Prudence Bishop
23 lata
studentka kognitywistyki na Uniwersytecie Brown
aktualnie na dziekance
aktualnie na dziekance
Córka polityka, czarna owca, skaza na dobrym imieniu rodziny. Zbuntowane dziewczę, które już trzykrotnie zmieniało kierunek studiów, by wreszcie wziąć sobie urlop dziekański i dołączyć do jakiejś chorej (zdaniem jej rodziców) zabawy. Nie ma żadnych problemów finansowych, nie chce też zdobyć niczyich względów, bierze udział w rozgrywce dla rozrywki, no i może troszkę żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć życie swojej rodzince. Bycie oglądanym na monitoringu przez dwie osoby wydaje się być znacznie przyjemniejsze niż natykanie się na dziennikarzy, którzy upubliczniają twoje życie całej Ameryce. Skoro przyzwyczaiła się już do drugiej z tych rzeczy, to ta pierwsza nie powinna jej sprawiać najmniejszego problemu.
nałogowa palaczka | okropna choleryczka
Prudence od zawsze przyciągała kłopoty niczym magnes. Odkąd sięga pamięcią miała wokół siebie nieodpowiednich ludzi, trafiała w nieodpowiednie miejsca i na nieodpowiednich facetów. To zupełnie tak, jakby całe jej życie można było określić mianem "nieodpowiedniego". Tyle, że co z tego, skoro ona zawsze świetnie się bawiła? Czy nie o to chodzi?
niewyparzony język | ciekawość świata | chęć próbowania nowych rzeczy | miłość do adrenaliny i dobrej zabawy | potrzeba wyzwań | poszukiwanie siebie
________________________________________________________________
Dzień dobry, a właściwie dobry wieczór! Karta straszna, ale mam nadzieję, że chociaż troszkę obrazuje Pru. Wątki lubimy średnie i długie, wolimy zaczynać niż wymyślać, chociaż czasem i pomysłem nam się uda zarzucić.
[Jakieś spotkanie na jakimś basenie, siłowni... W winiarni? :D]
OdpowiedzUsuń[Kłopoty! Może by tak wymknąć się poza hotel na małego papierosa? Tzn spróbować, bo Vicki, widząc co Pru próbuje zrobić, będzie chciała ją odciągnąć. A gówno, nie wyjdzie, bo Pru i tak się wymsknie, a Vicki za nią. Co się dziewczyna strachu naje, a druga ze śmiechu dusić zacznie, to będzie przygoda. Na końcu może ich przyłapać jakaś sprzątaczka, albo coś, ale bohatersko uciekną. To jak?:)]
OdpowiedzUsuńVicki A.
[Niestety albo stety - jak lubisz - zaczęcie pozostawiam Tobie. Życzę owocnego pisania i - oczywiście - udanego wątku :33]
OdpowiedzUsuńVicki
[Skoro Prudence trafia na nieodpowiednich facetów, to Scottie może być kolejnym takim. Może przypadkowo na niego wpaść, a on się wścieknie, że jest nieuważna i w ogóle. Może też spodobać się mu (nie miałabym nic przeciwko gdyby on jej też XD) ale on będzie usilnie próbował odgonić te dobre myśli o niej, będąc trochę chamskim w stosunku do Pru. A to wszystko dlatego, że boi się uczuć :<]
OdpowiedzUsuńGallaghner
[OK!]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Ja też uwielbiam zdjęcie Jane *.*
OdpowiedzUsuńKurde, ja w ogóle nie jestem zbyt dobra w pisaniu wątków z dziewczynami, ale oczywiście możemy coś spróbować. Wydaje mi się, że Jane i Prudence są do siebie całkiem podobne, więc mogłyby się zaprzyjaźnić. Obie z bogatych rodzin, za obiema chodzą reporterzy itp. Dodatkowo lubią ryzyko i wyzwania. Możemy zrobić prosty wątek z imprezą albo... (chociaż sama za tym nie przepadam. Jednak do Jane to pasuje -.-) zrobić im mały wątek homo. W sensie, że się kilka razy pocałują czy coś. Tak, aby spróbować czegoś nowego, bo lubią eksperymentować. Potem obie uznają, że wolą jednak panów, ale warto było spróbować.]
[Witam serdecznie :)]
OdpowiedzUsuńEoin
Pierwszy dzień, a raczej pierwszy poranek w hotelu był niczym szczególnym dla Scotta. Obudził się nieco za późno, przez co musiał szybko uwijać się, żeby być punktualnie na śniadaniu. Nikt chyba nie chciał podpaść rodzeństwu podczas pierwszego wspólnego posiłku, więc także i Gallaghner postarał się, żeby nie złamać regulaminu. Nawet jeśli nie był głodny to zejść na dół musiał, żeby pokazać się i co najwyżej wypić kawę, podczas gdy inni uczestnicy gry jedliby przeróżne rzeczy. Tak więc z wielką niechęcią i burczącym brzuchem zwlókł się z wygodnego łóżka. Standardowo wziął prysznic, ubrał się w ciemne obcisłe jeansy i pierwszą lepszą pasującą koszulę. Na pierwszym spotkaniu trzeba było wywrzeć dobre wrażenie, a później wszystko poszłoby tylko z górki. Ani by się obejrzał, a tu już byliby po kilku zadaniach, minęłoby jeszcze trochę czasu i ktoś z wygraną wyszedłby z hotelu. Monotonność przerodziłaby się w normalność, a czas leciałby nieubłaganie. I tak właśnie minęłoby te kilka lat, nad którymi Scott teraz zaczął rozmyślać. Fakt, iż byli zamknięci w budynku nie robił na nim wrażenia i sam przed sobą twierdził, że z łatwością przyjdzie mu przystosowanie się do tego. Gdyby jednak miał już dość, zmusiłby rodzeństwo swoim zachowaniem, do tego, żeby wywalili go z gry. Na ulicach już byłby rozpoznawalny, przede wszystkim dlatego, że przyjęli go, a nie odrzucili jak tysiące innych osób. PRZYJĘLI.
OdpowiedzUsuńWyszedł z pokoju i właśnie zamykał drzwi, gdy nagle wpadła na niego jakaś dziewczyna. Nawet nie rozglądał się po korytarzu czy ktoś idzie w jego stronę, więc nie wiedział, że jakaś nieuważna brunetka ma zamiar na niego wpaść, z pewnością celowo. Nie był Harry’m Potterem i nie miał peleryny niewidki, nie był też przezroczysty, więc nie tak trudno było zauważyć że stoi sobie i spokojnie próbuje zamknąć drzwi. Na jego szczęście, udało mu się to zrobić zanim został popchnięty na bok, bo ze złości która powoli w nim wzbierała na pewno nie zrobiłby tego. Wściekły wzrok przeniósł na atrakcyjną brunetkę, która na pewno nie miała żadnych oporów przed tym, żeby “niechcący” potracić go swoim ciałem. A on oczywiście nie mógł dopuścić do siebie tej myśli, że ktoś go dotknął bez pozwolenia. Nie pozwalał na to byle komu i już.
- Mogłabyś następnym razem wybrać sobie jakiś inny obiekt, na którego wpadałabyś przypadkiem. - warknął, chowając kartę-klucz od pokoju do kieszeni.
[Przepraszam za to coś, ale strasznie opornie mi szło napisanie czegokolwiek ;_;]
Scottie
[Ja tam nie mam większego problemu z dobrymi zdjęciami. Mam kilkanaście zdjęć na dysku, w tym parę moich ulubionych i je zazwyczaj biorę. W sumie głównie mam rude bohaterki xD
OdpowiedzUsuńI możemy zrobić imprezę po za hotelem. Jeśli Prudence pójdzie z Jane, to będzie miała jej pozwolenie :]
[ Oj tak, Danny jest przeuroczy :) a te jego dołeczki już szczególnie :) A co do miejsca spotkania to może to być kuchnia, basen lub ewentualnie siłownia:)]
OdpowiedzUsuńEoin
To już był szczyt wszystkiego. Spokojnie wyszedł sobie na korytarz i stał przy drzwiach od swojego pokoju, nie rozwalając się na cały korytarz, więc to chyba nie była jego wina, że dziewczyna na niego wpadła? On tylko stał, nie robiąc nic innego. Gdyby szedł tyłem czy stał na szerokości całego korytarza to niemiałby nic przeciwko oskarżaniu go o współwinę w potrąceniu. Ale teraz nie mógł puścić jej tego płazem. A myślał, że rodzeństwo wybierze lepszych ludzi…
OdpowiedzUsuńZaśmiał się gorzko, lustrując brunetkę od stóp do głów. Spodobała mu się od razu. Oczywiście z wyglądu, bo z tego jak pokazała swój charakter, Gallaghnerowi aż odechciało się ją poznawać bliżej. Odpędził od siebie wszystkie pozytywne myśli o jej osobie i wbił w jej twarz świdrujący wzrok.
- No tak, bo zwykłe stanie sobie przy drzwiach i zamykanie pokoju jest nową formą zabójstwa takiego chucherka jak Ty. Wpadasz na mnie, przewracasz się, łamiesz kości i niecałe sześćdziesiąt kilo leci do grobu. - zadrwił, przekształcając to co powiedziała tak, żeby zabrzmiało bez żadnego sensu. Może się udało? Zdecydowanie ten dzień nie był dobrym dniem na przekomarzanie się.
- Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam zamiaru wylecieć stąd pierwszego dnia, dlatego nie chce spóźnić się na śniadanie. Jeśli Ty do tego dążysz, żeby od razu złamać regułę, to mogłaś tu nie przychodzić i przynajmniej nie musiałbym Cię znosić teraz. - rzucił szorstko i ruszył w kierunku windy, słysząc za sobą delikatny odgłos stukających obcasów.
[Wiem, że za krótko, ale pisałam na szybko. Następnym razem będzie więcej.]
Scott
Ktokolwiek powiedział, że picie alkoholu w samotności jest dołujące był idiotą! Takiego zdania był również i Evan, który zdecydował się tego dnia odwiedzić winiarnię… Przypuszczał, że to winiarnia wnosząc po charakterystycznym dla miejsc wypełnionych po brzegi alkoholem zapachu. Tako więc – wiedziony węchem ruszył w stronę winiarni, by po chwili się w niej znaleźć.
OdpowiedzUsuńPoczątkowo nawet nie zauważył Prud siedzącej gdzieś pod ścianą. W końcu w pomieszczeniu panował przyjemny dla zmęczonych od blasku bogactwa półmrok.
Evan od razu polubił to miejsce – ledwo przekroczył progi, już wiedział, że spędzi tu sporo czasu – niekoniecznie po to, by się upijać, niekoniecznie przytulając do piersi butelkę… Tu było po prostu przyjemnie ciemno, przyjemnie chłodno. Zapach, który unosił się w powietrzu także był dla niego dość… Przyjemny.
Tak, to stanowczo dobre miejsce.
Omiótł spojrzeniem pomieszczenie po raz drugi i… Drgnął lekko zaskoczony osobą brunetki o zaciekawionym wyrazie twarzy. Uniósł jedną brew do góry mierząc ją spojrzeniem – od stóp, do głów.
- Pijesz sama? – Zagaił z autentycznym zaskoczeniem w głosie.
I… Gdyby nie to, że sam miał przed momentem zamiar robić to samo – mogłoby się to wydać całkiem naturalnym, logicznym pytaniem.
Tymczasem jednak, Evan uznał po prostu – jako szowinista – że kobieta sama nie powinna chlać. To było… Było nieprzyjemne dla oka. Prawie tak samo nieprzyjemne, jak pijana kobieta.
Dziewczyna kręciła się pomiędzy pracownikami i pomagała przygotować im dzisiejszą kolację. Właściwie robiła tartę warzywną - słone kruche ciasto z krojonymi pomidorami, ogórkiem kwaszonym i zielonym z dodatkiem startej świeżej papryki. Była w szarej sukience umorusanej całej w pestkach pomidora i innych tym podobnych rzeczy, baa, nawet mąka osiadła jej na biuście i w okolicach brzucha.
OdpowiedzUsuńKierowała właśnie swoje kroki na jeszcze mniejsze zaplecze, co by się przebrać i nie wyglądać jak katastrofa kulinarna, ale zobaczyła dość INNĄ dla otoczenia osobę.Zauważyła w jej rękach paczkę papierosów. Była tak czysta i tak... żywo wyglądała pośród szarych pracowników, że rzuciła się Vicki w oczy. Tak się rzuciła, że dziewczyna obserwowała ją dopóki, dopóty nie chciała wyjść zakazanymi drzwiami. Niemalże natychmiast ruszyła w jej stronę. Zatrzasnęła drzwi i odciągnęła ją od nich.
- Zwariowałaś?! Przyłapią cię i narazisz się rodzeństwu! - wysyczała, poprawiając sobie włosy.
Vicki
Scott nie był przyzwyczajony do słyszenia słów przeprosin. W życiu, jakie prowadził, nie było na to miejsca, a z pewnością nie na rzucanie tych słów w jego kierunku. Prędzej to on powinien przepraszać każdą dziewczynę którą przeleciał, za to, że zaciągnął ją do łóżka i zostawił, chamsko komentując jej zachowanie, wygląd i wszystko inne. W pewnym sensie wiedział jak czuły się w tej sytuacji, bo sam przeżył coś podobnego, lecz bez złośliwych komentarzy, jednak nie miał najmniejszego zamiaru przepraszać za coś, co robił specjalnie. Była to dla niego forma zemsty, nie na tej osobie która zrobiła mu to, ale na innych, całkowicie innych dziewczynach.
OdpowiedzUsuńO brunetce nawet przez chwilę nie pomyślał, że mogłaby być kolejną osobą w jego łóżku. A raczej tym razem w hotelowym łóżku, należącym do rodzeństwa Rosenthal. Niemniej jednak, zdziwił się słysząc słowo “przepraszam” z jej ust. Nie tego oczekiwał od niej. Sam nie wiedział czy oczekiwał czegokolwiek poza przyznaniem, że była to całkowicie jej wina. Wiedział, że przyznanie się do winy było o wiele trudniejsze od powiedzenia marnego słowa przeprosin, co znał z własnego doświadczenia.
- Wiesz przynajmniej za co przepraszasz? - odwrócił się w jej stronę, rzucając tym samym piorunujące spojrzenie na tą niewinną buźkę dziewczyny. - Bo jeśli nie, to daruj to sobie. Nie ma nic gorszego od przepraszania za nie-wiem-co. Nie załagodzisz tym sytuacji. Szczerze? Nawet nie wiem czemu chcesz to zrobić, bo jesteśmy tu żeby w pewnym sensie rywalizować. I ja, i ty pragniemy tych pieniędzy. Nie mów, że jesteś tu dla rozrywki, bo gdyby nie taka nagroda to nie poszłabyś na casting. Mam rację?
Scott
[a witam witam :) jak dostanę pomysł, chętnie zacznę wątek ;>]
OdpowiedzUsuńAntonina.
[Dobry, dobry. Może jakaś integracyjna fajka z Sheila? :>]
OdpowiedzUsuńPozory strasznie potrafiły mylić człowieka. Prudence biorąc go za drania po zaledwie kilku wymienionych zdaniach myliła się i to bardzo. Bądźmy szczerzy, kto po pięciu minutach rozmowy z nową osobą ocenia ją i to jeszcze w ten sposób? Chyba nikt ze zdrowymi zmysłami. Scott gdyby poczułby tą sympatię skierowaną do jego osoby, nie byłby taki jaki starał się pokazać dziewczynie. Nie dość, że wpadła na niego, to bezczelnie oskarżała, że to jest po części jego wina. W głębi duszy nie powinna się mu dziwić z tego powodu, bo sama się o to prosiła tak naskakując na niego. Gotowała się w nim złość, a ona jeszcze ma pretensje do niego, że stał na korytarzu. Szczyt wszystkiego!
