-->

Aktualności

Postać Dante Rosenthala pewnie kiedyś się pojawi. Kiedy - nie mam pojęcia.

Dziękuję za wykonanie szablonu Zielonemu Kociakowi (oby zdecydowała się dołączyć do naszego bloga :D).
_______________________
Przypominam o równowadze między postaciami damskimi i męskimi! Nie chciałabym zamknąć rekrutacji kobiet!
K: 11 | M: 6

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Hello Scottie.

Scott Gallaghner
1991
współwłaściciel salonu tatuażu (bez żadnych dziar na ciele)


Przebiegły pan Gallaghner jest wszędzie.
Słyszysz jego oddech, czujesz jego obecność, ale go nie widzisz. Zdaje Ci się, że chodzi ciągle za Tobą, ale tak naprawdę to tylko głupie złudzenie. Boisz się go. Mimo, że wygląda normalnie, nie ma żadnych tatuaży, ubiera się jak przystało na faceta, Ty masz wobec niego obawy. Co jeśli pewnego dnia postanowi zrobić Ci krzywdę? Ostatnio tak krzywo się patrzył, swoim spojrzeniem wnikał w Twoją duszę i sprawił tym samym, że nawet nie śmiesz do niego podejść. Czujesz, jakby samym wzrokiem przenikał Cię na wylot i wiedział o wszystkich sekretach, zmartwieniach i problemach. To tylko głupie złudzenie, pamiętaj!
Ale Ty rozumiesz czemu tak robi. W jego życiu wydarzyło się coś. Coś, co sprawia, że teraz zwykłym spojrzeniem odstrasza od siebie ludzi. A jeśli tego nie robi, to traktuje ich przedmiotowo. Ktoś go skrzywdził. Ktoś ważny w jego życiu go skrzywdził na tyle, że teraz nie dopuszcza do siebie nikogo, kto mógłby zając jakąś małą cząsteczkę jego serca, żeby nie przeżyć tego jeszcze raz. Nie wiesz dokładnie co się stało. Czy była to dziewczyna. Czy może chłopak. Albo ktoś z rodziny? Rodzice? Babcia? Rodzeństwo? Nie wiesz i boisz się podejść i spytać.
Przebiegły pan Gallaghner obawia się.
Scott boi się ludzi. Boi się jakiegokolwiek zbliżenia z kimś, kogo mógłby polubić, a kto mógłby później go skrzywdzić. Boi się, gdy ktoś przejmuje inicjatywę, bo sądzi, że wyjdzie z tego skrzywdzony. Jak kiedyś. Tak, miałaś rację. Ktoś kiedyś skrzywdził go, zostawił w najmniej oczekiwanym momencie. Z poważną miną powiedział 'Scottie, przykro mi. Nie pasujemy do siebie'. Tego ktosia pokochał. Ten ktoś miał ładne imię, ładne długie włosy i ładne oczy. Ten ktoś zdawał się też go kochać, ale opuścił go... Dlaczego? Tego już nie wie.
Przebiegły pan Gallaghner wygra.
Przyszedł na casting i wiedział, że przyjmą go do gry. Od początku sądził, że ładnie się uśmiechnie, powie jakiś dowcip i rodzeństwo mu ulegnie i wpuszczą go do hotelu. Nadal tak sądzi, mimo, że prawda zapewne jest zupełnie inna. Ale każdemu mówi, że tak właśnie było. A jest tu po to, po co wszyscy - pieniądze, mnóstwo pieniędzy. Jako fan szybkich motorów i współwłaściciel małego studia tatuażu, nie zarabia tyle ile chciałby. A chce dużo. Na tyle dużo, żeby móc wszystko wydawać na nowe motory, coraz szybsze, coraz lepsze, coraz ładniejsze. Jak wygra to kupi sobie najdroższy motor na świecie i będzie nim wszędzie jeździć. A wierzy, że wygra.

___________________________________________
Ja chce romans dla Scottiego :<
On jeszcze o tym nie wie, ale też chce!

80 komentarzy:

  1. [tatuaże, motory i udręczony przez życie facet, czyli to co kocham najbardziej <3 Jakby się jakiś pomysł na okoliczności znalazł, to ja wątek zacznę :)]

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  2. [No witam, witam Ładnego Pana i Pomysłową Panią :3

    Myślisz, że jak obydwoje się boją, to, huh, nie wiem... ciasteczko?]

    Vicki

    OdpowiedzUsuń
  3. [Pomysł mi się podoba ;d no i jej na pewno też Scott w oko wpadnie, ona lubi takich tajemniczych bad boyów ;d Zaraz coś zacznę, tylko wymyślę, gdzie mogłaby na Scotta wpaść]

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  4. [Aniechże i będzie tak :D Albo ona będzie robić, a go przyciągnie ich zapach :D]

    Vicki

    OdpowiedzUsuń
  5. [Witam się ciepło! Strasznie podoba mi się zdjęcie, al bez bicia się przyznaję, że do karty zajrzę później, ale gdyby jakiś pomysł wyszedł z Twojej strony, to jestem w stanie zacząć! :D]

    Meredith

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Prudence nigdy nie lubiła życia w zamknięciu. Nie potrafiła przyjąć złotej klatki, którą rodzice oferowali jej od dzieciństwa. Bunt miała we krwi, nie wspominając już o chęci wolności. Nie tolerowała zakazów, nakazów, ani żadnych reguł. Nie lubiła być zależna od ludzi, od ich decyzji i opinii, a jednak znalazła się tutaj. Zamknięta na terenie hotelu, pod czujną obserwacją kamer i dwójki ludzi, którzy być może w tej chwili zasiadali przed monitorami. Tak więc nie minęły jeszcze dwadzieścia cztery godziny, odkąd weszła do gry, a już zaczynała czuć się jak w więzieniu. Luksusowym więzieniu, ale zawsze. Nie pomagała też samotność, której bardzo często wręcz łaknęła, ale do tej pory spotkała zaledwie kilka osób i było to dość przerażające. Myślała, że dotrze na miejsce jako jedna z ostatnich, a tu proszę, najwyraźniej była jedną z pierwszych.
    Mimo, że zwlokła się z łóżka po dziesiątej, czuła się jakby wstała o świcie. Noc była dla niej katorgą i miała nadzieję, że ten głupi przesąd, który mówi, że sny pierwszej nocy w nowym miejscu są prorocze, nie jest prawdziwy. Nie miała ochoty na śniadanie, właściwie rzadko je jadała, bo zwykła wstawać niedługo przed obiadem, ale postanowiła ruszyć do restauracji hotelowej chociażby na filiżankę kawy. Oficjalnie nie chciała łamać regulaminu, nieoficjalnie chciała wreszcie zobaczyć wszystkich uczestników.
    Niby kompletnie ubrana i w pełnym makijażu, a jednak w totalnej rozsypce. Pewnie gdyby nie miała na nogach obcasów, to założyłaby dwie różne skarpetki. Nie lubiła tego stanu, ale cóż poradzić. Wyszła z pokoju na korytarz i ruszyła mozolnym krokiem w kierunku windy. Jej umysł, który wciąż nie doszedł do stanu używalności, nie zarejestrował, że otwierają się inne drzwi, a z nich wychodzi mężczyzna. Wpadnięcie na niego było nieuniknione. W końcu to Prudence, chodzący magnes na kłopoty! Ktoś kto dostrzegłby teraz wyraz twarzy brunetki, zapewne odnotowałby na niej zmieszanie. Dobra, to nie była normalna dla niej sytuacja, a to że zorientowała się w niej dopiero po fakcie też nie wyglądało obiecująco. Zdecydowanie nie tak chciała zacząć dzień.
    Zaklęła pod nosem, gdy dotarło do niej co się stało, odsunęła się o krok i zmierzyła nieznajomego uważnym wzrokiem. Było jej głupio, ale nie na tyle żeby się z tego powodu zaczerwienić, co zresztą zdarzało jej się bardzo rzadko. Do tego, gdy uzmysłowiła sobie, że ma przed sobą niezłego przystojniaka, który jest mocno wkurzony, automatycznie wróciła jej trzeźwość myślenia.

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  8. [Motor *.* Oj tak, Jane kocha motory i adrenalinę, dlatego z pewnością nie odpuści biednemu Scottowi xD Od razu zacznę wątek i mam nadzieję, że będzie ci on odpowiadał ;]

    Pomysł zrealizowania castingu po to, aby odnaleźć najbardziej interesujących ludzi zainteresowanych grą, był dobrym rozwiązaniem. Co prawda Jane i Dante spędzili naprawdę dużo czasu na rozmawianiu z każdą osobą, a następnie na podjęciu decyzji, kto powinien dostać zgodę na zamieszkanie w hotelu. Ale było warto... W czasie rozmowy Jane dowiedziała się naprawdę wiele o uczestnikach. Późniejszy wybór garstki z kilku tysięcy osób nie okazał się aż tak trudny, jak początkowo sądziła. Jak się okazało, ona i Dante przyjęli te osoby, które zapamiętali z rozmowy z tysiącem ludzi. Najwidoczniej w nich zapamiętali coś ciekawego.
    Scott był jedną z osób, które zapamiętała. W czasie ich "rozmowy kwalifikacyjne" wyszło na jaw, że chłopak pracuje w sklepie z tatuażami, a dodatkowo kocha motory. A te informacje sprawiły, że Jane nie miałaby serca, aby odmówić komuś, kogo fascynują takie rzeczy.
    Teraz dziewczyna postanowiła zrobić użytek ze swoich informacji, dlatego odnalazła osobisty pokój Scotta w hotelu i zapukała do drzwi. Kiedy chłopak jej otworzył, nie czekała na jego reakcję, tylko od razu uśmiechnęła się promiennie i zaczęła mówić.
    - Cześć. Na twoje nieszczęście, Scott, w czasie castingu wygadałeś się, że masz motor i zdecydowanie potrafisz na nim jeździć, stąd jesteś zmuszony pokazać mi, jak dobrze sobie radzisz - zagaiła naturalnym tonem, wyjmując z kieszeni jego kluczyki do stacyjki motoru. - Dostajesz ode mnie przepustkę na opuszczenie hotelu. Oczywiście ze mną rzecz jasna.
    Tak, pierwszego dnia Scott był zmuszony, aby oddać kluczyki do motocyklu razem ze swoją komórką. W końcu miał zakaz opuszczania terenu hotelu, a tutaj nie mógłby jeździć na motorze. Można było uznać, że to pewnego rodzaju środek zapobiegawczy, aby nie kusiło go opuszczenie hotelu.
    Oczywiście po skończeniu gry chłopak odzyskałby swój telefon i motor. Jednak teraz miał okazję przejechać się na nim wcześniej niż za kilka lat. Nawet jeśli nie ufał ludziom, to z pewnością chęć przejechania się na motorze powinna być silniejsza niż niechęć do ludzi... Taką nadzieję miała przynajmniej Jane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [W ogóle nie zauważyłam twojego komentarza u mnie, a sama zaczęłam xD Mam nadzieję, że to żaden problem :P]

      Usuń
  9. [Okej, niech będzie, tylko oni muszą się tutaj poznać, ale pominę to i uznam, że wpadli na siebie w jakichś dziwnych okolicznościach, nie wiem - Scott przypadkiem widział półnagą Meredith w saunie czy coś i ona za nim nie przepada, ale jednocześnie facet ją intryguje?]

    Meredith

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, faktycznie większość uczestników gry wykorzystywało pierwszy dzień albo na tym, aby poznać innych współmieszkańców hotelu, albo na tym, aby połapać wszelkie możliwe punkty regulaminu i sprawdzić, na jak wiele mogą sobie pozwolić w stosunku do rodzeństwa. To, że Scott postąpił inaczej, działało na jego plus w oczach Jane. Ona lubiła ludzi, którzy postępowali inaczej niż wszyscy. Którzy mieli swój własny styl, sposób działania czy którzy zawsze szczerze i otwarcie mówili o tym, co myślą i czują. Według Rosenthal taka bezpośredniość i indywidualność wymagała niezwykłej odwagi.
    - Jeśli chcesz to tak odebrać, to nie ma problemu - stwierdziła bez najmniejszego zawahania, a na jej twarzy nie pojawiły się nawet oznaki rumieńców. Nie, nie była zawstydzona. Trzeba było zrobić naprawdę wiele, aby poczuła się mało komfortowo lub, aby po prostu była zestresowana.
    Posłucha chłopaka i weszła do środka, bez pozwolenia zajmując jeden z wolnych fotelu. Zarzuciła nogę na nogę i zlustrowała Scotta wzrokiem. Uśmiechnęła się. Piżama... Szkoda, że nie sypiał w samych bokserkach - dzięki temu przynajmniej miałaby jeszcze lepsze widoki.
    - Gdybyś się nie zgodził... Pewnie musiałabym znaleźć sposób, aby cię przekonać. Może ty jeszcze nie zatęskniłeś za resztą świata, jednak ja zdecydowanie zatęskniłam za motorami - stwierdziła otwarcie, a na jej twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak można lubić człowieka, który bezczelnie gapi się w twoje cycki, bo spadł ci ręcznik? I ani me, ani be? Meredith uznała, że takiego człowieka lubić nie można żadną miarą, dlatego też nawet nie wysiliła się na „przepraszam”, czy jakiekolwiek inne uprzejmości. Jak do dziś pamiętała żenującą chwilę, kiedy stała pół naga przed nieznanym sobie mężczyzną. Od tamtej pory nie odwiedziła hotelowej sauny, a przecież była tutaj zaledwie kilka dni.
    Meredith nie należała do przesadnie nieśmiałych kobiet. Miała swój charakterek. Nie umiała dopasować się do wszystkich gustów, ale przez swoją ciekawość potrafiła dotrzeć prawie do każdego człowieka. Miała ujmujący uśmiech i spojrzenie, przed którym nie sposób było uciec. Nie, nie flirtowała i nie owijała sobie wokół palca. Prowadziła uprzejme tortury, sprytnie wyciągała od człowieka to, co chciała wyciągnąć. Czy dziwnym było, że jej zeszyty pełne były historii wartych zapamiętania? Clarkson pisała opierając się na usłyszanych opowieściach, czasami pobudzała do życia swoją wyobraźnię, ale uważała, że ciekawiej jest przedstawiać prawdziwe losy ludzi.
    Tego wieczoru błąkała się po hotelowych korytarzach, próbując przekonać samą siebie, że zgłoszenie się do tego projektu było dobrym posunięciem. Chciała odkryć sekrety i grzeszki rodzeństwa Rosenthal, chciała wyjawić światu ich brudy, chociaż nie była nawet pewna, czy takie istniały. Ale miała wokół siebie mnóstwo uczestników, a każdy z nich miał swoją historię. Musiała być czujna, musiała wyłapać tych, którzy skrywali najmroczniejsze tajemnice i najpilniej strzeżone sekrety. Mogła też dla zabawy zbierać informacje, a potem wykorzystywać je przeciwko innym, ot, mogła czasami być złośnicą, prawda?
    Ponoć obowiązywała jakaś cisza nocna. Ponoć, bo Meredith nie lubiła przestrzegać zasad, nie respektowała zakazów i nakazów. Nie była typem buntowniczki, która ubierze się na czarno i rozwali glanami szybę. Nie, ona miała tę przewagę, że wyglądała zupełnie normalnie. Ładna kobietka, ot, niezbyt wysoka z zaokrąglonymi odpowiednio bioderkami. Nie była ideałem. Nie lubiła w sobie wielu rzeczy – żeby zachować figurę, musiała ćwiczyć, bo miała w zwyczaju podjadać i myszkować po kuchni, a problemów z przytyciem nie miała. Miała przewagę, bo wyglądała dość niewinnie, nie ubierała się wyzywająco, nawet nie potrafiła jakoś kusząco spojrzeć na mężczyznę, żeby go do siebie przyciągnąć. Musiała używać słów i innych pokrętnych sztuczek.
    Skręcając w jeden z korytarzy, wpadła w czyjeś plecy, co jest niezwykle oryginalnym sposobem, ale nic innego mi do głowy nie przychodzi. Cofnęła się o krok, delikatnie dotykając swojego nosa, a potem zadarła głowę ku górze. To on! To znowu on! Nie wyglądał na człowieka przystępnego. Może z pozoru wyglądał groźnie, ale wystarczyło poświęcić mu chwilę, aby zobaczyć, że wcale straszny nie jest. A może to on się bał? Meredith pokręciła głową. Nie chciała tego. Nie chciała się do niego zbliżać i nie chciała analizować jego zachowania, ale jednocześnie coś kazało jej to zrobić. Coś kazało uczepić się go, jak rzep psiego ogona i nie pozwolić mu zniknąć. Miał tajemnice, wiele tajemnic.
    Wiedziała, kim jest. Może nie do końca, ale usłyszała, że nazywa się Scott, że jest gburowatym capem i tyle, że patrzy na ciebie, jakby chciał cię zabić. Meredith nie wierzyła przynajmniej w część jego zalet, o których opowiadały tamte uczestniczki.
    - Ty! – fuknęła oburzona. – To znowu ty! – dodała z wyrzutem, jak mała dziewczynka i tupnęła nogą, opierając dłonie na biodrach. Pokręciła z niedowierzaniem głową. On. Pieprzony On. Dobrze, że teraz przynajmniej miała na sobie komplet ubrań!

