzUsuńNo cóż Eoin był wychowywany w dość staroświeckich warunkach. Miał tylko ojca. Matka zmarła zaraz po jego porodzie, więc nawet jej nie pamiętał. Była dla niego tylko mglistym wspomnieniem. Wyobrażeniem małego chłopca, które budował sobie na podstawie opowieści ojca. To od niego dowiedział się, że urodę odziedziczył po niej. Urodę i część charakteru. Zwłaszcza tę bardziej upartą. Ojciec od najmłodszych lat uczył go szacunku do kobiet. Mówił, że to istoty, które należy szanować i wielbić ziemię, po której stąpają. Innymi słowy zrobił z niego dżentelmena.
Keane przepuszczał je więc w drzwiach, ustępował miejsca w autobusie, nosił za nim torby, a nawet całował w dłoń. Dla wielu był to objaw staroświeckości. W końcu mieli już dwudziesty pierwszy wiek, a bycie dżentelmenem wychodzi powoli z mody, ustępując miejsca szerzącemu się frajerstwu i draństwu.
Eoin jednak jako osoba, która nigdy się nie zmieniała nie potrafił sprawić, że będzie inny. Bardziej chamski w stosunku do kobiet.
Pocałunek Jane w dłoń był wynikiem chwili. Wpływem emocji, ale też pewnym objawem jego dżentelmeństwa.
Kiedy dziewczyna powiedziała mu jaka będzie jego kara tylko się zaśmiał. W sumie liczył na coś bardziej, jak by to powiedzieć, strasznego, ale gra w butelkę też mu odpowiadała. Wymyślona przez Jane wersja mogła być bardzo ekscytująca, tym bardziej, że oboje pod koniec gry mogli być nadzy, a kto wie, co by się wtedy wydarzyło. Eoin, jako wieczne dziecko, miał w zanadrzu kilka pomysłów, jak urozmaicić ich cudowną grę.
-Hm, ciekawy pomysł.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem patrząc na Jane z uwagą. - To może na początek poproszę pytanie.- dodał jeszcze po chwili czekając na to, co zrobi dziewczyna.
On sam wiedział, co dla niej wymyśli, kiedy przyjdzie jego pora. Na razie jednak pozostawił to w tajemnicy. Jego jasnoniebieskie oczy rozbłysły. Liczył na naprawdę dobrą zabawę i cieszył się, że jednak Jane przyszła tu za nim, a nie zostawiła go samemu sobie.
Eoin
[Wpiszesz mi urlop do dziesiątego września?
OdpowiedzUsuńDzięki ;)]
Mer
[Wątek z administracją zawsze spoko ;)]
OdpowiedzUsuńIstnieją ludzie, którzy lubią się relaksować podczas snu. Inni robią to grając w gry wideo, a jeszcze inni uprawiając sport. Każdy ma swój własny unikalny sposób na to, aby się odstresować, wyzbyć choć na chwile brudów tego świata ze swojego umysłu.
Blake miał na to nieco odmienny sposób, bo on, żeby się odstresować, musiał wziąć się za pracę. Tak, praca była jedynym możliwym lekarstwem na wszelkie jego troski i problemy.
Najlepszym w jego profesji był fakt, że posiadał wolny zawód. Niby tam miał podpisany kontrakt z pewnym studiem, ale nie był do niczego z tego tytułu zobowiązany. Nawet po kilku latach przerwy, jeśli jego umiejętności nie stracą na jakości, będzie mógł spokojnie wrócić do pracy, jako muzyk sesyjny, a co więcej, zostanie przyjęty z otwartymi ramionami. Dlaczego? Bo profesjonalnych muzyków jest niewielu. Dzieciaki wolą robić śmieszne kariery, wzorując się na Green Day'u, zamiast skupić się na doskonaleniu swoich umiejętności. Bo trzy akordy na krzyż umie zagrać każda idiota.
Jak szedł ten dowcip? Ten co umie grać na gitarze: gra na prowadzącej, ten co trochę łapie o co chodzi: na rytmicznej, ten co w ogóle nie umie - na basowej, a gość, z ADHD, który kompletnie nie zna się na muzyce idzie na bębny. Piękne podsumowanie współczesnych kapel, marzących o wspaniałej karierze. Dlatego, jeśli nie chciał wypaść z obiegu, nie mógł sobie pozwolić na kilkuletnią przerwę w grze i to przyprowadziło nas do sali muzycznej, gdzie potrafił spędzać długie godziny, choć zazwyczaj był tam sam. Dziś miał gościa i to niespodziewanego.