OdpowiedzUsuń- Każdy tutaj jest po pieniądze. Nawet jeśli nie chce się do tego przyznać przed innymi, to w głębi duszy tego pragnie. Rozrywki też, swoją drogą. Nie musisz mi próbować wmówić, że jesteś tu z innego powodu, bo to nie ma najmniejszego sensu, kochanie. Może i pragniesz czegoś innego, ale wcale byś się nie obraziła, gdybyś wygrała i dostała pieniądze, prawda? - spytał, mierząc ją wzrokiem z tym kpiącym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Może i nie miał prawa sadzić o niej czegokolwiek, bo jej nie znał, tak jak sama mu to oznajmiła. Ale przecież to było takie jasne! Nagrodą była niezła sumka, a każdemu przydałoby się dodatkowe kilka groszy i przy okazji sława, która byłaby nieodłączna po wyjściu z hotelu z wygraną.
- Wiesz, jesteś tak samo ładna jak i nerwowa. A uwierz mi, znam Cię od paru minut i już zdenerwowałaś się kilka razy. Nie. Wróć. Nie znam Cię przecież. Ale to nie zmienia faktu, że się denerwowałaś. - wzruszył ramionami, a gdy drzwi windy rozsunęły się, nie czekał aż brunetka ruszy się z miejsca i wyszedł pierwszy. Zanim zamknęły się, odwrócił i spojrzał pytająco na dziewczynę. - Idziesz?
Stanowczo. Trzeba było się napić. Widział tę dziewczynę już co najmniej kilkanaście sekund, a jeszcze go nie zdenerwowała. To stanowczo… Stanowczo dużo jak na jego możliwości! Spory więc sukces osiągnął w swych społecznych relacjach. Pochwycił więc butelczynę, którą wyciągała w jego stronę. Zacisnął palce na szyjce i uniósł do ust, by pociągnąć zeń kilka łyków. Dość sporych łyków.
OdpowiedzUsuńTakie rzeczy ma się jednak we krwi.
Uśmiechnął się krzywo na samą tę myśl, która lotem błyskawicy przemknęła pod jego czerepem. Oddał dziewczynie Porto i najzwyczajniej w świecie przysiadł obok niej.
Ubrany był swoją drogą w mocno spraną, czarną koszulkę z napisem „Sabaton”. Widać lubował się nieco cięższych brzmieniach… Bo i bojówki na nogach i schodzone trampki robiły z niego takiego troszkę.. Brudasa.
I to na pewno niezbyt majętnego brudasa.
Szkoda tylko, że troszkę słabo trafiła na rozmówcę, jeśli chciała się czegokolwiek o przeciwnikach dowiadywać, bo… Bo Evan nie odezwał się do niej. Usiadł po prostu obok i czekał, aż przyjdzie jego kolej na przechwycenie butelki.
Bo niby o czym miał z nią rozmawiać? Pytać o imię? A kogo to obchodzi jak ktoś ma na imię, hm?
Wzruszył ramionami i bez słowa ruszył w kierunku stolika znajdującego się po drugiej stronie jadalni. Specjalnie wybrał taki, który był oddalony od dziewczyny jak najdalej się dało. Głównie po to, żeby przemyślała wszystko co jej powiedział i ogólnie całą sytuację, która między nimi zaszła. On chciał zrobić to samo. Fakt, w tym ostatnim zdaniu krył się gdzieś jakiś drobny komplement, którego nie chciał jej szczędzić. Jeśli aż tak bardzo zatkało to brunetkę, to albo była świetną aktorką albo naprawdę rzadko miała do czynienia z komplementami rzucanymi w jej stronę. A on chciał pokazać siebie z tej odrobinę miłej strony. W normalnych okolicznościach od razu powiedziałby jej, że podoba mu się. W końcu słynął z tego, że był otwarty i mówił wszystko to co sądził o kimś prosto w twarz. Nie szczędził słów obrazy, ani komplementów, które sprawiały, że niektóre aż same wskakiwały mu do łóżka. Ale normalnych okoliczności tu nie było, bo oboje byli oglądani przez kamery, przez dwójkę niedużo starszych od niego właścicieli tego hotelu - rodzeństwo Rosenthal.
OdpowiedzUsuńŚniadanie minęło dość szybko, poznał kilka osób, które dosiadły się do tego stolika przy którym siedział on, i wszyscy zadowoleni powoli zbierali się do wyjścia. Obok niego usiadła niejaka Katie, rudowłosa dziewczyna w wieku dwudziestu lat. Wydała się wyjątkowo miła, a jej celem oczywiście było zgarnięcie nagrody. I jak tu Gallaghner miał nie sądzic, że każdy się tu po to znalazł? No niektórych celem było zaznanie luksusów.
Jako, że Scott do niskich nie należał, szybko odnalazł w tłumie kierujących się do wyjścia brunetkę, poznaną w korytarzu. Jak gdyby nigdy nic przecisnął się do niej i delikatnie puknął ręką w ramię.
- Och, to znowu Ty. - rzucił w jej kierunku, a na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek. Wiesz, mogłabyś uważać jak chodzisz, bo teraz jak się zatrzymałaś, to sprawiłaś, że prawie na Ciebie wpadłem. To Twoja wina po części, kochana.
[ Mogłaby go zastać już lekko nietrzeźwego z flaszką przy basenie do którego coś tam by rzucał(coby bardziej ludziom życie uprzykrzyć) albo TJ podszedłby do niej po jakimś posiłku, w czasie wolnym i spytał o papierosa lub coś w tym stylu... Może być? ]
OdpowiedzUsuńTJ BELL
Scott też nie miał zamiaru się kłócić. Zdecydowanie wystarczyła mu poranna sprzeczka, spowodowana jego złym humorem. Do tego niechybne oskarżenia dziewczyny i bum, rozwinęła się nieprzyjemna wymiana zdań, której z pewnością oboje chcieliby uniknąć. Bywały dni, kiedy chłopak wstawał lewą nogą z łóżka, szczególnie wtedy gdy ktoś go z niego zrywał. Zawsze wstawał o tej porze o której chciał, nie śpiesząc się do pracy, w której sam był swoim szefem. Jeśli jednak umówił się wcześnie z jakimś klientem, ustawiał budzik na konkretną godzinę i wtedy to on go zrywał na nogi. Tutaj można powiedzieć, że i budzik, i ktoś go budził. Postawienia się na śniadaniu o wyznaczonej porze wymagało rodzeństwo Rosenthale, więc tak jakby liczyło się to tak, jakby to oni ściągali go z łóżka, a jego budzik był tylko dopełnieniem w tym wszystkim. A że pierwszy dzień był zawsze najgorszy, to nic dziwnego, że tak opornie szło mu wszystko. Od zwleczenia się z łóżka, przez poznanie nowych osób. Wyjątkiem była Katie, która w jadalni sama zaczęła do niego gadać i opowiadać o sobie. I to właśnie sprawiło, że poczuł do niej nic sympatii. Zupełnie jak do tej uroczej brunetki. Bo pomimo jego twardego charakteru (który z czasem zaczął się mu podobać), była po prostu urocza.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem. Może jakiś przeprosinowy spacer, bo na kawę chyba nie mogę liczyć, z racji tego, że przed chwilą wypiłem dwie. Wiesz, przez to wszystko mogłem zginać, pod ciężarem sześćdziesięciu kilogramów zawartych w Twoim łokciu. - uśmiechnął się zadziornie, i dalej kontynuował swoją pogadankę. - A może… Może Ty chciałaś żebym zginął, co? Wtedy miałabyś jedną osobę do pokonania mniej. A uwierz mi, jestem przebiegły. Jak lis. Chociaż nie jestem rudy i się z tego cieszę, bo żadna by mnie nie chciała. Nawet Ty. - westchnął, wzruszając przy tym ramionami. Z jego twarzy zniknął uśmiech, chcąc pokazać, że mówi poważnie, jednak nie wyszło mu to i już po chwili znowu wykrzywiał kąciki ust do góry. - Wiesz co? Urocza jesteś. I to Twoje naburmuszone “Nie znasz mnie!” też. I sądzę też, że kiedyś wylądujemy w łóżku, jak tak dalej będziemy się sprzeczać. No wiesz, zakazany romans, między ludźmi, którzy z pozoru się nie lubią. Fajna sprawa. - delikatnie szturchnął jej ramię, w czasie gdy już zmierzali w kierunku windy, a pozostali rozchodzili się do swoich pokoi. Przed nosem mignęła mu ruda czupryna dziewczyny ze stołówki, która z wielkim uśmiechem na twarzy pomachała mu, na co od odwzajemnił jej tym samym. - To Katie, poznałem ją. Widzisz, jej imię znam, a Twojego nie. Pochwalisz się nim w końcu?
[To kawa tak na niego podziałała, że zaczął gadać! XD]
Scottie
[Witam i dziękuję od razu. Pru też wydaje się być interesująca, więc pytam czy autorka byłaby chętna na jakiś wątek czy cosik. c:]
OdpowiedzUsuńDaniel Brown
Jak na razie Gallaghner nie zastanawiał się nad swoim posłuszeństwem wobec reguł. To jasne, że na początku chciał się jakoś wykazać i dostosować do niektórych rzeczy, ale z czasem szukałby luk w nakazach i zakazach, które jakoś mógłby wykorzystać. Co do ciszy nocnej to już poprzedniego dnia z trudem się do niej dostosował, bo akurat kilka minut po jej rozpoczęciu, zaczęło go nosić na tyle, że najchętniej wyszedłby z pokoju i pobiegał choćby po korytarzach lub popływał w którymś z basenów. Oczywiście przypominając sobie o panujących tu zasadach, odrzucił ten pomysł w najciemniejszy kąt i z trudem wszedł do łóżka, gdzie niedługo później spał jak zabity. Rankiem, kiedy budzik zadzwonił i go obudził, znowu musiał się powstrzymać od olania go i nie przyjścia na wspólne śniadanie. Co rusz coś mu nie pasowało. Naprawdę trudno jest w ciągu niecałej doby zmienić przyzwyczajenia dorosłego człowieka, jeszcze bez jakiejkolwiek chęci z jego strony. Ale skoro chciał pieniądze na części do motoru, to musiał jak na razie się dostosowywać. Kto wie co będzie później.
OdpowiedzUsuńSpacer po dworze z pewnością odpadał, więc zostawał im tylko taki po korytarzach i schodach w budynku. Scott całkiem świadomie kierował się do windy; chciał wjechać na swoje piętro, a dopiero tam przejść się kawałek z dziewczyną, od windy do jej pokoju. Albo trochę dalej. W każdym razie od początku w jego zamyśle był krótki spacerek po korytarzu na piętrze. Po co komu coś dłuższego?
- Jak chcesz to możemy w twoim, jak chcesz w moim. Wiesz, jesteś kobietą, więc ustąpię Ci i pozwolę wybrać. No wiesz, ale jeszcze nie teraz, co nie? Kiedyś. Powiedziałem wyraźnie “kiedyś wylądujemy w łóżku”, a kiedyś z pewnością nie oznacza teraz. - zaśmiał się, na myśl tego, co przed chwilą powiedział. Po kawie zawsze czuł się lepiej, a przede wszystkim buzowała w nim energia, którą zazwyczaj wykorzystywał biegając lub pływając. A teraz biedna brunetka musiała wysłuchiwać tego, co o tym wszystkim sądzi. - Wiesz, teraz możesz nie chcieć, ale kiedyś będziesz chciała wyładować ze mną w łóżku, mówię Ci to. - dodał i wykrzywił usta w zadziornym uśmiechu. - A no i jestem Scott. Poznaj mą łaskawość, podam Ci rękę. - i tak jak powiedział, wyciągnął rękę i podał ją dziewczynie, delikatnie przy tym potrząsając. - Prudence kojarzy mi się z jakąś starą babcią. A Ty chyba nie jesteś starą babcią, co nie?
Scottie
Za każdym razem kiedy Scott wychodził na świeże powietrze, czuł straszną potrzebę zapalenia papierosa. Zaciągnięcia się kilka razy, wypalenia chociaż pół fajki, ale jednak. Trafiając do hotelu uznał, że to mu dobrze zrobi, bo gdy nie będzie często wychodził na dwór, a nie znał jeszcze dokładnej drogi do wyjścia na basen czy korty, to odzwyczai się palenia a jego płuca nie będą w dalekiej przyszłości całe zasmolone. Dzięki temu pożyje dłużej i dłużej też pojeździ sobie na swoim ulubionym motorze, oczywiście jak cała gra się skończy. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że mogliby pochodzić dookoła kortów. I z pewnością lepiej, że nie pomyślał o tym ani brunetka nie wspomniała słowem o wyjściu chociażby na sekundę. Poza tym i tak nie wiedział czy chciałoby mu się iść i chodzić w kółko, bo po dwóch kawach które wypił czuł się wyjątkowo ociężały i marzył by jak najszybciej usiąść, odpocząć, a później móc iść pobiegać. Ale to dopiero później.
OdpowiedzUsuń- Ja wcale niczego nie planuję. Mówię to, co myślę. - i dzięki bogu, że za te przemyślenia jeszcze mnie nie uderzyłaś, dodał w myślach. Zawsze jak gadał coś nie na miejscu (a to, czy wylądują razem w łóżku nie było na nim) to obrywał po twarzy, do czego zdążył przywyknąć. Ale mimo, że już nie raz dostał, nie chciał kolejny raz i to w pierwszy dzień ich znajomości. Zraziłby się tym do dziewczyny i zapewne szukał sobie innej, która ze stoickim spokojem słuchałaby jego spostrzeżeń. Nie jego wina, że potrafił powiedzieć komuś wszystko o czym myślał, prawda?
- A skąd wiesz, że nie jestem mięśniakiem z głupiego filmu? Hm? Może tak naprawdę jestem aktorem z jakiegoś serialu dla dzieciaków, w którym gram swojego imiennika? Wiesz, pod tą koszulą mogą kryć się niezłe mięśnie. - zaśmiał się, po czym podwinął rękaw i napiął rękę, drugą dźgając się w swój biceps. - Zazwyczaj w mięśniakach najwięcej dziewczyn się zakochuje. Ale chyba nie starsze babcie, prawda Pru?
Scott nie miał do stracenia niczego, gdyby przestał palić. Nie przytyłby, bo nie przepadał za słodyczami, zapewne częściej chodziłby na siłownię czy pobiegać, bo czułby się sam w sobie lepiej. Wprawdzie nie palił od zaledwie doby, a i tak mentalnie czuł się źle i kusiło go, żeby otworzyć okno w pokoju i zapalić fajkę, a później zrzucić wypaloną na czyjąś głowę pod hotelem. Ale nadal nie zrobił tego, w zamiarze wytrzymania jak najdłużej bez nikotyny. A udało mu się powstrzymać tą chęć już prawie przez dwadzieścia godzin! Normalnie, w ciągu tych piętnastu krótkich godzin wypaliłby już więcej niż połowę paczki, zważając na to, że robił sobie od tego przerwę w nocy. Gdyby te godziny były w dzień, zaczynałby drugą już jakiś czas temu, a teraz zapewne znowu trzymałby papierosa w ustach. Mówi się, że kobiety z fajką wyglądają źle, natomiast mężczyźni kusząco. Ale raczej nie z tego powodu Scottie zaczął palić, a z własnej głupoty. Bo koledzy namówili kiedyś i o, tak się zaczęło.
OdpowiedzUsuń- Dużo osób mi to mówiło. Nie jesteś w tej sprawie wyjątkowa, jak mi przykro. - wzruszył ramionami z udawanym smutkiem w głosie. Po chwili kąciki ust uniosły się ku górze i nici z jego próby udawania smutku. - Wiesz, w gazetach się nie pojawiam, bo jestem za sławny na to, żeby sprzedać swój wizerunek do zwykłych brukowców. Jak powstaną gazety VIP, tylko dla elity, to wtedy zobaczysz wspaniały artykuł o mnie w gazecie, z mnóstwem wspaniałych zdjęć, które wytniesz i powiesisz na ścianie nad łóżkiem. A teraz musisz się zadowolić widokiem żywego mnie, no cóż. - ponownie wzruszył ramionami, tym razem uśmiechając się nadzwyczaj szczerze. - A Ty zakochujesz się naiwnie jak nastolatka czy już tak jak babcia? W ogóle masz kogoś? - przybrał poważną minę, z trudem chowając uśmiech, który cisnął się na jego twarz. Tym razem pytał na serio i chciał też tak być przez nią odebrany.