    Meredith

    [Nic innego nie umiałam stworzyć, mam nadzieję, że jest znośnie i pojawił się początki fascynacji. Nie wystrasz się ^^]

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj tak, na świecie było naprawdę wiele ludzi, którzy nie potrafili zaakceptować prawdy mówionej prosto w twarz. Takie osoby zazwyczaj reagowały złością, potrafiły kogoś spoliczkować jak byłe dziewczyny Scotta lub wyzwać osobę mówiącą od bezczułej i podłej. Tak było innym najwygodniej... Nie odpowiadała im powiedziana prawda, więc zrzucali winę na szczerą i bezpośrednią osobę. Że to ona popełniła błąd, mówiąc szczerze, o tym co myśli.
    Jane zaś taka nie była. Zdecydowanie wolałaby od kogoś usłyszeć, że ubrała się fatalnie niż chodzić w takim ubraniu po całym mieście i wzbudzać rozbawienie u innych ludzi. Rosenthal ceniła szczerość i uważała, że jest to jedna z najważniejszych cech u człowieka. Jeśli ktoś miał jej coś do powiedzenia, to naprawę wolała, aby do niej podszedł i powiedział jej to szczerze prosto w twarz.
    Kiedy chłopak zniknął w łazience, jedynie omiotła wzrokiem jego pokój, jednak faktycznie nie ruszyła się z miejsca. Nie ważne, jak bardzo abstrakcyjna była ta gra, Jane miała swoje zasady. Z jakiegoś powodu nie umieściła z bratem kamer w osobistych pokojach uczestników, aby mieli oni chociaż odrobinę prywatność. Zdecydowanie nie na poziomie Jane byłoby chodzenie po pokoju Scotta i grzebanie mu w rzeczach dla zwykłej rozrywki.
    Podniosła się na widok chłopaka i uśmiechnęła, kiedy przepuścił ją w drzwiach.
    - Taki dżentelmen z pozoru... A tutaj pierwsze pytanie i proszę. Pytasz kobietę o wiek? - Spytała z rozbawieniem, jednak oczywiście w żaden sposób to pytanie jej nie uraziło. - Rozumiem, że wywiad z twoją osobą mamy już za sobą, więc teraz moja kolej? Tak w gwoli ścisłości, to zbyt wiele się o tobie nie dowiedziałam po tym wywiadzie, więc to nie koniec moich pytań - dodała, uśmiechając się szerzej. - A mam 23 lata. Będą tak dobra i ci odpowiem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie miała żadnych oporów, żeby "niechcący" na niego wpaść? Gdyby Prudence to usłyszał, pewnie zaśmiałaby się bez cienia wesołości. Nigdy nie uważała się za jakąś cholerną kokietkę, która odstawia takie numery, żeby kogoś poderwać. A to ironiczne niechcący, w rzeczywistości wcale nie było ironiczne. Równie dobrze na jego miejscu mógł znaleźć się ktoś inny, ba, nawet sześćdziesięcioletnia staruszka, kto trafiłby na kiepski poranek panienki Bishop. Niemniej jednak nie mogła powiedzieć, żeby nie odpowiadała jej osoba, na którą trafiła. Oczywiście nigdy by się do tego głośno nie przyznała, bo mogłaby ucierpieć jej duma, a już w ogóle, gdy usłyszała zdanie wypływające z ust mężczyzny.
    Prychnęła pod nosem, nie mogąc się powstrzymać. - Następnym razem mógłbyś uważać, jak wychodzisz na korytarz. - Odwarknęła. Nie miała zamiaru dać zwalić całej winy na siebie, co to, to nie. Nie tylko ona go nie zauważyła, on jej również, więc wina była obustronna. I pomyśleć, że jeszcze chwilę wcześniej zastanawiał się, czy aby nie przeprosić, a powiedzmy sobie szczerze, nie robiła tego często. Teraz jednak nieznajomy stracił szansę usłyszenia tego z ust Prudence.
    Przeczesała włosy palcami, jak to miała w zwyczaju, gdy ktoś ją porządnie wkurzył. Tyle, że czy była aż tak wkurzona? Chciała poznać innych zawodników, no to poznała. No i nie miała co narzekać, prawda?
    - Prędzej ja mogłam być poszkodowaną niż ty. No chyba, że uważasz, że niecałe sześćdziesiąt kilo żywej wagi byłoby w stanie sprawić ci jakiś uszczerbek na zdrowiu. - Rzuciła wyzywającym tonem, a na jej ustach zaigrał cień uśmiechu, gdy zatrzymała się wzrokiem na jego twarzy. Nie mogła się powstrzymać. Może i nie sugerował nic takiego, ale jakoś nie miała ochoty kończyć tego spotkania wyminięciem bez słowa. To była pierwsza osoba, z którą od wczoraj rozmawiała i była ciekawa co z tego wyniknie. Zresztą przy okazji mogła się przekonać, jaki typ ludzi wybrało rodzeństwo do gry.

    [Nie przejmuj się, na pewno nie jest gorsze niż to co ja tu teraz dodałam -.- chyba jakiś dzień dzisiaj taki... no nie wiem]

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  14. - Tak, pewnie faktycznie wiem o tobie więcej, jednak co to za wiedza? Podstawowe dane... Jak masz na imię, ile masz lat, gdzie mieszkasz... Wszystko, czego można się dowiedzieć, jeśli ma się dużo pieniędzy. A jednak to kompletnie nic nie mówi o twoim charakterze i osobowości - stwierdziła, wzruszając ramionami. Taka prawda. Wszystko do tej pory opierało się na domysłach. Prowadzi salon tatuaży, jeździ na motorze... Nie może być grzecznym chłopcem. Przypuszczenie. W końcu Jane nic o nim nie wie. Z wyglądu wydaje się naprawdę miłym człowiekiem, który raczej nie ma problemów z prawem czy długami. W środku interesuje się tatuażami i szybką jazdą... A co kryje się jeszcze głębiej? Tego już Jane nie wiedziała.
    - Pewnie w większości tak - odparła szczerze, spoglądając na niego kątem oka. - Takie bogate dzieci jak my mogą znaleźć rozrywkę tylko w taki sposób, prawda? - spytała z ironią w głosie. "Bogate dzieci" - typowe określenie dla niej i jej brata. Nienawidziła go. Jednak najgorsze w tym wszystko było to, że nie mogła zaprzeczyć. To była prawda. - Dobrze wiem, co wszyscy uczestnicy obecnie o nas myślą. Mamy wszystko, więc możemy sobie pozwolić na to, aby zaprosić tutaj ludzi, zamknąć ich jak zwierzęta, pozadawać im trochę absurdalnych zadań, a kiedy nam się znudzą, wypuścić im na zewnątrz, dając komuś trochę pieniędzy. Dokładnie tak to wygląda z twojej perspektywy, prawda? - Spojrzała na Scotta, a w jej oczach pojawił się może nawet cień smutku, który szybko zniknął i trudno było stwierdzić, czy faktycznie się tam pojawił. W końcu na jej twarzy wciąż widniał łobuzerski uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pewnie przegięła, tyle że zdawała się tego nie zauważać. W życiu nie przyznałaby, że to tylko i wyłącznie jej wina, dlatego nie było sensu ciągnąć tej prowadzącej donikąd dyskusji. Słysząc jego dygresję odnośnie reguł, mimowolnie przyznała mu rację. Chyba nie chciała naginać regulaminu od samego początku, a przynajmniej nie w tak mało zabawny sposób. Istniało wiele przyjemniejszych wersji nieprzestrzegania reguł, które miała zamiar wykorzystać w najbliższym czasie. Samo w sobie badanie namacalnych granic mogło być cholernie ciekawym doświadczeniem.
    Powstrzymała westchnienie cisnące jej się na usta, po czym chwilę po nim ruszyła w kierunku windy, na którą na szczęście nie musieli długo czekać. Pospiesznie weszła do windy, przy okazji zerkając na zegarek. Mieli jeszcze czas, spokojnie zdążą na to pieprzone śniadanie, na które kompletnie odechciało jej się iść.
    Każda sekunda okropnie się dłużyła, bo milczeli. Jak ona tego nie lubiła, taka typowa cisza pełna napięcia, które nie było pozytywne. A mimo wszystko nie mogła przestać zerkać na niego kątem oka i podziwiać zarys jego szczęki. Boże! Prudence, ogarnij się, czyżby miał Ci się podobać każdy facet, który ma naturę gbura i chama? Zganiła sama siebie w myślach, za te pozytywne odczucia, które zrodziły się w niej na moment na temat blondyna.
    - Przepraszam. - Rzuciła niespodziewanie, zaskakując tym nawet samą siebie. Zdziwiona tym co właśnie zrobiła, przygryzła lekko wargę. Miała ochotę zaśmiać się gorzko z samej siebie. Za co tak właściwie przepraszała? Za to, że na niego wpadła, czy że ostro zareagowała? Sama nie wiedziała, a jednak to słowo padło z jej ust.

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  16. Kuchnia, kuchnia, kuchnia i jeszcze raz KUCHNIA.
    Ale to nie była malutka kuchnia. To było wielkie pomieszczenie, tak wielkie jak dwukrotność mieszkania babci, które nie było wcale małe. To był dopiero raj dla niespełnionej kucharki.
    Oczywiście, że skończyła technikum zawodowe. Z wyróżnieniem. Oczywiście, że poszłaby na studia, bo drzwi do nich miała otwarte. Przecież to takie proste było. Ale nie, wolała oddać się siatkówce i pracy w restauracji w centrum miasta. Ależ czemu mieć lepsze wykształcenie? Przecież ma wszystko...!
    Miała. Teraz również ma, ale na krótki czas. Odkąd tu jest poznała tylko salę gimnastyczną, bibliotekę i swój własny pokój. Nie licząc oczywiście kuchni i sali, w ktorej jedzą wspólne posiłki. Jeszcze nie zdążyła zaznajomić się z cudem tego miejsca.
    Wystarczyło jej właściwie... wystarczyła namiastka cudu, jakim była kuchnia. Piekła niemalże od rana do wieczora, udostępniając wypieki wszystkim zainteresowanym. Mało kto wiedział, kto wciąż ustawia tony słodyczy na stole, który był tuż przy wejściu. A kiedy piekła, zapach ogarniał nie tylko przestrzeń, którą zajmowała sobą, ale całą kuchnię i korytarz prowadzący do niej.
    Tym razem postawiła na tartę kajmakową. Cholernie irytujący do zrobienia kajmak, ale zapach zachęcał nawet anorektyczki do jedzenia. Vicki aktualnie mieszała w garnku. Trzydziestą czwartą minutę. Jeszcze niecała godzina i przysmak będzie zrobiony. Kruche spody już się studziły na blacie obok niej.

    Vicki Abergav

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobrze jej się rozmawiało z chłopakiem. Oboje mogli wymienić spostrzeżenia na dany temat, powiedzieć, co sądzą o czymś lub o kimś, dodać coś o sobie... Spróbować się poznać. A żadne nie obraziłoby się za szczery, uszczypliwy komentarz. To była dobra relacja. Ostatnio Jane brakowało znajomych, z którymi mogła najzwyczajniej w świecie porozmawiać. Większość osób rozmawiało z nią z powodu egoistycznych pobudek... Pieniądze, seks z nią. Tylko ci nieliczni faktycznie chcieli ją poznać, spędzić z nią trochę czasu. To takich ludzi Jane najlepiej traktowała.
    - Ciężko zachowywać się jak normalny człowiek, kiedy nie można nawet wyjść z własnego domu - dodała z nutą rozbawienia w głosie, jednak po chwili na jej twarzy pojawił się lekki grymas. - Moi rodzice zmarli dwa lata temu. Czyli przed dwadzieścia jeden lat swojego życia może z pięć razy wyszłam z domu z własnej woli - przy czym były to głównie ucieczki z domu, co doprowadzało do tego, że policja w całym mieście mnie szukała. Paranoja - dodała, wzruszając ramionami. - Przez tyle lat uczyłam się tego, co kazali mi moi rodzice. Języki, taniec, poprawne słownictwo... Myślisz, że ktoś mnie spytał, czy chciałabym zrobić prawo jazdy? Po co. Miałam szofera. Myślisz, że ktoś mnie spytał, czy chciałabym pojeździć na motorze? Nie, nie mogę ryzykować życia. Zamknięcie jak w klatce... Wszyscy zazdroszczą mi i Dante bogactwa, pozycji. Jednak nie wiedzą, jak w rzeczywistości wygląda takie życie. - Mówiła ze słyszalną goryczą w głosie o swoim życiu. O życiu, w którym to inny za nią decydowali, a ona nie mogła powiedzieć nawet słowa.
    - Dobra, starczy marudzenia - dodała po chwili z rozbawieniem, unosząc ręce do góry i przeciągając się. - Czujesz się lepiej, że teraz ty również coś o mnie wiesz? - Spytała, uśmiechając się. Nie, nie była przygnębiona po tym, co powiedziała. Tak wyglądało jej życie i już dawno się do tego przyzwyczaiła. Zresztą od dwóch lat była wolna... Teraz to Dante był głową rodziny Rosenthal i kto jak kto, ale on jej nigdzie nie próbował zamknąć.

    OdpowiedzUsuń
  18. Niewinną buźkę? Chyba nikt nigdy nie określił jej tym mianem. Zawsze była tą cholerną małą diablicą, która wprowadza toksyczną atmosferę do rodziny. Tą, która nie potrafiła przepraszać, a tu proszę, jaka odmiana. No i dostała nauczkę, żeby nie powtarzać tych cholernych słów nigdy więcej. To był pierwszy i ostatni raz! Niemniej jednak nie miała zamiaru dać mu satysfakcji. Powiedziała to, więc przynajmniej podtrzyma swoje zdanie. Posiada jeszcze jakąś dumę, żeby tego nie odwoływać. Zresztą dałaby mu tym zbyt dużą satysfakcję. Znała wielu takich jak on. Ba, umawiała się z kilkoma i do pewnych granic potrafiła przewidzieć ich reakcję i taktykę. Tyle, że no właśnie, do pewnego momentu. Bo chyba właśnie dlatego tacy osobnicy niemogli się opędzić od kobiet, że z nimi zawsze było zaskakująco. Nieprzewidywalnie w każdej dziedzinie życia. Powiew świeżości do jakiegoś tam momentu, a później bach. Okazywało się, że facet jest bardziej zepsuty niż sądziłaś i ciągnie cię ze sobą na dno, a tobie nie zostaje nic innego, jak odciąć się, lub dać zatopić. Prudence się odcinała, wielokrotnie, rzadko bez pomocy kogoś ze swoich przyjaciół. Tyle, że wciąż kręciła koła i trafiała na takich samych drani. Miała wrażenie, że przyciągała ich niczym magnes.
    - Przepraszałam za to, że niepotrzebnie na ciebie wyjechałam. - Rzuciła wlepiając w niego wyzywające spojrzenie. - Pieniądze. - Prychnęła. - Możesz je sobie wziąć. Akurat o nie dbam najmniej. - Wciąż nie spuszczała z niego uważnego spojrzenia i nawet nie zwróciła uwagi na to, że zrobiła kilka kroków w jego stronę. - Jedno musi do ciebie dotrzeć. Nie znasz mnie. Nie wiesz nic o powodach, z których biorę udział w tej "zabawie". - Niemal czuła, jak przyspiesza jej tętno. Pieprzony dupek! Ona stara się być miła, a on traktuje ją niczym tępą idiotkę. - Więc nie, nie masz racji. - Oznajmiła w końcu niemal przez zaciśnięte zęby. Nie jemu było ją oceniać, nie zamienił z nią nawet kilku zdań, by chociażby wysnuwać teorie na jej temat.

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  19. Okej, może i przesadziła z przedwczesną oceną. Zresztą biło od tego hipokryzją, bo przecież kazała mu nie oceniać jej osoby, a sama podświadomie przylepiła mu metkę. Jedno było pewne, ona też go nie znała, a wyciągnęła wnioski na podstawie jednej cholernej kłótni.
    Co by to tak na prawdę zmieniło, gdyby dowiedział się o tej nici sympatii do niego, jaka rodziła się w Prudence? Przecież nie pogodziliby się niczym dzieci w piaskownicy, które po pięciu minutach nie pamiętają o co im poszło, prawda? Do tego panienka Bishop miała wybuchowy charakter, przez co kierowała się tymi uczuciami, które były silniejsze i rodziły się w niej gwałtownie. Nigdy nie należała do tych subtelnych dziewcząt, które pokazywały się z tej najlepszej eterycznej strony, raczej miała tendencję do wystawiania na światło dzienne tej narwanej siebie.
    Nie miał racji, nie chciała tych pieniędzy. Jeśli chodziło o wygraną, to inna sprawa, tyle że nagroda była jej kompletnie zbędna. Gdyby jednak dostała tę sumkę, to oddałaby ją komuś, kto potrzebuje jej bardziej. Może i nie wyglądała na filantropkę, ale tak by właśnie zrobiła. Czasem nawet miała wrażenie, że pieniądze wcale nie otwierają przed tobą świata, a wręcz go ograniczają. Bo gdzie dolary, tam pojawia się zazdrość, zawiść, obłuda i ograniczanie horyzontów. Nie miała zamiaru mu tego powiedzieć. Zresztą po co, skoro już wyrobił sobie opinię na temat każdego z uczestników, wrzucając ich przy okazji do jednego worka?
    Przemilczała jego pytanie. Coś w tym jego uśmiechu sprawiło, że nie miała ochoty mu wyjawić ani części z jej motywów.
    Słysząc jego ostatnią wypowiedź, otworzyła usta, żeby potem je zamknąć. Nie wiedziała co odpowiedź, a Prudence bez riposty na końcu języka to rzadko spotykany widok. Tyle, że tak właściwe, to co miała ripostować? Nie chybił nawet o centymetr w swojej ocenie, a do tego jeszcze gdzieś tam zawieruszył się w tym wszystkim komplement.
    Wzięła głęboki wdech, żeby doprowadzić się do jako takiego porządku, zerknęła przelotnie w lustro i wysiadła z windy. Nie wyprzedziła go, tylko szła wciąż kilka kroków w tyle, a gdy znalazła się w restauracji, nie zwracając na niego uwagi, ruszyła w kierunku stolika przy oknie.