Samo wyposażenie sali jak najbardziej mu pasowało. Było studio, były instrumenty, idealne warunki do pracy. Co go jedynie rozczarowało to to, że na castingu zapewniano go, że ta cała zabawa będzie ekscytująca, niepowtarzalna, całkowicie odmienna od rzeczywistości, w której przyszło nam żyć, a on od kilku dni siedział na tyłku w studiu nagrań i gryzmolił tabulaturę pod jakąś prostą, rytmiczną piosenkę, której brakowało już tylko słów.
- Tak. - powiedział, wstając i odkładając gitarę na stojak. Nie wypadało siedzieć, kiedy kobieta się do niego zwraca - efektu zaskoczenia. Na przesłuchaniu Twój... - po tych słowach zrobił krótką pauzę i uśmiechnął się półgębkiem. - przepraszam, gdzie moje maniery. Pański brat, panno Rosenthal, zapewniał mnie, że nie będę się tu nudził, a tym czasem zasypiam na stojąco.
Mówiąc to, chciał jedynie zamanifestować swoje obecne rozczarowanie przebiegiem wydarzeń, bo co do reszty nie miał żadnych zastrzeżeń. Odłożył notes z niedokończoną piosenką na krzesło, które wcześniej było przez niego zajęte i przyjrzał się jej uważniej.
Do teraz nie mógł rozgryźć, jakimi kryteriami wyboru kierowali się ci młodzi ludzie, którzy wybierali uczestników tej całej farsy.
Blake Masterson
Owszem, pań w biorących udział w Grze było od groma. Pru nawet odnosiła wrażenie, że znacznie przeważają ilością na liczbą mężczyzn w hotelu, jednak zdawała sobie sprawę, że prawdopodobnie to tylko pozory. W końcu chyba rodzeństwo nie dopuściłoby do takiego stanu rzeczy, prawda? Podejrzewała, że przez to Jane miałaby mniej zabawy niż Dante, zresztą ogromna ilość kobiet zebrana i zamknięta w jednym miejscu równa się armagedon. Panienka Bishop między innymi dlatego uparcie wybierała kierunki ścisłe, dziewczyny zwyczajnie ją denerwowały, a przynajmniej gdy ich ilość przekraczała magiczną liczbę - 10. Teraz jednak jakoś to znosiła, zresztą rozmawiała zaledwie z kilkoma uczestniczkami, a resztą starała się nie przejmować. Co się natomiast tyczy Jane, według Prudence panienka Rosenthal mogła startować do miana wyjątku. Co prawda nie miały jeszcze za sobą wielu spotkań, jednak faktycznie podobieństwo charakteru i priorytetów było niemal namacalne.
OdpowiedzUsuńKwestia wychowania? Chyba nie do końca, bo wystarczyłoby spojrzeć na siostrę Pru - Kate, która jest zdecydowanie odmienną osobą. Chodzącym ideałem, który unika wszelkiego rodzaju wrażeń.
Już po kilku krokach, które oddaliły ją od hotelu, poczuła się jakby ogromny ciężar spadł jej z piersi i mogła wreszcie oddychać. Trochę jej było głupio, że tak się czuje, bo nie sądziła, że zamknięcie będzie dla niej aż tak sporym problemem. Miała jednak nadzieję, że jej przejdzie to okropne uczucie ograniczenia, właściwie liczyła na to, że stanie się to w najbliższym czasie.
- Raczej ciężko było odrzucić taką ofertę. - Rzuciła z lekkim uśmiechem. Musiałaby być niepoważna, żeby odmówić Jane. - Czemu tak właściwie ja? Nie wolałaś wziąć ze sobą, któregoś z przystojnych panów? - Posłała jej pytające spojrzenie.
Prudence
Wiedziała, że taka osoba jak Jane ją rozumie, wiedziała, a przynajmniej miała taką nadzieję. Być może i to było jednym z powodów zgłoszenia się na casting. Chciała zobaczyć jak ten cały ‘arystokracki’ świat wygląda z innej perspektywy i czy tylko ona boryka się z takim, a nie innym traktowaniem. Zdawała sobie sprawę, że rodzeństwo Rosenthal jest szanowane, jednak była ciekawa była czy wokół nich również znajduje się mnóstwo fałszywych ludzi, którzy jedynie wyczekują okazji by coś dla siebie ugrać. Szczerze mówiąc tacy ludzie denerwowali Antosię najbardziej. Ona wcale nie była skąpa, lubiła dzielić się tym co miała i bardzo często robiła o wiele droższe prezenty swoim znajomym niż oni jej, jednak chciała by ktoś trzymał się z nią dla niej, chyba nie wymagała zbyt dużo, prawda?