Drzwi windy otworzyły się i niechętnie, ale jednak, wyszedł na korytarz, znowu nie czekając aż dziewczyna zrobi to pierwsza. Przy niej zapominał o tych złotych zasadach dżentelmenów, których nauczyli go rodzice. Ale najwyraźniej ona nie miała nic przeciwko, nie komentując tego ani słowem.
Gdyby był normalny, Eoin pewnie nigdy by tutaj nie przyjechał. Gdyby miał trochę oleju w głowie, też by tego nie zrobił. Jednakże Keane był nieodpowiedzialny. Miał w sobie mniej rozwagi niż trzyletnie dziecko, które wie, że nie wolno dotykać ognia. Blondyn jakoś nigdy nie przejmował się ryzykiem wynikającym z wielu jego, często nieprzemyślanych, decyzji. Adrenalina buzująca w jego żyłach była mu potrzebna jak samo, jak tlen jest potrzebny do oddychania.
OdpowiedzUsuńZgłosił się na casting i udało mu się tutaj dostać. Rzucił, więc wszystko i przybył do hotelu najszybciej jak się dało. Salon tatuażu pozostawił pod opieką swojego, jeszcze bardziej nierozgarniętego wspólnika, Matta. Eoin nie miał bladego pojęcia, co też zastanie po powrocie do Irlandii, ale jak na razie się tym nie przejmował.
Keane był jedną z pierwszych osób, które pojawiły się na miejscu. Taka sytuacja miała dla niego oczywiście same pozytywne aspekty. Nie musiał z nikim rozmawiać. Nie musiał na nikogo patrzeć. Nie musiał bawić się w te wszystkie uprzejmości. W opowiadanie o sobie, czy przedstawianie się każdemu kto nawinie mu się pod rękę. Jako że chłopak był milczkiem i wolał własne towarzystwo to mu było na rękę. Oczywiście, wszystko co dobre, szybko się kończy. I tak też było w tym wypadku.
Eoin uwielbiał wpadać na różne dzikie pomysły. Pewnego późnego wieczoru, w sumie to już było grubo po godzinie policyjnej, postanowił, że wybierze się na basen. Stwierdził, że na pewno nikogo tam nie będzie, więc postanowił, że zażyje kąpieli jak go Pan Bóg stworzył.
Kiedy znalazł się na basenie nawet przez myśl mu nie przeszło, że przecież są tam kamery. A gdyby o tym pamiętał to i tak miałby to w nosie. Niech sobie Wielka Siostra z Wielkim Bratem pooglądają prawdziwego mężczyznę, a co. Raz się żyje, co nie? Bo później to już człowiek tylko straszy.
Szybkim ruchem Eoin pozbył się swoich ciemnych spodnich od dresu i wskoczył do wody. Uwielbiał pływać dlatego też, bardzo szybko zatracił się w tym co robi nie zauważając, że do pomieszczenia weszła nieznajoma dziewczyna.
[mam nadzieję, że może być, i że się podoba:)]
Eoin
[W sumie Aria mogłaby uznać jej urodę za interesującą i zacząć ją malować czy coś. Tylko zanim zacznę, trochę minie :D]
OdpowiedzUsuńScott wcale nie był człowiekiem bez manier. On po prostu należał do ludzi otwartych, mających własne zdanie i własny charakter. Z pewnością nie był ciągle taką gadułą jak teraz, ale po kofeinie nadmiar energii w jego ciele przekładał się w ten sposób, że buzia mu się nie zamykała i od czasu do czasu wymsknęło mu się pare pytań nie na miejscu. Czy pytanie o to czy kogoś ma było takie? Według Gallaghnera nie, ale może kobieta inaczej to odbierała. W każdym razie wydawało mu się, że stwierdzenie, iż pójdą do łóżka, było gorsze od tego normalnego pytania. Nie na co dzień mówi się komuś, że w niedalekiej przyszłości będą się pieprzyc, ale za to na co dzień ktoś słyszy pytanie dotyczące drugiej połówki. I tego dnia taką osobą była właśnie Prudence.
OdpowiedzUsuń- To może i dobrze. - skwitował to tym jednym zdaniem, wyraźnie z siebie zadowolony. Nie wiedzieć czemu, ale nagle odechciało mu się rozmowy, wszelkiego gadania i najchętniej położyłby się i ponownie zapadł w sen, żeby wszystko co zaległe to odespać. Najlepiej całe te dwadzieścia dwa lata, a nie tylko kilka ostatnich tygodni.
Od winy powoli skierowali się do korytarza w którym oboje mieli swój pokój. Ich wspólny spacer, nieco krótki, kończył się, co zwiastowało także zakończeniem rozmowy. Przynajmniej Pru będzie miała od niego spokój na jakiś czas. O ile nie zaproponuje mu ponowne spotkanie albo zaprosi go do siebie, w co szczerze wątpił, ze względu na to, na jaką gadułę przed nią wyszedł. Zapewne miała go dość już na następne kilka dni. A niech żałuje, co traci! Ten krótki kawałek drogi odbyli w milczeniu i w mgnieniu oka znaleźli się pod drzwiami do pokoju Scotta, gdzie blondyn przystanął na chwilę. Kiedy brunetka także się zatrzymała, rzucił jej zadziorny uśmiech.
- Gdzie mieszkasz? To znaczy pod jakim numerem? Odprowadzę Cię.
Scott
[Ok, odpowiadam.
OdpowiedzUsuń1) Myślę, że tak. Nie lubię dodawać w komentarzy trzeciej czy czwartej osoby, ponieważ trzeba opisywać też, co ona robi.
2) Sądzę, że mogły się spotkać. Inaczej nie wychodziłyby we dwie. W końcu Prudence musiała otrzymać jej zgodę na wyjście.
3) Mogła przesłać jej kartkę, aby spotkały się przed wyjściem z hotelu.
A tak to resztę może wymyślić ;)
Ja blondynek mam najmniej. Same rude i ciemne xD]
Z pewnością pytanie o to, czy kogoś ma, było nie na miejscu przy pierwszym spotkaniu, ale Scott się tym nie przejmował. Nie przejmował się ludźmi, na których mu nie zależało, nie przejmował się co sądzą inni na jego temat. Był sobą i już. Nie uganiał się za innymi, żeby tłumaczyć jaka jest prawda lub nie był nachalny w stosunku do płci pięknej. Tak więc kiedy dziewczyna mu odmówiła, zaśmiał się pod nosem i stojąc przy drzwiach swojego pokoju odprowadził ją wzrokiem, a później dopiero wszedł do środka.
OdpowiedzUsuń***
Kilka kolejnych dni minęło, w czasie których niewiele się zmieniło. Scott wstawał grzecznie rano, czasem kilka minut później, przez co w pośpiechu zbiegał na dół do jadalni, nawet nie czekając na windę, która by go jeszcze opóźniła. Taki “rozruch” był doskonałym zastępstwem porannego biegania, które później sobie odpuszczał. Każdy posiłek jadł w tym samym gronie co przy pierwszym śniadaniu, o ile w ogóle go jadł. A później udawał się do swojego pokoju żeby dalej móc spać. Jego celem nie było poznawanie nowych osób, tylko wyspanie się po wsze czasy, także nikt nie powinien się mu dziwić, że siedział prawie cały czas w swoim pokoju. Dzięki temu unikał też Arii, która dziwnym trafem także znalazła się w grze. Wiedział, że powinien jej unikać, nawet jeśli będą mieszkać w jednym budynku przez następne kilka lat, co do łatwych zadań nie należało, głównie wtedy kiedy to cudem wyszedł z pokoju. Dokładnie tak jak teraz.
Wyszedł w końcu, z zamiarem pójścia na basen. Powoli czuł się w hotelu jak w domu i znał już z pewnością o wiele więcej zakątków niż pierwszego dnia, mimo, że prawie w ogóle nie wychodził poza teren pokoju. Kilkanaście minut przed każdym posiłkiem pozwalało mu na błądzenie po korytarzach i dowiadywanie się gdzie co się znajduje. Tak więc w niecałe pięć minut już znalazł się na basenie i z wielkim uśmiechem na twarzy wskoczył do wody. Na jego szczęście, akurat na ten basen nie wybrał się nikt z osób mu znajomych, więc mógł się odprężyć nie przejmując się innymi. Popływał trochę, ponurkował, aż w końcu wymęczony postanowił wyjść już i wrócić do swojego pokoju. Szybko przebrał się w ubrania i zadowolony opuścił teren basenu z zamiarem kolejnej drzemki w pokoju. Tak, Scott zdecydowanie był największym śpiochem w hotelu. I jego plany zapewne by się powiodły, gdyby nie kto inny jak Prudence nie zmierzała w jego kierunku.
- Cześć śliczna. - rzucił w jej kierunku, uśmiechając się przy tym szeroko. - Wybierasz się w jakieś konkretne miejsce? Czy mogę Cię zaprosić na kawę do hotelowej restauracji? Stęskniłem się, wiesz?
Scottie
[Dzień dobry :) Śliczne zdjęcie *,*]
OdpowiedzUsuńGabriel
[Chęć zawsze jest, gorzej niestety z pomysłami :c Może ty coś masz? :)]
OdpowiedzUsuńGabriel
[Relacje, relacje... Skoro Prudence często wpada w nieodpowiednie towarzystwo, może na tym pierwszym semestrze razem wpakowali się w coś nieodpowiedniego? Na przykład zadłużyli się u kogoś, bo dziewczyna jeszcze bardziej chciała zdenerwować rodziców, a Gabryś potrzebował pieniędzy. W końcu jakoś się z tego wyplątali, co chcieli uczcić i poszli do baru się napić, aż w końcu wylądowali w łóżku. Rano dziewczyny już nie było i ani on, ani ona nie starali się skontaktować, a tu nagle bam!, wpadają na siebie w hotelu :D]
OdpowiedzUsuńGabriel
[no to można jedynie zrobić coś takiego, że.. rodzice Antosi prowadzą firmę budowlaną, ale ich filie są rozmieszczone po całym świecie i można rzucić, że przykładowo ojciec Prudence będzie pracował właśnie w firmie ojca Antoniny czyli jego szefem będzie Dominique Croisseux no i dziewczyna dopiero słysząc nazwisko Antosi skuma, że to może być jakaś rodzina no a dalej pójdzie, może być?]
OdpowiedzUsuńAntonina.
- Niby czemu miałaby nie być? - spytał, z początku marszcząc brwi, ale gdy uświadomił sobie o co chodzi dziewczynie, uśmiechnął się szeroko. - Nawet bez picia jej mam przypływy energii i chce mi się gadać. Ale teraz akurat nie, zmęczyłem się. W końcu wyszedłem z pokoju i coś zrobiłem, zamiast chodzić bezczynnie i obijać się jak Ty. - jego uśmiech zmienił się w jeden z tych zadziornych, z których to był słynny. Tak, Scott Gallaghner był z czegoś słynny, i nie było to spanie cały dzień. Poprawił zjeżdżającą z ramienia małą torbę sportową, w której miał wszystkie rzeczy na basen. Zapewne wziął ją niepotrzebnie, bo wystarczyłoby, żeby w kąpielówkach, klapkach i szlafroku zszedł za dół, a później wrócił do pokoju i tam się przebrał. Wtedy nie spotkałby Prudence, nie zaprosiłby jej na kawę i zapewne przez kolejne kilka dni znowu mijaliby się ze sobą, bo blondyn był zbyt leniwy by poszukać pokoju w którym mieszkała. Tak naprawdę głupio mu było pukać do każdych drzwi, aż w końcu może trafiłby do brunetki. Prostszym sposobem było śledzenie jej i podążanie aż pod sam pokój, ale czy aż tak bardzo zależało mu na spotkaniu, żeby robił którąkolwiek z tych rzeczy? Sam nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, więc tym bardziej nikt inny by tego nie zrobił, nawet Pru. Poza tym skąd ona mogła niby wiedzieć czy ją polubił, na tyle, żeby szpiegować ją i wykryć, kiedy będzie najlepsza okazja do spotkania? Gallaghner nie był tym typem człowieka, który uganiał się za płcią piękną, tylko takim, za którym ta płeć się uganiała.
OdpowiedzUsuń- Dobra, milczenie uznaję jako zgodę, więc chodźmy. - wyciągnął do dziewczyny przedramię, by mogła wziąć go pod rękę, a gdy zrobiła to, skierował się w stronę restauracji. Przez chwilę szli w milczeniu, Scott raz po raz spojrzał na nią kątem oka, ciągle uśmiechając się pod nosem bez konkretnego powodu. Po prostu lubił od czasu do czasu uśmiechnąć się i pozarażać pozytywną energią innych. A co!
- Jak Ci minęły te dni beze mnie? Stęskniłaś się, prawda? - spytał, ledwo co powstrzymując się od śmiechu, którym i tak wybuchł po chwili.
[Trochę krótko, ale masz BABCIU!]
Scott
[hm, można jeszcze dać, że jako dzieci się dość często widywały, potem trochę mejlowały, ale de facto jakoś się rozeszło po kątach]
OdpowiedzUsuńAntonina.
[ pomysłami nie grzeszę, ale może coś się uda wyczarować :D Może Rosie zatrzaśnie się w którejś z toalet i Twoja Pru przybędzie z pomocą? Cóż za twórczość :D ]
OdpowiedzUsuń[Czy Prudence byłaby skłonna zabawić się w złodziejkę i ukraść komuś nieodpowiedniemu paczkę papierosów, a później wkręciła w to wszystko przypadkowo przechodzącego Davisa, myśląc "ja nie mam szans, ale atak skupi się na nim, kobiet przecież nie uderzą"? :D]
OdpowiedzUsuńAage Davis
[znaj moją dobroć, zacznę zaraz choć nade mną tez pełno odpisów wisi ;p]
OdpowiedzUsuńAntonina.
[jakoś mi się odwdzięczysz :D]
OdpowiedzUsuńAntonina.
[Wiesz, bardzo chętnie bym zaczął, ale obawiam się, że z rozpoczynaj z perspektywy Davisa nie dam rady w ogóle zacząć akcji, więc zostawię to Tobie, a następny nasz wątek po prostu ja rozpocznę. :D]
OdpowiedzUsuńAage Davis
[z rozpoczęciem*]
Usuń[Nie ma problemu, jestem cierpliwy. ;)]
OdpowiedzUsuńAage Davis
Antonina została przyzwyczajona do tych wszystkich luksusów, bo była chyba jedyną osobą, która postanowiła przyłączyć się do tej nieco zwariowanej zabawy mimo sporego zaplecza pieniężnego. Owszem miała w tym swój ukryty cel i szczerze wierzyła, że owa misja zakończy się sukcesem.
OdpowiedzUsuńChciała by ludzie polubili ją taką jaka jest, a przeważnie najpierw zwracali uwagę na jej złote karty, które nie miały ograniczenia debetowego, a dopiero później na jej osobowość. Wiele razy zdarzyło się, że jakieś dziewczyny czy też chłopacy przyjaźnili się jedynie po to by Antonina mogła im sponsorować wakacje za granicą czy też drogie karnety na wszelkie atrakcje, na które blondynka również uczęszczała. Od zawsze była wykorzystywana przez swoich rówieśników, zatem gra, którą wymyśliło rodzeństwo Rosenthal była świetną alternatywą by zacząć tak jakby nowe życie.
Choć blondynka była w hotelu zaledwie kilka dni już zdążyła nieźle się zadomowić. Cały ten kurort niewiele różnił się od warunków w których żyła na co dzień, zatem nie zachwycała się za każdym razem gdy tylko przychodziła do SPA, czy też na, bardzo dobrze wyposażoną, siłownię. Musiała przyznać, że rodzeństwo Rosenthal ma dobry gust i architekt, który projektował te wnętrza musiał mieć sowicie zapłacone za swoją pracę, bo zadbał o dosłownie każdy szczegół. Dziewczyna lubiła tak przejrzyste jednak i nowocześnie umeblowane pomieszczenia więc w większości pokojów czuła się wręcz jak w domu.
Dzisiejszy dzień rozpoczął się całkiem dobrze. Jak zwykle, blondynka spała do godziny jedenastej, a gdy tylko jej budzik zwiastował, że czas zwlec się z łóżka, dziewczyna posłusznie wygramoliła się spod ciepłej kołderki i poszła do łazienki by wziąć prysznic. Niby hotel był bardzo dużo i dobrze wyposażony to gdy ktoś mieszka w takim luksusie od zawsze, wszystko zaczyna mu się powoli przejadać. Owszem Antonina lubiła po prostu leżeć i pachnieć jednak ile razy można korzystać ze SPA czy też jacuzzi?