    [wybacz to, ale moja Prudence aż zaniemówiła ;d możesz albo pociągnąć, albo zacząć coś nowego, jak wolisz ;p]

    OdpowiedzUsuń
  20. Nawet nie liczyła na to, że usiądzie obok niej. Właściwie chyba by tego nie chciała. Faktycznie potrzebowała kilku minut na ochłonięcie i przemyślenie całego zajścia. Nie ma to jak zacząć dzień od kłótni, która kończy się w ten, a nie inny sposób. Co się tyczyło komplementów, to nie było tak, że rzadko je słyszała. Zdarzała się, często nawet nie przywiązywała do nich wagi, tyle że nigdy nie zdarzało się to w takich okolicznościach. A do tego powiedziane tak swobodnym tonem, tuż po ostrej wymianie zdań z kompletnie nieznajomą osobą. Być może na reakcje brunetki miało też wpływ niewyspanie i brak kofeiny w organizmie, ale jakby tego nie tłumaczyć, stało się. Ona za to kompletnie nie wiedziała co o tym sądzić.
    I tak w łeb wzięły jej plany poznania pozostałych uczestników. Zaledwie parę razy przejechała wzrokiem po sali, a z ludźmi przy swoim stoliku zamieniła kilka zdań. Szczerze powiedziawszy nie dostrzegła nikogo interesującego, a może po prostu była tak zaabsorbowana, że nie dała nikomu szansy się wykazać?
    Ani się obejrzała, a wszyscy zaczęli wstawać z miejsc. Zajrzała do swojej filiżanki z kawą, która wciąż była w połowie pełna, jednak machnęła na to ręką. Nie miała ochoty zostawać sama w opustoszałej restauracji, po której będzie się krzątać tylko garstka kelnerów.
    Zmierzała spokojnie w kierunku wyjścia, a potem do siebie, przebrać się w strój kąpielowy i pójść na basen. Wskoczyć do chłodnej wody i rozluźnić mięśnie.
    Automatycznie zatrzymała się czując 'puknięcie' (xd) w ramię i spojrzała na blondyna, a gdy zorientowała się, kto jest sprawcą, uniosła zaskoczona brwi.
    Słysząc tekst, który wypowiedział po zaczepce, na jej ustach zaigrał rozbawiony uśmieszek.
    - Tak, zdecydowanie moja wina. - Przytaknęła mu, nie zwracając uwagi na przekleństwa jakiejś dziewczyny, która właśnie niezgrabnie starała się ją wyminąć. - I co w związku z tym? - Uniosła zaczepnie brew. Nie, nie miała zamiaru się kłócić,a do tego zaintrygował ją.

    OdpowiedzUsuń
  21. Rodzeństwo Rosenthale jeszcze przez długi czas miało im dyktować warunki. To oni tu rządzili i nie było sensu oszukiwać się, że jest inaczej. Co najwyżej można było się z tym pogodzić i dać ograniczać przez ich reguły, lub też buntować i ponosić kary za nieposłuszeństwo, na które wyraziło się zgodę. Prudence jeszcze nie zdecydowała się na żadną z opcji, chociaż ta druga kusiła ją znacznie bardziej. W końcu część reguł nigdy nie przeszłaby w jej prywatnym życiu, między innymi to cholerne wstawanie na śniadania czy cisza nocna. No i do tego ten zakaz wychodzenia. Na początku myślała, że przeżyje, ale z każdą chwilą dochodziła do tego, że będzie jej ciężko, bardzo ciężko. Jeśli jeszcze okaże się, że marnuje tu czas z ludźmi, którzy żyją tylko wygraną, to już chyba kompletnie zwariuje! Co się tyczyło złego dnia, wiedziała coś o tym. Jej wystarczył tylko niedobór kofeiny w organizmie, żeby chodziła podminowana. O czym oczywiście jej towarzysz zdążył się przekonać. Teraz jednak było lepiej, zdecydowanie lepiej i nie wiedziała, czy po prostu ochłonęła, czy kawa pomogła, czy też zmiana podejścia była kluczowym elementem.
    Ledwo powstrzymywała się przed wybuchnięciem śmiechem na jego niewątpliwy słowotok. No kto by pomyślał? Jeszcze przed chwilą darli ze sobą koty, a teraz rozmawiali. Nie, wróć. To on mówił, ona się przysłuchiwała, bo jakoś nie miała serca wtrącić się w jego monolog. Do tego miał zaraźliwy uśmiech, teraz mogła być tego pewna. Dużo przyjemniej było, gdy zastąpił on grymas.
    - Spacer, a ty kierujesz się do windy? - Rzuciła z rozbawieniem. Nie żeby coś, ale raczej powinni skierować się w stronę lobby, no chyba że wolał odłożyć to na inny termin. Ona pewnie też by się z takiego rozwiązania nie obraziła, bo chyba zaczynała mieć dość swoich obcasów. Nie, to zdecydowanie nie był dzień na tego typu obuwie.
    - W moim czy w twoim łóżku? - Spytała po kolejnej części monologu, a na jej wargach uformował się łobuzerski uśmieszek. Resztę przemilczała, chociaż na usta cisnęło jej się pytanie "a skąd wiesz, że bym cię w ogóle chciała?". Słysząc jakieś nieznane imię, powędrowała za jego wzrokiem i dostrzegła ładną rudą dziewczynę. W ogóle miała jakieś dziwne wrażenie, że uczestnicy dobierani są nie tylko pod względem charakteru ale i urody.
    - Prudence. - Oznajmiła w końcu, wyciągając rękę w jego stronę. A co, może być choć troszkę uprzejma.

    OdpowiedzUsuń
  22. [O mój Borze Zielony, Benji *,*
    Taak? Mi ona nikogo nie przypomina, ale jest taka słodka, że na Fleur nadawała się idealnie :)
    Wątek, wątek! Wątek? A raczej - pomysły na wątek masz? :D]

    Fleur

    OdpowiedzUsuń
  23. Jane dobrze wiedziałam, co ludzie mówią na temat tej gry. Że to chory wymysł nastolatków, którym zbyt dużo pieniędzy uderzyło do głowy. Że to coś niemoralnego, aby tyle młodych ludzi mieszkało pod jednym dachem. Że to coś głupiego, aby walczyli między sobą o pieniądze... Że w ogóle ta gra nie ma żadnych pozytywnych cel.
    A Rosenthal kompletnie olewała opinie podstarzałych staruszek. Co było w tym złego? Pod dachem mieszkali dorośli ludzie, którzy sami odpowiadali za swoje życie i za to, co robią. Każdy był tutaj dobrowolnie i mógł odejść, kiedy będzie miał na to ochotę. Walczyli o pieniądze? I co z tego - zawsze istnieje jakaś nagroda. W każdym programie czy teleturnieju. Obiekcje innych uważała za mało przekonywujące, aby się nimi przejmować.
    Tak, faktycznie wszystko co wydarzy się po za hotelem nie będzie widoczne dla oczu Dantego. Dodatkowo Jane nie była typem osoby, która zdradzałaby bratu o wszystkich szczegółach swojego życia. Ba... O bardzo wielu rzeczach mu nie mówiła i nie miała zamiaru. Jedne były zbyt osobiste, drugie zbyt upokarzające, aby miała z własnej woli komuś o tym mówić. Akurat ją naprawdę ciężko byłoby namówić do zwierzeń, a przez ostatnie dwa lata wolności wydarzyło się znacznie więcej w jej życiu niż powinno.
    - Tylko czekałam, aż ktoś o to zapyta - stwierdziła z rozbawieniem, wkładając kask i zapinając go pod szyją. - Zastanawiałam się nawet, czy nie dodać w regulaminie punktu, że od nas niczego nie dowiecie się o zadaniach. A przynajmniej ja ci na pewno nic nie powiem, więc możesz sobie od razu darować ten temat. - Uśmiechnęła się szeroko i usiadła z tyłu na motorze. - Poproszę o szybką przejażdżkę w magiczne miejsce. Wybierasz gdzie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Prawdopodobnie każdy w pewnym momencie złamie regulamin. Nikt nie wytrzyma takiego ucisku przez długi okres czasu, a może? Właściwie co jakby wyrobił sobie rutynę i to zwyciężyło nad chęcią buntu? Bo czy nie każdy ma swoje przyzwyczajenia, które mimo wszystko da się zmienić? Dla Prudence pierwsza noc była chyba trudniejsza niż dla niego, bo w odróżnieniu od mężczyzny, ona miała problemy ze snem. Tym bardziej zwleczenie się z łóżka o porze, którą brunetka zwała "bladym świtem", było okropnie trudne.
    Nikt nie mówił o zapusczaniu się poza teren hotelu, równie dobrze mogli pokrążyć wokół basenu czy kortów. Każda opcja dobra, byle na świeżym powietrzu. Skoro jednak Scott wolał korytarze, to ona nie miała zamiaru się sprzeciwiać. Bo czy był sens przeginać? Kto wie, czy jednak nie jest to cisza przed burzą. Oczywiście miała nadzieję, że nie, ale skąd ma mieć pewność? W końcu oboje mają niezłe charakterki, a jak już się takie spotkają, to lecą iskry, to jedno co jest pewne.
    - Ja też nic nie mówiłam, że teraz. - Rzuciła z rozbawieniem. Kto by pomyślał, że będzie z nim prowadzić tego typu rozmowy? A właściwie, że w ogóle będzie prowadzić tego typu rozmowy! - Myślę, że to wyjdzie w praniu. Planowanie seksu kojarzy mi się z reklamami leków na potencje. - Posłała mu lekki uśmiech. O tak, to zdecydowanie niecodzienna rozmowa. Pewnie w innych warunkach byłaby wkurzona, ale teraz jakoś cała agresja z niej wyparowała. - No nie wiem, a mogę dostać próbkę umiejętności wcześniej? - Siliła się na poważny ton, jednak wyszło jej kiepsko.
    Przewróciła oczami słysząc komentarz do swojego imienia. - A wyglądam na staruszkę? Uwierz mi, pod tymi jeansami nie znajdziesz ani jednej zmarszczki. Scott natomiast kojarzy mi się z mięśniakami z głupawych filmów dla nastolatek. - Odbiła piłeczkę. - Dla znajomych jestem Pru. - Oznajmiła w końcu, gdy drzwi windy się za nimi zamknęły.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Nie, to raczej nie ona. Co do pomysłu... Może będą mieszkać w pokojach obok siebie? Któregoś razu Scott mógłby za dużo wypić, pomylić pokoje i wparować do Fleur. Coby było śmiesznie, Scott wciąż przekonany, że to jego pokój, zacząłby się rozbierać i półnagi wszedłby do łazienki z zamiarem ogarnięcia się, gdzie siedziałaby Fleur. Pasuje coś takiego? :D]

    Fleur

    OdpowiedzUsuń
  26. Palenie to okropny nałóg, ze szponów którego Pru też nie mogła się wyrwać. Ona nie wierzyła w to, że coś się zmieni, gdy weźmie udział w grze. Okazje do zapalenia papierosa zawsze się znajdą, a ona się nie oprze. Nie tyle z przymusu, co z przekonania, że na rzucaniu wyjdzie jeszcze gorzej. Szkoda jej było figury na to, żeby zastępować fajki słodyczami, bo nie czarujmy się, tak to się zazwyczaj kończy. Dodatkowe dziesięć kilo zdecydowanie nie było jej na rękę, a jeśli kiedyś będzie musiała się zmierzyć z rakiem, to będzie wiedziała, że na własne życzenie!
    Może i Scott czuł się ociężały, ale najwyraźniej jego słowotok wciąż trwał. Gdyby Prudence miała coś do powiedzenia, pewnie nie pozwoliłaby mu pić kawy, ale to nie była jej sprawa. A ona rzadko kiedy miała ochotę wtrącać się w nieswoje sprawy.
    - Powiedział ci ktoś, że sporo mówisz? - To było raczej pytanie retoryczne, przy którym wlepiła uważne spojrzenie swoich błękitnych tęczówek w jego oczy. Była niemal pewna, że nie raz to słyszał, a dodatkowo poczuł. Gdyby to był inny dzień, albo nawet godzinę wcześniej, a ona nie byłaby w przyjaznej fazie, pewnie u niej też by zarobił, może nie tyle policzek co jakąś obelgę. Brunetka miała kiepskie wspomnienia związane z przemocą, dlatego nad tego typu odruchami akurat panowała. Nie miała zamiaru tego zmieniać.
    Po raz kolejny przewróciła oczami. - Pewnie kojarzyłabym cię z jakiś kolorowych brukowców, które czasem przeglądam. - Rzuciła z rozbawieniem, nie dodając już, że przegląda je jedynie w poszukiwaniu wzmianek o sobie samej. - Poza tym bardzie absorbujący jest kaloryfer niż bicepsy. - Oznajmiła po chwili tonem wielkiej znawczyni. - Babcie zazwyczaj już się nie zakochują. - To natomiast wypowiedziała już kompletnie poważnie, chociaż nie zamierzała, żeby to tak zabrzmiało. - A przynajmniej nie tak naiwnie jak nastolatki. - Dodała troszkę swobodniej i wysiliła się na lekki usmiech, który był raczej drgnięciem kącików warg ku górze.

    [ja Ci dam tą starszą babcię xd]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Leń >.< Ale nie ma sprawy, poczekam :D]

    Fleur

    OdpowiedzUsuń
  28. [O, dobra. Pewnie mam zacząć, ale to nic. Spotkam go w bibliotece? :O]

    OdpowiedzUsuń
  29. Pytanie jest poważniejsze, skoro kobiety z fajką wyglądają źle, to czy tyczy się to również Pru? Szczerze powiedziawszy, ona też nigdy się głębiej nad tego typu domorosłymi filozofiami nie zastanawiała. Bo właściwie co ją obchodziło co powiedział jakiś bliżej nieokreślony mężczyzna, który najprawdopodobniej przeżywał kryzys wieku średniego?
    Pewnie, gdyby usłyszała jak Scott jest wytrwały, pogratulowałaby mu. Dobra, ona też kiedyś próbowała rzucić, ale zostawiła to postanowienie już po dziewięciu godzinach. Jest uzależniona, cóż poradzić? Jeśli komuś nie podobał się widok brunetki z papierosem w dłoni, to powinien najzwyczajniej w świecie odwrócić wzrok, bo nic mu do tego.
    Zaśmiała się. Tak właśnie myślała, że sporo osób mu to mówi. No bo jeśli przy każdym zachowywał się tak jak przy niej w tym momencie, to pewnie wielu doprowadzał do szału. Ludzie nie lubią, gdy ktoś jest zbyt wyrazisty w te czy inną stronę. Nie trawią odmienności, ani własnego zdania. Pru całe życie przekonywała się o tym na własnej skórze.
    - Więc chyba powinnam wziąć jakiś autograf na zapas. - Rzuciła z rozbawieniem. - Żeby później sprzedać go za ogromną sumę na aukcji internetowej, w razie gdybym nie wygrała Gry. - To był oczywiście żart. Zupełnie nieświadomie zeszła na ten temat i miała nadzieję, że nie wszczęła przez to na nowo dyskusji na temat pobudek zawodników. - Cóż za strata, że zamiast w gazecie, muszę oglądać cię na żywo. W tej drugiej wersji przynajmniej byś milczał. - Posłała mu łobuzerski uśmieszek.
    Kolejne dwa pytania kompletnie ją zaskoczyły. Nie przywykła do tego, żeby ktoś w tych sprawach "walił prosto z mostu". Co właściwie miała odpowiedzieć? Nie, na pewno nie jak nastolatka. Nie miała jednak zamiaru powiedzieć, że jak babcia, no bez przesady. Zresztą i tak napomknęła już za dużo.
    - Chyba coś po środku. - Wzruszyła lekko ramionami. - O ile zdarzy mi się zakochać. - Dodała nim zdążyła ugryźć się w język. Nie musiał tego wiedzieć! - Nie, nie mam nikogo.
    Jakoś nie zdążyła wcześniej zwrócić uwagi na jego brak manier. No bo kiedy? W trakcie ich cholernej kłótni? Co nie zmieniało faktu, że pewnie kiedyś, o ile z nią wytrzyma, zwróci mu na to uwagę, ale to w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości. Zamiast tego wyszła za nim.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Nie, nawet tobie. W tek kwestii nie zmienię zdania - odparła spokojnie bez cienia zawahania w głosie. To była podstawa tej gry. Mogła lubić któregoś z uczestników bardziej, a któregoś mniej, jednak nie zamierzała nikogo faworyzować... A przynajmniej nie, jeśli chodzi o grę i punktację. Nie miała zamiaru odpowiadać, jeśli chodzi o tematykę zadań, czy podawać odpowiedzi w trakcie. Mogli ją błagać na kolanach, a ona i tak by to bezlitośnie zignorowała.
    Oczywiście, że w trakcie normalnego życia jednych będzie traktowała lepiej, innych gorzej. To było oczywiste. Wszystko zależy od tego, jak ludzie będą się względem jej zachowywać, jak się z nimi dogada. Jednak w trakcie zadań każdy był był na równi i nie miał specjalnych względów.
    Gdyby Jane umiała czytać w myślach, to z pewnością w tym momencie zrobiłoby jej się bardzo przykro. Próbował jej się przypodobać, aby zdobyć przewagę nad innym uczestnikami? Podłe. Jednak niestety prawdziwe... Nie ważne czy to w życiu, czy teraz w grze. Każde czegoś od niej chciał. w tym momencie uczestnikom wydawało się, że dzięki jej przychylności łatwiej wygrają. Przykre, ale bardzo się zawiodą.
    Kiedy zatrzymali się na czerwonym świetle, a Scott odwrócił głowę w jej kierunku, Jane się tylko uśmiechnęła i popukała palcem w kask chłopaka.
    - Tak, podoba mi się - zapewniła go z widocznym zadowoleniem na twarzy. - A teraz racz przerzucić wzrok ze mnie na jezdnię. Obawiam się, że jeśli mnie zabijesz, to mój brat i setki paparazzich nie dadzą ci żyć. Już widzę ten tytuł gazet: "Chłopak, który zabił bogatą spadkobierczynię rodziny Rosenthal" - powiedziała podniosłym głosem i roześmiała się głośno, opierając podbródek na jego ramieniu. - Jeśli chcesz zostać sławny, to masz łatwą okazję. O ile interesuje cię sława za kratkami.

