Gabriel Shane Cartwright
LAT 23 | BEZROBOTNY STUDENT INFORMATYKI
Wielu ludzi już pytało dlaczego dołączył do gry. Ze względu na duże pieniądze? Luksusowy hotel? Z nudy? Dla zabawy? Mówiąc szczerze, żadna z tych odpowiedzi nie jest poprawna. Nie wiadomo nawet do końca czy sam Gabriel wiedział co nim kieruje, gdy szedł na casting. Nie brał tego na poważnie, poszedł tam z czystej ciekawości i nie sądził, że rodzeństwo go wybierze. Taki nudny, szary człek jak on? Wciąż zastanawia się co takiego Rosenthalowie w nim zobaczyli.
Żaden interesujący z niego chłopiec. Tak, chłopiec, bo na pewno nie można nazwać go mężczyzną. Wciąż nieodpowiedzialny, leniwy i nieco arogancki człowiek, który do tej pory nie wie co chce w życiu robić. Wiecznie stoi z boku, czai się jak kot i wszystkich obserwuje. Jest zawsze i wszędzie, wie wszystko o wszystkich i często lubi to wykorzystywać. Unika kontaktów z innymi ludźmi, woli zaszyć się w swoim pokoju niźli bawić się nad basenem z resztą graczy. Na co mu to potrzebne? Wszakże nie przyjechał po to, aby poznać kogoś nowego. Przyjechał po to, aby... No właśnie, po co przyjechał?
Buźka - Daniel Sharman.
Krótko i zwięźle - zapraszamy do wątków.
[Ajzaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak! *.*
OdpowiedzUsuńCześć. Zapraszam do Mer.]
Mer
[dzień dobry *.*]
OdpowiedzUsuńPrudence
[Witam na blogu :D Buźka pana Sharmana dodana do zajętych wizerunków ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo się cieszę, że na blogu pojawiają się takie indywidualności. Każdy jest inny! :D
Oczywiście jestem chętna na wątek. Z twoją postacią zawsze :P]
[Ciężko o powiązanie skoro oboje dopiero przyjechali. Ale możemy uznać, że gdzieś na siebie wpadli czy coś i Mer korzystając z faktu, że on taki wysoki i taki śliczny, wszędzie za nim łazi i mu towarzyszy? ;)Nic innego nie przychodzi mi do głowy w chwili obecnej.]
OdpowiedzUsuńMer
[a dziękuję ;d chęć/pomysł na wątek się znajdzie może?]
OdpowiedzUsuńPrudence
[No to może zróbmy tak... Gabryś będzie próbował gdzieś dotrzeć w hotelu (wybierz gdzie), ale przez to, że jest tutaj od zaledwie dnia, zgubi się. Będzie błądził i błądził i w ten sposób dotrze do pokoju z kamerami, gdzie będzie siedziała Jane i obserwowała w monitorze, jak ktoś łamie regulamin.
OdpowiedzUsuńNo i ogólnie będzie musiała jakoś go przekonać, aby nikomu nie powiedział, gdzie jest ten pokój. W końcu, gdyby ktoś się do niego wkradł, to ona i Dante mogliby mieć problem. Miałby na nią jakiś "haczyk". Co o tym myślisz? :>]
[O, okej. A ona w międzyczasie zrobi coś, co mu zaimponuje i wtedy będzie przychylnie na nią spoglądał? :D Okoliczności... Nie mam życzeń, bo brak mi pomysłów. Ale może być coś z basenem albo siłownią.]
OdpowiedzUsuńMer
[O, Sharman. Zastanawialam sie nad jego buzka, ale wyszedl Eidem. No coz. Ale witam serdecznie!]