Mimo iż miała w sobie mnóstwo energii zrezygnowała ze wszelkich zajęć sportowych i z torbą pełną książek udała się do biblioteki. Zbiegła ze schodów i wszystko było w porządku gdyby nie ostatni schodek, którego Antosia nie zauważyła i lecąc ze stopni wpadła na kogoś. – Przepraszaaam.
Antonina.
Dla Scotta takie zachowanie było niczym nadzwyczajnym. Normalna rozmowa, jakiś tam komplement od czasu do czasu, czyli norma. Właśnie w taki sposób zdobywał dziewczyny lub po prostu chciał być dla nich miły. Tak, Gallaghner chciał być miły dla płci pięknej, bo bywały przypadki, takie jak Prudence, które od początku miały wypisane na twarzy ‘nie traktuj mnie przedmiotowo’. Wtedy resztki jego serca, które w jakiś zawiły sposób się zachowały, nie pozwalały mu na wykorzystanie ich i porzucenie, gdy zaczynały coś czuć. Tak więc po prostu starał się w jakiś sposób być uprzejmym dla kobiet, co nie zawsze się sprawdzało, kiedy to paplał to co miał na myśli. A on starał się tylko być szczery. Jak kłamał to było źle, a jak mówił prawdę to jeszcze gorzej. I jak tu miał postępować z kobietami?
OdpowiedzUsuńPowolnym krokiem kierowali się do restauracji, w której mieli zamiar napić się kawy i… może czegoś mocniejszego. Zapewne trochę dziwnie wyglądali w oczach innych, gdy tak szli pod rękę, a Scott dodatkowo z przewieszoną sportową torbą przez ramię.
- Pytasz o to czy tęskniłem? To nie. Nie miałem na to czasu, bo ciągle spałem. Jak na razie odespałem kilka dni, a mam zamiar całe moje życie, więc… trochę mi to zajmie. - uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd prostych zębów. Niekoniecznie bielutkich, ale w końcu to wina papierosów i dużej ilości kawy, którą pił codziennie. - No a tak poza tym, to byłem teraz na basenie, a od czasu do czasu chodziłem i sprawdzałem różne kąty w hotelu. Też poznałem parę miłych pań… - i proszę, odbił piłeczkę. - i spotkałem moją.. eee… byłą. Niezbyt fajne spotkanie, ale cóż, przynajmniej wiem, czemu z nią byłem. - mówiąc to zaśmiał się na samą myśl, że pomimo wszystko czuł, że jest jego bratnią duszą, bo tak jak on pragnie pieniędzy na swoją pasję. - No więc trochę połaziłem, ale mimo to, nie znalazłem wyjścia na zewnątrz. Albo nie chciałem znaleźć i dlatego nieświadomie omijałem je? Wiesz, nie paliłem już kilka dni, a to jest dla mnie wyczyn. - uśmiechnął się, gdy w międzyczasie podchodzili już do jednego ze stolików pod oknem i usiedli przy nim. - Jesteś dumna? - spytał, kiedy kelner odszedł z ich zamówieniem.
Scott
[Są w podobnym wieku, ale Mer mogłaby uchodzić za tą starszą, rozsądniejszą "siostrę" i po prostu miałaby oko na Pru i jej wybryki?]
OdpowiedzUsuńMer
- Może kłamałem, żeby uśpić Twoją czujność? - spytał, nie kryjąc rozbawienia. Tak, to był ten moment, kiedy ktoś przyłapał go na tym, że sam nie wie co mówi. Ale jakoś trzeba było wybrnąć z tego, prawda? - Wiesz, przecież gram w głupawym serialu, więc moje zdolności aktorskie są tak świetne, że nawet nie wyczułaś kiedy kłamałem. - zaśmiał się i wskazał na dziewczynę palcem. - Mam Cię, ha!
OdpowiedzUsuńWprawdzie żartował w związku z jego wielką karierą aktorską, opartą na grze w serialu młodzieżowym, oglądanym przez miliony idiotek, ale i tak jak o tym wspominał to starał się mówić całkowicie poważnie. Oczywiście nawet nie zdawał sobie sprawy, że ta Prudence która siedzi teraz naprzeciwko niego, to Prudence Bishop, pojawiająca się w kolorowych brukowcach. Scott raczej nie przeglądał żadnych gazet, nawet takich związanych ze sportem, który lubił, więc nikt nie powinien się mu dziwić. Miał zbyt dużo wydatków, żeby dokładać do tego jeszcze kilka drogich jak dla niego szmatławców, które i tak po jakimś czasie wyrzucał. Z resztą nie interesowało go życie gwiazdek, wystarczało mu to, że ma swoje na głowie. Do szczęścia naprawdę nie potrzebował wiele, a tym bardziej nie były to jakieś głupie kolorowe gazety z twarzyczką Prudence na okładce.
- Po co ci jej imię? Hm? Zamierzasz ją porwać, żeby się do mnie nie kleiła ani ja do niej, żebyś Ty miała do mnie pełny dostęp? Hej, nie musisz postępować tak brutalnie, naprawdę. Wystarczy, że powiesz mi, że chcesz mnie na wyłączność, a ja spełnię Twoje marzenie. Mogę być jak dżin, to wtedy spełnię Twoje trzy marzenia. Przemyśl to. - puścił jej oczko i przeniósł wzrok na kelnera, który przyniósł ich zamówienie. Kiedy tylko odstawił filiżanki, Scott od razu wziął swoją do ręki i upił łyk życiodajnego płynu, jakim była kawa. Oj tak. Tego teraz potrzebował.
W hotelu było naprawdę wiele kobiet i można było uznać, że Jane ma naprawdę ogromne pole do popisu w wyborze towarzyszki na nocną imprezę. Tak naprawdę jednak Rosenthal podejrzewała, że będzie miała problem z dogadaniem się z większością z nich. Prudence wydawała jej się naprawdę podoba do siebie, dlatego zdecydowała, że to właśnie jej zaproponuje wspólny, nocny wypad. Pru sprawiała wrażenie równie chętnej do ryzyka i adrenaliny, co Jane. Co prawda mogło być to mylne wrażenia, jednak dziewczyna miała okazję, że się nie zawiedzie, a wieczór razem z nową koleżanką okaże się udany.
OdpowiedzUsuńCzy kartka z propozycją była żądaniem? Cóż, trudno było stwierdzić. Z pewnością Pru nie dostałaby żadnej kary, gdyby zignorowała jej wiadomość, jednak z pewnością Jane byłaby trochę zła za odrzucenie jej niemej propozycji. W końcu dała okazję Prudence do opuszczenia hotelu. Była przekonana, że dziewczyna chętnie z niej skorzysta.
I się nie myliła. Czekała na parterze o umówionej porze ubrana w krótką, czarną sukienkę. Całe szczęście, że Jane w ostatniej chwili zmieniła strój, ponieważ w tym momencie wyglądałyby niemal identycznie. Ostatecznie założyła obcisłe, czarne rurki, bordowy top bez ramiączek oraz niezwykle wysokie szpilki, na których prawdopodobnie większość kobiet (pomijając modelki) wywróciłaby się po kilku krokach. Na szczęście Jane była przyzwyczajona do takiego obuwia.
- Znam jedną całkiem niezłą dyskotekę w pobliżu, więc myślę, że możemy iść do niej - stwierdziła, opuszczając hotel razem z koleżanką. - Cieszę się, że skorzystałaś z zaproszenia.
Gabriel w hotelu przebywał dopiero od dwóch dni, a już zaszył się w swoim pokoju i wychodził z niego tylko na posiłki lub do biblioteki, gdzie niekiedy spędzał całe godziny. Prawda bowiem była taka, że mało kto tam przebywał, większość wolała korzystać ze SPA, siłowni, sali kinowej czy innych pomieszczeń, które, według nich, zapewniały więcej rozrywki niż taka biblioteka. Gabryś sam nie wiedział czy to on jest dziwny czy oni, że wolał siąść w fotelu z ciekawą książką w dłoni, niż obejrzeć kolejny nudny film z oklepanym wątkiem. Nic więc dziwnego, że w przeciągu tych dwóch dni nie poznał zupełnie nikogo. Owszem, widział większość na stołówce, kilka osób spotkał na korytarzu czy w bibliotece, ale to byłoby na tyle. Nie podszedł do nikogo, z nikim się nie przywitał. Od razu zabunkrował się w swoim pokoju, by od czasu do czasu cichaczem przemknąć do jedynego pomieszczenia, w którym mógł liczyć na ciszę i spokój. Pomieszczenia pełnego książek, foteli obitych prawdziwą skórą i wielkich paproci, które ustawione były gdzieś po rogach, stwarzając przytulną atmosferę. Wiedział jednak, że nie może liczyć na taką sielankę przez cały pobyt w hotelu. Kiedyś będzie musiał wyjść z pokoju, kogoś poznać, z kimś porozmawiać. Będzie musiał spędzać czas z ludźmi, którzy przyjechali wygrać za wszelką cenę i patrzeć jak organizują wyścig szczurów, aby dostać wielką sumę pieniędzy. Gabriel miał to gdzieś. Miał gdzieś przepych, w którym się znalazł, miał gdzieś pieniądze jakie rodzeństwo oferowało za wygraną, miał gdzieś również dobrą zabawę. Dlaczego więc tutaj dołączył? Dlaczego, do cholery, wziął udział w tej pieprzonej grze? Sam tego nie wiedział i wątpił, aby kiedyś odkrył powód.
OdpowiedzUsuńDzień trzeci. Miejsce pobytu? Znowu biblioteka. Czas pobytu? Cztery godziny, czyli kolejna książka za nim. Nie myślcie jednak sobie, że odstawił książkę na półkę i wyszedł, aby zrobić coś pożytecznego, o nie. Owszem, książkę odniósł, ale po chwili znalazł sobie inną, grubszą i nieco ambitniejszą, aby z nią usiąść z powrotem w wielkim fotelu, w którym wręcz tonął, choć miał niemal dwa metry i był całkiem dobrze zbudowany. O dziwo, dość szybko się stamtąd podniósł i z niesmakiem wymalowanym na twarzy odniósł lekturę. Ot, nie spodobała mu się. Nie ta tematyka, nie ten styl pisania, postanowił więc znaleźć coś innego. Zaczął więc wędrować pomiędzy półkami, przeglądając beznamiętnie tytuły z nadzieją, że w końcu znajdzie coś dla siebie. Kątem oka widział inne osoby, które, tak jak on, szukały ciekawej lektury. Były to jednak dwie, może trzy osoby, na pewno nie więcej. Reszta zapewne jak zwykle relaksowała się w innych częściach hotelu, szerokim łukiem omijając bibliotekę, co Gabrielowi było na rękę. Im mniej osób tym lepiej. Cisza, spokój i mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś cię zaczepi. Nigdy jednak nie przeszło mu przez myśl, że spotka tu kogoś znajomego. Owszem, było to możliwe, aczkolwiek wcześniej o tym nie pomyślał. Nic więc dziwnego, że wielkie było jego zdziwienie, gdy obok niego pojawiła się dobrze znana mu postać. Kogo jak kogo, ale Prudence się tutaj nie spodziewał, choć chyba powinien. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że z wielką chęcią wpakuje się w coś takiego.
Gdy pierwszy szok minął, na jego ustach pojawił się leniwy, nieco arogancki uśmieszek. Oparł się ramieniem o jedną z półek, będąc całkowicie pewnym, że ta się pod jego ciężarem nie zawali. Teraz jednak jego myśli poszły zupełnie w innym kierunku. Miał gdzieś półki, które go otaczały i stojące na nich książki, w tej chwili widział tylko Pru, którą uważnie lustrował od góry do dołu, wciąż z tym samym uśmiechem.
- Kogo my tu mamy, Prudence we własnej osobie – mruknął cicho, delikatnie przekrzywiając głowę w bok, jakby nad czymś się intensywnie zastanawiał.- Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Nie po tym, jak rzuciłaś studia i zapadłaś się pod ziemię.
Gabriel
Zapewne gdyby Scott kojarzył Prudence z okładek tych wszystkich kolorowych gazet, wtedy gdy na niego wpadła zrobiłby jej awanturę i po prostu odszedł, a później zapomniał o wszystkim. Jeśli jeszcze kiedykolwiek by ją spotkał, unikałby jej jak ognia, byleby tylko nie zadawać się z kimś takim, bo przecież skoro piszą o niej w brukowcach to jest sławna, a zarazem zachowuje się jak pusta laleczka czekająca na swojego księcia z bajki. Którym oczywiście Scott Gallaghner nie był. Ale fakt, iż nie czytał tych szmatławców tylko podziałał na jej korzyść, bo blondyn miał okazję poznać ją trochę bliżej i już po ich pierwszym spotkaniu stwierdzić, że nie jest pusta i głupiutka, jak wszystkie te gwiazdy. Niestety, ale wierzył w większość stereotypów dotyczących ludzi, co od razu przekreślało ich w jego oczach. A wierzył w nie tylko dlatego, że spotykał się z wspaniałymi przykładami. I jak tu później myśleć, że na przykład nie wszystkie blondynki są idiotkami, skoro w swoim życiu spotkał z pięć takich?
OdpowiedzUsuń- Och, zapewniam Cię, że gdybyś tak wykorzystała jedno, nie byłoby ono zmarnowane. - mówiąc to, puścił jej oczko i ponownie upił duży łyk kawy. Było już po południu, więc zapewne przez pobudzenie wywołane kawą nie uśnie w nocy i będzie obijał się po swoim pokoju. Albo może wyjdzie poza jego teren, żeby sprawdzić granice. - I nie powiem Ci. Możesz mi wymienić imiona kobiet, z którymi rozmawiałaś. Jeśli znajdzie się tam jej imię, to może powiem Ci, które. Ale niczego nie obiecuję. - rzucił jej wyzywający uśmiech i delikatnie pokręcił głową. Była ciekawska, a Scott nie lubił zbyt ciekawskich osób, mimo, że sam czasem potrafił wiercić dziurę w brzuchu byleby tylko czegoś się dowiedzieć. - Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Eoin był osobą niezwykle bezmyślną. Kto normalny pływa w basenie całkiem nagusieńki i to jeszcze po godzinie policyjnej, wiedząc, że każdy jego ruch jest obserwowany przez Wielkiego Brata i Wielką Siostrę. W sumie to mało go to obchodziło, bo akurat to była ta noc, w której wspomnienia, tak bardzo niechciane, ponownie zagnieździły się w jego umyśle skutecznie nie pozwalając mu zasnąć.
OdpowiedzUsuńPływał więc w basenie starając się nie myśleć o niczym oprócz przyjemnego dotyku chłodnej wody na jego ciele, oraz tego że jest tutaj całkiem sam.
Tak, chciałby być tu sam.
Pewnie gdyby nie stwierdził, że pływanie mu się powoli nudzi, i że miło by było wyjść na chwilę na brzeg basenu, nigdy w życiu by się nie dowiedział, że jest obserwowany. Odwrócił się powoli, a jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu, kiedy tylko dostrzegły siedzącą ba brzegu nieznajomą. Dłonie machinalnie powędrowały do jego interesu, żeby zakryć go przed wścibskimi oczami nieznanej mu dziewczyny, a na policzkach wykwitł delikatny rumieniec. Dziś w głębi jego umysłu irytujący głosik mówił Zachowujesz się jak nastoletni podlotek po raz pierwszy przyłapany przez mężczyznę będąc nago. Ogarnij się Kane.
Eoin podpłynął w stronę dziewczyny, jednocześnie starając się by ta nie podejrzała zbyt wiele.
-Przepraszam cię za te widoki. Nie sądziłem, że ktoś tu się o tej porze pojawi.- powiedział cicho sięgając po swój ręcznik, na szczęście leżący dość blisko. Zasłonił nim to, co trzeba i wyszedł z basenu siadając obok nieznajomej. - Jestem Eoin.-przedstawił się wyciągając do niej dłoń, która nie podtrzymywała ręcznika, który postanowił sobie dziś opadać.