OdpowiedzUsuńAntonina wiele razy prowadzana była do rodzin, które statusem majątkowym dorównywały jej rodzinie i była de facto nieco zmuszana by trzymać się z doborowym towarzystwem. Zabawa lalkami czy też uroczyste bankiety były okazją by zamienić z innymi dziećmi bogatych ludzi kilka zdań jednak żadna głębsza relacja nigdy się między nimi nie tworzyła, bo gdy rodzice maja wręcz nieograniczony budżet posyłają swe pociechy na różnorakie zajęcia i de facto dziecko nie ma prawie na nic czasu. Antosia była jednak wyjątkiem, bo jej rodzice pozwalali jej samej decydować na jakie zajęcia ma ochote uczęszczać, a na które nigdy się nie zgodzi. Panienka Croisseux była jednak bardzo ambitną dziewczynką i zajęcia dodatkowe wręcz kochała. Szczególnie lubiła uczyć się języków obcych, może dlatego biegle posługuje się pięcioma.
Nie miała zamiaru przymilać się któremukolwiek z rodzeństwa Rosenthal ale trzeba było przyznać, że poznanie bliżej Wielkiej Siostry znajdowało się na liście rzeczy, które Antosia musiała zrobić przed śmiercią. Może to głupie, ale dziewczyna serio posiadała taka listę.
Może dlatego gdy tylko zobaczyła znajomy kolor włosów bez zastanowienia zajęła miejsce koło brunetki i delikatnie uśmiechnęła się w jej stronę.
Antonina.
[Hah, mi jak najbardziej pasuje. Mam zacząć, czy wolisz ty? xD]
OdpowiedzUsuńPeter
Chłopak nie do końca jeszcze orientował się w hotelu. Było to miejsce znacznie większe i bardziej luksusowe, niż jakiekolwiek, w którym kiedykolwiek mieszkał. Nie dziwne więc, że chcąc dojść na stołówkę, zaszedł do zupełnie nieznanego sobie skrzydła budynku. Korytarze zdawały się nie mieć końca, a biedny Jake nie miał pojęcia, w którą stronę powinien teraz iść. Wokół nie było nikogo, kogo mógłby spytać o drogę. Chłopak zmarszczył brwi i w końcu zatrzymał się przed jakimiś drzwiami znajdującymi się na końcu obszernego korytarza. Westchnął cicho i nacisnął na klamkę, wchodząc do środka jakiegoś nieznanego mu pomieszczenia, które przypominało jako taki przedsionek połączony z przebieralnią. Dalej znajdowały się kolejne drzwi, na których widok chłopak dostał już niemal zawrotów głowy. Wszędzie, gdzie tylko nie poszedł, było ich od cholery i jeszcze więcej. Jednak jeśli już tu był, to nie miał do zrobienia nic innego, jak przekroczyć również ich próg. Jego oczom ukazała się ogromna sauna. W sumie, mógł się domyślić po poprzednim pomieszczeniu.
OdpowiedzUsuńBardziej szokujący dla niego był jednak fakt, że w całej saunie znajdowała się tylko jedna osoba, półnaga dziewczyna leżąca na leżaku, która w dodatku chyba wzięła go za kogoś z obsługi, bo bez żadnego skrępowania poprosiła go o masaż. Chłopak otworzył buzię i już miał powiedzieć, że z kimś go pomyliła, ta jednak pokazała mu palcem na oliwkę i uśmiechnęła się wymownie. Świetnie.
Peter
Rozwój własny, a robienie tego co się kocha, to dwie różne rzeczy. Właściwie, gdyby się nad tym dłużej zastanowić, to Blake nigdy nie powiedział, że lubi pracować w branży muzycznej. Taka praca mu pasuje, ze względu na fakt posiadania wolnego zawodu, a nabywanie umiejętności gry na różnych instrumentach nie było dla niego nigdy większym problemem. Dlaczego więc nie zarabiać na czymś, co przychodzi ci z taką łatwością?
OdpowiedzUsuńChociaż w sumie to może tak. Może przyjemnie zarabia się, kiedy wykonuje się pracę sprawiającą przyjemność, radość. Może, bo odkąd pamiętał nigdy nie spotkał się z zajęciem, które by pokochał, a liznął w swoim życiu naprawdę wielu rzeczy. A więc, może... może...
Dobrze wychowany dżentelmen. Idealnie. Lubił, kiedy ludzie tak o nim myśleli. Fakt, miał wpojone jakieś dziwaczne, niepasujące do obecnych czasów zasady dobrego wychowania, które częściej wkurzały innych, niż zadowalały. Ale jeśli ktoś ma o nim dobre zdanie tym lepiej. Łatwiej wtedy ukryć swój prawdziwy charakter.