OdpowiedzUsuńScott
[Hm, niby powiązań nie powinno się wciskać, ale ja mam taki pomysł, że pierwszym kierunkiem studiów Prudence mogła być informatyka, którą oczywiście rzuciła po semestrze, no i mogła być na jednym roku z Gabrielem (jak ja lubię to imię <3). Tyle, że jakie relacja pomiędzy nimi miałyby być, to ja nie wiem ;d]
OdpowiedzUsuńPrudence
[o dobry dramat <3 A spotkanie chyba najodpowiedniejsze byłoby w bibliotece, skoro Gabriel stroni od kontaktów z ludźmi... Byłabym wdzięczna, jakbyś zaczęła, ale jak nie to zacznę, jak odpiszę na jeszcze jeden wątek, więc pewnie troszkę to zajmie.]
OdpowiedzUsuńPrudence
[witam i zapraszam na wątek :)]
OdpowiedzUsuńAntonina.
[Baw się tu dobrze! :)]
OdpowiedzUsuń[a jestem bardzo za! zaraz coś zacznę chyba, że Ty masz ochotę? ;)]
OdpowiedzUsuńAntonina.
Od kilku dni Prudence czuła się spętana tymi cholernymi zakazami, nakazami, rozkazami. W końcu, kto przy zdrowych zmysłach by się nie czuł? Zawsze unikała zamknięcia, unikała też przyjmowania poleceń. Niby dlaczego była tą czarną owcą, która przynosi wstyd swojej szanowanej rodzinie? Dlaczego to właśnie za nią biegali ci wszyscy paparazzi, którym jakoś zawsze udawało się zrobić krępujące zdjęcie? Bo miała skłonności do łamania reguł i robienia głupot. Czy udział w Grze był jedną z tych pochopnie podjętych decyzji kwalifikowanych do miana głupoty? Jeszcze nie mogła stwierdzić. Na razie było spokojnie, nie zrobiła niczego co mogłoby wpłynąć na opinię o niej. Nie miała się czego wstydzić. Właściwie to było tak spokojnie, że można by zanudzić się na śmierć. I chyba przez to, zaczynała jej ta cała Gra ciążyć.
OdpowiedzUsuńPru nudziła się do tego stopnia, że postanowiła zajrzeć do biblioteki. Nie, wcale nie chodzi o to, że ona nie czyta, czy tego nie lubi. Właściwie lubi to bardzo, o ile ma na to dzień, potrafi pochłaniać powieści jednym tchem, tyle że myślała, że tutaj zabraknie jej na to czasu. Dlatego też swoją podręczną biblioteczkę wyjęła z bagażu, zanim zamknęła walizki i została ona na łóżku w jej sypialni. Podejrzewała jednak, że skoro cały hotel jest niemal idealnie zaopatrzony, to biblioteki również to dotyczy, więc nie miała czego żałować. Po prostu, gdyby coś jej się szczególnie spodobało, weźmie to do pokoju, schowa w szufladce szafki nocnej i będzie miał pod ręką w razie kolejnego nudnego dnia.
Nie zważając na nic wokół, gdy tylko przekroczyła próg, skręciła w bok, w kierunku alejki pomiędzy półkami. Miała zamiar znaleźć coś na chybił trafił, nie przejmując się katalogiem. Tak przecież znajduje się największe perełki, przez przypadek. Wodziła palcem po kolejnych grzbietach książek, odczytując tytuły, jednak nic nie wyciągała. Robiła właśnie kolejny krok, gdy kątem oka zauważyła, że ktoś stoi obok niej, ktoś na kogo omal nie wpadła. Podniosła wzrok, a gdy dotarła do twarzy osobnika, ledwo powstrzymała swoje usta przed ułożeniem się w kształt pięknego 'o'.
Kogo, jak kogo, ale Gabriela się tutaj nie spodziewała. Ba, nie spodziewała się zobaczyć go nigdy więcej i całkiem nieźle jej szło unikanie miejsc, w których kiedyś bywali. Było to o tyle łatwiejsze, że po owej feralnej nocy rzuciła studia, a kolejny kierunek zaczęła już na innej uczelni. A tu bam, niemal się z nim zderzyła i to dosłownie! A do tego nie potrafiła z siebie wydobyć jednego sensownego zdania, więc po prostu stała, z rękę wciąż spoczywającą na jakiejś książce, i wędrowała z ciekawością wzrokiem po jego twarzy. Już niemal zapomniała, jak on wygląda. Niemal.