Eoin
Jak można było zauważyć, na Scotta ten napój działał zupełnie odwrotnie niż w przypadku Prudence. Ona piła kawę, piła i piła, i nic się z nią nie działo. Piła ją dla przyjemności i tego smaku. Gallaghner sięgał po kofeinę żeby się pobudzić, żeby nie był taki ospały i miał siłę stanąć twarzą w twarz z zadaniem przed nim spoczywającym. Na jego organizm kawa działała pobudzająco, dokładnie tak jak na wiele innych ludzi, przez co gdy chciał iść niedługo po niej spać, niekoniecznie udawało mu się to. Rzucał się po łóżku, próbując usnąć, a tu proszę, niespodzianka. Dlatego też sięgał po nią tylko w chwilach, kiedy miał plany na noc, związane z pracą, nowym projektem tatuażu lub czymś innym.
OdpowiedzUsuńTakże w innych dziedzinach życia blondyn różnił się od brunetki. Według niego początek znajomości z kimś to była świetna okazja do wylądowania w łóżku, bo tam poznaje się ludzi najlepiej. Tak samo w podróży, bo człowiek widzi jak druga osoba reaguje na różne rzeczy. Kiedy do każdej relacji podchodzi się z dystansem i dopiero po paru miesiącach lub latach poznaje tak bliżej, może się okazać, że ta osoba wcale nie jest warta Twojego czasu, bo i tak wiesz, że nic z tego nie będzie. A można zacząć wszystko od innej strony i szybciej przekonać się jaki kto jest. Jeśli tylko się chce.
Zaśmiał się na stwierdzenie brunetki. Liczył bardziej na tekst typu “już i tak tam byłam, więc dla mnie nie ma różnicy”, który to słyszał nie raz i zapewne nie ostatni. Najwyraźniej była bardziej ambitna, niż sądził, że będzie odpowiadać takimi tekstami. Za pierwszym razem gdy usłyszał to było fajne, ale z czasem powtarzanie tego samego ciągle stało się nudne, a Gallaghnera strasznie irytowało, tak samo jak ludzie rzucający takimi tekstami.
- Do piekła z łatwością jest trafić, do nieba już nie. Myślę, że kiedyś się tam spotkamy ponownie, ale na razie dobrze, że jesteśmy oboje tutaj. - dodał z uśmiechem, po czym wrócił do swojej kawy. Sam nie wiedział co go poniosło i zaprosił dziewczynę na nią, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że nie uśnie do porannej godziny. Mimo to wypił napój do końca i odstawił filiżankę na podstawek, a gdy Prudence zrobiła to samo, wstał od stołu i wyciągnął do niej rękę.
- Chodź. Odprowadzę Cię.
[jak za szybko to przedłużaj. niech go gdzieś wyciągnie, no albo pozwoli się odprowadzic ;>]
Jeśli Gallaghner miałby przez kilka miesięcy lub nawet lat siedzieć cały czas w swoim pokoju i wychodzić jedynie na posiłki, a także nie zawierać żadnych znajomości z których czerpałby przyjemność, zrezygnowałby z gry zaledwie po tygodniu. A to nie po to przyjeżdżał na casting, nie po to próbował oczarować trudno dostępną Jane, by teraz tak po prostu odejść, bez żadnej satysfakcji, chociażby z małej rzeczy. Oczywiście, że pojawił się na ‘rozmowie kwalifikacyjnej’ w nadziei, że dostanie się do hotelu i wygra pieniądze, ale z czasem coraz więcej rzeczy zaczynało się dla niego liczyć. Tak jak taka znajomość z niejaką Prudence, którą teraz kurczowo trzymał za rękę, jakby była jego dziewczyną. Dziewczyną, z której był zakochany i z którą akurat wybrał się na popołudniową kawę. Jednak różnica tu była taka, że Scott nie był w dziewczynie zakochany ani choćby zauroczony. Mógł śmiało powiedzieć, że zaciekawiła go i coś go do niej ciągnęło. Była atrakcyjna i oczytana, czyli prawie ideał Gallaghnera.
OdpowiedzUsuń- Nic takiego nie sugeruję. - zaśmiał się, kręcąc głową z niedowierzaniem. Zaczynało się od kłótni, a teraz zaczynali droczyć się jak starszy znajomi, i to po zaledwie dwóch spotkaniach. Blondyn nie wierzył ani w piekło ani w niebo, więc dla niego te słowa nic nie znaczyły, tak samo jak pojęcie wiary. Był kim był, więc jak z takim stylem życia mógłby być osobą religijną? Zresztą do tego przyczynili się głównie jego rodzice, o.
- Jestem miły i chcę, żebyś bezpiecznie trafiła do swojego pokoju. By może w korytarzach czają się źli ludzie, którzy są częścią gry? Hm? - można powiedzieć, że miał trochę zbyt bujną wyobraźnię, która prowadziła do tego, że czasem gadał po prostu głupoty. Cały Scott.
Nada l trzymając kobietę za rękę, pociągnął ją, gdy drzwi windy się otworzyły. Dopiero gdy szli już korytarzem puścił jej dłoń, uśmiechając się przy tym odrobinę zbyt zadziornie.
- Prowadź. Bo przecież nie wiem gdzie mieszkasz. - rzucił z rozbawieniem, śmiało wpatrując się w brunetkę.
Scott gdyby chciał to naprawdę potrafiłby wytrzymać długo bez żadnego towarzystwa. Zadziwiająco długo, ale na pewno nie dłużej niż rok. Gorsze w tym wszystkim było to, że tu nie mógł bezkarnie znajdywać sobie kolejną dziewczynę i rzucać ją w najmniej odpowiednim momencie, a później znikać, bo po pierwsze tu każda by go znalazła, a po drugie nie wiedział jak na to wszystko zareagowałoby rodzeństwo. Doskonale zdawał sobie sprawę, że oni wszystko widzą i wiedzą; nie bez powodu nazywano ich “Wielkim Bratem” i “Wielką Siostrą”. Nawet jeśli kamery w ich pokojach nie były zamontowane, to i tak widzieliby jak z coraz to nową kobietą znika za drzwiami apartamentu należącego do któregoś z nich. Ale sam się na to pisał, przychodząc na casting, a co najlepsze, wiedział, że będzie ciężko i jego dotychczasowe życie legnie w gruzach. Ale stawką w końcu były pieniądze, czyż nie?
OdpowiedzUsuń- Każde zadanie będzie polegało na odcięciu jakiejś kończyny, z pewnością. - odparł, z rozbawieniem kręcąc głową. Niektóre stwierdzenia Prudence całkowicie go rozbrajały, a zarazem sprawiały, że czasem nie wiedział co odpowiedzieć. Była jak małe dziecko, które na każdym kroku zadaje pytania, z pozoru łatwe, ale gdy przychodzi czas na odpowiedź, rodzic nie wie jak wytłumaczyć to swojemu potomstwu. A później przychodzi kolejna lawina pytań.
Kiedy podeszli pod drzwi pokoju brunetki, w głębi duszy żałował, że to już koniec ich spotkania. Należało do stanowczo za krótkich, ze względu na to ile czasu spędzili razem. Trochę ponad pół godziny? Może i było to więcej niż za pierwszym razem, ale i tak zbyt mało według Scotta, a przedłużanie Prudence sugerowało to samo. Nie wiedział jednak co mogą jeszcze porobić, a nie chcąc wyjść na niezdecydowanego, postanowił po prostu się z nią pożegnać. I tak nie raz jeszcze się zobaczą.
- Będę wiedział gdzie mam Cię szukać. - uśmiechnął się i poprawił zsuwającą się torbę z ramienia. - No więc… Odprowadziłem Cię, jesteś cała, to mogę teraz z czystym sumieniem iść do siebie. To… na razie, tak?
Zapewne sam Gallaghner wybuchłby śmiechem, ze względu na to jak to wszystko wygląda, ale był zbyt zajęty wpatrywaniem się w brunetkę. Nie mógł zaprzeczyć, że jej zachowanie go zdziwiło. Oczywiście pozytywnie, przez co stał w tym samym miejscu, w bezruchu czekając na jakąś reakcję kobiety. Jeszcze brakowało do tego żeby stał z otwartą buzią i ciekła mu ślina, jak u psa który zauważył jakiś smakołyk. Mimo, że nie należał do tego typu facetów, a Prudence nie wziął sobie jako kolejny cel do przelecenia, z coraz to kolejną chwilą intrygowała go bardziej i bardziej, a to sprawiało tylko, że miał ochotę się na nią rzucić i zamknąć się z nią w pokoju, gdzie nikt nie widziałby ich ani podglądał przez kamerę, jak to zapewne robiło rodzeństwo w tej chwili. Nie czuł jednak pewnego rodzaju dyskomfortu, spowodowanego tym, że ciągle go obserwowali, bo nie zwracał uwagi na kamery zamontowane w każdym pomieszczeniu ogólnodostępnym. Czasy były takie, że nawet na mieście były już zainstalowane, więc nie przeszkadzało mu to, także tutaj. Część gry i już.
OdpowiedzUsuń- Niezbyt się wykosztowałaś na takie podziękowanie? - rzucił, nie kryjąc rozbawienia, kiedy już odzyskał mowę i mógł powrócić do normalności. Nie trwał długo w tym otępieniu, jednak sam fakt, że tak się stało, był dziwny. Wcale niepodobny do młodego. Gallaghnera. - Skoro tak teraz wygląda pocałunek w policzek to w drugi też chcę. - mówiąc to, palcem wskazującym pokazał to samo miejsce przy kąciku ust, tym razem po drugiej stronie twarzy. Oczywiście, bo jakżeby inaczej, na jego buzi malowało się rozbawienie, ale jego ‘życzenie’ było całkowicie na poważnie. Gdy w końcu Prudence przybliżyła swoje usta do twarzy Scotta, w ostatnim momencie przekręcił się tak, że ich usta złączyły się w krótkim pocałunku.
- A no i nie ma sprawy. W końcu na taką kobietę jak Ty trzeba uważać. - dodał, spoglądając na nią zadowolony. - Fajne podziękowanie, naprawdę.
[2,5 godziny. Robisz postępy. Masz +100 do fajności, jak powiesz mi z jakiej książki cytat poniżej, bez zaglądania w Google ;p]
OdpowiedzUsuń"Najważniejsze jest myślenie. Myślenie i samotność, bo nieważne z kim spędzasz czas, na końcu i tak jesteś sam." - doczytał z otwartej książki i uśmiechnął się pod nosem. Tak, tego typu literaturę lubił najbardziej.
W szkole średniej usłyszał od nauczyciela angielskiego, że ze względu na swoje poglądy i upodobania literackie, jest postacią aż nadto dziwną i niepokojącą, po czym wysłał go do szkolnego psychologa. Jak widać nic to nie pomogło, bo jeśli to, że nie ufa innym ludziom miało być jakimś patologicznym odchyleniem od normy, to faktycznie: był dziwny i niepokojący do dzisiaj. Tak po prostu.
Zatracając się w tym starych i nawet całkiem przyjemnych wspomnieniach zapomniał gdzie właściwie się znajduje.
W hotelu nie znajdowało się zbyt wielu ludzi, przynajmniej na razie, więc łatwo było się tu ukryć przed wścibskim wzrokiem postronnych. Chociaż znając pannę Rosenthal, wymyśli ona niedługo sposób, aby przyciągnąć go bliżej zacnej gromadki, która znalazła się w tym miejscu. Niefart.
Książkę wcześniej zaczętą zamknął, z zamiarem odłożenia z powrotem na półkę. Będzie miał jeszcze kilka lat, żeby ją dokończyć.
Właściwie to nie był zachwycony zbiorem książek. Z klasyki mieli co prawda wszystko, ale brakowało mu rzadszych, mniej znanych utworów, które jego zdaniem w tak ogromnej bibliotece powinny się znaleźć.
Przeglądał właśnie dzieła rosyjskich pisarzy, starając się wyhaczyć coś, czego jeszcze nie czytał, co okazało się zadaniem nie lada trudnym, gdy jakaś nieporadna istota upuściła mu na stopę opasły tom.
- Jeszcze zrobisz tym komuś krzywdę - ostrzegł ją z uprzejmym uśmiechem i sięgnął po tom, zanim ona zdążyła to zrobić. "Anna Karenina"? Naprawdę? Le fuj! W tym momencie obraził go sam fakt, że ta książka trafiła do jego rąk!
- Tołstoj ma kilka o wiele bardziej wartościowych dzieł - zaznaczył tylko, oddając jej powieść. Jak dla niego? Ta książka była tylko stratą czasu. I to wielką.
Blake Masterson
Scott był mniej zaskoczony swoim zachowaniem, ponieważ zdążył przemyśleć to, co chce zrobić. Zdecydował się na ten numer, bo zawsze się udawał i wychodził z tego z pewną satysfakcją. Nawet jeśli dziewczyna, bądź kobieta jak w tym przypadku, była niezadowolona, to i tak on w głębi duszy cieszył się ze swojego kolejnego małego zwycięstwa. Nieczęsto bywało, żeby któraś z nich miała coś przeciwko, dokładnie tak jak w tej chwili Prudence, która zdawała się jedynie lekko zszokowana. Ale nie uderzyła go ani nie krzyczała bez opamiętania i trzasnęła drzwiami, tylko zareagowała zupełnie inaczej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Blondyn nawet nie zdążył pomyśleć o tym, że dostał to co chciał, bo już ponownie ich wargi były złączone. Delikatnie objął ją w talii i bez żadnych protestów dał się wciągnąć do pokoju.
OdpowiedzUsuńJuż na ich pierwszym spotkaniu powiedział coś, do czego powoli w tej chwili zmierzało. Wprawdzie brunetka zdawała się być nieprzekonana, a tu proszę, sama pociągnęła go za sobą, do swojego pokoju, gdzie on zatrzasnął drzwi, kopiąc je nogą w podobny sposób co ona chwilę wcześniej. Byli sami, bez innych uczestników, bez rodzeństwa, bez kamer, dosłownie tak jak w normalnym świecie poza hotelem. Byli sami, złączeni w pocałunku, niebezpiecznie blisko siebie. A jednak byli ze sobą i jeśli tylko Pru niczego nie przerwie, dojdzie do jednego.
- No proszę. - mruknął z rozbawieniem prosto w jej wargi, gdy zdołali oderwać się od siebie. - Tamto podziękowanie mi pasowało, ale to jest o wiele lepsze. Co jeszcze planujesz, pani nieprzewidywalna? - jego uśmiech zdecydowanie się poszerzył, a on sam czuł się jak dziecko, które dostało właśnie wymarzony prezent od Świętego Mikołaja.
Scott
- Oczywiście. - wymruczał prosto w jej usta i zanim się obejrzała niósł ją w stronę łóżka. W końcu mówił, że tam wylądują, więc tam musieli się znaleźć, prawda? Wprawdzie, kiedy pierwszy raz wypowiedział te słowa, nie miały one dla niego znaczenia. Myślał, że może kiedyś, kiedy poznają się lepiej to do czegoś dojdzie, ale w tamtym czasie była to dla niego forma zaczepki. Taka, która z pewnością zadziwiła brunetkę i sprawiła, że jego osoba ją zainteresowała. Bo kto normalny przy pierwszym spotkaniu mówi, że kiedyś znajdą się w jednym łóżku i będą się pieprzyc? Może nie powiedział jej tego dosłownie, ale to właśnie sugerował, czyż nie?
OdpowiedzUsuńPosadził Prudence na łóżku, a sam wskoczył na nią i delikatnie całując okolice jej ust, popchnął na materac. Gdyby chciała teraz nagle uciec to byłoby jej ciężko, głównie ze względu na budowę i posturę Scotta, który ważył więcej niż jej marne sześćdziesiąt kilo. Nawet jeśli takie chucherko miało siłę, ciężko byłoby jej się uporać z Gallaghnerem. Ale mimo wszystko wydawała się zadowolona. Rękoma przygwoździł nadgarstki do łóżka, a sam kontynuował pocałunki na jej twarzy, powoli zjeżdżając na jej szyję i znacząc ją. Że on tu był, a nie ktoś inny. On, Scott Gallaghner.