    OdpowiedzUsuń
  31. Niektórzy twierdzą, iż Aria należy do osób, które w ramach desperacji byłyby w stanie dać ogłoszenie "kupię rękę" do lokalnej gazety, tylko po to, by zaczerpnąć choć trochę świeżej inspiracji. Kto wie czy rysowanie ludzkich części ciała nie jest jej przeznaczeniem? Problem tkwi w tym, że gdyby znalazł się jakich chętny, by odpowiedzieć na owe ogłoszenie, najprawdopodobniej do ręki dołączyłby całą resztę, a to psułoby już efekt i biedna dziewczyna byłaby załamana nerwowo i psychicznie. Bo kto normalny do ręki dołącza jej właściciela?
    W każdym razie, dostępu do gazety nie miała, poza tym, nie miałaby najprawdopodobniej dość odwagi, by dać tego typu ogłoszenie, chyba, że chwilowo coś by jej się w tej główce poprzestawiało, co zdarza się często. Jednakże musiała sobie radzić całkiem inaczej. Nie przywykła jeszcze do nowego miejsca, wciąż się w nim gubiła i nie potrafiła usiedzieć na chudym tyłku w swoim pokoju. Jedynym pomieszczeniem, do którego trafiała bez problemu była biblioteka. Hotel był piękny, nie była w stanie jednak wśród jego ścian szukać weny. Wszystko było perfekcyjne, a ona wolała coś brzydkiego, co można udoskonalić w swej brzydocie. Dlatego uznała, że dobra lektura pozytywnie wpłynie na jej wyobraźnię. I rzeczywiście tak było, do pewnego czasu. Schowana za opasłymi tomiskami, pochylona nad jedną z tych "pierwszych lepszych" książek, nie zauważała świata poza jej głową. Aż w końcu zaczęły boleć ją oczy, oderwała wzrok od małych literek i...
    - Cholera jasna - powiedziała głośniej, niżby mogła się tego spodziewać.
    Zanim zdążyła uciec, czego pewnie i tak by nie zrobiła, bo nogi miała jak z waty, chłopak siedzący dwa stoliki dalej podniósł na nią spojrzenie. I wówczas wszystkie piękne sceny uciekły z jej głowy, zostawiając bolesną pustkę.

    OdpowiedzUsuń
  32. Od dawna nie czuła w sobie tak silnego przypływu różnorakich emocji, co w danej chwili. Miała ochotę krzyczeć, nie wiedząc czy ze strachu, czy może z radości, płakać i śmiać się jednocześnie. Pierwszy raz nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Głowa wciąż pozostawała pusta, co powodowało, że pulsujący ból jedynie narastał. Nienawidziła tej cholernej pustki. Modliła się, by ją od niej zabrano, aż w końcu wysłuchano jej modłów. Scott. Wstał i podszedł. Tak po prostu. Bez żadnego rzucania książkami, przewrócenia stolika. Wydawał się tak opanowany... I wówczas wszelkie wspomnienia powróciły. Wszystko to, co niegdyś tak kolorowe uderzyło w nią niczym najsilniejszy piorun.
    Nie mogła nic zrobić, jedynie zaciskała nerwowo pięć, wbijając paznokcie w wnętrze swojej dłoni aż do krwi. Zabolało, co spowodowało, że nerwowo się podniosła, ledwo utrzymując równowagę.
    Czego się spodziewała? Że zapyta, gdzie była, dlaczego się nie odzywała, jak mogła go tak skrzywdzić? Nie. Scott nie mógł zadać jej żadnego innego pytania. Scott za nią nie tęsknił i dawno się z niej wyleczył. Głęboko w to wierzyła. Przynajmniej chciała wierzyć.
    - To samo, co cała reszta - odparła po dłuższej chwili głosem całkowicie opanowanym, wypranym z wszelkich emocji. Emocje w takich sytuacjach były złe - Gram.
    Chwyciła książki, przyciskając je mocno do klatki piersiowej, jakby w obronie. Chciała odejść. Uciec jak najdalej, schować się, byleby nie musiała patrzeć w jego oczy. Jego oczy przeszywały ją, zadawały ból. Chciała pójść, lecz nie mogła się ruszyć. Więc stała tam dalej, wyginając z podenerwowania rogi książek, nie wiedząc gdzie ma się spojrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  33. [Normalne duńskie imię... :(]

    Aage Davis

    OdpowiedzUsuń
  34. Tak, pewnie otwarte prognozowanie, że wylądują kiedyś w jednym łóżku, było bardziej impertynenckie niż pytanie o związek, jednak to drugie też było dość zaskakujące. Rzadko się zdarza, żeby takie pytanie padło już na pierwszym spotkaniu, które do tego zaczęło się w taki a nie inny sposób. Prudence zdarzało się spotkać taką bezpośredniość jedynie u facetów w klubach, którzy byli zalani w trzy dupy i myśleli tylko o tym, żeby w przeciągu najbliższej godziny obficie ją obślinić, a później przelecieć. Nie czarujmy się, umiejętności takich względem zarówno jednej jak i drugiej dziedziny zazwyczaj są w cholernie kiepskim stanie, właściwie to chyba nawet mało powiedziane. Dodatkowo pytanie o drugą połówke w takich okolicznościach, jak się znaleźli, dawało brunetce wiele do myślenia. Nie znała go jeszcze na tyle, by stwierdzić jednoznacznie, jakie ma zamiary i czy może nie sprawdza w jakiś sposób, jak daleko dziewczyna posuwa się w kontaktach z nieznajomymi. Mogło to być niewinne pytanie wyrażające zainteresowanie jej osobą, lub też subtelne sprawdzenie czy prowadzi rozwiązły tryb życia. Dobra, właściwie rozbijanie tego na czynniki pierwsze było totalnie bezsensowne. Po co miała sobie zawracać tym głowę, hmm? I tak ich 'spacerek' dobiegał już końca, a ona faktycznie nie planowała tego przeciągać.
    Jeśli będą chcieli znów porozmawiać, lub się pokłócić, mają przed sobą bliżej nieokreśloną przszłość, która na pewno będzie obfitowała w czas wolny. Do tego mieszkają na jednym piętrze, sam ten fakt wszystko bardzo ułatwia. Ale czy ona ma ochotę kontynuować tę znajomość? Złapała się na tym, że w myślach przytakiwała. Szybko to odpędziła, jednak gdyby ktoś zapytał, pewnie nie zaprzeczyłaby, że Scott ją zaintrygował. Najpierw sprawiał wrażenie burkliwego palanta, potem obrót o sto osiemdziesiąt stopni i mamy rozgadanego, wesołego dwudziestoparo latka, no i teraz znów milczący Scott. Jak jeden człowiek może mieć tyle twarzy? No i która tak właściwie jest prawdziwa?
    - Nie trzeba, trafię sama. - Odwzajemniła uśmiech. - Jak byś chciał mnie znaleźć, możesz pukać do każdych drzwi po kolei. W końcu trafisz. - Dodała nie kryjąc przy tym lekkiego rozbawienia, po czym ruszyła przed siebie. Mógł pójść za nią, bo mu tego nie zabroniła, a mógł też olać i w razie chęci zrobić tak jak mówiła.

    OdpowiedzUsuń
  35. Jane dobrze wiedziała, jakie stereotypy krążą wokół bogaty panienek. I z pewnością niestety część była słuszna. Ponad połowa zamożnych dziewcząt miała dwie lewe ręce do wszelkich prac, ale za to mogła pochwalić się znajomością pięciu języków czy poprawnym ułożeniem dziesięciu widelców koło talerza. Zresztą, kto normalny je obiad tyloma sztućcami? Ale to właśnie takich rzeczy uczy się bogate panienki. Jak pięknie wyglądać, jak pięknie mówić, jak pięknie się poruszać...
    Niestety Jane przeszła w dzieciństwie przez te same lekcje co większość zamożnych kobiet. Tylko z porównaniem do nich, za każdym razem, kiedy miała nauczyć się kolejnej bzdurnej rzeczy, to naprawdę chciała uciec ze swojego "pałacu" pełnego różu. Tylko kilka zajęć uznawała za interesujące... W tym między innymi naukę tańca, która niestety rozpoczynała się i zamykała na walcu i tańca klasycznych, które idealnie nadawała się na bal. A przecież nie będzie tańczyła walca na imprezie, prawda?
    Uczyła się tego, co jej rodzice uważali za potrzebne. Jednak w środku się nie zmieniła. Miała dosyć zamknięcia, rutyny i nudy. Pewnie właśnie dlatego, że przez dwadzieścia jeden lat żyła w klatce, to teraz była spragniona ryzyka, adrenaliny. Nie obchodziło ją, czy w trakcie zostanie ranna i zginie. Chciała po prostu jak najlepiej wykorzystać obecne dni.
    - O niczym więcej nie marzę... Chcę być po prostu zwykłą dziewczyną, taką jak każda inna - stwierdziła, zsiadając z motoru. Zdjęła kask i oddała go chłopakowi, przeczesując dłonią długie, rozpuszczone włosy. Rzadko je spinała, ponieważ lubiła, kiedy wiatr je naturalnie rozwiewał. Co prawda większość mężczyzn wolała ją ze związanymi włosami, kiedy odsłaniała długą szyję, jednak Jane miała to, kolokwialnie mówiąc, głęboko w nosie.

    [W ogóle mam pomysł na dalsze wydarzenia. Teraz mogą coś zjeść w tej kawiarence i będą jechali dalej i dalej. Scott będzie szukał jakoś fajnego miejsca, które spodobałoby się Jane i nawet nie zorientuję się, jak daleko odjechali od hotelu. A oboje nie będą znali tych terenów i się zgubią gdzieś w lesie czy na jakimś polu. No i nie będzie tam zasięgu, więc Jane nie będzie mogła zadzwonić. A dodatkowo w motorze skończy czy benzyna, ponieważ bak nie był pełen. Jane nie przewidziała, że aż tak daleko się oddalą. Co o tym sądzisz? :D]

    OdpowiedzUsuń
  36. [Dobrze, że wyszedł Eidem, bo nie wyobrażam sobie Gabrysia bez buźki Sharmana :D Poza tym, Ben też jest uroczy *,* No i witam :)]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  37. U Pru te dni nie minęły tak grzecznie, ale nie ma czym sobie głowy zawracać. To jakieś tam załamanie ciszy nocne, za które jak na razie nie poniosła kary, nocne pływanie w basenie, czy wyjście na imprezę z Jane. Niby trochę rozrywki, ale tak na prawdę nic szczególnie ekscytującego w tym nie było. Co nie zmienia faktu, że wciąż wierzyła w to, że nagle pojawi się okazja do jakiejś cholernie dobrej zabawy. Tyle, że powiedzenie 'nadzieja matką głupich' jak na razie idealnie obrazowało jej sytuację.
    Co prawda ona też posiłki jadała w tym samym towarzystwie co pierwszego dnia, ale już przy obiedzie zwróciła większą uwagę na każdą z osób przy jej stoliku. Znalazłoby się tam kilka ciekawych osobowości, jednak mało kto był skłonny do zawierania znajomości. Tak, jak przewidział Scott, większość z nich była tu dla pieniędzy. Marzyła tylko i wyłącznie o wygranej, a reszta ich nie interesowała. Tyle, że w mniemaniu brunetki, nie mogli wytrzymać długo z takim postanowieniem. Miesiąc, okej, dwa, w porządku, ale już pół roku? Nie sądzę. W końcu każdy, chociażby niewiadomo jak zaprzeczał, w pewnym momencie swojego życia potrzebuje towarzystwa. A tutaj przestrzeń i możliwości są tak ograniczone, że pozostaje jedynie pogodzić się ze swoim losem i szukać kandydatów do rozmowy wśród zawodników. Przecież niewinna pogawędka nie przekreśli twojej wygranej!
    Tego dnia przemierzała hotel bez jakiegoś bliżej określonego celu. Na wszelki wypadek w kieszeni jeansów miała pół paczki papierosów i zapalniczkę, które na razie siedziały grzecznie i nie ciążyły przypominając tym samym o swojej obecności. Kto wie, może po prostu wyjdzie na zewnątrz, usiądzie na ławce i będzie rozkoszowała się promieniami słońca na swojej bladej skórze, a przynajmniej przez chwilę, podczas której nie będą jej jeszcze przeszkadzać. Lubiła słońce, jednak tylko w minimalnych ilościach a do tego zza ciemnych okularów. Widać to było zresztą po jej jasnej cerze. Niektórzy mogli sądzić, że jest zbyt blada, lecz ona preferowała to znacznie bardziej niż bycie pomarańczową, a nie czarujmy się, większość 'zadbanych' dziewczyn tak właśnie wyglądała.
    Nie spodziewała się spotkać Scotta. Szczerze powiedziawszy, zaraz po ich pierwszym spotkaniu gdzieś tam błądziła wzrokiem po tłumie, żeby mniejwięcej zlokalizować jego pozycję, jednak bardzo szybko tego zaprzestała. Właściwie trochę też się zastanawiała, czemu wtedy odmówiła odprowadzenia się do drzwi, ale doszła do tego, że to chyba był taki jej osobisty kaprys.
    - Cześć przystojniaku. - Odbiła z lekkim rozbawieniem, mierząc go przy tym uważnym wzrokiem. Jego wilgotne włosy nie umknęły jej uwadze i musiała przyznać, że w takim stanie dodawały mu jeszcze uroku. - No nie wiem, czy kawa w twoim wypadku jest wskazana. - Przeczesała włosy palcami i posłała mu zaczepny uśmieszek.

    [to się nazywa masakra -.-]

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  38. Jednym z najgorszych uczuć, jakie człowiek może sobie wyobrazić, jest to, kiedy obawa, że druga osoba powie to, czego tak bardzo się bałeś staje się rzeczywistością. Uderzył w najczulszy punkt, o istnieniu którego do tej pory Aria chyba nie zdawała sobie sprawy. Skąd mogła wiedzieć, że tak zaboli, kiedy wspomni o tym, w jak podły sposób go zostawiła? Nie chciała myśleć, co musiał czuć, kiedy ona była w tak dużym stopniu przeszyta bólem.
    - Chciałam tylko... odłożyć książki - mruknęła cicho, ledwo słysząc własny głos.
    Nie zauważyła, kiedy owe książki wyślizgnęły się z jej dłoni, głośno upadając na podłogę. Nie zauważyła zaciekawionych spojrzeń ludzi, siedzących kilkanaście metrów dalej. Nic nie miało znaczenia, nic. Stała, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wlepiając w niego ślipia. Miała ochotę podejść i schować się w jego ramionach, powiedzieć, że już wszystko będzie dobrze, że nie musi się więcej o nic martwić. Nie potrafiła. Wiedziała jednak, że to, co zaraz zrobi będzie najbardziej bezsensowną rzeczą, jaką mogłaby zrobić. Dał jej inspiracje, powód do tego, by zacząć malować, zupełnie jak dawniej. Tylko wówczas, działo się tak dzięki szczęśliwym chwilom i jego... miłości. Teraz, wena przyszła wraz z tymi wszystkimi emocjami, które w nim siedziały i które ona chciała poznać. Sięgnęła po szkicownik, automatycznie siadając na krześle.
    - Jesteś moim natchnieniem - pomyślała.
    I zaraz zdała sobie sprawę z tego, że te trzy, banalne słowa wcale nie zostały wypowiedziane tylko w zaciszu jej wyobraźni. Jej usta wypowiedziały je na głos i było już za późno.
    Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie była sobą. Zaczęła rysować, ale nie w sposób, w jaki robiła to wcześniej. w tym rysunku kryło się coś złego, coś, co chciało się ujawnić.
    Nie wiedziała czy Scott zaraz zniknie, okazując się jedynie snem, czy może zaraz pójdzie, okazując się bardziej realnym, niż mogła chcieć. Wiedziała tylko, że i tak go spotka. I znów zobaczy te smutne oczy.

    OdpowiedzUsuń
  39. [Ja wymawiam je jak Ou. W sumie każdy Duńczyk i Norweg wymawia je zupełnie inaczej. Niektórzy jak twarde Ołg, inni jak Ołdż, jeszcze inni Oł, a jeszcze jeszcze inni jak samo O. :D]

    Aage Davis

    OdpowiedzUsuń
  40. Och, na pewno był słynny z tego uśmiechu. Zapewne niejednej miękły pod nim kolana, pojawiały się rumieńce na policzkach, a spojrzenie robiło się zamglone. Prudence była skłonna nawet stwierdzić, że nie raz ten uśmiech w połączeniu z niedużym słowotokiem wystarczyły, żeby panienka wylądowała w jego łóżku Tyle, że czy na Pru by to podziałało? Chyba nie, właściwie to stanowczo nie. Przygodny seks zdarzył jej się tylko raz, góra dwa, z czego jeden z kimś kogo znała już dłużej, a wyszło, jak wyszło.
    Pewnie faktycznie tak by było, gdyby wszystko inaczej się potoczyło, gdyby nie spotkali się na tym korytarzu. Zapewne faktycznie mijaliby się w ciszy, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że są zaledwie kilka metrów od siebie, a gdyby wyszli trzy minuty wcześniej z pokoju, to być może zeszliby na śniadanie razem. Ale kogo obchodzi gdybania? Po co komu zastanawianie się nad czymś, co nie miało miejsca w rzeczywistości?
    Pokręciła z rozbawieniem głową. Był pewny siebie, cholernie pewny siebie i nawet zahaczało to już o arogancję, ale Pru to nie przeszkadzało. Chwyciła jego wyciągnięte ramię i dał się poprowadzić w kierunku restauracji. Znów miała siedzieć w budynku. A może nie? Może zaproponuje taras?
    Czuła te jego spojrzenia i musiała przyznać, że troszkę ją one stresowały. Zaczynała się czuć niemal jakby znów była w liceum. Takie o podchody. Na pewno ich znajomość to jakiś powiew świeżości w kontaktach towarzyskich brunetki.
    - Po nocach nie spałam z tęsknoty. - Na jej ustach zakwitł cień uśmiechu. Po części mówiła prawdę, nie sypiała po nocach i gdyby nie dobry korektor, pewnie byłby w stanie zobaczyć te ogromne cienie pod jej niebieskimi oczyskami. - Nic specjalnego nie robiłam. Trochę pływałam w basenie, poznałam kilku miłych panów i spotkałam starego... znajomego. - Wzruszyła lekko ramionami i zerknęła na niego przelotnie. - A ty? Co robiłeś?