[Coś tam jest, ale jakoś tego czegoś... ehhh... nie bij, proszę.]
Prudence
Choć blondynka była w hotelu zaledwie kilka dni już zdążyła nieźle się zadomowić. Cały ten kurort niewiele różnił się od warunków w których żyła na co dzień, zatem nie zachwycała się za każdym razem gdy tylko przychodziła do SPA, czy też na, bardzo dobrze wyposażoną, siłownię. Musiała przyznać, że rodzeństwo Rosenthal ma dobry gust i architekt, który projektował te wnętrza musiał mieć sowicie zapłacone za swoją pracę, bo zadbał o dosłownie każdy szczegół. Dziewczyna lubiła tak przejrzyste jednak i nowocześnie umeblowane pomieszczenia więc w większości pokojów czuła się wręcz jak w domu.
OdpowiedzUsuńDzisiejszy dzień zaczął się bardzo dobrze. Jak zawsze blondynka obudziła się krótko przed południem i bez większego leniuchowania w łóżku poszła wziąć prysznic. Ubrała się w najnormalniejsze ubrania, to znaczy w zwykłe jeansy i bluzkę z ¾ rękawkiem. Na stopy założyła conversy, gdyż były to jej najmniej eleganckie i chyba najtańsze buty. Przed przyjazdem do hotelu poszła jeszcze na szybkie zakupy do sieciówek, bo wcześniej większa część jej garderoby pochodziła od projektantów i była unikatowa, a ona chciała być przecież normalną, pospolitą dziewczyną. Chciała by ludzie polubili ją taką jaka jest, a przeważnie najpierw zwracali uwagę na jej złote karty, które nie miały ograniczenia debetowego, a p[później na jej osobowość. Wiele razy zdarzyło się, że jakieś dziewczyny czy też chłopacy przyjaźnili się jedynie po to by Antonina mogła im sponsorować wakacje za granicą czy też drogie karnety na wszelkie atrakcje, na które blondynka również uczęszczała. Od zawsze była wykorzystywana przez swoich rówieśników, zatem gra, którą wymyśliło rodzeństwo Rosenthal była świetną alternatywą by zacząć tak jakby nowe życie.
Po śniadaniu, które obfitowało w owoce, blondynka udała się do biblioteki jednak gdy tylko spostrzegła, że wszystkie najciekawsze książki są powypożyczane udała się do pokoju. Wręcz w biegu chwyciła szkicownik i siadając na jednym z parapetów hotelowych, z którego najlepiej widać panoramę miasta, zaczęła szkicować.
[wybacz, to coś =.=]
Antonina.
[ chęć mam, oczywiście ;d skoro Gabryś to taka osóbka co woli samotność, to moźe zaszyje się w pokoju muzycznym, ulubionej sali Rose? ]
OdpowiedzUsuńWitam. Chciałabym stworzyć postać powiązaną z Gabrielem. I o ile masz takową chęć, odezwij się na tego maila: anonymous.sluttypants@gmail.com :)
OdpowiedzUsuń[Isaaaaaaaaaaaaaaaac! Okej, ogarnęłam fangirling.
OdpowiedzUsuńMogę wątek? proszęproszęproszęproszę!
Mam nawet pomysł: Quinn ma dziwną manię zaczynania rozmowy z ludźmi których nie zna, nie przedstawiając się. Może natrafią na siebie w sali komputerowej i Quinn poprosi go o pomoc z zarejestrowaniem się na forum i wytłumaczeniem jej wszystkiego, bo ona jest ciemna?]
Quinn
[Kim jesteś, skąd mnie znasz etc :P
OdpowiedzUsuńMogę być trzecia i tak będę odpisywać dopiero jutro ;D]
Quinn
[Wymyśl mi coś, to (choć niechętnie) to zacznę. :>]
OdpowiedzUsuńNel
Wychodziła z pomieszczeń tak płynnie i beztrosko, że nie zauważyła chłopaka, który za nią chodził. Na korytarzu panował średni ruch więc pewnie to ułatwiło chłopakowi bycie incognito.