- Będziesz miała co zakrywać. - odsunął się na chwilę i rzucił z zadziornym uśmiechem, wpatrując się w jej duże oczy. Po chwili jednak wrócił do całowania jej szyi i ramion. Czy spodziewał się, że ulegnie mu tak szybko? Nie. Nawet nie robił tego specjalnie, od czasu do czasu droczył się, ale na linii czysto przyjacielskiej. Nie próbował jej uwieść i zaciągnąć do swojego pokoju, a jak wcześniej było wspomniane, tamte słowa dotyczące tego były zaczepką. Jak widać teraz, dość skuteczną zaczepką, bo w końcu to dopiero ich drugie spotkanie, prawda?
Dla Scotta nie było to nic nowego. Kolejny dzień (co z tego że w zamknięciu?), kolejna dziewczyna, kolejne zbliżenie i kolejne porzucenie przez niego. Zdawał sobie sprawę, że to co robi jest lekko mówią nieodpowiednie, ale nadal mści się za to, że Aria go zostawiła. Nigdy nie zrobił jej nic złego, tylko ją kochał, szczerze kochał, więc nie wiedział gdzie pojawił się problem, który dał jej do myślenia i przez który to uciekła. Z czasem przestało go to interesować, a ból rozdartego na strzępy serca łagodził tylko, kiedy inne traktował tak, jak sam został potraktowany. Prudence zdawała się chcieć przeżyć tylko przygodę z sobą samą i nim w rolach głównych, a jego późniejszym traktowaniem zapewne się nie przejmie. Oczywiście coś takiego Gallaghnerowi odpowiada, bo jakżeby inaczej. Nienawidził jak każda z dziewczyn z którymi sypiał histeryzowała, gdy słyszały od niego wszystkie te słowa. Brunetce nie zamierzał nic powiedzieć, tylko po prostu zacząć ją unikać. Najprostsze rozwiązanie. I jej i jemu szybko się znudzi i zaczną siebie olewać i zachowywać jakby nigdy do niczego nie doszło.
OdpowiedzUsuńNie chcąc żeby Pru była mu dłużna, podobnie zrobił z jej bluzką zanim zdążyła się z powrotem położyć. Pomógł jej ją zdjąć, a później rzucił gdzieś za siebie, tak jak swój t-shirt chwilę wcześniej. Tym razem jego usta spoczęły na jej, a rękoma podpierał się po bokach, pozwalając tym samym by mogła go swobodnie objąć lub dotykać. Nie czuł, że ją wykorzystuje, tak jak za każdym razem kiedy przebywał z jakąś dziewczyną lub kobietą. Przede wszystkim dlatego, że to właśnie Prudence zapoczątkowała to wszystko i sprowokowała go, a nie on. Nie był prowodyrem całej sytuacji, więc nie mogła mu zarzucić tego, że ją uwiódł i wykorzystał, o nie.
Dłonią błądził po od jej szyi, przez klatkę i aż po brzuch, a gdy dotarł do linii spodni, przerwał pocałunek i uśmiechnął się zadziornie. Po chwili jednak wrócił do składania pocałunków na jej szyi, tym razem delikatniejszych, w międzyczasie powoli rozpinając guziki w jej jeansach.
- Zdejmij je. - wyszeptał do jej ucha, łaskocząc skórę ciepłym oddechem, po czym odsunął się żeby szybciej mogła uporać się z ubraniem.
W takich chwilach nie myśli się o tym jak rozpiąć spodnie, tylko żeby jak najszybciej ubrania nie były na ciele kobiety, z którą się całuje. Właśnie dlatego wolał panie ubrane w sukienki lub spódniczki. Po pierwsze wyglądało to lepiej, bo przecież to w końcu płeć piękna, prawda? Spodnie zostały stworzone dla mężczyzn, a nie dla kobiet, więc mogły nosić zwiewne spódniczki, które podwijały się do góry jak zawiał wiatr, i pokazywać swoje zgrabne nogi oraz kształty. Po drugie, taka oto osoba w sukience lub spódniczce miała łatwiej, tak samo jak i Scott, bo wystarczyło podciągnąć ją do góry i zbędne kłopoty ze ściąganiem z głowy. I choćby były to sekundy, więcej czasu pozostawało na przyjemniejsze rzeczy, prawda? Oczywiście Gallaghner nie miał nic przeciwko obcisłym jeansom, podkreślającym kształty, ale tylko w sytuacjach kiedy do niczego więcej miało nie dojść, o.
OdpowiedzUsuńWygiął kąciki ust ku górze na widok koronkowej bielizny. Od początku widać było, że Prudence należy do osób które wyjątkowo dbają o siebie, noszą tylko najlepsze rzeczy i mają gust. Jak wiadomo, wiązało się z tym to, że ma pieniądze, a jak pieniądze to i rozgłos, jednak Scott nie zastanawiał się nad tym głębiej, bo wcale nie zachowywała się jak osoba będąca inspiracją dla mediów. A że nigdy nie zeszli na ten temat, to nie pytał o to wprost, bo byłoby to niegrzeczne. Tak samo jak wypytywanie o wiek, wagę czy rozmiary. Za coś takiego mógł dostać w twarz i doskonale sobie z tego zdawał sprawę, dlatego nawet nie próbował poruszać tego tematu. No bo po co? Tym bardziej, że Prudence miała ciało nie do zarzucenia, a na starą nie wyglądała, więc to ile ma lat nie grało żadnej roli w tym wszystkim.
Całując ją nie zdawał sobie sprawy z tego jaka jest. Nie interesowało go to, że jest uparta i będzie dawać się we znaki jak zacznie ją ignorować, bo przecież zarówno dla niego jak i dla niej ta sytuacja była jednorazowa. Do niczego nie zobowiązywała, więc czym tu się przejmować?
- Nie mam prezerwatyw. - mruknął i wzruszył ramionami w geście zobojętnienia, w przerwie między pocałunkami. - Nie mów mi tylko, że niczego nie bierzesz. - tym razem jego twarz spoważniała, bo dotarło do niego jakie mogłyby być tego skutki.
Ludzi niezamożnych zazwyczaj po prostu było nie stać na ładne ubrania. Ładne zazwyczaj wiązało się z wysoką ceną, tam samo z fajnym, modnym lub stylowym. Koronkowa bielizna, którą miała na sobie Prudence zapewne też nie należała do tanich, a zwykła kobieta żeby taką zdobyć musiałaby ograniczyć zasoby albo przez jakiś czas odkładać pieniądze. Jednak gdyby chciała mieć tyle takich zestawów, ile zapewne brunetka miała w swojej szafie, pieniędzy na życie by jej nie starczyło. Fakt faktem, niektóre osoby nie należały do bogatych, a gust miały, ale przecież nie od dziś wiadomo, że droższe jest tak czy siak ładniejsze.
OdpowiedzUsuńCo do znajomości z brunetką, to on sam nie wiedział jak to dalej będzie i dokąd zabrnie. Teraz obojgu zależało na jednym; wspólnej przyjemności. Jego myśli były zajęte czymś innym i był niezdolny to zastanawiania się nad tym co później zrobi. Czy po wszystkim zostanie trochę u niej czy pójdzie od razu do siebie. A jeśli tak to podziękuje jej za spędzony mile czas czy raczej wygarnie wszystko, odejdzie i już nigdy się nie odezwie? To byłoby bardzo do niego podobne, ale przecież całe życie nie może tak robić, bo z czasem wydaje się to nudne, a kobiety nie muszą przez niego cierpieć. Nie miał pojęcia co się dzieje z sercem Prudence, tym bardziej że ona sama go pociągnęła do swojego pokoju. Mogła poczuć do niego nic sympatii, a później przez kolejne miesiące i lata musiałby znosić jej nienawistny wzrok kierowany do niego. A gdyby trafili do jednej drużyny w jakimś zadaniu…
Z początku nie dotarło do niego to, co powiedziała. Przeklnęła, odepchnęła go od siebie i coś wymamrotała, a on zdezorientowany siedział obok i nada myślami błądził po jej ciele. Chociaż sam zaczął temat antykoncepcji, jego zdrowy rozum na moment zupełnie gdzieś zniknął, a on już miał z powrotem wrócić do całowania jej, gdy w pełni dotarły do niego wypowiedziane słowa. Zsunął nogi na podłogę, a rękoma podparł się. Siedział tak jeszcze przez chwilę aż w końcu postanowił coś zrobić. Cokolwiek. Milczenie było czymś najgorszym, jeśli już z kimś był w jednym pomieszczeniu.
- Mogłaś pamiętać. - jego głos wydawał się być nadzwyczaj spokojny. Podniósł się i unikając wzrokiem jej twarzy, a przede wszystkim zgrabnego ciała, schylił się po koszulkę. - Trudno. Było fajnie. Co ja gadam. Było zajebiście, dzięki za te kilkanaście minut. No ale cóż, szkoda. - mówiąc to, w międzyczasie założył t-shirt i zdecydował się spojrzeć na nią. - Nie patrz na mnie tak, jakby to była moja wina, bo nie jest. Pójdę już.
Gdyby teraz wyszedł z pokoju, zapewne rodzeństwo pomyślałoby sobie, że to był najkrótszy numerek jaki kiedykolwiek był. Oczywiście, nie dopuściliby do siebie myśli, że do niczego prócz całowania i ściągnięcia kilku rzeczy nie doszło, bo jakby tak po prostu po tym wszystkim Scott mógłby wyjść z jej pokoju. Zabawił w środku zaledwie dziesięć, góra piętnaście minut, które poświęcili jedynie na grę wstępną. Szczerze mówiąc, w głębi duszy cieszył się, że nagle to pytanie przyszło mu na myśl, bo gdyby nie, przeleciałby ją, wpadłaby i zostałby ojcem mając zaledwie dwadzieścia trzy lata. No i zapewne oboje zostaliby wywaleni z gry, chociaż co do tego Gallaghner nie miał pewności. O ciąży i stosunkach nie było nic wspominane, więc może jednak by mogli zostać, ale pod warunkiem, że Prudence usunie. Chociaż zapewne i tak by to zrobiła, bo przecież kim dla siebie byli? Osobami poznanymi zaledwie kilka dni temu? Znajomymi? Na pewno nie kimś więcej, nie żywili do siebie żadnych uczuć, więc to byłoby bezsensowne. Poza tym, kto chciałby mieć dziecko z pierwszym lepszym facetem w grze?
OdpowiedzUsuńObrzucił ją spojrzeniem, w środku wzdychając z niezadowoleniem, że założyła na siebie bluzkę. Gdy dotarło do niego o czym nadal myśli, skarcił się, klnąc w myślach. Był idiotą, jeśli myślał, że do czegoś jeszcze dojdzie między nimi. Nie miał żadnej prezerwatywy, bo nawet nie pomyślał o tym, że kiedykolwiek natrafi mu się okazja przelecenia jakiejś panienki w grze. A skoro i Prudence zapomniała o zastrzyku, wyjście po kolejny pod pretekstem “chcę pieprzyc się ze Scottem” nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Wychodziło na to, że musieli sobie odpuścić, przynajmniej na czas tej głupiej gry, która coraz mniej podobała się blondynowi. Ograniczała go w strasznym stopniu, którego powoli nie mógł znieść.
- Tak, trochę za długo. - rzucił, marszcząc przy tym brwi i podszedł do brunetki. Schylił się nieznacznie i pocałował ją w to miejsce, które ona obdarzyła swoim pierwszym pocałunkiem na jego twarzy. Policzek, ale prawie że kącik ust. - Mimo, że krótko, to fajnie. Nie mogę się doczekać kiedy stąd wyjdziemy.
[Robert to moje bóstwo na zawsze <3 Fajnego masz w takim razie znajomego xD
OdpowiedzUsuńJakieś pomysły na wątek?]
Jake
Jane nie miała najlepszych kontaktów z kobietami, dlatego z pewnością nie zgodziłaby się, aby ich ilość przeważała w hotelu. Ona i jej brat starali się zachować równowagę w swoim wyborze, aby zarówno Jane, jak i Dante byli zadowoleni. Oboje czuli się znacznie lepiej w kontaktach z osobami innej płci. Dodatkowo gra została stworzona po to, aby zlikwidować nudę z ich życia, a przebywanie z przedstawicielami innej płci było zdecydowanie interesujące. Stąd kobiet nie mogło być więcej... Zresztą... Tyle upierdliwych bab w jednym miejscu? Jane nie była przekonana, czy hotel przetrwałby chociaż tydzień przy takiej ilości kobiet. Szczególnie, że prędzej czy później zaczęłyby się one kłócić o facetów, a to z pewnością nie skończyłoby się najlepiej.
OdpowiedzUsuńNawet jeśli Jane nie była zwolenniczką przebywania w towarzystwie kobiet, nie zmieniało to faktu, że czasami taka odmiana podobała się również jej. Szczególnie, jeśli towarzyszyć miał jej ktoś pokroju Prudence. Obie były niezależne i odważne... Żadna pewnie nie obraziłaby się, gdyby w klubie któraś poszła tańczyć z jakimś facetem i zostawiła drugą. Większość "dziewczynek" zrobiłoby o to awanturę, że jak tak można zostawić koleżankę w klubie. Jane by się tym kompletnie nie przejęła i sama znalazła sobie kogoś dla zapewnienia rozrywki. Nie wiedzieć czemu, Rosenthal podejrzewała, że Pru zachowałaby się tak samo.
To był tylko jeden przykład, jednak Jane była przekonana, że ich relacja dobrze się rozwinie. Myślały podobnie, więc były w stanie zrozumieć drugą stronę. Zresztą... Przecież były rzeczy, o których najlepiej rozmawiało się z kobietami.
- Pewnie z którymś też się kiedyś wybiorę - stwierdziła. - Ale wiesz, jak zabrałabym jakiegoś przystojniaka i spotkała na miejscu kogoś lepszego, to mógłby się wściec, że go zostawiam. A tak, ty nie będziesz robiła mi scen w klubie - dodała ze szczerym rozbawieniem.
Tak naprawdę nawet nie pomyślał o tym, że w ten sposób dojdzie do powtórki jego zagrania. W ten sposób chciał się pożegnać, a zarazem sprawić, żeby zatrzymała go i nie pozwoliła wyjść z pokoju. Nie chciał tego tak kończyć, mimo że mogli wpaść. Nie interesowało go w tej chwili, mózg się wyłączył i potrzebował jednego; zbliżenia z brunetką. Także, kiedy kazała mu pocałować się w drugi policzek dla równowagi, odkrył co planuje. Powtórzy jego zabawę, a później wyjdzie tak samo jak wcześniej, tyle że tym razem role się odwróciły. To on ją całował, a to ona miała przekręcić głowę i to Scott później powinien rzucić się na nią i z powrotem pociągnąć na łóżko. A z racji tego, że emocje brały nad nim górę, nawet nie zawahał się nad tym, żeby ponownie wpić się w jej wargi, z pałającym pożądaniem. Przecież i ona tego pragnęła, a nuż uda się i nie wpadną. Życie bez ryzyka nie jest zabawą, a chyba właśnie po to znaleźli się w grze, prawda? Żeby bawić się i oderwać od rzeczywistości, a to się do tego wszystkiego zaliczało.
OdpowiedzUsuńBez wahania popchnął Prudence w stronę łóżka. Jednak ich różnica wzrostu przeszkadzała w swobodnym całowaniu, a na leżąco mieli więcej możliwości. W mgnieniu oka ściągnął koszulkę najpierw z siebie, a następnie z trudem, ale jednak, bluzkę z dziewczyny, ponownie ukazując przed swoimi oczyma jej ciało ubrane jedynie w koronkową bieliznę. Z początku stawiała opór i mamrotała pojedyncze słowa, ale przecież wiadomo było, że tak czy siak pragnie tego, tak samo jak on.
Tym razem on całkowicie przejął inicjatywę i nie czekając na ruch ciemnowłosej, przygwoździł ją do materaca, zupełnie tak samo jak kilka minut wcześniej, w międzyczasie całując jej szyję i zostawiając kolejne ślady pomiędzy starymi.
- Może się uda. - wymruczał prosto do jej ucha, sprawiając, że aż przeszły ją delikatne dreszcze. - Chcesz tego, Pru?
[Może być coś właśnie tak prostego, jak napisałaś. Byłabym wdzięczna jakbyś zaczęła, bo dzisiaj chyba już nie dam rady :c Chyba że poczekasz do jutra, to zacznę.]