    [krótki i okropny, ale jest, więc się ciesz terrorystko ;d]

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  41. [Mi tez nie wychodzą, ale chciałbym spróbować. Ale to dopiero jak wrócę z wyjazdu. Wtedy się zgłoszę do Ciebie i zobaczymy, może tym razem wyjdzie. :D]

    Aage Davis

    OdpowiedzUsuń
  42. Jak miał postępować z kobietami? Oczywiście z każdą inaczej, bacząc na to, że zmieniają zdanie niczym w kalejdoskopie i to samo tyczy się ich humorów. Co do Pru miał racje, nie lubi gdy ktoś traktuje ją przedmiotowo, ba, nie trawi tego typu zachownia! Żaden facet nie traci tak jej w oczach, jak taki, co podchodzi do niej z tekstem 'siema laleczko'. Zazwyczaj nie są oni nawet tak przystojni i wspaniali, jak im się wydaje, a brunetka w takich wypadkach nie ma oporów przed uświadamianiem ich. Tak więc szowiniści mogli sobie darować chociażby podchodzenie do niej. Jaka zatem Pru jest w stosunku do mężczyzn? Ciężko stwierdzić, skoro większość swoich byłych poznawała przez totalny przypadek. Nie była pewna, czy ich intrygowała czy po prostu... właściwie co? Czy lecieli na nią dlatego, że w ciągu kilku sekund rozpoznawali jej buźkę, która notorycznie pojawiała się w brukowcach? Bo chyba ta opcja wydawała się dziewczynie najbardziej prawdopodobna. Nigdy nie uważała się za jakąś femme fatal i chyba zbyt często trafiała na zdłużonych ćpunów i alkoholików. Okej, może i była ładna, z tego akurat zdawała sobie sprawę, jednak czy to nie aby za duży zbieg okoliczności?
    Czegoś mocniejszego by nie odmówiła. Ostatnio piła jedynie wino w podziemnej hotelowej winiarni, więc na odmianę mogłaby się zadowolić jakimś drinkiem, albo jeszcze lepiej, whiskey lub tequilą. Bo kiedy ostatnio się upiła? Dzień przed przyjazdem do hotelu, impreza pożegnalna. To było zaledwie kilka dni temu, a tak się wkręciła w tutejszą rutynę, że czuła jakby minęły już miesiące.
    - Skarbie, sam sobie przeczysz. - Rzuciła nie kryjąc rozbawienia. - Przed sekundką mówiłeś, że się stęskniłeś. - Oprła podbródek na splecionych dłoniach i wbiła w niego uważne spojrzenie - Byłą? - Uniosła lekko brwi dając wyraz swojemu zaskoczeniu. Miała ochotę pociągnąć go za język, ale nie była pewna w jaki sposób to zrobić. Zaintrygowało ją to, cholernie. Taki zbieg okoliczności? Niemal nie zaśmiała się gorzko. To na pewno nie był zbieg okoliczności, tylko część Gry, bo przecież rodzeństwo wie wszystko. - Mały ten świat, co? Zdradzisz mi jej imię?

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  43. Kiedy człowiek zaczął robić to, co kochał najbardziej, nie istniał dla niego zewnętrzny świat. Liczyło się tylko to, co sprawiało mu przyjemność, nawet jeśli była to najbanalniejsza rzecz na świecie. Czasem owy człowiek zachowywał się w sposób irracjonalny, próbując oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć o wszystkim, co dzieje się w okół. Aria chciała w tym momencie tylko rysować. Chciała uciec od problemów stawiając kilka pierwszych kresek. Miała w głowie obraz, który musiała oddać na papier. Bała się jednak, że owy obraz zaraz gdzieś zniknie. Wszystko przez wspomnienia, które w jednej chwili mocno nią w uderzyły. Każdy uśmiech Scotta, każde wypowiedziane przez niego słowo, każda chwila spędzona z nim. I ten najgorszy okres, kiedy całkowicie jej odbiło i go zostawiła. To bolało ją najbardziej i powrotu tych wspomnień bała się jak cholera. Dlaczego musiało to nastąpić właśnie teraz? Dlaczego musiał się tu zjawić, kiedy już wszystko miała poukładane? Dlaczego chciał z nią rozmawiać?
    Poczuła uścisk na nadgarstku, podniosła nieprzytomne spojrzenie na jego twarz, automatycznie, niczym maszyna z idealnym oprogramowaniem, zamknęła szkicownik, wzięła go do ręki i powoli podniosła tyłek z krzesła, będąc tym samym niebezpiecznie blisko chłopaka. Za blisko. Widziała każdy rys jego twarzy, czuła jego zapach, być może nawet i oddech. Cofnęła rękę, wbijając spojrzenie w czubki swoich butów.
    - Jeśli musimy... - mruknęła cicho. Odwróciła się i powoli ruszyła w stronę wyjścia. Kiedy w końcu przekroczyła próg biblioteka przystanęła, obejrzała się za siebie sprawdzając czy chłopak wciąż tam jest. Był. I to ją przerażało.
    - Prowadź - jej głos był słaby, ledwo słyszalny. Wiedziała, co nastąpi potem. Zada jej masę pytań, na które odpowiedzi nie będzie znała i albo całkowicie zamilknie, albo stanie się tą straszną, pozbawioną serca i uczuć Arią. Nie wiedziała, co gorsze.

    OdpowiedzUsuń
  44. [ Hej, cześć ;3 gif znalazłam już tak dawno, ale mam do niego wielki sentyment. Także dziękuję ;) Jakiś pomysł na wątek ;)? Może Rose będzie się bała Scotta czy coś? Ona taka charyzmatyczna, a on nie będzie chciał rozmawiać? Z chęcią zacznę, tylko wspomóż troszkę. Jeśli oczywiście masz chęć. ]

    OdpowiedzUsuń
  45. Oczywiście prawdą było to, że bogate osoby były wykształcone, jednak tak naprawdę w żaden sposób nie oznaczało to, że są mądre. To, że przez kilkanaście lat miały wbijane do głowy suche fakty, aby w rozmowie z kimś wysoko postawionym nie powiedzieć czegoś głupiego, nie oznaczało, że były inteligentne. Bardzo często nie potrafiły wyciągać faktów z informacji i posługiwały się wyłącznie wyuczonymi na pamięć schematami.
    Podobnie stereotyp związanym z blond włosami i miłością do różu bardzo często się sprawdzał. Duży pokój o białych ścian, jasnoróżowym łóżku z baldachimem, jasnobeżowych meblach i dodatkach w różnych odcieniach różu. Do tego biały pudelek. Domek jak dla księżniczki. A Jane prawdopodobnie zrobiłoby się niedobrze w takim miejscu.
    Do tej nie pasował żaden z tych stereotypów. Może nie była chodzącym geniuszem, jednak miała swój rozum i bardzo często go wykorzystywała. Dodatkowo różowy kolor traktowała jako jednego ze swoich największych wrogów. Szczególnie, że do jej jasnej cery nie pasowały różowe ciuszki. Co najwyżej decydowała się na ciemnoróżowe dodatki, ale to i tak niezwykle rzadko. Można było zresztą zobaczyć po dzisiejszym stroju, że raczej preferowała ciemne stroje. W końcu miała na sobie czarne, obcisłe rurki, białą bokserkę oraz krótką kurtkę jeansową. Nawet zrezygnowała z wysokim obcasów na rzecz wygodnych trampek. W końcu zdecydowała się na jazdę motorem.
    Wyglądała normalnie, jak każda inna dziewczyna. Może jedynie miała nieco droższe rzeczy od przeciętnej osoby, ale wyglądała zwyczajnie. Nie ubrała się wyzywająco lub nie świeciła kolorami na kilometr. Nawet jej makijaż składał się z koniecznego minimum. Czerwonej szminki i tuszu do rzęs.
    Jane zajęła jedno z krzeseł, zakładając nogę na nogę i przeglądając króciutkie menu z ciastkami. W przeciwieństwie do chłopaka ona wybrała wuzetkę, do której od zawsze miała słabość, oraz gorącą czekoladę.
    - Nie pijam kawy, chociaż do tej pory niektórzy nie wiedzą, jak to możliwe - stwierdziła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech rozbawienia. Wbiła widelczyk w zamówienie i włożyła kawałek ciastka do ust, uśmiechając się z błogością. - Ktoś, kto stworzył takie dobroci, zdecydowanie powinien otrzymać Nobla - dodała z rozbawieniem. - Czyli wygląda na to, że jedziemy na żywioł. Jestem przekonana, że znajdziemy jakieś interesujące miejsce, gdzie będziemy mogli się zatrzymać.

    [Już druga osoba mnie o to pyta, muszę to w końcu gdzieś dopisać xD Jest w Londynie :P]

    OdpowiedzUsuń
  46. [ Aż mi się przykro zrobiło. No ale może kiedyś ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  47. [A Nel bardzo chętnie polubi Scotta, jeśli ten będzie na wątek chętny.]

    Nel.

    OdpowiedzUsuń
  48. [Jeśli coś mi wpadnie do głowy, to na pewno napiszę. :)]

    Nel.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Pytanie brzmi, w której części kłamałeś, panie gwiazdo? - To było nawet zabawne, patrzeć jak Scott główkuje, jak to by wybrnąć ze swojej nieuwagi. Kręcił i to mocno, a Pru nie była pewna co o tym sądzić. Z jednej strony mówi co mu ślina na język przyniesie, z drugiej zaczyna kręcić. Może jeszcze nie zahaczało to o żadne poważne kłamstwo, jednak nie wróżyło dobrze. Tyle, że ona nie chciała osądzać. Sama zresztą wymogła na nim, żeby nie oceniał jej, więc powinna dać mu to samo. Dlatego też starała się zatrzeć, to co pomyślała o blondynie przy ich pamiętnej sprzeczce i szczerze powiedziawszy, szło jej bardzo dobrze. A to wszystko była jego zasługa. Bo kto by pomyślał, że chłopak jest tak pogodną osobą, no kto?
    To lepiej, że nie wiedział nic o jej życiu poza hotelem. Nie czytywał tych cholernych pisemek i dobrze. Tego po części chciała Prudence, być poza wpływem mediów, które bywały cholernie destrukcyjne. Może i sama była sprawczynią większości konfliktów na tle rodzinnym, ale dziennikarze tylko podsycali tlący się ogień. Zresztą brunetka żywiła sympatię do ludzi, których nie interesowały plotki. Będąc ich obiektem, sama ich nie czytywała ani nie słuchała, a przynajmniej się starała, bo nie zawsze było jej to dane.
    Niemal nie wybuchła śmiechem. Jego pewność siebie była wręcz zaskakujące. Czy irytująca? Chyba nie, jak na razie jedynie zaskakująca. - Nie byłabym pewnie aż tak brutalna. Rękoczyny nie są w moim stylu. - Wzruszyła lekko ramionami i wzięła kilka łyków swojej kawy, która przyjemnie podrażniła jej kubki smakowe. - Dżin by się przydał, ale nie wiem czy akurat tak wykorzystałabym jedno z życzeń. - Posłała mu łobuzerski uśmieszek. - A imię chciałam poznać, bo byłam ciekawa, czy miałam już okazję z nią rozmawiać. Tyle. - Oznajmiła spokojnie. Nie doda przecież, że również była ciekawa, w jakich kobietach Scott gustuje, prawda?

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  50. Już zdążyła się przyzwyczaić, że oceniana jest przez pryzmat tego co o niej pisali, bądź tego, że w ogóle pisali. Po części dlatego dołączyła do Gry, liczyła, że nie każdy tutaj kojarzy jej twarz. Ludzie nie byli w stanie pozbyć się stereotypowego postrzegania, choćby bardzo mocno próbowali zaprzeczyć temu, że to robią. Po prostu jedni robią to w mniejszym, inni w większym stopniu. No a jak właściwie mogła się kojarzyć skandalistka z okładek? No jak? Tylko jako pusta laleczka bez cienia rozumu, która lubi przepijać pieniądze swojego tatusia. Tyle, że Prudence taka nie była, zaczynając od tego, że nie żyła wyłącznie imprezami i upijaniem się do nieprzytomności, a kończąc na tym, że nigdy nie zwracała się do swojego ojca per 'tatusiu', a on nie przymykał oka na jej wybryki. Nie, nie była złotym dzieckiem Ameryki, które przechodziło właśnie fazę buntu.
    Posłała mu rozbawione spojrzenie, jednak nie miała zamiaru ciągnąć tematu. Powoli zaczynały ją nudzić te seksualne podteksty w ich rozmowach i zastanawiała się czy to nie jest tylko gadanie dla gadania. Czy byłaby zawiedziona, gdyby faktycznie byłaby to tylko czcza paplanina? W sumie to nie wiedziała, jakoś nie myślała o tej znajomości w tych kategoriach. Raczej nie należała do osób, które zaczynają relację poprzez łóżko. Oczywiście nie miała też nic przeciwko przygodom, nawet tym jednonocnym, w końcu wszystkiego trzeba spróbować. Gdzieś tam w głębi jednak wierzył w związki, jednak podchodziła do nich dość sceptycznie. Nigdy nie liczyła na księcia z bajki, zresztą zawsze wolała złe czarownice niż księżniczki. Z księżniczkami kojarzyła jej się starsza panienka Bishop i pewnie tak już zostanie. W końcu Kate była idealna, a ona, no cóż.
    - Tak mówią, no i pewnie mają rację. - Przytaknęła mu. Nie, nie miała zamiaru bawić się w tą gierkę. Bo po co? Czy była aż tak ciekawa? Chyba jednak nie. Pewnie i tak prędzej czy później nadarzy się okazja, aby się dowiedzieć. Na razie hotel może i wydawał się duży, a ludzi zdawało się być sporo, jednak z czasem, budynek zmaleje w ich oczach, a twarze przestaną się mieszać. Każdy będzie coś o każdym wiedział. Taka kolej rzeczy. - Piekło wydaje się być znacznie ciekawsze niż Niebo, nie sądzisz? - Spytała po chwili, nie kryjąc rozbawienia. Och, jak ona lubiła takie pseudofilozoficzne pytania. Tyle się można dzięki nim dowiedzieć o drugim człowieku.
    Na Pru kawa nie oddziaływała w takim stopniu. Nigdy nie miała po niej problemów ze spaniem, chociażby piła ją po 22. Jej organizm jakoś dziwnie nie dopuszczał do siebie pobudzenia związanego z kofeiną, toteż nigdy nie pomagała jej ona przy nocnym zakuwaniu. Dlatego też, nie zważając na porę, wzięła kolejny, spory łyk napoju.

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  51. [Słodki wątek! Jak bardzo słodki? :D]

    Harriet

    OdpowiedzUsuń
  52. Och, przecież nigdzie nie było mowy o paru miesiącach. Wszystko zależy od tempa rozwoju znajomości, które przecież bywało różne. Wystarczyło, żeby poznała kogoś choć troszeczkę, na tyle, żeby mogła stwierdzić, czy wystarczająco ją intryguje. Wiadomo, że z mężczyznami jest inaczej, im wystarczy jedno oceniające spojrzenie, by wiedzieć, że chętnie by widzieli daną dziewczynę w swoim łóżku. Okej, może nie wszyscy, ale większość. Z kobietami natomiast bywa różnie. Czy jednak Prue jest tą, która bez uczuć nie będzie uprawiać seksu? Nie, tego też nie można o niej powiedzieć. Byłaby to czysta hipokryzja, zważając na to, że pewnego razu wystarczył jej stan upojenia alkoholowego i uczucie ogromnej radości i satysfakcji ze zwycięstwa, by przespać się ze swoim partnerem w intrydze.
    - Czyżbyś sugerował, że nie zasługuję, żeby fruwać wśród aniołków? - Rzuciła zaczepnie, nie kryjąc jednak rozbawienia. Fakt, nie była ani szczególnie wierząca, ani szczególnie grzeczna no i nie sądziła też, by miała wystarczająco mocno żałować za swoje grzechy po śmierci, by trafić do nieba. Po prostu nie mogła się powstrzymać, Pru już tak ma, że uwielbia się droczyć.
    - Wciąż próbujesz się dowiedzieć gdzie mieszkam, w ten prostszy sposób? - Posłała mu lekki uśmiech i wstała. Nieco zaskoczona gestem Scotta, chwyciła jego rękę. Zaczynało się robić ciekawie, temu nie mogła zaprzeczyć.
    Ruszyli w kierunku wyjścia i właściwie nim się obejrzeli, wchodzili już do windy. Prudence musiała przyznać, że blondyn umilał jej czas w tej na razie jakże nudnej Grze. Przynajmniej dzień mijał jej szybciej w oczekiwaniu na pierwsze zadanie. Kto by pomyślał? A podobno on nie był tutaj, żeby zawierać znajomości, liczyła się tylko wygrana, prawda?

    Prudence

    OdpowiedzUsuń
  53. [Szczerze mówiąc to właśnie ze Skinsów wzięłam to nazwisko xD
    Jakieś pomysły na wątek może?]