OdpowiedzUsuńZdziwiła się słysząc męski głos i mogłaby przysiąc, że jej serce zaczęło bić nieco szybciej, a ona sama podskakując prawie spadła z parapetu. Czuła się jak przyłapana na gorącym uczynku zatem nic dziwnego, że jej blade policzki aktualnie przypominały kolor purpury.
W pierwszej chwili na jej twarzy można było zobaczyć przerażenie, które w ułamku sekundy zmieniło się totalne zdziwienie, by za chwilę na twarzy blondynki pojawiła się mina mówiąca, że chłopak jest chyba niepoważny. – Nie wiem o czym mówisz. – skwitowała wzruszając ramionami, lecz w głowie miała totalny mętlik. Zastawiała się na czym dała się przyłapać. Owszem widywała chłopaka co jakiś czas, jednak ani razu na basenie, zatem Chanelowskie bikini nadal było jej słodką tajemnicą. Do SPA chłopak raczej też nie chodził, zatem nie mógł wiedzieć, że Antonina ofertę rodzeństwa Rosenthal zna wręcz na pamięć, bo wiele razy korzystała z ich usług z matką. Co zrobiła nie tak? Ubierała się pospolicie, w sumie można nawet powiedzieć, że bardzo nudno. Malowanie również ograniczyła do minimum. Nie wspominała o samochodzie, pominęła fakt, że ma mieszkanie w Paryżu, Nowym Jorku, a także domek letni w Miami. Wymyśliła nowe zawody rodzicom, co jakiś czas nawet marudziła na brak funduszy i w obecności innych uczestników gry, starała się zachwycać wnętrzami hotelu, choć dla niej były dość pospolite.
Wybrała chyba najlepszą opcję. Po prostu udała głupią. Cokolwiek chłopak jej powie, ona zaprzeczy byleby tylko nie dać się rozszyfrować do końca, choć widząc tryumf na twarzy bruneta Antosia zaczęła się przejmować swoim dalszym pobytem w hotelu. Przecież nikt nie lubił kłamców i nic dziwnego, sama Antonina ich nienawidziła i gdyby mogła to by wszystkie parszywe mordki dawno powybijała albo skazała na ciężkie roboty. Choć nie chciała być kłamczuchą sytuacja ją do tego zmusiła. Nie chciała szacunku spowodowanego liczbą zer na kątach, nie chciała sztucznych uśmiechów i ludzi, którzy chcieliby ją jedynie wykorzystać.
Antonina.
Ludzie popełniają różne głupoty. Jedni robią to z miłości, inni dla pieniędzy, a i znajdą się tacy, którzy z własnych problemów umysłowych potrafią podjąć najbardziej skretyniałą decyzję w życiu. Jednak należało się rozwijać, a człowiek nie mógł stać wiecznie w miejscu. Za rozwój poszczególnych osobników odpowiadały decyzje, jakie podjęli oraz kroki, które skierowali podczas wyboru na skrzyżowaniu dróg.
OdpowiedzUsuńNie inaczej było w przypadku Neli. Ona również została zmuszona przez los do stania na rozdrożu i ruszenia w któryś z kierunków, nim nadjeżdżający tir zmiażdżył jej cherlawe, niewielkie ciało.
Decyzją tą była ucieczka, pozostawienie swojego dotychczasowego życia w Londynie i wyjazd do Cardiff, gdzie miała pomóc swojej siostrze i jej narzeczonemu w prowadzeniu cukierni. Skończyła szkołę gastronomiczną, nauczyła się tworzyć cudeńka z kremów, cukru i innych składników wszelakich tortów oraz ciastek. Sęk w tym, że nie była szczęśliwa. Ani trochę.
Kiedy komornik zapukał do drzwi cukierni, nie mogła podjąć innej decyzji. Musiała wziąć udział w castingu, musiała ratować miejsce należące do rodziny od kilku pokoleń. Nie zważała na to, że zdarzało jej się mieć częste bóle w podbrzuszu, że podczas miesiączki wręcz umierała. Przeszła dalej. Dostała się.