OdpowiedzUsuńPeter
- Może tak? Może nie? To jak to będzie? - dodał z szelmowskim uśmieszkiem, doskonale znając odpowiedź na to pytanie, a także poprzednie dotyczące tego samego. Chciał przez chwilę podroczyć się z brunetką, odchylając się na tyle, żeby nie mogła dosięgnąć ani jego ust ani jego ciała. Lustrował jej spojrzenie, wyraźnie rozbawiony całą sytuacją. Kto by pomyślał, że jednak z powrotem wylądują w łóżku? Nawet sam Scott przez chwilę, dosłownie chwilę myślał, że wszystko przepadło, a szansa zaliczenia Prudence była tak odległa, że nie sposób ją przywrócić. A tu proszę. Ponownie przygwoździł ręce brunetki do materaca, skutecznie unieruchamiając ją, w międzyczasie całując.
OdpowiedzUsuńMożna było powiedzieć, że Gallaghner należał do odpowiedzialnych ludzi. W końcu spytał o zabezpieczenie, przyznał się od razu, że nie ma prezerwatywy, a gdy dowiedział o zapomnianym zastrzyku - odsunął się na bezpieczną odległość. Nie od dziś wiedział w jaki sposób powstają dzieci, a nieśpieszno mu było do zostania tatusiem, tym bardziej w czasie gry. Brał odpowiedzialność za swoje czyny, dopóki jego mózg się nie wyłączał, a podniecenie nie brało góry, tak jak w tym momencie. Ale naprawdę był odpowiedzialny! Naprawdę!
- Wiesz, jeśli tego nie usłyszę z Twoich ust, to możemy tu tkwić tak do rana, nie zważając na to, że w czasie ciszy nocnej będę poza swoim pokojem. - przerwał na chwilę, by móc pocałować ją delikatnie w jeden kącik ust. - Nic na siłę, tym bardziej w takiej sytuacji. Chcę tylko Twoją zgodę. - i tu musnął drugi kącik. - Bo jeśli nie, to sobie pójdę. I będę smutny, zawiedziony i przygnębiony, bo przynajmniej dzięki Tobie nie będzie nudno. Ale dopiero jak usłyszę to jedno słowo. - tym razem przybliżył swoje usta do jej ucha. - Jedno słowo, maleńka. - wyszeptał, po czym odsunął się na bezpieczną odległość, nadal przytrzymując ręce dziewczyny. Przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu.
Scottie
- Dla ciebie wszystko. - palnął, nawet nie powtarzając tego w głowie, żeby ‘usłyszeć’ jak brzmi. A brzmiało cholernie obiecująco, co do Scotta było tak bardzo niepodobne. Ale jednak powiedział to i nie ugryzł się w język tylko rzucił dziewczynie rozbawione spojrzenie. Mimo tego, że nie próbowała go pocałować ani się wyrwać, widział w jej oczach to jak pragnie by ich usta znów się zetknęły, a ona swobodnie mogła go dotykać. Działał na nią tak samo jak ona na niego, jednak z tych kilku chwil wywnioskował, że on zapewne był bardziej cierpliwy niż sama Prudence, która wyglądała na taką, co rzuciłaby wszystko by go dotkać, pocałować, poczuć w sobie. Przez chwilę przebiegło mu przez myśl, że te kilka dni wpłynęły na nią tak, że jest zdesperowana tego kontaktu i bliskości, jednak szybko wyrzucił te dziwne myśli. Prudence miałaby być czegokolwiek zdesperowana? To takie do niej niepodobne.
OdpowiedzUsuń- Myślisz, że wiesz. Ale naprawdę boisz się. - wyszeptał, poluźniając uścisk dłoni na jej nadgarstkach na tyle, że jednym sprawnym ruchem mogłaby wyrwać się mu, przewrócić go na plecy i samemu usiąść na nim okrakiem. Jednak w pierwszej chwili nie zrobiła niczego ku temu, co nieco zdziwiło Gallaghnera. Czyżby wolała być zdominowana? - Ach, pieprzyć to. - na jego twarzy zawitał prowokujący uśmieszek, po czym wpił się w jej usta z pożądaniem. Myślał, że będzie w stanie dłużej trzeźwo myśleć i zapanować nad swoimi potrzebami, ale jak widać mylił się. W międzyczasie gdy ich wargi były zetknięte w dość długim pocałunku, puścił nadgarstki dziewczyny całkowicie, by jedną ręką mógł uporać się z paskiem i rozporkiem swoich spodni, a później zacząć błądzić nią po idealnie płaskim brzuchu Prudence. Niby dla zaczepki zahaczył o koronkowe majtki, a gdy w końcu przerwał pocałunek, uśmiechnął się zadziornie. - No i co my z Tobą zrobimy? Hm?
Rodzice Scotta od zawsze nie interesowali się tym, co w życiu będzie robić a później co robi. Nie byli złymi ludźmi, nie należeli do bandy alkoholików, ale po prostu dali swoim dzieciom wolny wybór w tym, co będą w przyszłości robić. Nie wymuszali na nich, żeby zostali słynnym chirurgiem albo szanowanym prawnikiem. Każdą decyzję akceptowali ze spokojem, a dodatkowo cieszyli się, że Scott lub jego siostra znaleźli coś, czym chcą w życiu się zajmować. Dlatego też, gdy młody Gallaghner oznajmił swoim rodzicom, że zamierza założyć studio tatuażu, wcale nie byli temu przeciwni, jak zrobiłaby większość rodzicieli. No bo w końcu co to za praca, jakie są z tego zyski, gdy starzejesz się to przestajesz być zdolny do wykonywania dziar i Twoją ‘karierę’ szlag trafia. Taka była prawda, ale ani blondyn ani państwo Gallaghner nie zastanawiali się nad tym teraz. Najważniejsze było to, że Scott potrafił przetrwać po wyjściu z rodzinnego domu i zarabiać sam na siebie. Dostał prawo wyboru i wykorzystał to w ten sposób, jaki chciał, nie rozumiejąc jak niektórzy rodzice mogą swoim dorosłym dzieciom planować przyszłość.
OdpowiedzUsuńPosłusznie podniósł się nieco i w mgnieniu oka pozbawiony był swoich jeansów, które wylądowały na podłodze niedaleko pozostałych ubrań. Teraz oboje byli prawie nadzy i zadowoleni z widoków drugiej osoby. Z zaangażowaniem wpił się w jej usta, przeciągając pocałunek tak długo jak tylko mógł, aż w końcu musieli się od siebie oderwać, żeby zaczerpnąć powietrza. Wszystko zarazem działo się tak szybko, że nie wiedział kiedy znalazł się pod brunetką, a zarazem tak wolno, jakby leżeli na tym łóżku i tylko się całowali od ponad godziny. Tego typu pieszczoty były fajne, ale tylko coraz bardziej nakręcały ich.
- Wiesz… - wychrypiał, gdy ponownie zrobili przerwę od całowania. W międzyczasie powoli zsunął ramiączka od stanika z jej ramion. - W tej koronkowej bieliźnie wyglądasz fajnie. Ba. Fantastycznie. Ale bez niej chyba jeszcze lepiej, prawda? - na jego twarzy pojawił się tak dobrze znany zadziorny uśmiech, który po chwili znikł z pola widzenia Prudence, kiedy to blondyn zajął się całowaniem jej szyi.
Czy można być zmęczonym przez nadmiar luksusu? Zapewne większość osób tutaj powiedziałaby, że nie, jednak Jake wyraźnie już się w tym wszystkim gubił. Normalnie nie było go stać nawet na jedną noc w tym hotelu, a teraz miał w nim mieszkać na stałe przez najbliższe kilka lat. Nie, żeby mu się tu nie podobało, jednak ogrom tego wszystkiego zaczął go odrobinę przygniatać.
OdpowiedzUsuńMiał już dość siedzenia w obszernym pokoju, którego każdy cal wydawał się krzyczeć "Zobacz, ile jestem warty!". Westchnął cicho i wyszedł na zewnątrz, po czym skierował się na jeden z wielkich tarasów. Oparł się o barierkę, ślepo wlepiając wzrok w panoramę Londynu. W pewnym momencie uśmiechnął się pod nosem. Sama myśl o tym, że jego ojciec naprawia teraz jakieś auto w swoim starym warsztacie, napawała go pewnego rodzaju pychą. Czuł się teraz od niego wyżej, jakby w końcu mógł mu coś udowodnić. Ta myśl za każdym razem dawała mu swojego rodzaju pocieszenie.
Sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów, po czym wyjął z niej jednego i włożył sobie do ust. Odpalił go za pomocą metalowej zapalniczki i zaciągnął się dymem, po chwili wypuszczając go spomiędzy warg. Tego mu było trzeba.
Peter
Rodzice powinni być dla swoich dzieci wsparciem, a nie osobami, które obrażają się gdy robi coś na przekór. W takich decyzjach powinni pomagać, ale nie zmuszać do niczego, bo w końcu to nie ich zawód i przyszłość, tylko dzieci, prawda? Akceptacja powinna być w każdym domu na porządku dziennym, a nie odrzucona gdzieś w kąt. W taki sposób uczy się swoich podopiecznych, bo co robi mamusia i tatuś, to samo powtarza córka czy syn. Prudence nawet jeśli teraz zarzekałaby się, że swoim dzieciom dałaby prawo do wyboru, w przyszłości będzie chciała jak najwięcej ingerować w ich życie i podejmować za nie decyzje. Za to Scott będzie postępował tak, jak jego rodzice, co oczywiście też nie było dobrym rozwiązaniem. Gdyby nie udało mu się z tym salonem tatuażu, państwo Gallaghner też nie przejęliby się tym zbytnio, bo w końcu sam sobie wybrał taki zawód. I tu brak byłoby tego wparcia, które każdy potrzebuje.
OdpowiedzUsuń- Równie dobrze można jej nie nosić w ogóle. - rzucił na zaczepkę, pozwalając, by tym razem to ona nad nim dominowała. Mimo, że szczerze tego nie lubił, to pozwolił Prudence żeby teraz to ona mogła poznać jego ciało centymetr po centymetrze, delikatnie muskając rozgrzany tors. Kiedy zdjęła całkowicie swoją bieliznę i jego bokserki, nie mógł ukryć uśmiechu zadowolenia, tak samo gdy usiadła na nim. Z początku powoli wypychał biodra, wychodząc naprzeciw jej ruchom, z czasem przyśpieszając je, ciągle przy tym trzymając brunetkę w talii. Raz po raz z jej ust wyrywały się ciche jęki, które sprawiły, że poczuł satysfakcję. Potrafił takiej kobiecie jak Prudence sprawić przyjemność, z czego cieszył się jak małe dziecko, uśmiechając szeroko. W końcu opadła na niego, i korzystając z okazji w mgnieniu oka zamienił się z nią miejscami, tak, że teraz Scott ponownie był na górze. Wchodząc w nią, nachylił się i złożył kilka delikatnych pocałunków na ustach, zjeżdżając później z nimi na szyję.
- Widzę, że podoba się. I mówiłem ci, że kiedyś wylądujemy w łóżku. Mi trzeba wierzyć.
Scott
Także Gallaghner oddawał się przyjemności, nie zastanawiając się nad innymi rzeczami. Nie interesowało go jakie z tego będą konsekwencje, kiedy skończą, co się może stać później, ani czy będą za to jakieś kary od rodzeństwa. Nie byli na tyle głupi, żeby nie wiedzieć co zamierzają robić w pokoju Pru, do tego całując się jeszcze przed nim. I niby nie było nic w regulaminie o pieprzeniu, ale może jednak coś było nie tak?
OdpowiedzUsuńJak na zawołanie, gdy dziewczyna zacisnęła się na nim dołączył do niej i już po chwili leżeli obok siebie na materacu, głośno oddychając. Przez jakiś czas leżeli tak w milczeniu, uśmiechając się do siebie. Scott nawet zdobył się na to, żeby przyciągnąć brunetkę do siebie, objąć ją i pocałować delikatnie w usta. W normalnej sytuacji nigdy by tego nie zrobił, tylko od razu po wszystkim ubrał się i zniknął. Dlatego też, sam zdziwił się swoim zachowaniem, ale nie zabrał ręki z talii Prudence, tylko jeszcze bardziej zacieśnił uścisk. Czuł się jakby robił to wszystko pierwszy raz, bo było inaczej niż zwykle. Inaczej pod każdym względem, z pewnością.
- To dobrze. - odpowiedział dopiero teraz, przypominając sobie o swoim pytaniu i tym, co w odpowiedzi na nie usłyszał. Zadowoliło go to jeszcze bardziej, dzięki czemu uśmiech się poszerzył, aż ukazał rząd prostych zębów. - Ja nigdy nie gadam za dużo, kochanie. Przyzwyczaj się. - zanim zdążył pomyśleć, już powiedział te słowa. Przyzwyczaj się, brzmiało w tym wypadku jak obietnica, że nie zostawi jej w spokoju i nie będzie olewać. A to wszystko przeczyło z jego wcześniejszymi razami, prawda? Przecież nawet przy pierwszym pocałunku postanowił sobie, że na seksie się skończy i zacznie traktować Prudence jak powietrze. Ale czy tego właśnie chciał?
Zanim do końca przetrawił swoje słowa, wpił się w usta brunetki, napierając mocno swoimi wargami na jej.
W jego zamiarach wcale nie znajdowało się mieszanie komukolwiek w głowie, a już tym bardziej Prudence. Robił to co chciał robić w danej chwili i nie miał żadnych zahamowań. No chyba że jakaś dziewczyna czegoś nie chce, to przecież nic na siłę, prawda? Nie zdziałałby tym niczego dobrego, wręcz przeciwnie, byłoby tylko gorzej i gorzej. Później mogłaby go posądzić o to, że dobierał się do niej lub inne nieciekawe rzeczy. I na co komu to wszystko?
OdpowiedzUsuńOboje odczuwali satysfakcję z tego stosunku, nawet jeśli wiązało się z tym ryzyko. Emocje buzowały w blondynie od kilku dni i próbował je wyładować albo śpiąc albo chodząc na basen, ale to niewiele działało. Jak widać, potrzebne mu było to zbliżenie, żeby uspokoił się. Myśląc, że gdy trafi do gry to przestanie zaliczać panienki, mylił się i to bardzo. Może nawet z początku mu się to udało, ale były to zaledwie dwa, góra trzy dni. W hotelu znajdowali się od mniej więcej… tygodnia? I już nie potrafił zapanować nad sobą, i bez żadnych zabezpieczeń, które z pewnością dostaliby od obsługi, pieprzył się z Prudence, tą samą Prudence, którą tego dnia spotkał dopiero drugi raz w swoim życiu. A teraz jak gdyby nigdy nic, przytulał ją do siebie jak swoją kochankę lub co lepsze dziewczynę. Nie była ani tą pierwszą ani tą drugą, jednak nie puszczał jej i przyciskając jej rozgrzane ciało do swojego, oddawał pocałunki z zaangażowaniem. W tej chwili było mu dobrze, ba!, fantastycznie, i gdyby tylko mógł, zastopowałby czas, żeby ta chwila mogła trwać w nieskończoność. Jednak tak nie mogło się stać, ponieważ Gallaghner nie miał tego typu mocy, tak samo jak wszyscy inni ludzie.
- Nie będzie powtórki. - wyszeptał prosto w jej usta, ukrywając zawiedzenie w głosie, po czym delikatnie przygryzł dolną wargę brunetki. - Zaraz idę. Już i tak nasze pożegnanie się przedłużyło, nie sądzisz? - specjalnie powrócił do jej słów wypowiedzianych nie tak dawno temu.
Jakby na potwierdzenie tego wszystkiego, dał jej przelotnego buziaka w usta i zanim Prudence zdążyła zatrzymać go lub wpić się w jego wargi, podniósł się, w międzyczasie podnosząc z podłogi bokserki, które w mgnieniu oka założył. - Nie patrz tak no. Zdajesz sobie sprawę, że to i tak było ryzyko, prawda? Następnym razem choćby mieli mnie zatrzymywać, to wyjdę z hotelu specjalnie po gumki. Ledwie Cię znam i nie uśmiecha mi się zostawać ojcem.