    OdpowiedzUsuń
  54. Prudence od początku twierdziła, że nawet 'najtwardsi' w końcu się wyłamią i po jakimś czasie zaczną łaknąć towarzystwa innych osób. Niemożliwe jest wytrzymanie jedynie w swoim towarzystwie. No dobrze, parę dni pewnie się da, ale co jeśli Gra faktycznie przeciągnie się na kilka lat? Wtedy chyba karetka musiałaby przyjeżdżać po co drugą taką osobę i wywozić ją w kaftanie bezpieczeństwa. Chociaż to mogłoby być akurat ciekawe dla całej reszty.
    Bycie prawie ideałem zapewne sprawiłoby jej ogromną satysfakcję. W końcu brunetka od zawsze miała wpajane, że nigdy nie będzie nawet trochę bliska ideałowi, a tu proszę, niespodzianka. A jaki był ideał Pru? Chyba sama tego nie wiedziała. Bywała już z tak różnymi mężczyznami, że gdyby próbować zrobić jakieś prównanie, łączyłoby ich tylko jedno - byli nieodpowiedni. Ściągali na nią kłopoty, wciągali w nałogi, zdradzali i wiele innych. Panienka Bishop czasem czuła się jakby była częścią jakiegoś chorego dramatu. Tyle, że sama podejmowała decyzje. Wniosek? Dziewczyna nie potrafi podejmować ich racjonalnie. Tyle, że gdyby to zmieniła, to pewnie nie byłaby już sobą. Bo czy nie to właśnie było w niej urocze i po części intrygujące, że potrafiła skomplikować nawet sytuację prostą jak drut?
    - Sądzisz, że chcą nas tu pozabijać, a cała rozgrywka będzie taką na zasadzie 'Piły'? - Zaśmiała się. Kiepska wymówka, oj kiepska, jednak jej odpowiadała. W końcu nie było tajemnicą, gdzie mieszka, no a dotego przedłuża w ten sposób ich spotkanie. Same pozytywy, prawda?
    Ruszyła w kierunku swojego pokoju, nawet nie oglądając się czy Scott podąża za nią. Wiedziała, że to zrobi i się nie myliła, bo zaledwie zrobiła parę kroków, a już był obok niej.
    Zatrzymała się przy odpowiednich drzwiach, przyłożyła kartę do zamka magnetycznego, a gdy kliknęło nacisnęła klamkę i uchyliła je.
    - Tu właśnie mieszkam. - Oznajmiła z nonszalanckim uśmieszkiem igrającym jej na ustach, zaraz po tym, jak obróciła się w stronę Scotta. Tak, przeciągała to cholerne pożegnanie.

    OdpowiedzUsuń
  55. [Może niech przypadkowo znajdą się w jednym miejscu albo obsługa hotelu niechcący zamknie ich gdzieś razem? Nie mam innego pomysłu szczerze mówiąc ._.]

    Violet

    OdpowiedzUsuń
  56. Zapewne znikanie byłoby sporym problem, jednak jeśli chodzi o rodzeństwo pewnie nie miałby z nimi problemu. W końcu czy nie byłaby to dodatkowa atrakcja dopisana do listy? Mogliby na przykład obstawiać, kto tym razem wymknie się z pokoju Scotta. Zawsze jakaś rozrywka. Zresztą na pewno wiele osób będzie postępować w ten sposób. Pewnie za jakiś czas zrobi się jeszcze ciekawiej, ze względu na ogromne ograniczenia w wyborze potencjalnych partnerów. Znając życie, Gallaghner nie miałby też problemu ze znalezieniem takich kobiet, które nie robiłyby mu problemów za to, że olewa je po pewnym etapie znajomości. Co się tyczyło wygranej, a tym samym pieniędzy. Gdyby spytać o to Pru, powiedziałaby, że nie sądzi, aby to co robią miało jakieś znaczenie. Oczywiście poza punktami z zadań, które będą decydujące, według niej. Reszta to prawdopodobnie tylko otoczka, która ma dostarczyć rozrywki. Aż dziw bierze, że nie zdecydowali się transmitować tego w telewizji. Pewnie oglądalność byłaby ogromna, ludzie uwielbiają takie rzeczy.
    Znając jednak upodobania mężczyzny, Prudence pewnie zaczęłaby się bardziej zastanawiać nad tym co robi, jednak w tamtym momencie było to niemal nieważne. A już na pewno takie się wydawało.
    - Jasne... cześć. - Posłała mu lekki uśmiech, po czym wspięła się na palce i pocałowała go w policzek, wróć, to było tak blisko ust, że ciężko było to jeszcze nazwać policzkiem, skoro niemal musnęła wargami kącik jego ust. Właściwie to nie wiedziała czemu to zrobiła, taki impuls. Miał wyjść zwykły buziak pożegnalny, a co tak właściwie wyszło? Nie była w stanie stwierdzić, była jednak pewna, że Scott wygląda cholernie dobrze z każdej odległości.
    - Dzięki za eskortę do pokoju. - Dodała, jednak wciąż się nie wycofała. Gdyby zobaczyła to z boku, pewnie wybuchnęła by śmiechem, myśląc, że to kolejna para, która nie może się zdecydować, kto ma odejść pierwszy. Jedna z rodzaju tych, która wykłóca się przez telefon, kto ma odłożyć słuchawkę. Na pewno powiedziałaby, że to zakochani, a tu proszę. Wszystko można było o tej dwójce powiedzieć, ale nie to, że się kochają.

    [przeciągam, przeciągam ;d]

    OdpowiedzUsuń
  57. Ten numer normalnie skojarzyłby się jej z wybrykami chłopców z podstawówki, w najgorszym razie licealistów, zaśmiałaby się z niego, bądź też zrobiła awanturę, zależnie od tego, kto by jej go wyciął. Tym razem jednak była cholernie zaskoczona i zdezorientowana. Zresztą cała sytuacja wydawała się docierać do niej jakby przez mgłę, zupełnie tak jakby jakaś inna Prudence kontrolowała jej odruchy. Może to to miejsce tak na nią działało? W końcu cała ta gra była tak surrealistyczna, że reakcje mogły się zmieniać, prawda?
    Kompletnie nie wiedziała, czemu dała mu tego drugiego 'buziaka', jednak nie żałowała. Co to, to nie. Co więcej odczuwała coś w rodzaju niedosytu. 'Cholera, Prudence, świrujesz' - skarciła się w myślach, jednak wystarczył rzut oka na uśmiech Scotta, żeby rozsądek znów uciekł w najciemniejsze zakamarki jej umysłu i postanowił siedzieć cicho. Pewnie wróci stamtąd dwa razy głośniejszy, mówi się jednak trudno.
    - Już wcześniej słyszałam, że podziękowania wychodzą mi całkiem nieźle. - Na jej ustach zaigrał cień uśmiechu, jednak nie mogła być pewna, czy Scott zdążył go zauważyć, bo parę sekund później ponownie wspięła się na palce i wpiła się w jego wargi. Jedną z dłoni oparła na jego brzuchu, by następnie zacisnąć palce na T-shircie mężczyzny, otworzyć drzwi delikatnym kopniakiem i wciągnąć go do swojego pokoju. Wciąż jednak nie odrywając się od jego ciepłych, miękkich ust.
    Miała kompletnie gdzieś to, że prawdopodobnie popełnia głupotę, zresztą kolejną w swoim jakże krótkim żywocie, w końcu przyjechała tu, żeby się dobrze bawić. I to właśnie robiła, nie miała też zamiaru przerywać. No chyba, że Scott to skończy. Bo nie mogła być pewna jego reakcji. Co prawda mówił o tym, dość często, ale ile prawdy było w słowach?

    OdpowiedzUsuń
  58. Tak to już jest z kobietami, a już na pewno z Pru, czasem mówią co innego, a myślą co innego. Nie mówiąc o tym, że tak na prawdę jej myśli nie błądziły wśród tego tematu, nie licząc tych paru chwil gdy Scott o tym wspominał, a ona brała to przez palce. W końcu był wtedy cholernie nakręcony i jeśli już, to myślała, że mówił to wszystko przez spożytą ilość kofeiny. Przecież nie znała go na tyle, żeby powiedzieć ile z tego co wypływa z jego ust jest poważną deklaracją. Zresztą gdzieś w środku czuła, że on też wcale nie jest taki pewny tego, że wylądują razem w łóżku, jakby mógł sprawiać wrażenie.
    Już mogła puścić jego t-shirt, więc to zrobiła, a zamiast tego zaplotła dłonie na jego karku. - Chyba nadeszła twoja kolej, żeby się wykazać kreatywnością, nie sądzisz? - Gdy wypowiadała te słowa, głos jej lekko zadrżał, ze względu na emocje, które w tej chwili w niej buzowały, jednak na jej usta również wpełzł delikatny uśmiech. Nie miała zamiaru przerywać tego, do czego cała sytuacja prowadziła. Ba, gdyby coś im przerwało, pewnie byłaby cholernie zawiedziona. Pożądanie i swoista ciekawość wzięły już nad nią górę. Pru zawsze miała problem z zapanowaniem nad emocjami. Tyle, że tym razem była kolej Scotta. On musiał zrobić jakiś ruch, bo brunetka już zagrała otwarcie. Tak więc kolejny krok należy do niego.
    Znów zmniejszyła odległość dzielącą ich twarzy, a gdy już wydawało się, że zaraz zetkną się wargami, ona zatrzymała się, nie przysunęła bliżej. - Więc jak? - Ich usta były w takiej odległości, że wypowiadając te słow musnęła delikatnie swoimi jego, jednak nie był to jeszcze kolejny pocałunek. Ot tak, taka zaczepka.

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie była jakoś szczególnie zaskoczona, gdy przeniósł ją na łóżko. Właściwie to była zadowolona z tego faktu, sięganie do jego ust, wymagało od niej wspinania się na palce, a zmiana położenia wszystko znacznie ułatwiała. Tyle, że za wielkiego pola do manewru do brunetka nie miała, zważając na to, że w oka mniegnieniu jej nadgarstki zostały przygwożdżone do materaca, a Scott przejął inicjatywę, tak jak to zapowiedział chwilę wcześniej. Nie, Pru nie zamierzała uciekać, bo niby czemu? Sama to wszystko sprowokowała dosłownie parę minut wcześniej, a jak się mówi a, trzeba powiedzieć b, a już w ogóle gdy to przyjemne a zmierza do jeszcze przyjemniejszego b.
    Słysząc jego stwierdzenie, wbiła na tyle uważne, na ile była w stanie, spojrzenie w jego twarz, po czym lekko skinęła głową jako zupełnie niepotrzebne potwierdzenia. Spodziewała się tego, że zostaną jej ślady tego zbliżenia. Tak zwane malinki, których fanką nigdy nie była, ale teraz nie miała chyba nic do gadania w tej kwestii, a nawet jakoś szczególnie jej ta myśl nie przeszkadzała. W tym momencie właściwie przestała się przejmować czymkolwiek poza mrowieniem na jej skórze, które pozostawało po każdym jego pocałunku. Co będzie później? Kogo to obchodzi?!
    Chyba gdzieś podświadomie wiedziała, że jego zaczepki były tylko zaaczepkami, sytuacja w której się znaleźli wcale nie była nieunikniona. A jednak zaczęła, ona! Cholera, Pru! wydawał się krzeczeć jej rozsądek, ale ona nic sobie z tego nie robiła, zresztą jak zwykle. Skoro już tu jest, ma czerpać z tego doświadczenia garściami, prawda? Co jej to może zaszkodzi, zwłaszcza, że na pewno nie będzie afery medialnej pt: 'Prudence Bishop, córka polityka, sypia z kim popadnie', media w końcu nie miały wstępu do hotelu.
    Wystarczyła chwila lżejszego uścisku na jej nadgarstkach, by wyswobodziła swoje dłonie i chwyciła dół jego koszulki, podciągając ją lekko do góry, dając mu znak, że ma zamiar się jej pozbyć. Scott zareagował na to, podnosząc się do pozycji siedzącej, co również zrobiła Prudence i jednym sprawnym ruchem ściągnęła z niego t-shirt, a jego nagą klatę obrzuciła usatysfakcjonowanym spojrzeniem, by następnie przejechać po niej dłonią. Czuła pod nią napięte, wyrzeźbione mięśnie.

    OdpowiedzUsuń
  60. Okej, pewnie gdyby miała chwilę do zastanowienia się, przemyślałaby to wszystko i doszła do wniosku, że to najprawdopodobniej skończy się unikaniem jej osoby przez Scotta. Ale nie miała czasu, żeby to sobie poukładać. Zresztą czego ona właściwie oczekiwała? Chyba chodzi właśnie o to, że niczego. Skoro się nad tym nie zastanawiała, a wszystko potoczyło się tak szybko, jak mogła wysnuwać jakiekolwiek wnioski odnośnie swoich pobudek? Jednego jednak była pewna, mimo że nie czuła, aby w tym momencie zrodził się z tego jakiś związek, czy coś w ten deseń, to Prudence nie lubi być ignorowana. Może i nie będzie robić awantur, krzyczeć czy płakać, prawdopodobnie gdyby zaczął jej unikać, nie wparowała by też nachalnie do jego pokoju, jednak nie da mu o sobie zapomnieć, chyba, że sama tak postanowi. Jest mistrzynią w urywaniu niewygodnych kontaktów i zapominaniu o wydarzeniach, które jej ciążą, ale także w przypominaniu o swojej obecności. Miała wspaniały trening w zwracaniu na siebie uwagi, który nie do końca świadomie zafundowali jej własni rodzice. W pewnym momencie jej życia, postanowili, że najprościej będzie ją ignorować, a ona postanowiła nie dać im tej satysfakcji i uderzała ze zdwojoną siłą w najmniej oczekiwanym momencie. Tyle, że w tym wypadku dodatkowo miała 'wsparcie' mediów, które podobało jej się tylko początkowo. Później to już co innego.
    Oddawała pocałunki z zaangażowaniem. Cholera, czuła się dobrze, chociaż szansa, że po wszystkim pojawi się ogromny kac moralny, była więcej niż spora. Pasowało jej to, że w końcu miała wolne dłonie, którymi najpierw wędrowała po jego nagim torsie, by następnie przesunąć je na plecy. 'Zwiedzanie' centymetrów jego ciała, bardzo jej się podobało, zwłaszcza, że było to tak dobrze zbudowane i zadbane ciało. Mogła być pewna, że nie jedna do niego wzdychała, odkąd tylko zobaczyła napinające się mięśnie choćby przez jego koszulkę. Scott na pewno nigdy nie mógł narzekać na brak zainteresowania. Ciekawe tylko, czy gdyby Prudence zdawała sobie wtedy sprawę, jak on wykorzystuje owo zainteresowanie, czy doprowadziłaby do tego co się działo między nimi. Pewnie nie, chociaż mogłoby to być zależne od tego, czy znała by jego powody do przedmiotowego traktowania kobiet. Niby złamane serce to nie wymówka, jednak zazwyczaj oceniają to tak ci, którzy nigdy nie przeżyli podobnej historii.
    Na usta brunetki wpełzł łobuzerski uśmieszek, gdy widziała, jak mężczyzna mocuje się z guzikiem jej dżinsów. Słysząc jego polecenie, wykonała je bez wahania, odrzuciła spodnie na bok, ukazując czarne koronkowe stringi. Bogu dziękowała, że założyła dziś akurat ten zestaw.

    [jakie nowe zdjęcie <3 ale co to za ogłoszenie matrymonialne pod kartą? -.-]

    OdpowiedzUsuń
  61. I tu Pru nie mogła się nie zgodzić. Sama uwielbiała sukienki i dziwiła się, że tak mało kobiet je nosi, jednak nie odczuwała jak na razie potrzeby, żeby zakładać je w hotelu. No, poza jednym razem, gdy wychodziła z Jane do klubu i włożyła na siebie obcisłą małą czarną, która świetnie podkreślała jej sylwetkę. Natomiast do samego chodzenia po budynku dżinsy i bluzka to znacznie wygodniejsza opcja. Poza tym nie chciała na nikim robić wrażenia, prawda? Za spódnicami natomiast nie przepadała, bo w większości wypadków kojarzyły jej się z sekretarkami, no chyba, że takie w wersji maxi, ale to raczej nie o to chodziło Scottowi.
    Może aż takich strasznych problemów z panienką Bishop nie będzie miał. Wszystko zależy jak to się potoczy, w jaki sposób oboje to rozegrają. No i czy faktycznie będzie miał ochotę skończyć tę znajomość, zanim jeszcze na dobre zdążyła się zacząć. Okej, brunetka na pewno byłaby w jakimś (pewnie sporym) stopniu wkurzona, jednak ma swoją godność i scen by na pewno nie robiła. Istnieję przecież o wiele subtelniejsze sposoby, żeby zwrócić uwagę, prawda?
    Czy dobry gust jest domeną bogatych? Niekoniecznie. Wielu ludzi niezamożnych ma dobry gust, którym nie mogą się swobodnie kierować ze względu na ograniczenia finansowe, za to wielu bogaczy ma swoich stylistów, a za grosz stylu. Oczywiście Prudence nie miała nikogo takiego, no chyba że patrzeć w ten sposób na przyjaciółkę, z którą robiła zakupy. Nie uważała się jednak też za guru modowe, stawiała na minimalizm i monochromatyzm. To tyle, klucz do jej poczucia stylu. Mimo to, uśmiech Gallaghnera na widok bielizny, którą miała na sobie, sprawił jej satysfkcję. Dokładnie takie reakcje miał ten koronkowy zestaw wywoływać.
    Nie za bardzo mogła się skupić, czując jego kolejne pocałunki. Jej umysł pracował na zwolnionych obrotach, ze względu na przyjemność, jakiej poddawane było jej ciało. Przetrawiła jednak powoli zdania, które padły z jego ust.
    - Cholera. - Zaklęła pod nosem i jednym sprawnym ruchem odsunęła go od siebie, co udało jej się zrobić pewnie tylko dlatego, że był zaskoczony.
    Niby była dorosła, a zachowała się jak dziecko. Jej wątłe poczucie odpowiedzialności po raz kolejny zostało poddane próbie. Właśnie dlatego brała zastrzyki, a trzeba było tu podkreślić słowo brała. - Przepadł mi termin zastrzyku. - Warknęła. Była zła, na siebie. Według grafiku miała go wziąć dwa tygodnie temu, bo powinna ponawiać zabieg co trzy miesiące, ale ze względu na zamieszanie związane z Grą, nie zrobiła tego.

    OdpowiedzUsuń
  62. [To zaczniesz czy ja mam zacząć? ._.]