Jednym z profitów przebywania w tym całym hotelu była możliwość obcowania z samą sobą. Przemyślenia swojego dotychczasowego życia, decyzji jakie podjęto i wiele, wiele innych.
Nel uwielbiała ogród, który przynależał do hotelu. Szczególną sympatią obdarzyła natomiast tamtejszy labirynt, do którego naprawdę rzadko ktokolwiek wchodził. Idealna samotnia, czyż nie? Dlatego tam się wybrała, spacerując , zmieniając korytarze, czasem natykając się na ślepe uliczki. Jak teraz.
Westchnęła cicho i obróciła się, aby znaleźć jakiekolwiek wyjście. Jednak nie mogła. Zamarła na widok młodego mężczyzny, który dokładnie w tym samym momencie znalazł się w danej uliczce. To nie mógł być on. Wydawało jej się... Prawda?
Nel.
Gdyby mogła, cofnęłaby się o te dwa lata wstecz i zmieniła kilka kroków, które podjęła. Na pewno nie opuszczałaby Londynu. Na pewno zostałaby w niewielkim studenckim mieszkaniu, kończąc studia z neuropsychologii, aby zostać kolejnym, światowej sławy mentalistą w spódnicy. Na pewno nie pakowałaby wszystkich swoich rzeczy w niewielką walizkę i nie uciekałaby w stronę dworca, aby tam wykupić bilet w jedną stronę do Cardiff. Bez liściku, bez notki. Nic. Jakby nigdy nie istniała. Jakby nigdy jej nie poznał.
OdpowiedzUsuńPakując się do pociągu, była święcie przekonana, że postępuje dobrze. Że o wiele lepiej, gdyby ją znienawidził, niż dowiedział się prawdy. Nie chciała, aby spieprzył sobie życie przez jeden mały błąd. Ona sobie mogła poradzić, ale czy on dałby radę? Czy potrafiłby dostosować swoje całe dotychczasowe do jednego człowieka? Takiego maleńkiego, niezdolnego do samodzielnego funkcjonowania w tym pełnym kurestwa świecie?
Wiedziała, że już go nigdy nie spotka. Co niby miałby robić w takim Cardiff? Nic. Albo ten cały casting... W życiu by nie przewidziała, że Gabriel pojawi się na czymś takim. Niby dlaczego przemykała uliczkami Londynu tak, aby tylko uniknąć możliwego spotkania z Gabem. Ale jak zawsze los musiał z niej zakpić. Który to już raz?
Widząc go, czuła jak serce chwilowo jej zamiera, a następnie jest ściskane przez jakąś niewidzialną dłoń tak boleśnie, że pobladła. Skóra Neli przypominała cienki pergamin z widocznymi dopiero po bliższych oględzinach niewielkimi, błękitnymi żyłkami. Krew szumiała jej w uszach, a świat zaczynał wirować. Mimo to, stała niewzruszona, choć z trudem mogła powiedzieć cokolwiek.
Powinna potwierdzić, próbować wytłumaczyć. Ale co ona zrobiła? Rzuciła się do ucieczki. Znowu. Po raz kolejny wolała uciec, aniżeli stawić mu czoła. Nie odpowiadając, próbowała go wyminąć i zniknąć. Inaczej nie potrafiła.
Nel.
Dzień, w którym dowiedziała się o ciąży był najlepszym, a zarazem najgorszym w jej życiu. Siedząc na brzegu wanny, wpatrywała się tępo w dwie, malutkie kreseczki, które całkowicie odmieniły jej postrzeganie na świat. Nie panowała nad łzami, które spływały jej po policzkach przez cały czas, jak obserwowała test ciążowy, który nawet na chwilę nie zmienił swojego wyniku. To wtedy pod wpływem impulsu wybiegła do sypialni, wyciągając jakąś walizkę, którą kryła na dnie szafy. Po omacku wrzucała wszystkie swoje ubrania, bieliznę, test wrzucając na samo dno bagażu. Miała dopiero dwadzieścia lat. Potrzebowała opieki, dobrej rady, poczucia bezpieczeństwa. A tego nie dawał jej student, nawet jeśli kochała go całym sercem. Jednak czułaby się tak, jakby miała w domu do czynienia z dwójką dzieci, a nie dorosłym już mężczyzną, ojcem małego, bezbronnego stworzenia.