Dla Gallaghnera nie było tu niczego zabawnego. Tak jak przed chwilą powiedział, nie uśmiechało mu się do zostania ojcem, nawet jeśli dziecko miałoby trafić do adopcji. I tak miałby poczucie, że na tym świecie jest jego malutka żywa podobizna, która w przyszłości może popełniać takie same błędy jak on. Dwadzieścia dwa lata to wcale nie tak dużo, z pewnością za mało by zostać rodzicem. Sama odpowiedzialność za tą małą istotkę przerażała Scotta i wiedział doskonale, że nie dałby rady być wsparciem dla matki jego dziecka, a także dobrym ojcem. Po prostu się do tego nie nadawał. Dlatego też na uwagę brunetki nie uśmiechnął się, kąciki ust w ogóle mu nie drgnęły, tylko ciągle były zaciśnięte w prostą linię, a wyraz twarzy pozostawał poważny. Rzucił jej tylko krótkie spojrzenie, podczas którego z pewnością zauważyła, że wcale go to nie śmieszy, i dzięki któremu nie odezwała się jeszcze przez dłuższą chwilę. Tak jak blondyn, który wciągał na siebie swoją koszulkę.
OdpowiedzUsuńKiedy tylko dopadnie swojego pokoju, od razu pójdzie pod prysznic i zacznie rozmyślać na temat całej tej sytuacji. Może dopiero wtedy dotrze do niego co tak naprawdę zrobili i jakie będą tego konsekwencje, bo mimo, że wiedział co się może wydarzyć, zachowywał się spokojnie. Nie był zły na siebie, za brak odpowiedzialności, nie był zły na Prudence, która zamiast go powstrzymać i przerwać, sama to pociągnęła.
- A jednak to zrobiliśmy. - mruknął nieco zbyt głośno. W jego zamiarach było powiedzenie tego bardziej do siebie niż do brunetki, jednak z pewnością usłyszała go. - Tak, następnym razem. Chodziło mi o to, że ogólnie, nie z To… - i tu urwał, zdając sobie sprawę z tego co prawie powiedział. Wygadał za dużo, stanowczo za dużo na temat jego planów. Ale w końcu nie była jedyną kobietą w hotelu, prawda? To, że raz doszło do zbliżenia, nie oznaczało, że był przy niej uwiązany, i sama Pru powinna to rozumieć. - Nieważne. Było zajebiście, mała. - podszedł do niej i obejmując w pasie, przyciągnął do siebie, żeby pocałować ją na pożegnanie. - Do zobaczenia. - puścił ją, uśmiechnął się i skierował do drzwi, za którymi po chwili zniknął.
Kilka kolejnych dni w hotelu minęły Gallaghnerowi zarówno nudno, jak te pierwsze. Ponownie wychodził z pokoju tylko po to, żeby udać się na posiłki, po których wracał i kładł się spać. Co nie zawsze od razu udawało mu się, ze względu na myśli kołatające się po głowie. Coraz częściej wśród nich pojawiała się Prudence, a także to, czy mieli takie szczęście, że nie wpadła. Sam nie wiedział czy jego myśli skierowane są na jej osobę tylko ze względu na tą sprawę, czy po prostu dlatego, że zaintrygowała go lub spodobała mu się. Miał wrażenie, że za niedługo zgubi się w tym mętliku w głowie, bo niczego nie wiedział do końca i nie mógł rozwikłać. Po części dlatego też nie wychodził w ogóle z pokoju, żeby poukładać sobie wszystko i uniknąć brunetki, całkiem nieświadomy tego, że ona robiła podobnie. Sądził, że po ich zbliżeniu wróciła do poprzedniego trybu życia i spacerowała po hotelu jak dotąd, a nie siedziała w zamknięciu przez prawie cały czas. Na posiłki schodził specjalnie trochę później niż zwykle, wiedząc, że ona już jest na dole i nie będą zmuszeni do spotkania i rozmowy w windzie. Chociaż i tak mógłby ją olewać i traktować jak powietrze, ale czy tego właśnie chciał? Zrazić ją do siebie po tym wszystkim?
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu Scott wymknął się na basen w godzinach ciszy nocnej, żeby poznać kolejne granice. W tym czasie wszyscy siedzieli w swoich pokojach i grzecznie spali, więc wszystkie tory były tylko i wyłącznie dla niego. Za każdym razem czekał, aż tylko któreś z rodzeństwa, najprawdopodobniej Jane, zjawi się, żeby wymierzyć karę, ale do czegoś takiego jak na razie nie doszło. Może zapisywali sobie w swoich notatnikach, kto kiedy i gdzie złamał regulamin, żeby później dać jedną wielką karę, po której aż się odechce ponownego nietrzymania się go.
Tym razem tak jak poprzedniej nocy, długo po rozpoczęciu ustalonej ciszy nocnej, blondyn wyszedł z pokoju i jak gdyby nigdy nic skierował się na ten sam basen. Nie spodziewał się zastać tam kogokolwiek, więc nieco zdziwiony przekroczył drzwi szatni i ruszył w kierunku dziewczyny siedzącej w jacuzzi. Ciemne włosy nie podpowiadały mu kto mógłby to być, zapewne ze względu na to, że wiele kobiet miało takiego koloru swoje loki. A skoro nie spodziewał się nikogo, to tym bardziej Prudence, którą rozpoznał kiedy tylko podszedł bliżej. Mimo to, postanowił zostać, ba, wejść do jacuzzi i usiąść obok niej. Nie mogli ciągle się unikać, bo powoli robiło się to nudne.
- W bikini wyglądasz świetnie, ale w tamtej bieliźnie o wiele lepiej. No i oczywiście bez niej to fantastycznie. - zanurzył się w ciepłej wodzie, i siedząc naprzeciwko brunetki, rzucił je pytające spojrzenie. - Zachciało się łamać reguł, co? Monotonne życie jest nudne, wiem coś o tym.
Fakt, Dantego najprawdopodobniej nadal nie było w hotelu, co powoli stawało się rzeczą dziwną. Nie pojawiał się na żadnych posiłkach, w przypadkach kiedy panie łamały reguły też nie było jego, tylko nagle znikąd pojawiała się Jane. Zapewne także i ona za niedługo przerwie ich relaksującą kąpiel w jacuzzi i wymyśli jakąś karę za siedzenie na basenie o tej porze, ale Scott niezbyt był tym przejęty. Prawda była taka, że od tych prawie dwóch tygodni wszystko było na głowie panienki Rosenthal, bo przecież kto zrobiłby wszystko, gdyby nie ona i jej brat, którego gdzieś wywiało? Nie mieli rodziców, a służba ot tak nie dostałaby pozwolenia na wydawanie kar i śledzenie uczestników gry za pomocą kamer. Ale skoro rodzeństwo wymyśliło sobie tą chorą zabawę, to teraz albo ona albo razem muszą kontrolować wszystko i wszystkich. A Gallaghner zaczynał łamać reguły i to w nieco inny sposób niż wcześniej. Na samym początku każdy chciał wykazać się swoją punktualnością i śpieszył na posiłki. Nawet blondyn, który nie biegł, ale po prostu chciał być przed jadalnią nieco wcześniej niż gdyby miałby być za późno. Stąd ten pośpiech i ponaglanie Prudence przy ich pierwszym spotkaniu. Od tamtego momentu minęło kilkanaście dni, a więc mógł powoli szu kac granic zakazanych rzeczy. Jak dotąd na basen przyszedł trzy razy i za każdym razem było to nieco po północy. Dopiero teraz, kiedy było już po drugiej, wybrał się trochę później, za co z początku krzyczał na siebie w myślach, widząc brunetkę. Gdyby tylko przyszedł wcześniej, nie spotkaliby się i uniknęli zbędnych rozmów, a także mięli więcej czasu na przemyślenia. W przypadku Scotta pewnie dużo ten czas by nie dał, bo stał na tym samym od kiedy wyszedł z jej pokoju i nie miał zielonego pojęcia co ma o tym myslec. I już.
OdpowiedzUsuń- Niegrzeczna. - rzucił zaczepnie, uśmiechając się przy tym zadziornie. Przesunął się odrobinę w prawo, by móc zanurzyć się w wodzie bardziej niż na wysokość klatki piersiowej i spokojnie wyciągnąć nogi, którymi co chwila stykał się z ciałem Prudence. Jacuzzi było zdecydowanie za małe. - Dantego nie ma jeszcze. Słyszałem tak już wiele razy, a poza tym wystarczy spojrzeć na to, że we wszystkich rzeczach zastępuje go Jane. Na posiłkach też go nie ma, więc to mówi samo za siebie. - wzruszył ramionami i wbił wzrok w pianę, powstałą na skutek wzburzonej wody. - Jak… em.. samopoczucie? Wszystko jest okej?
Och, oczywiście, że nie miał nic złego na myśli! Martwił się o nią, naprawdę się martwił, bo ta sprawa dotyczyła także i jego, prawda? Gdyby była w ciąży, to przecież to coś rozwijające się w jej brzuchu za dziewięć miesięcy byłoby jego dzieckiem, a nie czyimś innym. Jego i jej, a więc musiał wiedzieć, czy coś już o tym wie. Czy wpadli, czy im się upiekło, czy może jeszcze za wcześnie, co potwierdziła dokładnie takimi słowami. Wystarczyłoby, żeby mu powiedziała, że nie chce rozmawiać na ten temat. Potwierdzenie, że nic nie wie i te słowa sprawiłyby, że dałby spokój i przez kolejne kilka dni nie martwił się niczym, tylko robił to co do tej pory; jadł, pływał, spał. Ale gdyby jednak była w ciąży, do niczego by nie mógł jej zmusić. Nie potrafiłby kazać zrobić jej skrobankę, bo przecież to ona nosiłaby pod sercem dziecko, nie on. Można by powiedzieć, że mało miałby do gadania w tej sytuacji. Co byłoby dalej? Sam Scott nie wiedział tego, bo nie zastanawiał się nad tym. Nie chciał od razu brać pod uwagę najgorszy scenariusz i psuć sobie humor. Jeśli wyjdzie, że wpadli, to… cóż… jakoś sobie poradzą chyba.
OdpowiedzUsuń- Co robisz? - spytał, marszcząc brwi. Nie miał pojęcia o czym chciała powiedzieć Prudence, ale zaciekawiło go to. - Co robisz, Prudence? Mów. - gdyby tylko potrafił wymusić wzrokiem na komuś, żeby zaczął gadać, z pewnością zrobiłby to w tej chwili. - Rozumiem, że nie chcesz o tym gadać. Ja też nie, ale jak zaczęłaś to dokończ.
Wiedział, że dotyczyło to konsekwencji tego zbliżenia i z pewnością nie wróżyło niczego dobrego. A może jednak? Jak każdy człowiek miał przeczucia, tym razem były one złe, ale nie zawsze musiały się sprawdzić. Czasem bywały przypadki, że nie były trafne i już, po sprawie. Mimo to, musiał dowiedzieć się o co jej chodziło, nawet jeśli tym razem musiałby z niej to wymusić.
- Prudence, musimy o tym kiedyś porozmawiać, zrozum. To dotyczy też mnie. I jak już będziesz wiedzieć, to masz mi pierwszemu dać znać, tak?
Do tej pory poznał jedynie imię dziewczyny. Nie wiedział ile ma lat, jak ma na nazwisko, czego się nie domyślił bo najzwyczajniej w świecie nie czytał gazet oraz nie znał innych podstawowych informacji o niej. Gdyby dowiedział się, że nazywa się Bishop, w jego głowie być może coś zaczęłoby świtać i domyśliłby się, że Pru jest córką tego polityka, Andrew Bishopa. Dopóki tej informacji nie dostał, nie miał czego podejrzewać. Może to i dobrze, bo przynajmniej nadal miał ją jako zwykłą dwudziestokilkoletnią kobietę, która zdecydowała się pójść na casting i z jakiegoś nieznanego mu powodu przyjęli ją do gry, w której znalazł się także Scott. Była zwykłą drobną brunetką, którą aż chciało się przytulić, objąć i chronić przed całym światem. Oczywiście wygląd mylił, bo z charakteru wydawała się być… Niezależna? Pewna siebie? W każdym razie zupełnie inna, i jak na pierwszy rzut oka chcesz ją chronić, to po poznaniu stwierdzasz, że jednak sobie darujesz bo taka istotka jak ona poradzi sobie w życiu sama.
OdpowiedzUsuń- Dobrze. Dobrze, mamy to za sobą. - mruknął, po czym przetarł twarz dłońmi, jakby był zmęczony tym wszystkim. A był? W każdym razie wyjaśnili sobie to, co powinni i temat był zakończony. Przynajmniej tak wydawało się Scottowi. Nie oznaczało to, że popiera metody Prudence, ale co on miał do gadania w tej sprawie? Nic. Kompletnie nic, zważając na to, że nie znał się na tych sprawach. Nigdy nie interesowało go jakie są naturalne środki, które spowodują ewentualne poronienie, bo właśnie takie brunetka używała. Wzruszył ramionami w geście bezradności, jakby chciał sam sobie powiedzieć “Co będzie to będzie, nic nie zrobisz“. Przez chwilę, zachowując poważny wyraz twarzy, wpatrywał się w usta Prudence, w których ponownie chciał się zatopić. Wiedział jednak, że nie jest to najlepsze miejsce jak i pora; basen pomimo wszystko był zaopatrzony w kamery, żeby móc znaleźć takich delikwentów jak oni a później ich ukarać. Jednak i tak postanowił przysunąć się do niej na niebezpieczną odległość, tym razem uśmiechając się zadziornie, po czym po chwili delikatnie pociągnął ją ku sobie i posadził na kolanach, sam obejmując w pasie. Nie usłyszał żadnych wyraźnych protestów, więc nie zawahał się być pocałować ją. Tak czy siak czekała ich już jakaś kara.
Tak. Pytanie, które padło z ust Prudence było zdecydowanie jednym z tych głupszych. A podobno nie ma głupich pytań, tylko są głupie odpowiedzi. Więc jak to z tym jest?
OdpowiedzUsuńCzemu to zrobił? Dobre pytanie. Zapewne w pierwszej myśli dziewczyna mogła posadzić go o to, że chciał ponownie ją “wykorzystać”, a ta okazja była idealna do tego. Jeśli pocałunek można było nazwać wykorzystaniem. Z pewnością zauważył, że udaje twardą, a w środku wcale taka nie jest, bo pojawia się problem - który jak na razie nie jest zidentyfikowany - i już łamie się, zamyka w sobie i w aktach desperacji próbuje wszystkiego, byleby tylko temu zapobiec. U Scotta po prostu pojawiło się coś takiego jak współczucie, zapewne ze względu na to, że był współwinny temu, jak się teraz czuła. Gdyby przerwał to wtedy, teraz byłaby pewna, że w jej ciele nie rozwija się mały człowiek, ba!, takie przypuszczenia nawet nie przeszłyby jej przez myśl, bo w końcu z nikim tego nie robiła. Przez to wszystko chciał w jakiś sposób jej pomóc, pocieszyć, ale wydarzenia, które miały miejsce w jego życiu jakiś czas temu, sprawiły, że i tego się bał. Bał się, że odrzuci jego próby pocieszenia, udając jeszcze bardziej twardą, a w środku jeszcze bardziej się załamując. Dlatego też postanowił jedynie przyciągnąć ją do siebie i pocałować, nie zważając na to czy ktoś ich ogląda. Równie dobrze na basen mógłby wparadować cały hotel, a on nie odskoczyłby od niej jak oparzony i na pewno nie próbowałby wyprzeć się wszystkiego.
Nie powiedział jej tego, nie wspomniał o tym nawet słówka, a zamiast wyjaśnień przyciągnął ją do swojego umięśnionego torsu i objął ramieniem. Jeśli tego właśnie oczekiwała od niego, to nie poczuła zawodu tylko zrozumienie z jego strony, a jeśli nie… To przynajmniej i tak mogła się wtulić w niego.
- Długo już tu siedzisz? - spytał nagle, nie wiedząc czemu akurat takie pytanie przyszło mu na myśl. Przynajmniej było lepsze niż np.. o pogodę, biorąc pod uwagę, że było po drugiej w nocy. Uśmiechnął się lekko, żeby dodać jej w ten sposób otuchy. - Odprowadzę Cię później, dobrze?