    Violet

    OdpowiedzUsuń
  63. Słysząc to mogłaś pamiętać odczuła rozdrażnienie, bo w końcu jak on mógł jej to wypominać? Nie zaplanowała sobie, że akurat dzisiaj zaciągnie go do łóżka, nie była pewna czy w ogóle z kimkolwiek będzie sypiać w trakcie trwania Gry. No a równie dobrze ona mogła mu wypomnieć, że nie nosi prezerwatywy w kieszeni. No bez jaj! Żadne z nich nie jest w stałym związku, więc nie muszą przezornie przewidywać, że akurat najdzie ich ochota na numerek. Zamiast jednak wygarnąć mu to w twarz, wbiła w niego uważne spojrzenie. On natomiast najwyraźniej postanowił sobie, że nie będzie na nią patrzeć. Kolejne przekleństwo cisnęło jej się na usta, zamiast tego przygryzła lekko wargę.
    Wodziła za nim wzrokiem, gdy się ubierał. Cholera, wciąż była lekko zamroczona i cała sytuacja nie do końca do niej docierała. Nawet miała ochotę gorzko się roześmiać, w końcu to było tragikomiczne. Jeszcze nigdy jej się nic takiego nie przydarzyło, ale zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? W jej głowie nawet przez chwilę zrodziła się zabawna myśl, że powinni zadzwonić na recepcję i poprosić, żeby ktoś podrzucił im prezerwatywę. W końcu w tego typu ekskluzywnych hotelach, każda zachcianka gości jest spełniana. Słyszała nieraz historie jak bogacze kazali dzwonić sobie po prostytutki czy znajdywać namiary na najlepszych dilerów. Wszystko było na porządku dziennym, więc kondon nie powinien zaskoczyć recepcjonisty. Jednak rodzeństwo na pewno by się o tym dowiedziało, a to już inne buty, bo nie wiadomo jak by na to zareagowało. I chyba tego Pru nie chciała wiedzieć, w końcu sytuacja, w której ona i Scott się znaleźli raczej nie nadawała się do rozgłoszenia. A przynajmniej ona by tego nie chciała.
    - Nie mówię, że twoja. - Pokręciła głową z rezygnacją i również wstała z łóżka, chwyciła swoją bluzkę leżącą na ziemi i założyła ją na siebie. Nie sądziła, żeby paradowanie w samej bieliźnie było dobrym rozwiązaniem w tym momencie.
    - Nie będę cię zatrzymywać, i tak to pożegnanie mocno się przeciągnęło. - Mimo powagi sytuacji, nie mogła powstrzymać kącików ust, które delikatnie zadrgały jej ku górze. Mimo wszystko to było ciekawe popołudnie, temu chyba nawet Scott nie zaprzeczy. Miała ochotę do niego podejść, jednak wolała nie ryzykować, bo emocje wciąż w niej buzowały i mogłaby po raz kolejny go pocałować. Co stanowczo nie byłoby dobre, nie teraz.

    OdpowiedzUsuń
  64. Wpadka to chyba nie to, o czym marzy przeciętna dwudziestotrzy latka. Dlatego też od razu go odepchnęła, bo w głowie, mimo buzujących w niej emocji, zapaliła jej się ostrzegawcza lampka z napisem 'ciążą'. Nie, na pewno nie byłaby w stanie wychować dziecka, a tym bardziej z tatusiem, którego zna od kilku dni, ale czy by usunęła? Pewnie nie, pewnie wolałaby oddać je do adopcji niż poddać się aborcji, jakoś nigdy nie była zwolenniczką takiego kroku. No chyba, że w szczególnych przypadkach, ale bardziej szczególnych niż wypadek przy zabawie. Co natomiast tyczy się reakcji rodzeństwa, nie sądziła, żeby w razie takiego obrotu zdarzeń, wyrzucili kogokolwiek z Gry. W końcu seks z innymi uczestnikami nie był zakazany, o ile odbywało się to poza ciszą nocną.
    Wstrzymała oddech, gdy składał pocałunek na jej policzku, mając nadzieję, że powstrzyma buzujące w niej emocje. Nie mogła rzucić sie na niego po raz drugi, nie w sytuacji, gdy nie mieli gwarancji, że wszystko pójdzie gładko. Dopiero gdy się odrobinę odsunął, wypuściła powietrze z płuc.
    - To nie nastąpi prędko. - Rzuciła kompletnie poważnym tonem, jednak nie była pewna, czy będą musieli czekać aż tak długo. Pewnie da się coś w tej sprawie zrobić, o ile nie stracą ochoty na seks. Bo kto wie, czy nie przejdzie im już za godzinę. Nie są w stanie tego powiedzieć.
    - Tak na jeden? Wyrównaj na drugi. - Oznajmiła po chwili z łobuzerskim uśmiechem na ustach i wskazała palcem na swój drugi policzek. Tak, miała zamiar powtórzyć jego numer, krok po kroku. Zresztą podejrzewała, że Scott się tego spodziewał, w końcu było to raczej proste do przewidzenia. Dlatego, gdy znów pochylił się, żeby musnąć kącik jej ust, ona obróciła twarz i musnęła jego wargi swoimi.
    Może jednak warto zaryzykować? Cholera, znów emocje brały górę, a Pru od zawsze miała problem z panowaniem nad swoimi zachciankami. Tyle, że tym razem czekała na jego ruch.

    OdpowiedzUsuń
  65. Oddawała jego pocałunki z ogromną gorliwością. Jej umysł znów się kompletnie wyłączał, a kontrole nad każdym jej odruchem przejęło poządanie ogarniające ponownie jej ciało. Cholera, może faktycznie, skoro gra sama w sobie jest surrealistyczna i odizolowana od reszty świata, to prawdziwe życie i konsekwencje wyborów też ich nie dosięgną? Czy tak nie byłoby fair?
    Może i jeszcze przez chwilę protestowała, jednak wcale nie chciała przekonać Scotta, żeby przestał, więc w końcu przestała, oddając się w pełni jego pieszczotom. Gdy ściągał z niej koszulkę nie stawiała żadnego oporu, nie miała zamiaru tego robić. Zresztą, gdyby ktoś z jej znajomych bądź rodziny usłyszał, że próbowała być odpowiedzialna, pewne wybuchłby śmiechem. Pru nie bywała odpowiedzialna, dlatego ciągle wpadała w kłopoty, dlatego wiązała się z nieodpowiednimi facetami, dlatego zawsze ktoś znajomy, o ile na to pozwoliła, odwoził ją po imprezach do jej niewielkiego mieszkanka lub zabierał do siebie i układał do snu.
    Kolejne Deja Vu. Pewnie czego by mu nie odpowiedziała, w tym momencie i tak skończyłoby się to tym, do czego zmierzało od początku. Jego głos brzmiał cholernie seksownie przy jej uchu, a ona nie była w stanie się opierać. Fakt, powinni mieć jakąś przyjemność z Gry, bo poza luksusami gwarantowanymi przez hotel, jak na razie było kompletnie nudno. A seks to też rozrywka, niezaprzeczalnie jedna z najprzyjemniejszych, jakie ludzkość poznała.
    - Może. - Szepnęła. Liczyła na to, że się uda. Na pytanie nie odpowiedziała, tylko spojrzała w jego niebieskie oczy i przygryzła delikatnie wargę. Znał odpowiedź, wiedziała to, dlatego, zamiast wysilać się z udzielaniem jej, wpiła się w jego usta. Po co mieli się martwić czymś, do czego może w ogóle nie dojść? Ta chwila, to pożądanie i napięcie pomiędzy tą dwójką, to jedyne co się liczy. Przynajmniej na razie.

    OdpowiedzUsuń
  66. - Jesteś wkurzający, wiesz? - Wymruczała, jednak w jej głosie dało się wyczuć nutkę rozbawienia. Nie żeby coś, ale trochę zaimponowało jej to, ile Gallaghner miał w sobie cierpliwości, nie jeden nie byłby w stanie już bawić się w słowne gierki, a tu proszę. Tego się po nim nie spodziewała. Tym bardziej, że ona sama nie miała już do tego głowy. Wszystkie jej zmysły były skołowane tym, co się dzieje. A czyje by nie były? Najpierw buzujące hormony, potem nagła przerwa, a teraz powtórka z rozrywki.
    Mogła spróbować musnąć jego wargi, gdy składał pocałunki w kącikach jej ust, jednak tego nie zrobiła. Była możliwość, że w ten sposób uniknęłaby odpowiedzi, ale nie było to pewne, a do tego pewnie Scott miałby niezły ubaw, gdyby przez przypadek zamiary jej się nie udały. Dlatego pozostała niemal niewzruszona, a przynajmniej na tyle, na ile była w stanie.
    - I zaryzykowałbyś karę? - Posłała mu zaczepny uśmiech. Nie, nie zamierzała tego przeciągać, bo irytowała ją bierność, ale musiała się podroczyć. Zresztą nie było to chyba dla niego specjalnym zaskoczeniem. Troszkę ją ciekawiło, ile faktycznie wytrzymałby z jej odsłoniętym ciałem pod sobą, ale nie miała zamiaru tego sprawdzać. Sama pewnie wyłamałaby się znacznie szybciej niż on. Nie wiedziała co właściwie się z nią działo i nie była pewna, czy podoba jej się to, że tak mocno reaguje na jego bliskość. Było to co najmniej dziwne, jednak Pru nie miała zamiaru się teraz nad tym rozwodzić. To nie był ani czas ani miejsce na takie przemyślenia.
    Wzdłuż jej kręgosłupa przebiegły przyjemne dreszcze, gdy szeptał jej do ucha. - Wiesz, że chcę. - Oznajmił w końcu, ponownie wbijając spojrzenie w jego błękitne tęczówki.

    OdpowiedzUsuń
  67. Och, panienka Bishop nigdy nie była szczególnie powściągliwa w okazywaniu emocji, pewnie dlatego tak ciężko jej było ukrywać swoje odczucia w tej chwili. I nie, nie była zdesperowana. Nie tęskniła za nim przez cały ten czas, który minął od ich pierwszego spotkania. Bo niby czemu miała to robić? W końcu ledwie go znała i chociaż trochę napięcia pomiędzy nimi było, to wtedy było to raczej uczucie negatywne, które kilkadziesiąt minut później przemieniło się w nić porozumienia, nic więcej. Na pewno nie chodziło też o to, że Pru od jakiegoś czasu z nikim nie była. Jak już wcześniej było wspomniane, nie rozumiała co się z nią dzieje, ale nie przejmowała się tym. Było przyjemnie, miała obok siebie przystojnego, irytującego i intrygującego za razem faceta, który dostarczał jej rozrywki i przyjemności, nad czym tu się rozwodzić?
    Co nie zmienia faktu, że cierpliwości brakowało jej od zawsze. Dlatego właśnie nigdy nie spełniła ambicji swoich rodziców i nie poszła na medycynę. Bo kto jest w stanie wyobrazić sobie takiego chirurga przy pracy, który ma za grosz cierpliwości? Chyba nikt.
    - Strach nigdy nie był odpowiednim dla mnie przeciwnikiem. - Wymruczała w odpowiedzi. Zawsze wychodziła lękom na przeciw i w większości wypadków wychodziła z tego obronną ręką.
    Ledwie zdążyła dostrzec ten prowokujący uśmieszek, pod którym zapewne kobietom miękły kolana, jednak zdecydowanie wolała smakować tych ust niż je oglądać. Oddawała każdy pocałunek z zaangażowaniem. Jego dłonie pozostawiały palącą ścieżkę na jej brzuchu, a jej własne znów wędrowały po jego umięśnionych plecach.
    - Zanim zajmiemy się mną, pozbędziemy się tych okropnych spodni. - Posłała mu łobuzerski uśmieszek, a palce wsunęła w szlufki od paska, czekając, aż się odrobinę podniesie, żeby ułatwić jej zadanie.

    OdpowiedzUsuń
  68. Gdyby to Pru otworzyła studio tatuażu, musiałaby się liczyć z kazaniem, które więcej niż na pewno skończyłoby się kłótnią. Właściwie czego by dziewczyna nie zrobiła, musiała liczyć się z takim a nie innym obrotem spraw. Rzadko kiedy spotykała się z akceptacją nie mówiąc już o poparciu ze strony rodziców. Podobno sama sobie na to zasłużyła, podobno.
    Zmiana pozycji jak najbardziej jej się podobała, dawała przynajmniej swobodę ruchów, a brunetka zaczynała mieć dość bierności w tym wszystkim. Pokręciła z rozbawieniem głową, słysząc stwierdzenie padające z jego ust, jednak gdy zajął się jej szyją, nie czekając dłużej, rozpięła haftki swojego stanika i odrzuciła go na bok. Gdyby jednak miała na sobie spódniczkę, którą Gallaghner by wolał, pewnie przegapiłby część 'przedstawienia', bo na pewno nie bawili by się wtedy w pozbywania każdej części swojej garderoby. Korzystając z okazji, że Scott obrzucił ją lustrującym spojrzeniem, gdy to zrobiła, nachyliła się nad jego uchem. - Bielizna zawsze jest tylko dodatkiem. - Wyszeptała, muskając przy tym wargami płatek jego ucha, by chwilę później zacząć składać pocałunki na jego szyi, zjeżdżając z każdą chwilą niżej, najpierw na tors, później na brzuch. Była kolej blondyna, żeby pozwolić jej pozwiedzać ustami centymetry jego skóry, co niestety wiązało się z tym, że musiała co kilka sekund odsuwać na kark swoje włosy, które prawdopodobnie go łaskotały. Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że jeśli mężczyzna będzie miał ochotę znów znaleźć się na górze, Pru nie będzie miała żadnych szans. Z jego spłyconego oddechu, oznaki podniecenia, wywnioskowała jednak, że mu się to podoba.
    Wsunęła palce za gumkę jego bokserek, by w końcu się ich pozbyć, po chwili to samo zrobiła ze swoimi figami. Obrzuciła usatysfakcjonowanym spojrzeniem sylwetkę Scotta, którą w tym momencie mogła zobaczyć w pełnej krasie, po czym usiadła na jego miednicy, w międzyczasie wsuwając jego imponującą męskość w siebie. Złożyła jeszcze szybki pocałunek na jego rozgrzanych wargach i ponownie się odsunęła, by zacząć wykonywać początkowo delikatne ruchy, które wzmagała z każdą chwilą.

    OdpowiedzUsuń
  69. [A masz pomysły, gdzie mogliby się spotkać? Chętnie bym zaczęła!
    Btw. śliczne zdjęcie! :)]

    Harriet

    OdpowiedzUsuń
  70. Owszem, powinni, jednak zdarza się chyba znacznie więcej przypadków, gdzie nie są wsparciem dla swoich dzieci. Jeśli chodzi o Prudence, na pewno by zaprzeczyła, że będzie się zachowywać jak jej rodzice, ale któż to może wiedzieć? Zdarzają się jednak wyjątki od reguły, niektórzy nie popełniają tych samych błędów co ludzie, którzy ich wychowali. Wystarczy odrobina zawziętości, a panienka Bishop niewątpliwie ją posiadała.
    Nawet nie protestowała przeciwko kolejnej zmianie pozycji. Nie przejmowała się teraz takimi głupotami, zamiast tego całkowicie oddawała się przyjemności, która płynęła z tego stosunku. Nie liczyło się nic, poza tą chwilą uniesienia. To zdecydowanie nie był czas na jakiekolwiek przemyślania, tym bardziej, że była niczym w amoku, kierując się jedynie podstawowymi instynktami.
    Słysząc zdanie padające z jego ust, otworzyła oczy, które przed sekundką zamknęła podczas oddawania się przyjemnościom. Wyciągnęła rękę i przejechała kciukiem po jego wargach, cały czas wpatrując się w jego tęczówki, a na ustach zaigrał jej łobuzerski uśmieszek.
    -Podoba. - Wymruczała. - Ale znów za dużo gadasz. - Dodała z błyskiem w oku, po czym wsunęła palce w jego włosy, co swoją drogą miała ochotę zrobić już zaraz po tym, jak zobaczyła te urocze loczki. Jakby na potwierdzenie swoich słów, wpiła się w jego usta, przy okazji przywierając jeszcze bardziej do jego ciała.
    Czuła przyjemne mrowienie w okolicach ud, co oznaczało jedno, była już niemal na szczycie, a wystarczyło kilka kolejnych ruchów mężczyzny, by się na nim znalazła. Gdy jej ciało ogarnął orgazm, z jej ust wydobył się jęk, zagłuszony przez pocałunek. Zdecydowanie ją zadowolił i chyba nie powinien być zaskoczony, bo Scott ma przecież spore doświadczenie, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  71. Nie, na pewno nic na ten temat nie było w regulaminie. W końcu by pamiętali, bo te kilka podpunktów to wcale nie było dużo do przyswojenia. Pamiętała tylko o tym, że nie można być poza swoimi pokojami w trakcie ciszy nocnej, a tak to nic co by się odnosiło do takich sytuacji.
    Pru również zaskoczyło zachowanie mężczyzny. Nie snuła jakiś wariacji na temat tego, co zrobi po wszystkim, jednak gdyby to zrobiła, te czułości pewnie nie znalazły by się nawet w pierwszej dziesiątce tej listy. Nie chciała się nad tym rozwodzić, więc gdy poczuła, że jego dłoń przysuwa jej ciało do jego, poddała się temu i oparła głowę na jego torsie, a palcami delikatnie, ledwo wyczuwalnie błądziła po nagiej skórze blondyna. Widząc jego poszerzający się uśmiech, kąciki jej ust mimowolnie również uniosły się ku górze. Już dawno doszła do tego, że faceci są jak dzieci, a już szczególnie gdy dasz im coś, czego pragną. Każdy z nich lubi zabawki i prezenty. No a gdy, już okazuje swoją radość, zazwyczaj nie jesteś w stanie zrobić nic poza dzieleniem jej z nim. Nie, to wcale nie tak, że panienka Bishop nie czuła się z tym tak dobrze jak on, po prostu odczuwała coś bliżej satysfakcji niż radości. Tak, podobało jej się, cholernie. I to, co się dzieje w tym momencie, również jej się podoba, chociaż nie miała zamiaru wybiegać myślami w przyszłość.
    Uniosła lekko brwi, słysząc drugą część jego wypowiedzi i już miała to skomentować, jednak nie zdążyła, bo zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Cholera! Zaczynał mieszać jej w głowie, a Prudence nie lubiła takich sytuacji, jednak z taką samą pasją napierała na jego usta, a gdy już się od siebie oderwali, oboje oddychali ciężko. - Jak tak dalej pójdzie, to będziemy mieć powtórkę z rozrywki. - Wychrypiała, przymykając przy tym oczy, żeby trochę uspokoić buzujące w niej emocje. - A to byłoby już podwójne ryzyko. - Dodała w końcu na tyle spokojnym tonem, na ile była w stanie się zdobyć. Jeden raz okej, ale teraz igraliby z ogniem. Nie chciała psuć tego momentu, ale chociaż raz musiała wykazać się odrobiną odpowiedzialności. Szkoda tylko, że po fakcie. Podejrzewała jednak, że jeśli będą mieli ochotę to powtórzyć, to uda im się załatwić jakieś zabezpieczenie. W końcu nie są w bazie na Antarktydzie, ale w centrum Londynu, a obsługa może wychodzić z tego luksusowego więzienia.