OdpowiedzUsuńChociaż... Gdyby był wtedy w mieszkaniu, a nie na uczelni... Powiedziałaby mu. Powiadomiła o tym, że zostaną rodzicami, choć ani ona, ani on nie byli na to gotowi. Ale wtedy w mieszkaniu została sama. Nikt jej nie zatrzymał, nie wybił z głowy ucieczki. Nikt.
Dlatego uciekła. Jednak to, co stało się potem, było jeszcze gorsze, niż gdyby musiała wyznać prawdę Gabrielowi.
Szła po schodach, ot zwyczajna czynność. I wtedy poczuła, jak coś ścieka jej po nogach, ochlapując podłogę w domu Elizabeth. Jednak to, co zobaczyła, sprawiło że wpadła w panikę, a krzyk słychać było może nawet na odległość mili; pełen strachu, bólu, cierpienia. Poroniła. Była w trzecim miesiącu.
Wiedziała, że nie może mu o tym powiedzieć. Złamałaby go doszczętnie, a przecież nie o to jej chodziło. Już po stokroć wolała widzieć jego wściekłość, nienawiść wobec niej, aniżeli... Nie, tylko nie to spojrzenie.
Odwróciła wzrok, nie mogąc spojrzeć mu w oczy. Czuła, że jeszcze moment, a coś w niej pęknie. Jednak nie mogła mu o tym powiedzieć. Po prostu.
- Miałam dosyć. Musiałam się wynieść, uciec. Musiałam jakoś to wszystko zakończyć, a nie potrafiłam inaczej, jak wyjeżdżając - wyjaśniła szybko, na jednym wdechu, szarpiąc się, by wyrwać z bolesnego dla niej uścisku. Głos jej drżał przez cały czas, a wzrok znajdował się gdzieś z boku, ponad ramieniem Gabriela. Kłamała. Była okropną, bezczelną oszustką, ale inaczej nie potrafiła, jak właśnie w taki sposób.
Nel.
Owszem, rzuciła studia. Oczywiście nie zrobiła tego z powodu ich małej przygody, miała znacznie więcej argumentów przemawiających za opuszczeniem uczelni. Między innymi to, że na informatykę nadawała się jak drzwi do lasu, zgrabnie to ujmując. Już po pierwszym miesiącu na uczelni miała świadomość, że na tle męskich fanów gier komputerowych i programowania, wypada dość blado. Mogła jakieś tam pojęcie mieć, ale zawsze pozostawała w tyle, no i dodatkowo, nie pomagało to, że była jedną z sześciu dziewczyn na roku. W efekcie, zostawiła to. Postanowiła szukać dalej czegoś dla siebie, bo doszła do wniosku, że nie warto marnować życia, na rzeczy, które nie są dla niej. Tyle, że Gabriel nie miał tego usłyszeć. Nie musiała się przed nim tłumaczyć, zresztą najwyraźniej nawet tego od niej nie wymagał.
OdpowiedzUsuńCo się natomiast tyczyło zapadania się pod ziemię, to to nie była prawda. Prudence nie mogła zniknąć, chociaż czasem miała na to cholerną ochotę. W końcu zdarzało się, że całe Stany wiedziały o jej kolejnych 'wybrykach'. Wystarczyłoby więc, żeby otworzył pierwszy lepszy brukowiec i mógłby wiedzieć, co też Pru porabia. Śmiała jednak sądzić, że mało go to interesowało, a wypowiedziane przez niego słowa były zwykłą zaczepką.