Co do kobiet i niewrażliwych dupków... to, co najbardziej go w tym wszystkim bawiło to fakt, że kobiety szukają niegrzecznych chłopców, aby Ci nagle stali się potulni i oddani tylko im. Skąd u kobiet taka destrukcyjna potrzeba odmienienia czyjegoś życia na siłę? Skoro chcą miłego, kochającego chłopaka, to niech takiego znajdą, zamiast uganiać się za nieprzystępnym draniem, licząc na to, że ich wspaniałe "charaktery" zmienią ich trudną osobowość. Paranoja. Nigdy nie zrozumie kobiet, z drugiej strony był tylko facetem - nie musiał wszystkiego rozumieć.
Słysząc odpowiedź kobiety uśmiechnął się lekko pod nosem. "Ludzie". Taak. Wnioskując z sensu jej słów, nie zrozumiała jego uwagi. Ale to nic, to nic. Rzadko kiedy zdarzało się, aby ktoś go zrozumiał. Może mówił zbyt chaotycznie? Albo w sposób, który tylko on sam idealnie rozumiał i w jakiś podświadomy sposób liczył na to, że ktoś kiedyś okaże się na tyle pokręcony co on i odgadnie jego tok rozumowania? Mniejsza, to nie było ważne. Spytała, dostała odpowiedź, to jak ją zrozumiała, to już nie jego sprawa.
- Podoba się pani taka zabawa w boga? - spytał, obserwując mimikę jej twarzy. Musiała być potwornie znudzona, skoro postanowiła poświęcić kilka lat swojego młodego życia na tak dziwaczną zabawę. Wiele razy słyszał o pokręconych odchyłach bogaczy, ale pierwszy raz spotkał się z takim twarzą w twarz. Bo jak na razie żaden konkretny cel, w którym mogliby stworzyć tę zabawę nie przychodził mu do głowy.
- Obserwujecie nas tutaj przez dwadzieścia cztery godziny na dobę dla czystej przyjemności, dlatego nie dziwi mnie fakt, że wspomniała panienka o innych ludziach. Pewnie jeśli nie będę się chciał z nimi integrować, to mnie do tego w jakiś sposób zmusicie. - nie, to nie było pytanie. To było tylko krótkie spostrzeżenie, w jego rozumowaniu, całkiem słuszne. Nie miał zamiaru dyskutować o ich metodach, kwestionować sposobu postępowania rodzeństwa, o nie. Blake po prostu lubił mieć poczucie, że ma rację.
- Perkusja - powiedział, kiedy nastąpiła kilkusekundowa cisza, nastała po jego wypowiedzi. Nie, nie musiała komentować jego ostatnich słów, nawet tego nie oczekiwał, dlatego zmiana tematu wydawała się w tym momencie rozsądnym wyjściem.
- Brakuje perkusji. Byłbym wdzięczny, gdyby się tu pojawiła. Zaraz po skrzypcach to mój ulubiony instrument muzyczny.
Blake
Chłopak stanął jak wryty, zastanawiając się, co zrobić. Leżała przed nim półnaga dziewczyna, która właśnie prosiła go o masaż. Cóż, masować Peter umiał całkiem nieźle, jednak to nie o to chodziło. Bo skąd miał wiedzieć, czy ona sobie życzyła, aby robił to ktoś spoza obsługi? Westchnął cicho i przewrócił oczami, podchodząc do nieznajomej. Co mu szkodziło? Przecież nikt nie wyrzuci go za to z gry, nie robił nic złego. Sama się o to prosiła. Wziął do ręki olejek stojący obok i wylał go trochę na plecy dziewczyny, by po chwili przystąpić do masażu. Pewnie nie robił tego aż tak dobrze, jak obsługa hotelu, w końcu nie był profesjonalistą, ale miał w dłoniach pewne wyczucie, którego skutkiem było ciągłe proszenie go o masaż w domu, a to przez matkę, a to przez siostrę. Tylko ojciec się nigdy nie prosił. I może nawet lepiej.
OdpowiedzUsuńDopiero po jakichś dziesięciu minutach przestał, spoglądając na nieznajomą.
- Mam nadzieję, że się panience podobało- powiedział swoim wiecznie zachrypniętym głosem i uśmiechnął się z rozbawieniem, gdy ta popatrzyła na niego ze zdziwieniem, a może odrobiną przerażenia w oczach.
- Jakbyś jednak mogła mi teraz pokazać drogę do jadalni, to byłbym ci wdzięczny, bo nie jadłem nic od rana, a ten hotel jest cholernie duży- dodał.
Peter