    OdpowiedzUsuń
  72. Tak, nie mogli już tego przeciągąć, zwłaszcza, że chyba została godzina do kolacji, która jest tak samo obowiązkowa jak śniadanie. W takim wypadku Pru potrzebowała dłuższej chwili, żeby doprowadzić się do porządku. Co nie zmienia faktu, że był przyjemnie trwać w tym uścisku, z niemal kompletnie nieznajomym facetem, bo co właściwie o nim wiedziała? Znała tylko jego imię, wiedziała że kawa mocno na niego wpływa i że przybył do hotelu po wygraną. A, no i dowiedziała się, że jest tu też jego była, której imienia nie miał zamiaru zdradzić panience Bishop. Tyle czy wciąż chciała wiedzieć? Chyba jej przeszło, zwłaszcza, że wciąż nie chciała wybiegać w przyszłość. Pewnie dopiero gdy nadejdzie zmrok, zacznie rozmyślać, a przede wszystkim zastanawiać się, cz udało im się oszukać nature. Bo jeśli nie...
    Och, Pru również się nie spodziewała, że podczas pobytu tutaj wyląduje z kimkolwiek w łóżku, a już na pewno nie tak szybko. Pewnie dlatego odsunęła myśl o zastrzyku w najciemniejszy kąt swojej świadomości. Dodatkowo swój ostatni związek zakończyła jakieś cztery miesiące temu, więc tym bardziej nie odczuwała potrzeby, żeby zabezpieczać się na zapas.
    Gdy Scott wstał, obdarzywszy ją przed tym zaledwie krótkim pocałunkiem, z jej ust niemal wydobył się jęk zawodu, który powstrzymała w ostatniej chwili. Co ona właściwie wyprawiała? Powinni byli to skończyć od razu po seksie, zwłaszcza, że nic pomiędzy nimi nie ma, a nie przeciągać w nieskończoność. Nie mogąc się jednak powstrzymać, po raz kolejny zlustrowała jego sylwetkę wzrokiem, gdy zaczął się ubierać. Była nawet lekko zaskoczona, że tak szybko zlokalizował swoje bokserki wśród porozrzucanych ubrań.
    Brunetka również wstała, po czym ponownie zarzuciła na siebie tylko bluzkę, i tak będzie musiała wskoczyć pod prysznic, więc było to raczej prowizoryczne.
    - Następny razem? - Spojrzała na niego lekko zaskoczona. Co prawda jej też to przeszło przez myśl, jednak usłyszenie tego z ust Gallaghnera, cóż. To było coś innego i sama zastanawiała się czy była to obietnica, czy tylko puste słowa. Niemniej jednak nie chciała teraz ciągnąć tego tematu, wszystko wyjdzie w praniu. Prawda? - Nie musisz mi przypominać o konsekwencjach. Uwierz mi, macierzyństwo to ostatnia rzecz o jakiej marzę ja, a żadne dziecko pewnie nie chciałoby takiej matki. - Rzuciła z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  73. Gdy wyszedł, odetchnęła marszcząc przy tym jednak brwi. Ona też chyba usłyszała więcej niżby chciała. Nie, nie spodziewała się, że będą ze sobą na wyłączność, chyba nawet tego nie chciała, jednak rozmowy o planach odnośnie innych partnerów wydawały jej się dość... chore. Okej, może jej swobodny ton głosu, w rozmowie odnośnie możliwości... wpadki, też nie był najodpowiedniejszy do sytuacji, jednak maskowała w ten sposób strach, który powoli zaczynał się w niej rodzić. Z kotłującymi się w niej myślami, ruszyła pod prysznic. Jedno było pewne, czekała ją kolejna bezsenna noc, ale tym razem przynajmniej miała ku temu powody.

    Chciała wrażeń? Dostała je więc, kilka dni życia w stresie, to była zdecydowana odmiana po spokojnym początku Gry. Mimo, że zaraz po wyjściu Scotta, wzięła tabletki wczesnoporonne, które wygrzebała z dna swojej apteczki, i których swoją drogą zarzekała się nigdy nie użyć, chyba, że w szczególnych okolicznościach, a te raczej takie nie były, nie była do końca pewna, jak duże jest ryzyko, że one jednak nie zadziałają. Dlatego właśnie, zamiast angażować się w życie towarzyskie, snuła się po hotelu tylko w okolicach posiłku, by reszte czasu spędzać na balkonie swojego pokoju, paląc papierosa, pijąc wino (które być może w razie konieczności wzmocni skutki tabletki, chociaż powinna chyba wybrać wódkę, prawda?) i czytając książki. Na rozwiązanie pierwszego zadania, które rodzeństwo właśnie ogłosiło, miała jeszcze sporo czasu, więc na razie nie zawracała sobie nim głowy. No i dodatkowo, chociaż kompletnie podświadomie, unikała Scotta. Zabawne, prawda? Skoro jej się to wszystko co pomiędzy nimi zaszło cholernie podobało, no i nie liczyła na nic więcej, to czemu to robiła? Nie dopuszczała do siebie myśli, że to robi.
    Po raz kolejny nie mogła spać. Postanowiła jednak wyjść z pokoju, mimo, że było już mocno po ciszy nocnej. Doszła do tego, że ma ochotę popływać, no i może dzięki wysiłkowi fizycznemu przyjdzie i zmęczenie. Plus, jeśli nie chciała wyjść z hotelu dwa razy cięższa niż się w nim zjawiła, musi wziąć się w garść i zafundować sobie trochę ruchu.
    Droga minęła jej szybko, zwłaszcza, że nie spotkała na korytarzach nikogo, co raczej nie było szczególnie zaskakujące. Tak więc, już po kilku minutach przepływała kolejne odległości basenu, mając na sobie bordowe bikini, które średnio tam pasowało. Owszem, może i bardziej nadaje się ono na plażę, jednak ona lubiła je na tyle, że spakowała je zamiast stroju sportowego.
    Po kilku odległościach, jej zastane mięśnie zaczynały odmawiać współpracy, więc chwyciła drabnkę, wyszła z basenu i ruszyła w kierunku jacuzzi, w którym już po chwili się relaksowała. Nie zwróciła uwagi na to, że ktoś wszedł do pomieszczenia, w którym się znajdowała. A przynajmniej nie na początku, bo po chwili usłyszała kroki odbijające się echem. Nie odwracała się jednak, bo podejrzewała, że to któreś z rodzeństwa wreszcie zjawiło się, żeby wlepić jej karę, która chyba na tyle ją ciekawiła, że Pru chciała wreszcie jakąś dostać.

    OdpowiedzUsuń
  74. - Myślałam, że kto jak kto, ale ty akurat na montonie nie możesz narzekać. - Kąciki jej ust lekko zadrgały ku górze na jego widok. Nie, Scotta na pewno nie spodziewała się tu spotkać, a przynajmniej nie w godzinach nocnych. Fakt, już raz spotkała jednego z uczestników na basenie, grubo po ciszy nocnej, no i do tego nago, ale to nie było teraz ważne, jednak blondyn od początku zdawał się podkreślać, że nie ma zamiaru łamać reguł. Bo czyż to nie on, przy ich pierwszym spotkaniu, pędził tak, żeby przez przypadek nie spóźnić się na śniadanie? A co miała na myśli wypowiadając te słowa? W sumie chodziło jej o seks z nieznajomą no i obecność byłej w grze, w końcu nie każdy może się pochwalić takimi wrażeniami, a przynajmniej ich drugą częścią. A to wszystko zaledwie w przeciągu pierwszych dwóch tygodni. Plus, wcale nie myślała o możliwości wpadki, która wciąż gdzieś tam się nad nimi unosiła, jednak z każdym dniem oddalała się coraz bardziej od myśli Prudence. W końcu wzięła te cholerne tabletki, które ponoć pomagały i po których przez cały dzień nie mogła nic przełknąć, bo zaraz miała nudności, ale według ulotki tak miało być. Więc to chyba pozytywna oznaka, prawda? Tak więc panienka Bishop powoli zaczynała się relaksować, a nie chciała myśleć o problemach, nie teraz, kiedy starała się całkowicie od nich oderwać. Zresztą to było takie cholernie nie fair, w końcu przyjechała tu, żeby odciąć się od swoich problemów, a nie stawiać czoło nowym. Przynajmniej nie tym, co miały cos wspólnego z realnym życiem.
    - To nie pierwszy raz jak je łamię. - Posłała mu łobuzerski uśmiech. Lubiła sprawdzać na ile wyznaczone reguły są elastyczne. Dlatego też niekiedy próbowała je łamać, raz nawet chciała wyjść poza teren hotelu i gdyby nie powstrzymała jej jakaś przypadkowa dziewczyna, pewnie by to zrobiła, a kto wie, jak by się to skończyło. - Powiem ci, że po cichu liczyłam na to, że w końcu pojawi się tu Dante, wlepi mi jakąś karę, a ja będę mogła się dowiedzieć czegoś więcej na temat Wielkiego Brata. - Wzruszyła lekko ramionami, taka była prawda. Miała już okazję pogawędzić dłużej z Jane, a jej brata nie spotkała jeszcze od czasu castingu. Ba, podobno nie było go wciąż w hotelu, na co mogła wskazywać jego nieobecność przy posiłkach.

    OdpowiedzUsuń
  75. Niemal zaśmiała się gorzko. Wiedziała, że temat jest nieunikniony. No i to by było na tyle z przyjemnego relaksu w jacuzzi. - Skarbie, nawet gdyby coś było... nie tak, to jest za wcześnie, żeby to stwierdzić. - Wbiła w niego posępne spojrzenie. Okej, wiedziała, że Scott nie ma nic złego na myśli i że po prostu się martwi, ale ona chciała chociaż na chwilę dać sobie spokój z rozmyślaniem na ten temat. Zresztą, gdyby jednak zaszła w ciążę, to ona byłaby w o wiele gorszej sytuacji. Gallaghner mógł łatwo zniknąć i uciec od odpowiedzialności, a ona najpierw musiałaby przeżywać tę cholerną ciążę, a potem... co właściwie zrobiłaby potem, nawet się nie zastanawiała. Chciała być dobrej myśli, więc nie wybiegała tak do przodu z rozważaniami. Może wcale nie będzie musiała roztrząsać tego tematu.
    - Uwierz mi, robię... - Zamiast dokończyć, westchnęła, przygryzła wargę i wbiła wzrok w przestrzeń za oszklonymi drzwiami prowadzącymi na zewnątrz. Co właściwie chciała powiedzieć? Przyznać mu się, że robi wszystko, żeby nawet jeśli doszło do zapłodnienia, nie pozwolić rozwinąć się temu czemuś. Nie musiał tego wiedzieć. Właściwie nawet nie musiał się tym przejmować, bo pewnie Prudence niczego by od niego nie wymagała, nawet jeśli byłaby w ciąży.
    Chyba właśnie zaczynało do niej docierać, że podświadomie go unikała. Sytuacja sama w sobie była dziwna, a do tego obarczona możliwością sporych komplikacji. A czy panienka Bishop nie była troszkę do niego podobna pod względem uciekania? Przecież już raz zniknęła zaraz po tym, jak wylądował w łóżku ze swoim znajomym... przyjacielem? Właściwie nie była pewna, jak powinna go nazwać, co nie zmienia faktu, że jak on to ładnie ostatnio określił 'zapadła się pod ziemię'. Pytanie brzmi - czemu? Pewnie dlatego, że wiedziała, że był to chwilowy wyskok, który nie prowadzi do niczego głębszego. A spotkania po czymś takim bywają... ciężkie. Tyle, że w tamtym wypadku miała dobrą wymówkę, rzucenie studiów. Mogła tak po prostu wyjechać. A tu? Tu spędzi jeszcze długi czas. Chociaż gdyby coś było nie tak, zawsze może zrezygnować z gry, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  76. Wróciła wzrokiem do jego twarzy i wysiliła się na lekki uśmiech. - Nic takiego. Wzięłam... tabletki. Piję sporo wina... - Wzruszyła lekko ramionami. W końcu nie powinna się przejmować to nic wielkiego, tylko środki, żeby zyskać większą pewność, że wszystko będzie... okej. Sądziła, że nie musi mu nic więcej tłumaczyć, w końcu Scott jest inteligentny, wystarczy tyle, co powiedziała, żeby zrozumiał o co chodzi. Podejrzewała, że może nawet mu trochę ulży na te wieści, w końcu w jakiś sposób maleją szansę, że zaszła, a to dobra wiadomość, prawda? Za kilka tygodni i tak pewnie zrobi test, dla pewności, jednak nie dopuszczała do siebie innej myśli niż to, że wynik będzie negatywny. Nie może być inaczej! A może dodatkowo powinna zacząć biegać? Nie wiedziała czy to mit, czy nie, ale coś kiedyś o tym słyszała. Ale nawet jeśli, jeśli coś pójdzie nie po jej myśli, ich myśli, to Pru nie zrobi skrobanki, wiedziała, że nie będzie w stanie. Trudno, poświęci się za tę głupotę, a później odda to dziecko do adopcji. Tyle w tej sprawie. - Staram się zmniejszyć możliwość wystąpienia komplikacji do minimum. Nie musisz się przejmować. - Wzruszyła lekko ramionami. - Jeśli będę coś wiedzieć, oczywiście, że dam ci znać. -I pewnie tylko jemu, bo komu jeszcze miałaby powiedzieć? Gdy wynik będzie negatywny, na pewno nie będzie opowiadała naokoło o tym, ile się strachu najadła, a jeśli pozytywny, cóż... nawet nie może zadzwonić do swojej najlepszej przyjaciółki. Więc co by miała zrobić? Zapukać do którychkolwiek drzwi, znaleźć pierwszą sympatycznie wyglądającą osobę i się jej wygadać? Raczej nie. Tym bardziej, że skłonna była twierdzić, że na 99 procent trafiłaby na kogoś, kto przy pierwszej okazji wydałby informację prasie, oczywiście za niemałą sumkę w zamian.
    Scott pewnie byłby nieźle zdziwiony, gdyby przeczytał swoją własną historię w jakimś brukowcu. W końcu chyba jej nie rozpoznał, a może w ogóle nie kojarzył, że istnieje niejaka Prudence Bishop, marnotrawna córka Andrew, który zajmuje wysoką pozycję w jednej z partii politycznych.

    OdpowiedzUsuń
  77. Właściwie sama czasem zastanawiała się z jakiego powodu rodzeństwo wybrało akurat ją do tego zamknięte grona uczestników. Owszem, była trochę zadziorna i łaknęła zabawy, o wygląd raczej nie chodziło, bo ludzie byli kompletnie zróżnicowani, ale poza tym wiele takich dziewcząt jak ona było na świecie. Ba, pewnie wiele jej podobnych przyszło na casting, a ich kandydatura została odrzucona. Czasem nawet panienka Bishop myślała, że to właśnie ze względu na jej ojca. Bo o ile ciekawiej jest, kiedy ma się córkę niedoszłego gubernatora w grze. Była niemal pewna, że paparazzi już wyśledzili, gdzie to nagle zniknęła Pru i dziwiło ją to, że jeszcze ani razu nie natknęła się na błysk flesza. Widocznie zabezpieczenia rodzeństwa były świetne. Jej to natomiast odpowiadało, bo właśnie na taki święty spokój liczyła.
    Skinęła głową, słysząc jego stwierdzenie. Okej, usłyszał, zrozumiał, a przynajmniej tak jej się wydawało i temat był zakończony. Pewnie gdyby miała dostęp do internetu, znalazłaby jeszcze kilka sposobów, jednak go nie miała i musiała sobie radzić jak potrafiła, a wiedziała niewiele. Nie interesowała się tym nigdy, wszystko brała na logikę, lub na to co jej się przypadkiem obiło o uszy, a jak wiadomo, pewnie większość z tego to gówno prawda. W desperacji jednak człowiek chwyta się wszystkiego.
    Była na tyle zaskoczona tym co zrobił, że początkowo w żaden sposób nie zareagowała, tylko biernie dała się usadzić na kolanach. Gdy jednak wpił się w jej usta, zaczęła oddawać pocałunki, wciąż lekko zdezorientowana, a palce odruchowo wsunęła w jego włosy. Czy w końcu ostatnio niemal jej nie powiedział, a na pewno dał znać, że tamten raz był jedyny? Owszem, nie liczyła na kolejny numerek, nawet chyba w tych okolicznościach nie miała na niego ochoty, jednak potrzebowała czyjejś bliskości. Może i zachowywała się, jakby była twarda, ale czy była? Nerwy chyba powoli zaczynały ją zżerać od środka, a w całym tym więzieniu nie miała nikogo bliskiego. Nikogo, przed kim mogłaby się spokojnie wygadać, nie mówiąc o przytuleniu.
    Gdy wreszcie się od siebie oderwali, jej oddech był przyspieszony, a ona oparła swoje czoło o jego. - Czemu to zrobiłeś? - Wyszeptała, a chwilę po zadaniu tego pytania, zdała sobie sprawę, jak bardzo jest ono głupie. Nie zdążyła się jednak ugryźć w język i nie było do końca pewna, czego dokładnie chciała się dowiedzieć. I czy w ogóle chciała.

    OdpowiedzUsuń