Przeczesała włosy palcami, jak to miała w zwyczaju, po czym zaplotła ręce na piersi, lustrując przy tym Gabe'a uważnym wzrokiem, by znów zatrzymać go na jego twarzy. Niewiele się zmienił, a przynajmniej z wyglądu, bo na temat charakteru nie mogła jeszcze snuć wniosków. No dobrze, może troszkę zmężniały mu rysy, ale co się dziwić? Minęło parę lat, odkąd widziała go po raz ostatni. A może jego obraz w jej pamięci był zakrzywiony? W końcu 'pożegnali się' w półmroku, gdy Pru, jakże taktownie, uciekła z łóżka pana Cartwrighta.
- Tobie też dzień dobry, Gabrielu. - Rzuciła w końcu, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. - Życie potrafi zaskakiwać, prawda? - Siliła się na lekki ton, ale czy jej wyszło? Nie była pewna, chyba nie do końca. Zaskoczenie nie było dobrym kompanem przy próbach pozostania spokojnym. A powinna się przyzwyczaić do niespodzianek, prawda? Prowadziła w końcu tryb życia, w którym są one nieuniknione. Lubisz kłopoty Pru? Przyzwyczaj się w końcu, że przeszłość zawsze cię dopadnie, niezależnie od tego czy jej żałujesz, czy też nie. Czy żałowała tego co było z Gabrielem? Nie, chyba nie. Nasuwa się więc pytanie, czemu wtedy uciekła? Sama nie wiedziała, co ją do tego skłoniło. No i szczerze powiedziawszy, nigdy nie poświęcała większej uwagi zastanawianiu się nad tym.
[a podobno mój wątek był długi ;d]
Prudence
Tworząc tę grę, Jane nawet nie spodziewała się, jak wiele obowiązków spocznie na barkach jej i Dante. Jednym z nich było obserwowanie uczestników poprzez kamery zawieszone w niemal całym hotelu. Na początku oczywiście wydawało się to całkiem zabawne. W końcu mogła śledzić zachowanie obcych ludzi, śmiać się z ich pomyłek i kiwać głową z uznaniem, kiedy robi lub mówili coś mądrego... I faktycznie na początku było to interesujące. Teraz jednak Rosenthal traktowała to jako przykry obowiązek, z którego starała się wyplątać, kiedy tylko mogła. Na szczęście w dzień trzeba było obserwować głównie kamery przy wyjściu, aby pilnować, czy nikt nie próbuje opuścić hotelu.
OdpowiedzUsuńZresztą... Kamery kamerami. Przecież ani Jane, ani Dante nie siedzieli w tej salce przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdyby ktoś trafił na dobry moment, mógł spokojnie opuścić hotel lub złapać inny punkt regulaminu, a rodzeństwo dowiedziałoby się o tym dopiero później - gdy przejrzeliby kamery. Nawet jakiś uczestnik mógłby mieć na tyle szczęścia, że w czasie przeglądania kaset rodzeństwo by czegoś nie zauważyło. Rzadko bo rzadko, ale pewnie zdarzały się takie sytuacje.
Tego dnia wypadał dyżur Jane. Dziewczyna około dziewiętnastej weszła do sali i zaczęła przeglądać kasety z całego dnia, aby upewnić się, jak wiele osób złamało regulamin i jak wiele kar im się należy.
Podskoczyła lekko na krześle przestraszona i odwróciła wzrok w kierunku jednego z uczestników. Normalnie zobaczyłaby go na kamerze. W końcu w korytarzu, który prowadził do tego pomieszczenia, również były kamery. Pech w tym, że w tym momencie Jane przeglądała taśmy z całego dnia, stąd nie obserwowała tego, co działo się akurat w tej minucie. Stąd chłopak ją zaskoczył. Co on w ogóle tutaj robił? Zdecydowanie nie powinien tutaj być.
- Tak... Przez pierwsze trzy godziny. Później już się tylko marzy, aby jak najszybciej skończyć - stwierdziła z rozbawieniem i zatrzymała kamerę, odwracając się na biurowym krześle w kierunku uczestnika.
Z pewnością ją rozpoznał. Miał okazję ją widzieć w czasie castingu, a wyglądała bardzo podobnie jak tamtego dnia. Ta sama czerwona szminka na ustach, ten sam tusz na rzęsach, te same rozpuszczone, długie włosy... Zmieniło się tylko jej ubranie. Tym razem miała na sobie krótką, bordową sukienkę bez ramiączek spiętą paskiem na jej wąskiej talii. I oczywiście wysokie obcasy, które tylko wydłużały jej nogi. Jednak nie było wątpliwości, że była Jane Rosenthal.
- Co cię tutaj sprowadza? - Spytała, zakładając nogę na nogę i starając się nie pokazywać, że Gabriel zdecydowanie nie powinien znać położenia tego pomieszczenia. Ta wiedza powinna zostać u niej i Dante.
Gdyby tego dnia Gabe był w domu, pewnie nigdy, ale to nigdy nie doszłoby do tej całej ucieczki. Powiedziałaby mu o tym. Musiałaby. Wiedziałby, że coś jest nie tak, że coś ukrywa. Poza tym, od razu dostrzegłby jej zapłakaną twarz. Na pewno byłoby ciężko przez jakiś czas, ale potem... Daliby sobie radę. Jakoś. A tak... Mogła tylko zwalić winę na to, że nie miała nikogo, kto by ją zatrzymał, potrząsnął nią, czy nawet przywiązał do cholernego krzesła. Wtedy na pewno by nie uciekła. A tak? Byli w sytuacji bez wyjścia. A raczej: ona była.
OdpowiedzUsuńPrzez całą drogę na dworzec, a potem pociągiem płakała. Nie mogła powstrzymać łez, które jej towarzyszyły przez kilka następnych dni. Tęskniła za nim, owszem. Bardziej, niż mógłby sobie to wyobrazić. Sęk w tym, że nie mogła się wycofać. Krzywda się stała, a ani ona, ani on nie mieli już wpływu na dalszy przebieg wydarzeń.
Gdy poroniła... Poczuła, że wali jej się świat. Nie było ulgi czy szczęścia, choć na dobrą sprawę mogła wrócić, udawać że po prostu musiała wyjechać, padł jej telefon, zapomniała ładowarki, cokolwiek. Sęk w tym, że nie potrafiłaby mu spojrzeć w oczy. I po stokroć wolała zacząć życie od nowa, czując że ten jej nienawidzi, aniżeli przekazać mu takie wieści. Jak by to w ogóle brzmiało? "Gabe, byłam w ciąży, uciekłam i poroniłam. Przykro mi"? Nie, nie mogła.
Dlatego teraz chciała uciec. Czym prędzej, aby uniknąć jakichkolwiek pytań. Szczególnie jednego "dlaczego?", które i tak zostało już wypowiedziane.
Spojrzenie niebieskich oczu Gabriela, jego dotyk... To sprawiało, że czuła się jeszcze podlej i fakt, że on wciąż ją kochał w niczym nie pomagał. Dlatego zmuszona została do największego kłamstwa, jakie wypowiedziała kiedykolwiek w swoim życiu.
Nabrawszy powietrze w płuca, bardzo powoli się uspokoiła, powstrzymując płacz na najbliższe kilka minut. Uniosła chłodne dłonie i ułożywszy je na rękach przesuwających się po jej twarzy, odsunęła je byle dalej, w dół.
Pokręciła delikatnie głową i spojrzała mu w oczy. Serce zamierało Nel na taki widok, ale co jej pozostało?
- Nie kocham cię, Gabe. To się stało - powiedziała cicho, puszczając dłonie chłopaka. No dalej, sado-masochistko. Dobij chłopaka i siebie do tego. Zniszcz wszystko, gdy masz możliwość naprawienia swoich błędów. Ale ona nie miała zamiaru tego odwołać. - Wybacz - dodała, robiąc krok w tył, zostawiając swoje rozszarpane, podeptane serce w miejscu, w którym dotychczas stała.
Nel.